Miesiąc I
Kto powiedział, że orzechy
szczęścia nie dają?
Jak
powszechnie wiadomo, niezwykle ważnym etapem w każdym związku jest poznanie
znajomych drugiej połówki. W końcu, ogromnie znaczenie ma fakt, czy przyjaciele
polubią naszego wybranka. Czasem jednak bywa, że osoba, z którą się spotykamy
już dawno ma to za sobą. A przynajmniej częściowo.
Jack
miał już okazję poznać Lily Harrison, jednak były to jedynie przelotne
spotkania. Teraz dodatkowo, w niewielkim mieszkaniu Cath i Lily przebywała Emma
Doyle, będąca najlepszą przyjaciółką Catherine. Dlatego w drodze do Atlanty,
Jones niejednokrotnie zastanawiała się nad tym, niezwykle ważnym dla niej
momentem. W końcu jednak zdecydowała, i z pewnością była to dobra decyzja, że
pozwoli działać Brownowi.
Jack
nie wydawał się analizować tego jakoś szczególnie i po prostu zaprosił Lily i
Emmę na wspólną kolację. Poprosił o przyjście również swojego najbliższego
przyjaciela Felixa. Mniejsza z tym, że owa kolacja miała się odbyć w jednej z
najbardziej ekskluzywnych restauracji w Atlancie. Zdawało się jednak, że
najbardziej tym wydarzeniem przejęła się Lily, która zaraz po otrzymaniu
zaproszenia pobiegła na zakupy, by pojawić się na kolacji w olśniewającej
kreacji.
Równo
o dwudziestej, Catherine wraz z Lily weszła do restauracji, w której czekali już
Jack i Felix.
Cath
wciąż nie przyzwyczaiła się do tego wszystkiego, co łączyło się ze słowem „związek”.
Nie była jednak zaskoczona, gdy w ramach powitania Jack złożył na jej ustach
lekki pocałunek. Z pewnością do tej rzeczy bardzo chciała przywyknąć.
-
Emma trochę się spóźni – powiedziała Cath, nie ukrywając, że nie jest z tego
powodu zadowolona. – Coś jej wypadło.
Pozostali
skinęli głową i jak gdyby nigdy nic, rozpoczęli rozmowę. O restauracji, o
pracy, nawet o nieruchomościach. Catherine wciąż jednak nie mogła się skupić. W
momencie, gdy miała już przeprosić swoich towarzyszy, by zatelefonować do Emmy,
dziewczyna stanęła tuż przy ich stoliku, odprowadzona przez kelnerkę.
Cała
czwórka momentalnie poderwała się z miejsc.
-
Emmo! – zawołała podekscytowana Jones. – Nareszcie.
Oczywiście,
Catherine z niecierpliwością wyczekiwała pojawienia się panny Doyle. W końcu ta
kolacja była dla niej niezwykle ważna. Od tego, czy Emma polubi Jacka zależało
jej być albo nie być. Nie była pewna, jakby potoczyła się jej znajomość z
mężczyzną, gdyby jej najlepsza przyjaciółka nie zapałała sympatią do Browna.
Szybko
się jednak okazało, że w zupełności nie było się czym przejmować, gdyż Jack
owinął sobie Emmę wokół palca tak szybko, jak wszystkich innych. To jednak nie
było najważniejsze. Catherine zauważyła coś bardziej istotnego, a mianowicie
to, jak Felix spoglądał na Emmę. I to z pełną wzajemnością. Catherine już dawno
nie wiedziała, by Doyle robiła maślane oczy do jakiegoś faceta.
Co
tu dużo mówić, Emma całkowicie straciła głowę. Rozlała wino i ubrudziła nim
swoją piękną białą sukienkę. Ale co gorsza, na deser zamówiła jeden z wielu
torcików z menu, nie doczytując o nim żadnego przypisu. Pech chciał, że ten
jeden był właśnie z orzechami. Chyba to jest odpowiedni moment, by powiedzieć,
iż Emma Doyle była uczulona na orzechy.
Całe
szczęście, że jadł z nimi kolację mężczyzna, który nie miał nic przeciwko
zgrywaniu bohatera i odwiezieniu panny Doyle w trybie natychmiastowym do
szpitala. By następnie, bardzo troskliwie się nią zaopiekować we własnym domu.
Cóż
można by przypuszczać, że kolacja była istną katastrofą, jednak nic bardziej
mylnego. Catherine chodziło przede wszystkim o to, by Jack i Emma się polubili.
A tak się składa, że Emma nie wyraziła ani jednego niepochlebnego słowa na
temat Jacka. Czy trzeba wspominać, że być może dlatego, iż była temu mężczyźnie
niezwykle wdzięczna za przyprowadzenie swojego przyjaciela na tę kolację?
Można
by rozpowiadać się nad tym wiekami, ale nie zmieni to tego, co przyniósł im ten
wieczór. Właśnie dzięki Jackowi Emma spotkała miłość swojego życia.
Miesiąc II
Nie taki diabeł straszny,
jak go malują
Oprócz
uroczystej kolacji z przyjaciółmi, jest jeszcze jedno ważne spotkanie, które w
poważnych związkach tak czy siak musi nastąpić. Skoro Jack poznał dziadków
Cath, wypadało także, by dziewczyna poznała rodziców Browna. A przynajmniej
matkę, z którą Jack był bardzo blisko. Mężczyzna nie utrzymywał z ojcem
bliskich kontaktów, co więcej, nie spotykali się nawet podczas świąt, więc Jack
nie widział potrzeby zapraszania na kolację swojego taty. Jednak mama to
zupełnie inna historia.
Cassandra
Brown była bardzo elegancką kobietą. Na pozór wydawała się być bardzo wyniosła
i niedostępna, jednak były to tylko i wyłącznie błędne wnioski.
Była
pięćdziesięciu kilku letnią kobietą, która mimo, że odchowała już trójkę swoich
synów, wciąż nie mogła zrezygnować z macierzyństwa. A przynajmniej los jej na
to nie pozwolił, gdyż po śmierci swojego najstarszego syna, który zginął w
wypadku samochodowym wraz ze swoją żoną, podjęła się wychowania trójki jego
dzieci. Jamie, Rose i Mary byli zarówno oczkiem w głowie swojej babci, jak i
Jacka, który starał się spędzać z dzieciakami, jak najwięcej czasu i ofiarować
im wszystko, na co zasługują.
-
Mamo, nie męcz jej – powiedział Jack, podczas kolacji w jego rodzinnym domu. Właśnie
po raz drugi w swoim życiu przedstawiał swojej mamie kobietę, z którą się
spotykał. Tyle, że z tą różnicą, iż tym razem naprawdę się stresował. A Cassandra
nie wydawała mu się tego ułatwiać, gdyż co chwilę atakowała Catherine kolejną
porcjom pytań.
-
Ależ, ja tylko próbuję ją poznać – zarzekała się matka.
-
I przestraszyć – dodał Jack.
Cassandra
uśmiechnęła się ciepło i mrugnęła porozumiewawczo do Catherine.
-
No, może trochę.
Choć
podczas tej kolacji nikt nie rozlał wina, ani nie zjadł orzechów, na które ma
uczulenie, kolacja skończyła się lepiej niż ta dwójka mogła przypuszczać.
Zdawało
się więc, że nie ma rzeczy, z którymi nie mogą sobie poradzić.
Miesiąc III
Wzloty i upadki
Trzaśnięcie
drzwiami. Trzask kluczy, uderzających o podłogę. Ściąganie butów z okrzykami
złości. Jeśli to nie były złe oznaki, to z pewnością krzyki, jakie Emma
usłyszała chwilę później, były.
-
Co za dupek! – oburzyła się Catherine, wyładowując złość na niewinnej
przyjaciółce. – Jeśli myśli, że może o wszystkim decydować, to głęboko się
myli.
Catherine
aż nosiło. Wciąż krążyła po pokoju, jakby miała owsiki. Do tego, wymachiwała
rękami, gestykulując jak nigdy.
-
Ale co się stało, Cath?
Emma
nie była pewna, czy zadawanie jakichkolwiek pytań przyjaciółce w czymś pomoże. Jakby
nie było, Doyle obawiała się, czy przypadkiem nie zostanie ofiarą kłótni, jaka
najwyraźniej odbyła się pomiędzy Brownem, a Jones. Najwyraźniej, bo sama Cath do tej pory niczego tak naprawdę nie
wyjaśniła. Zamiast tego wyzywała swojego chłopaka od kretynów i najróżniejszych
zwierząt. Wspomniała nawet, że brodzik intelektualny Jacka został całkowicie opróżniony.
-
Myślałam, że będziemy tworzyć zdrowy związek. Wiesz, dwójka zakochanych w sobie
ludzi, rozmawiający ze sobą o wszystkim. Właśnie! Komunikacja w związku to
podstawa! Jednak on myśli, że to go nie dotyczy. Uważa, że wcale nie musi mnie
informować o wszystkim. Tylko, Emmo, wiadomo przecież, że są sprawy ważne i
ważniejsze. Niektórych po prostu nie można pomijać, prawda? Po prostu nie i
tyle.
-
Cath...
-
Co za idiota!
-
Cath…
-
Naprawdę, nie wierzę, że…
-
Cath, do cholery!
Po
raz pierwszy Catherine przerwała swój niekończący się monolog i spojrzała na
Emmę. Jones wydawała się być nieco zdezorientowana zachowaniem przyjaciółki.
-
Tak? – zapytała cicho.
-
Po prostu powiedz, co on ci takiego zrobił.
Catherine
spojrzała na nią ze złością.
-
No jak to co? Przecież mówię!...
I
w ten właśnie sposób Emma nie dowiedziała się, o co tak naprawdę chodziło jej
przyjaciółce. Mogła się jedynie domyślać, jednak nie traciła na to energii.
Współczując Jackowi z całego serca, że będzie musiał się zmierzyć z Catherine,
wróciła do czytania gazety, którą przeglądała zanim Catherine wparowała do mieszkania.
Miesiąc IV
Próba numer jeden
Panna
Jones wraz ze swoim chłopakiem siedziała w salonie mężczyzny, oglądając jeden z
wielu film akcji z kolekcji Browna. Jack jednak zupełnie nie mógł skupić się na
ekranie, gdyż gorączkowo myślał nad czymś innym.
-
Catherine – odezwał się po chwili, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że Cath
z uwagą śledzi losy bohaterów. – Tak sobie myślałem…
Wydawał
się zupełnie nie wiedzieć, jak poprowadzić ten temat. Już od kilku dni nosił
się z zaproponowaniem tego Catherine, jednak, co dziwne, po prostu tchórzył. A
z pewnością to nie było w jego stylu.
-
Pomyślałem sobie, że moglibyśmy zamieszkać razem. No wiesz, to by ułatwiło nam
sprawę. Za dużo czasu tracimy na umawianie spotkań i te różne bzdety. Gdybyśmy
byli w jednym miejscu, zaoszczędzilibyśmy sporo czasu i wtedy moglibyśmy, na przykład,
poświęcić go na coś innego. Co o tym myślisz?
-
Tak! – pisnęła Catherine, klaszcząc w dłonie. – Od początku wiedziałam, że to
on go zabił. Drań jeden.
Jak
się okazało Cath nie usłyszała ani jednego słowa z tej cudownie przemyślanej
wypowiedzi Jacka.
Brown
zacisnął pięści, mocno zirytowany postawą dziewczyny.
-
Cath! – warknął.
Dziewczyna
dopiero teraz skupiła swoją uwagę na mężczyźnie.
-
Co jest?
Jack
już miał jej powtórzyć swoją propozycję, jednak powstrzymał się. Może to był
znak? Może jeszcze nie przyszedł odpowiedni czas na tak wielką zmianę?
-
Nic. Nie ważne.
Miesiąc VI
Próba numer dwa
Jack
czekał dokładnie dwa miesiące, by ponownie wyjść do Catherine z propozycją
wspólnego mieszkania. I szczerze pozwiedzawszy, nie miał pojęcia, co go przed
tym powstrzymuje. Być może przez to, że po raz pierwszy zaangażował się tak
emocjonalnie w związek, nie chciał niczego popsuć pośpiechem. Poza tym,
Catherine nie była łatwa w obejściu. Chwilami trzeba było traktować ją niczym jajko,
a już szczególnie wtedy jeśli chodziło o zaangażowanie się.
Dlatego,
gdy po raz drugi zdecydował się zaproponować dziewczynie zamieszkanie razem,
chciał być pewny, że Jones go dobrze usłyszy.
-
Cathie – zaczął, gdy siedzieli w kuchni w jego apartamencie, przygotowując
kolację dla Mary, Rose i Jamiego, którzy lada chwila mieli się tutaj pojawić.
-
Nie – odparła od razu Catherine, nie odrywając wzroku od krojonej papryki.
Jack
odłożył swój nóż, którym właśnie siekał pietruszkę i błyskawicznie odwrócił się
w stronę Cath.
-
Nawet nie wiesz, o co chciałem zapytać.
-
I chyba nie chcę wiedzieć, bo za każdym razem, gdy zaczynasz od „Cathie” wiem,
że wyskoczysz z czymś bardzo głupim.
-
Przecież Jamie tak cię nazywa! – oburzył się Brown.
-
Ale on ma jakieś osiem lat, a ty, mój drogi, dwadzieścia więcej.
- Dobrze, niech ci będzie. Więc, Catherine…
-
Do rzeczy, chłopie.
Brown
pokręcił głową z dezaprobatą. Dlaczego, po raz drugi, gdy próbował zadać to
pytanie, Catherine wydawała się tym kompletnie nie zainteresowana? Jeśli to był
kolejny znak od Boga, to tym razem Jack nie miał zamiaru w żaden sposób się do
tego dostosowywać.
-
Do rzeczy? W porządku. Chcę, żebyś ze mną zamieszkała. W trybie
natychmiastowym.
Jones
zastygła. Po długiej chwili milczenia odłożyła nóż na bok i odwróciła się
twarzą w stronę Jacka.
-
Dlaczego?
-
Mógłbym wymienić ci jakieś milion powodów, ale nie mamy za dużo czasu, bo zaraz
przyjdą dzieciaki.
Catherine
pokiwała w zamyśleniu głową, jakby naprawdę rozważała propozycję Browna, co pozwoliło
mu myśleć, że jest na dobrej drodze.
-
Nic z tego, Brown. Chrapiesz.
-
Wcale nie.
Catherine
prychnęła.
-
I co z tego? Dam sobie rękę uciąć, że w momencie gdybyśmy zamieszkali razem,
zacząłbyś. Teraz przynajmniej próbujesz stwarzać pozory.
-
Jesteś dziwna. W ogóle, co ty za brednie opowiadasz?
-
Brednie czy nie, mało istotne. Zresztą, nie wystarczy ci to, że mam swoją
szczoteczkę i kilka ciuchów u ciebie?
-
Gdyby mi to wystarczało, nie pytałbym czy ze mną zamieszkasz.
Catherine
uśmiechnęła się promiennie, po czym odetchnęła z ulgą.
-
Bogu dzięki.
Jack
zmarszczył brwi, już zupełnie nic nie rozumiejąc.
-
Wyluzuj, Brown. Pewnie, że z tobą zamieszkam. Myślałam, że już nigdy nie
zapytasz. No wiesz, minęły dwa miesiące, a ty dopiero teraz zdecydowałeś się podjąć
drugą próbę.
-
Nie przes… - zaczął, ale urwał gwałtownie. – Chwileczkę. Słyszałaś tamto?
-
Pewnie, że słyszałam – prychnęła. – Nie jestem przecież głucha.
Jones
puściła mu oczko, po czym wróciła do krojenia papryki.
-
Panie, błogosław Amerykę! – zawołała po chwili, nie mogąc pozbyć się z twarzy
szerokiego uśmiechu.
Miesiąc VIII
Każdy we własnym tempie
Catherine
z pewnością była zaskoczona zaproszeniem Emmy, która urządziła wspaniałą
kolację dla czworga. Nie żeby było coś złego w podwójnych randkach, jednak
dziewczyny miały swój comiesięczny rytuał. W ostatni weekend miesiąca urządzały
sobie wielką piżamową imprezę, na której zwierzały się sobie i oglądały głupie
komedie romantyczne z „happy endem” . Dziecinada, którą wprost uwielbiały. Rytuał
jednak został najwyraźniej przerwany, gdyż tym razem Doyle zaprosiła Felixa, z
którym spotykała się już od dobrych kilku miesięcy, jak i również zaprosiła
Jacka. To nie wróżyło nic dobrego, a przynajmniej tak wydawało się Cath.
Cała
czwórka usiadła do stołu, przy którym panowała grobowa cisza. I broń Boże nie
dlatego, iż jedzenie było wyśmienite. Zapiekanka z makaronu była nawet lekko
spalona, ale nikt nie miał zamiaru powiedzieć o tym Emmie, która wydawała się
być tego dnia wyjątkowo podenerwowana.
-
Zaprosiliśmy was dzisiaj, ponieważ chcemy powiedzieć wam o czym bardzo ważnym –
zaczęła Emma, kurczowo trzymając się krzesła.
Catherine
nie miała pojęcia, czego może się spodziewać. Może Emma zamierzała zamieszkać z
Felixem i właśnie chcieli im to oznajmić? Albo lepiej! Wybierali się na
wycieczkę. Tylko dokąd? Paryż? Hm, może nieco za wcześnie na takie plany. Ale
może gdzieś na wieś, by choć na chwilę odpocząć od Atlanty.
-
Kilka dni temu się zaręczyliśmy! – pisnęła Emma, unosząc rękę, by pokazać
swojej przyjaciółce wielki pierścionek zaręczynowy.
Teraz
Cath nie mogła uwierzyć w coś zupełnie innego. Jak, do diabła, mogła nie
zaważyć tak wielkiego diamentu? Pierścionek był ogromny!
-
Jasna cholera.
Może
nie było to najlepsze podsumowanie słów przyjaciółki, ale chwilę później
Catherine poprawiła się i pogratulowała dwójce zakochanych. To samo uczynił
Jack, który wcale nie wydawał się zaskoczony tą nowiną.
Rok później
Wesele
-
Zaczynam myśleć, że właśnie do tego jestem stworzona – powiedziała Catherine,
opierając głowę na ramieniu Jacka. Tańczyli na parkiecie pośród kilku innych
par.
-
To znaczy? – zapytał Brown, nie za bardzo rozumiejąc, co jego dziewczyna ma na myśli.
-
Do bycia druhną. I, oczywiście, noszenia wielkich, bufiastych, pomarańczowych
sukien – wyznała, próbując brzmieć na mocno poirytowaną, jednak o dziwno,
Catherine wydawała się nie przejmować kolorem, ani fasonem swojej sukienki. Może
dlatego, że tym razem była na weselu swojej najlepszej przyjaciółki, a nie krzykliwej
kuzynki.
Ślub
jak i wesele Emmy było piękne. Nie było w nim nic kiczowatego, oprócz sukien,
które kazała założyć swoim druhnom – Lily i Catherine. Dodatkowo Emma miała
przy sobie naprawdę przystojnego faceta, którego już ze spokojem mogła nazywać swoim
mężem.
-
Jeśli chcesz, żebym poprawił ci humor, wystarczy powiedzieć – powiedział Jack,
uśmiechając się łobuzerko. – Tak się składa, że znalazłem miejsce, które z pewnością
się do tego nada.
-
Tak?...
-
Wiesz, Cath, jest tu taki lasek…
Jones
roześmiała się promiennie. Jak mówi stare dobre przysłowie, „co się odwlecze to
nie uciecze”, prawda? A ta dwójka mogła ze spokojem zrobić to, co zamierzali rok
temu na weselu Amy i nie martwić się, czy któreś z nich powie o dwa słowa za
dużo. W końcu, ten etap mieli już za sobą.
Koniec. Tym oto postem zakańczam historię Jacka i Catherine. Jeśli tylko macie chęć, sami ułóżcie sobie w głowach dalszy ciąg tego opowiadania. Oczywiście, mam nadzieję, że gdy tylko to zrobicie, podzielicie się ze mną swoimi pomysłami. :)
Ale do rzeczy. Kochani, dziękuję Wam z całego serca, że poświęciliście swój czas na przeczytanie tego opowiadania. Dziękuję za każdy komentarz, który pojawił się pod tymi wszystkimi postami i ogromnie dziękuję za wsparcie, jakie mi dawaliście. Ilekroć pytaliście o nowy rozdział, dawało mi to ostrego kopa i ponaglało do pracy. DZIĘKUJĘ.
W ramach wyjaśnienia, kończę po części dlatego, że w tym roku czeka mnie matura i muszę wziąć się ostro do pracy. Naturalnie, gdy tylko egzaminy dobiegną końca, wrócę do was z nowym opowiadaniem i nowymi pomysłami. Dlatego bądźcie czujni i od czasu do czasu zaglądajcie na tego bloga, bo jeśli ruszę z czymś nowym, od razu dodam tutaj jakąś informację (możecie równie dobrze zostawić swoje maile, czy jakikolwiek kontakt, a wtedy z pewnością was poinformuję).
Jeszcze raz dziękuję, kochani.
Pozdrawiam gorąco!
Droga Autorko!
OdpowiedzUsuńTakiego epilogu w życiu nie widziałam :) Jestem mile zaskoczona.
Jak już pisałam, życzę powodzenia.
A wracając do opowiadania to jest tak ''zawieszone'', że dalszy ciąg może należeć do każdej z nas.
Dziękuję za miłą lekturę :)
Pozdrawiam i ściskam
nastoletnia trzydziestolatka
M.
To ja dziękuję za ten i każdy inny komentarz, jaki pozostawiłaś na moim blogu. Za każdym razem, kiedy widziałam "M."w komentarzu, cieszyłam się jak głupia. Doskonale pamiętam, kiedy po raz pierwszy napomknęłaś o "nastoletniej trzydziestolatce" i, nie ważne jak to brzmi, byłam wtedy bardzo wzruszona. Cieszę się ogromnie, że jakimś cudem sprawiłam, iż czekałaś niczym nastolatka na pojawienie się nowego rozdziału.
UsuńPozdrawiam gorąco!
Już nie mogłam się doczekać!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Dziękuję, za tę historię,
dziękuję, za epilog,
dziękuję, za czas, który włożyłaś w tę historię.
Życzę powodzenie na egzaminie:)
I mam nadzieję, że wrócisz z czymś nowym:)
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję! Twoje opowiadanie nie pozwalało mi się nudzić:)
To ja dziękuję! Dziękuję, że ze mną byłaś przez ten cały czas i dziękuję za każdy komentarz, jaki dodałaś.
UsuńGdy tylko ruszę z czymś nowym, od razu dodam na tego bloga jakąś informację.
Pozdrawiam serdecznie!
Jest piękny! I poprawił mi humor przed jutrzejszym ( tak bardzo nie chcianym powrotem do szkoły!), a więc Boże błogosław, Catherine Jones. Nie spodziewłam się takiego epilogu i jest.... piękny, że Jones i Brown się bie pobrali. Naprawdę. Przepraszam może jestem okropna, ale dziękuję ci za to, że nie zniszczyłaś tej historii, że pozwoliłaś trwać jej ogromnemu urokowi do samego końca. I dzisiaj, gdy go czytam mam tak ogromny zaciesz na twarzy, że moja mama uparcei zadaje pytanie, czy właśnie napisał do mnie chłopak, który mi się podoba ( ten wyimaginowany, który żyje tylko w wyobraźni mojej najdroższej rodzicielki), a ja macham na nią ręka mrucząc pod nosem " zaklęcia". Skońćzyłaś tę historię tak, że nie pozwoliłaś jej odejść w zapomnienie. No i ... jest prawdziwa panna Jones. Tylko... chciałabym czegoś więcej o Amy i o Danie i jego narzeczonej. Tak... ale nie skarżę się! Jestem zbyt oczarowana.
OdpowiedzUsuńDevrait [butterfly-circus.blogspot.com]
Dziękuję ślicznie, moja droga. Obiecałam (zarówno Wam, jak i sobie), że rozdział pojawi się jeszcze przed nowym rokiem szkolnym, więc musiałam dotrzymać słowa. Kochana, Twoje opowiadania zgrałam sobie na telefon, wiec teraz podczas mojej podróży do (do tej pory trudno wypowiedzieć mi to słowo) szkoły będę miała co czytać. Muszę Cię przeprosić, że wcześniej ich nie przeczytałam, ale po prostu ostatni tydzień był dla mnie istnym urwaniem głowy. Mam nadzieję, że to się szybko zmieni i już niedługo będę mogła napisać przyzwoity komentarz pod Twoimi rozdziałami.
UsuńDziękuję oczywiście za każdy Twój komentarz, który pojawił się na tym blogu. Dziękuję, że znalazłaś czas na przeczytanie tego opowiadania. I oczywiście dziękuję za każdą radę, jakiej mi udzieliłaś.
DZIĘKUJĘ!!!
A teraz pozdrawiam Cię gorąco i życzę udanego nowego roku szkolnego!
Moja kobieca intuicja podpowiedziała mi, żebym weszła na bloga. I nie myliła się. Wspaniały epilog. Świetny pomysł z tymi kolejnymi miesiącami i sposobem przedstawienia związku Cath i Jacka. Trochę żałuję, że to już koniec, ale każda opowieść musi się kiedyś zakończyć.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że po maturze wrócisz z nowymi pomysłami. Trzymam cię za słowo i czekam na kolejne opowiadanie.
Wrócę na pewno i z pewnością na tym blogu pojawi się wtedy jakaś informacja.
UsuńDziękuję kochana za czytanie i komentowanie tego opowiadania!
Buziaki!
Szczerze, epilog mnie nie "zadowolił" ;c
OdpowiedzUsuńMyślałam ,że będzie coś romantycznego i tak dalej...a tu o!
Jakoś ten rozdział jest pisany innym językiem niż pozostałe i traci na swojej sile.
ale mimo to serdecznie dziękuję za poświęcony czas na pisanie najlepszego opowiadania! czytało się bardzo miło ;)
i liczę na coś nowego po maturze. ;)
Powodzenia!
Pozdrawiam!
i żegnam! ;)
julusiaxd3@o2.pl- proszę o informację ;*
To ja dziękuję za czas, jaki poświęciłaś na to opowiadanie.
UsuńI z pewnością się odezwę, gdy tylko ruszę z czymś nowym.
Pozdrawiam!
Bardzo miło, bardzo fajnie. Dziękuję również za miłe chwile spędzone na czytaniu.
OdpowiedzUsuńOczywiście meila zostawiam, w razie jakby co ;)
pozdr.
K.
kaamika@vp.pl
Moja Droga, będę teraz z Tobą całkowicie szczera i powiem, że ten epilog zupełnie mi się nie podobał. Ale zaraz wytłumaczę Ci dlaczego i mam nadzieję, że nie urażą Cie moje słowa, bo to wcale nie jest moim zamiarem.
OdpowiedzUsuńPrzez 30 rozdziałów pisałaś z niesamowitą łatwością i lekkością, wprawiając Nas w zaskoczenie, często powodując śmiech, a czasem nawet chęć zamordowania głównych bohaterów (w moim przypadku, częściej obrywało się Cath). Przygody tej dwójki były zupełnie naturalne i nie było w nich nic sztucznego, czy wymyślanego na siłę. Aż tu nagle, pojawia się epilog, który jest napisany tak, że psuje całą świetność poprzednich rozdziałów. Nie wiem, czy nie miałaś na niego pomysłu, czy po prostu śpieszyło Ci się, żeby go zakończyć. Zawsze mi się wydawało, że epilog powinien skupiać się głównych bohaterach, a mnie po jego przeczytaniu utkwiło w pamięci tylko to, że Emma poznała Felixa, zakochali się i wzięli ślub. Tyle. Wzmianki o Cath i Jacku były takie... na siłę. A tego nie lubię :/
Kurczę, trochę się zawiodłam, bo gdy trafiłam na tego bloga byłam nim zachwycona i zawsze z niecierpliwością czekałam na następny rozdział (choć często brak czasu uniemożliwiał mi bycie na bieżąco, ale nadrabiałam).
Tak czy inaczej, cieszę się, że ukończyłaś to opowiadanie, bo często jest tak, że blogi pozostają bez zakończeń, a co gorsza zostają zawieszone gdzieś w połowie. A szkoda.
Z racji matury, życzę samych sukcesów. I będę niecierpliwie czekać na kolejne cudo, które wyjdzie spod Twojego pióra. Byle z lepszym epilogiem :)
Cieplutko pozdrawiam :)
Chyba muszę się z Tobą zgodzić. W każdym razie pisanie tego epilogu nie było dla mnie łatwe. Nie wiem, być może dlatego, iż niezwykle trudno mi było się rozstać z tym opowiadaniem. Trochę zżyłam się bohaterami tej historii, no i oczywiście, zżyłam się również z Wami. Tak więc, gdy wczoraj usiadłam do komputera, cały czas powtarzałam sobie w głowie, iż obiecałam wam, że rozdział pojawi się do końca tygodnia. Czy jestem zadowolona z tego epilogu? Niestety nie do końca.
UsuńNo nic. Dziękuję, kochana, za komentarz. Niezmiernie się cieszę, że miałam możliwość czytania Twoich opinii pod tak wieloma rozdziałami. Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Pozdrawiam gorąco!
Zakończyłaś dziwnie, ale oryginalnie. Przyznam, że spodziewałam się jakiejść większej pompy, czu coś, lecz i tak było nieźle. Nie myślałam, że tak szybko przeczytam epilog. Spodziewałam się większej ilości rozdziałów. No mówi się trudno :/
OdpowiedzUsuńAczkolwiek i tak dziękuję za wszystkie miłe chwile z Jack'iem i Cath ;D
To ja dziękuję, że byłaś ze mną przez ten czas. Dziękuję również za każdy komentarz, jaki pojawił się na tym blogu.
UsuńWysyłam miliony buziaków!
ZŁAMAŁAŚ MI SERCE!!!
OdpowiedzUsuńBędę strasznie tęskniła za twoim opowiadaniem, no ale cóż matura najważniejsza! Więc życzę powodzenia i jeżeli będziesz zamierzała opisać nową historię z wielką chęcią przeczytam ;*
mari.h@op.pl
Ja również będę tęskniła. Cóż, przyzwyczaiłam się już do tego bloga...
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Szkoda że to już koniec :'(
OdpowiedzUsuńDobra, wzięłam już kilka oddechów, ale nadal ciężko mi uwieżyć ze to koniec i że w powiadomieniach bloggera nie zobaczę już kolejnego rozdziału z losami Jacka i Cath. W sumie jest to dotychczas jedyne opowiadanie jakie przeczytałam i nie było o One Direction, chociaż i tamtych nie czytam zbyt dużo.
OdpowiedzUsuńOgólnie to jest też jednym z najlepszych. Kocham twój styl pisania i kończenie rozdziału w takich momentach, żeby kazać wszystkim czytelnikom czytać na dalszy ciąg. Czasem jest to denerwujące, ale też doskonałe by zmusić zainteresowanego do przeczytania kolejnego rozdziału :) Chciałabym umieć pisać jak ty, bo bezapelacyjnie masz niezwykły talent! Czekam niecierpliwie na kolejne opowiadanie i trzymam kciuki za dobrze napisaną maturę :) sama w tym roku dopiero zaczynam liceum, a już się trochę tego obawiam. Gdzieś w głębi ducha :) Pozdrowiam i dziękuję za to, że mogłam przeczytać takie dobre opowiadanie xx
Kochana, bardzo dziękuję za ten piękny komentarz. Cieszę się, że czytanie tego opowiadania sprawiało Ci taką przyjemność. Jestem przeszczęśliwa, że przez ten cały czas byłaś ze mną i regularnie odwiedzałaś mojego bloga.
Usuń(A co do opowiadania o 1D, to zapraszam tutaj: when-i-was-your-man.blogspot.com)
Buziaki!
Ps! Oczywiście życzę Ci powodzenia w nowej szkole!
z 30 rozdziałów ten epilog jest tragiczny wybacz że to tak pisze, ale 30 rozdziałów było niesamowite nie raz czytalam po kilka razy to ten epilog przejechałam tylko wzrokiem i koniec nawet z dokładnością nie przeczytałam. Myślałam że na koniec będzie naprawde dobry epilog który mógłby pozytywnie zakonczyc to opowiadanie ... jednak totalnie sknociłas ten epilog i zakonczenie tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńOd razu przepraszam za taki komentarz ale staram byc szczera. Po za tym masz świetną reke do pisania nie wiem czemu ten epilog tak głupio napisałas
Paulina
No...eh... ponad pół roku razem ... szmat czasu :))) Koniec, no cóż... opowiadanie będę wspominać ciepło :) Zakończenie ekspresowe, skrótowe ale powiedziałabym też filmowe (często stosowany zabieg ,,speed motion" że się tak wyrażę , takie migawki jak bohaterom czas mija :P) Za pół roku zajrzę tu ponownie, może będą jakies wieści o nowym projekcie do czego gorąco autorkę zachęcam! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo już koniec? Ej no... Szkoda... Ale cieszę się, że wszystko zakończyło się szczęśliwie i Catherine, i pan Brown byli razem :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńmam tylko nadzieję zobaczyć u ciebie już niedługo kolejne opowiadanie .
Pozdrawiam ! :)
Szkoda że już skończyłaś:( bo to było naprawde dobre;D Gratuluje i czekam na jeszcze w przyszłości:)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci owocnych przygotowań do matury:)
To co dobre, ta szybko się kończy. Jednak lepszego zakończenia przygód Cath i Jacka sobie nie mogłam wyobrazić. Fakt, został niedosyt, jednak będę dobrze wspominać tą historię :) Mam nadzieję, że już niedługo ruszysz z czymś nowym i kolejny raz zawładniesz moim umysłem, gdy będę czytać Twoje posty. Trzymam kciuki. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo mi się podoba. :* Dodajemy się do obserwowanych ? Zapraszam do przeczytania mojego prologu. Może Ci się spodoba!! :* http://danville-vampires.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy do nas wrócisz? Tęsknię :'(
OdpowiedzUsuńJa też za Wami tęsknię!!! :*
UsuńAle jak wcześniej pisałam, matura jest dla mnie niesamowicie ważna, więc dopiero jak będę miała ją z głowy wrócę do Was z czymś nowym.
Buziaki!
No dobrze.. Ucz się, ucz :)
UsuńBędę czekać cierpliwie na Ciebie :*
POWODZENIA <33
OdpowiedzUsuńPISZ PROSZĘ CIĄG DALSZY HISTORII O JACKU I CATHERINE <333333
<3
OdpowiedzUsuńzaobserwowałam i liczę na rewanż ;)
mojezyciejestnowela.blogspot.com
Ja chcę jeszcze raz to opowiadanie, albo dalszy ciąg kurde...;<
OdpowiedzUsuńUwielbiam...mało jest dobrych opowiadań...:) ;**
Przy okazji zapraszam: http://lovelostfaith.blogspot.com/
<3
Trafiłam na bloga troszkę po czasie, ale i tak chciałam wyrazić słowa uznania :) Pochłonęłam całą historię Cath i Jack'a jednym tchem. W dwa dni konkretnie :) Widać, że pisanie przychodzi Ci z łatwością i sprawia ogromną przyjemność (zresztą jak mnie czytanie tego, co napisałaś). Epilog rzeczywiście troszkę siadł, ale mając za sobą tyle świetnych rozdziałów nie zwróciłam na to większej uwagi.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie masz teraz zbyt wiele czasu, ale w wolnej chwili zapraszam Cię do mnie:
www.my-story.pl
Ciekawi mnie opinia kogoś, kto też pisze. I oczywiście umieszczam maila, ponieważ bardzo liczę na nowe opowiadanie Twojego autorstwa!
monnnika.j@gmail.com
Pozdrawiam :*
Przepraszam ze nie skomentowalam żadnego rozdziału, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam na to czasu- przeczytalam całą historie, bez żadnej przerwy. A co do opowiadania, to było po prostu przecudowne;* uwielbiam główną parę, bo są tacy realistyczni-bardzo dobrze ich opisalas- przez co prościej było mi to wszystko czytać;) Epilogu, jeszcze nigdy takiego nie czytałam. Bardzo dobry pomysł, który strasznie mi sie spodobal;) jestem ciekawa czy bedziesz robić wersje pdf... Jeśli tak, to ja jestem bardzo chetna. Zostawię tutaj mojego maila, tak na wszelki wypadek, gdybyś zechciala poinformować mnie o nowej historii, lub tej wersji pdf <3
OdpowiedzUsuńzuzialeszcz@gmail.com
/Charlotte;)
Wczoraj wieczorem zaczęłam czytać i dzisiaj skończyłam :D Baaardzo ciekawe opowiadanie i za nic nie żałuję że je przeczytałam :) Mogę Ci pogratulować że stworzyłaś coś tak fajnego ;)
OdpowiedzUsuńWitam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.
OdpowiedzUsuńojjj mogłaś zawiesić na rok to opowiadanie a nie kończyć je tak szybko :((( ten epilog za baaardzo skróciłaś...mogłaś opisywać jak poprzednie części dalszy losy Cath i Jacka po tym jak zostali pare..spokojnie byłoby tego jeszcze z 20 części :D do tego jakieś małe kryzysy intrygi a na koniec szczęsliwe zakońćzenie i byłoby miodzio :D
OdpowiedzUsuńSierpień się zaczął, matury to już prawie prehistoria, a tu nowego opowiadania, jak nie było, tak nie ma... ;c Catherine, gdzie jesteś kochana? ;o
OdpowiedzUsuńJESTEM!
UsuńI serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie: http://figure-you-out.blogspot.com/
Mam nadzieję, że się spodoba. ;)
Świetne opowiadanie! Przeczytałam wszystko w ten sam dzień! Strasznie wciągające.
OdpowiedzUsuńKocham Twoje twórczości, istny talent.
Świetne opowiadanie :) Troche podobne do Gray'a xd lubie takie opowiadania. Szkoda ze nie opisalas bardziej tego jak potoczyl sie poczatek ich zwiazku, pierwsze klotnie, rzeczywistosc mieszkania ze soba, ale i tak epilog byl swietny XD czekam na Twoje kolejne tworczosci ~Pepe
OdpowiedzUsuńKc ! Czytam to chyba setny raz... CAŁE OPOWOADANIE. Chce jw w mojej kolekcji na półce :*
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie ^^ Nieraz czytając to wybuchałem śmiechem a rodzice się na mnie gapili jakbym był nienormalny -.-' Cieszę się, że wpadłem na tego bloga przez przypadek przeszukując stronki :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na blog secoundchance2.blogspot.com <3 i przepraszam ze tak spamie ale jakos sie trzeba zareklamowasc, a piszesz niesamowicie i szkoda ze to juz koniec tego opowiadania:/
OdpowiedzUsuńCudowne i wciągające! Przeczytałam wszystkie rozdziały w tak krótkim czasie. Napisałaś, że będą nowe opowiadania, ale minęły już ponad dwa lata od tego wpisu i opowiadań nie ma :( Rozumiem, że już pewnie nie będzie?
OdpowiedzUsuń- A