Jest
kilka rzeczy, z którymi boimy się zmierzyć, choć czasem sami nie wiemy,
dlaczego tak bardzo nas przerażają. Być może wydaje nam się, że nie jesteśmy
wystarczająco silni, by w odpowiednim momencie powiedzieć „nie”. Można śmiało
więc stwierdzić, że właśnie teraz to przerażało Catherine najbardziej. Obawiała
się, że nie będzie w stanie przerwać tego wszystkiego w odpowiednim momencie. Zatrzymać
się, gdy sprawa zabrnie zbyt daleko i odejść w przeciwnym kierunku. Czy to
mogło być aż tak trudne?
-
Nie wejdę tam – powiedziała Jones mając nadzieję, że jej głos brzmiał
wystarczająco stanowczo.
-
Zdajesz sobie sprawę, że powtarzasz to zdanie od momentu, kiedy wyszliśmy z
tego głupiego bankietu?
Jack
w przeciwieństwie do dziewczyny wydawał się być całkowicie rozluźniony. Co
więcej, zachowywał się swobodnie i nawiązywał krótkie niezobowiązujące pogawędki, jakby
byli starymi dobrymi przyjaciółmi. Tymczasem sytuacje miała się zupełnie
inaczej.
-
Godzinę temu mówiłeś, że ci się tam podobało.
Brown
posłał Jones łobuzerski uśmiech. Uśmiech, który z pewnością nie był pomocny w
utrzymaniu pełnej kontroli nad sytuacją.
- Stałaś obok swojego szefa. Uwierz, byłem w
stanie powiedzieć wszystko, żeby tylko zostawił nas samych.
Catherine
pokręciła głową z dezaprobatą, udając, że jego słowa nie zrobiły na niej
najmniejszego wrażenia. W środku jednak cała płonęła. Niestety, trudno jej było
określić tego główną przyczynę - wahała się pomiędzy cudownym uśmiechem nie
schodzącym z jego przystojnej twarzy, a tym zniewalającym męskim, lekko
zachrypniętym głosem, który docierał do niej z ogromną mocą. Decyzja była
trudna, ale w końcu jednogłośnie stwierdziła, że nie ma sensu się rozdrabniać.
Teraz była już przekonana, że nawet jego najdrobniejszy gest może ją
zaprowadzić prosto do bram piekieł. A przynajmniej pod drzwi jego mieszkania.
-
Nie wejdę tam – powtórzyła.
W
ramach współpracy ciała z wypowiedzianymi słowami założyła ręce na piersi chcąc
pokazać Jackowi, że będzie twardo obstawiała przy swoim.
-
Ile razy masz zamiar jeszcze to powtórzyć? Catherine, głupotą byłoby teraz się
wycofać. Przyjechaliśmy tutaj, więc najlepiej będzie, jeśli po prostu wejdziemy
do środka i porozmawiamy.
-
Równie dobrze możemy porozmawiać tutaj. Nie mówiąc już, że byłoby cudownie,
gdybyśmy załatwili to wcześniej, zanim mnie uprowadziłeś.
-
Mimo wszystko, jesteś tutaj – oznajmił patrząc jej głęboko w oczy, po czym
jeszcze szerzej otworzył masywne drzwi mieszkania, tym samym zapraszając ją do
środka. – Gdybyś naprawdę nie chciała tu być, nie wsiadłabyś ze mną do
samochodu.
-
Uprowadziłeś mnie – prychnęła. – Nie miałam żadnego wyboru.
-
Catherine, chcę tylko porozmawiać.
-
A ja chcę wrócić do domu.
Jack
pokręcił głową z dezaprobatą, ale ku zdziwieniu Cath na jego ustach wciąż czaił
się uśmiech. Jej opór ani trochę go nie zniechęcał. Wręcz przeciwnie – nakręcał
go jeszcze bardziej.
-
Catherine Jones, masz cholernie trudny charakter. Pech chciał, że uwielbiam
wyzwania.
Cath
nie była pewna, co przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Browna. Nie do końca
była świadoma momentu, kiedy przekroczyła próg mieszkania. Wiedziała jedno, ten
mężczyzna emanował testosteronem. Był trudny do zignorowania. Sposób, w jaki na
nią patrzył, to jak ją nagabywał, sprawiło, że chciała więcej, chciała się
przekonać do czego to może ją zaprowadzić. Robiła coś, co z innym mężczyzną
nigdy by się nie wydarzyło. Może nie była nadzwyczaj pewną siebie dziewczyną,
ale w takich sytuacjach lubiła mieć kontrolę. Kontrolę, której Jack za każdym
razem jej pozbawiał.
Catherine
przeszła przez przestronny hol prowadzący prosto do salonu połączonego z
ogromną kuchnią. Udawała, że nie zwróciła uwagi na nowoczesny, a mimo to
niezwykle ciepły wystrój mieszkania. Udawała, że nie widzi całego mnóstwa ramek
ze zdjęciami, czy konsoli do gier podłączonej do telewizora. Bądź też dywanu,
na którym zostało rozrzuconych kilka kolorowych zabawek. Bez wątpienia to
wszystko podjudziło jej ciekawość, jednak przyrzekła sobie, że nie będzie o nic
pytać. Chciała jedynie usłyszeć to, co Jack ma do powiedzenia, podziękować mu
za pogawędkę i wyjść. W tej sytuacji było to jedyne bezpieczne wyjście.
-
Napijesz się czegoś?
Była
tylko jedna rzecz, która mogła jej pomóc przejść przez to spotkanie.
-
Wina, jeśli masz, oczywiście.
Zatrzymała
się pomiędzy salonem, a kuchnią nie wiedząc, co powinna teraz zrobić.
Przekroczyła bramę piekieł. Sam diabeł stał przed nią w idealnie skrojonym
garniturze, z seksownym uśmiechem na twarzy, a jego piękne szare oczy
wpatrywały się w nią żarliwie. Panie, zmiłuj się, ale ten mężczyzna był
kuszący.
-
Białe? – zapytał.
Skinęła
głową.
-
Przepraszam cię za ten bałagan. Gdybym wiedział, że przyjedziesz tu ze mną, z
pewnością bym się tym zajął.
Catherine
o bałaganie wiedziała naprawdę wiele. W jej torebce nie było tylko dwóch rzeczy
– miejsca i porządku. Jej pokój zawsze był zbiorowiskiem najróżniejszych rzeczy,
które babcia za każdym razem bez wahania uznawała za zbędne i nadające się
tylko i wyłącznie do śmieci. Jednak mimo to Cath nie miała serca, by cokolwiek
z tego wyrzucić. W końcu, nie mogła wiedzieć, czy kiedyś nie będzie
rozpaczliwie danej rzeczy potrzebować. Dlatego, z własnego doświadczenia mogła
bez żadnego zastanowienia powiedzieć, że te kilka rzeczy w domu Jacka z
pewnością nie były bałaganem. Co więcej, dodawały temu i tak rodzinnemu wnętrzu
ciepła. Sprawiały, że Jack wydał jej się bardziej ludzki, prawdziwy.
-
W porządku – powiedziała wzruszając ramionami.
-
Proszę, usiądź.
Przeszła
jeszcze kilka kroków i usiadła na jednym ze stołków przy kuchennej wyspie. Jack
miał piękną, przestronną kuchnię. Jasne meble dodawały jej świeżości.
W
czasie, kiedy Catherine udawała, że wcale nie podziwia wnętrza jego mieszkania
Jack na chwilę zniknął, a gdy wrócił trzymał w dłoniach butelkę wina. Szybko
odnalazł dwa kieliszki i nalał do nich trunku, po czym postawił na kuchennej wyspie.
Wciąż wydawał się nadzwyczaj spokojny, podczas, gdy Catherine wychodziła z
siebie.
-
Miejmy to za sobą – ponagliła go, po czym szybkim ruchem wzięła kieliszek do
ręki i wypiła całą jego zawartość kilkoma łykami, w zupełności nie przejmując
się opinią Jacka.
-
Catherine – zaczął siadając na stołku tuż obok niej. Będąc naprzeciwko siebie
stykali się jedynie kolanami, czego Jack również zdawał się nie zauważać. Tym
razem jednak Jones wiedziała, że to jedynie pozory, gdyż błysk w jego oczach
był aż nadto zauważalny.
-
Powiesz mi, w końcu kim jest Dan?
Catherine
zmarszczyła brwi przyglądając się uważnie mężczyźnie. Jego głos wydawał się
spokojny, jednak i tym razem jego oczy go zdradziły.
-
Zazdrosny? – zapytała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Widocznie
tego potrzebowała, tej odrobiny pewności siebie.
Jack
sięgnął po butelkę wina, po czym ponownie napełnił kieliszek dziewczyny.
-
Nigdy nie jestem zazdrosny.
-
W takim razie uznam, że nie słyszałam twojego pytania.
Jack
prychnął.
-
Naprawdę nie rozumiem, po co mnie tu sprowadziłeś – powiedziała Catherine
stwierdzając, że najwyższy czas postawić sprawę jasno. – Całowaliśmy się raz,
wielkie mi halo. To nie znaczy, że masz prawo mnie nękać swoją osobą, albo
uprowadzać.
-
Dwa razy – poprawił ją.
-
Też mi coś.
Jack
upił łyk wina, ani na chwilę nie spuszczając z niej swojego badawczego wzroku.
-
Spotykaj się ze mną – powiedział po chwili ciszy, zupełnie dezorientując
Catherine. Dziewczyna jednak nie potrzebowała czasu do namysłu.
-
Nie.
-
Dlaczego?
Nie
odpowiedziała. Nie dlatego, że nie znała odpowiedzi. Nie odpowiedziała ponieważ
nie chciała przedstawiać jej Jackowi. Nie potrzebowała jego współczującego
spojrzenia, ani żadnych zapewnień. Wystarczającą ich ilość dostarczała jej za
każdym razem Emma, mówiąc, że przeszłość nie powinna mieć znaczenia.
-
To żyłka wędkarska, prawda? – zapytała w końcu. Ponownie napiła się wina czując
nagłe pragnienie.
-
Słucham?
-
Polowanie. To chyba oczywiste, dlaczego jesteś taki napalony, żeby się ze mną
spotkać. Wiesz, że tego nie chcę. Odmawiam, a ty dalej swoje. Jest całe mnóstwo
rybek w tym stawie. Znajdź sobie inną, bo ta nie złapie się na twoją przynętę.
Jack
przez długą chwilę patrzył prosto w oczy Catherine, ale dziewczyna z
niespodziewaną łatwością wytrzymała jego spojrzenie.
-
Spotykaj się ze mną – powtórzył niebezpiecznie się do niej nachylając. Ich
twarze znalazły się blisko siebie. Jej spojrzenie przeciwko jego, a w pobliżu
nie było nikogo, kto mógłby ich powstrzymać przed odrzuceniem zasad.
Prawie
nikogo.
Niespodziewanie
po schodach, których Catherine wcześniej nie zauważyła zaczął zbiegać potężny,
rudobrązowy pies. Cath odwróciła się instynktownie spoglądając na leniwie
poruszające się zwierze. Wyglądało, jakby właśnie przebudziło się z długiej
drzemki, gdyż łapy psa poruszały się ślamazarnie, jak gdyby zaraz miał się
przewrócić. Pies był potężny i mimo swojej niezdarności wyglądał po prostu
groźnie.
Jones zaskoczona widokiem zwierzęcia, przysunęła się bliżej Jacka nieświadomie kładąc
dłoń na jego kolanie. Chciała poczuć się bezpieczniej. Kiedy była jeszcze małą
dziewczyną miała kilka nieprzyjemnych incydentów z owczarkiem sąsiadów, jednak to
wystarczyło, by omijała psy dużym łukiem.
Jack
położył swoją dłoń, na drobnej ręce Catherine posyłając jej przy tym ciepłe, pełne
spokoju spojrzenie.
-
Nie martw się, Sammy nic ci nie zrobi. To łagodny pies.
Owszem,
słowa Jacka nieco ją uspokoiły, jednak nie była na tyle naiwna, by ot tak
porzucić swoje wszystkie uprzedzenia.
-
Nie gryzie? – zapytała niepewnie.
-
Nie. Wydaje mi się, że nawet czasem zapomina, jak się szczeka – zaśmiał się
Jack.
Catherine
nie wiedziała, co ją bardziej szokowało – fakt, że pies może być tak niezdarny,
czy może wiadomość o tym, że owy pies należy do Jacka Browna.
-
Jaka to rasa? – zapytała.
-
Leonberger. Zabrałem go ze schroniska jakieś cztery lata temu. Od tamtej pory
mieszka ze mną. Najlepszy współlokator, jakiego kiedykolwiek miałem.
Pies
podbiegł do niech po drodze zabierając jedną z zabawek znajdujących się w
salonie. Wcześniej Catherine przez myśl nawet nie przeszło, że owe
zabawki mogłaby należeć do psa. Zresztą, kto by to przewidział? Jack był
właściciel wielu firm, inwestorem, groźnym negocjatorem twardo stąpającym po
ziemi i wydającym się mieć wszystko pod kontrolą. Tymczasem przyszła do jego
mieszkania, urządzonego w ciepłym, rodzinnym stylu, gdzie niewiele pasowało do
jej wyobrażeń uporządkowanego pana prezesa. Czyżby źle oceniła Jacka?
Pies
trącił pyskiem rękę Browna, a jego pan momentalnie zaczął głaskać czworonoga.
Jednak zwierzak widocznie czuł niedosyt, gdyż po chwili oderwał się od Jacka i
położył głowę na kolanach Catherine. Dziewczyna z początku była zbyt zszokowana,
żeby jakkolwiek zareagować. Nie zwykła zajmować się zwierzętami.
-
Nie ugryzie cię – zapewnił Jack.
Może
Catherine była zbyt łatwowierna, jednak ciepła barwa głosu tego mężczyzny
spowodowała, że momentalnie pogłaskała psa.
-
Chyba chce, abyś mu to rzuciła – powiedział wskazując na różowawą gumową
piłeczkę w pysku czworonoga.
Catherine
z szerokim uśmiechem odebrała zabawkę od Sammiego, by rzucić ją zaledwie dwa
metry dalej. Pies wydawał się nie posiadać z radości.
Po
kilkuminutowej zabawie Catherine zdawała się być już całkowicie rozluźniona. A
przynajmniej na tyle, żeby przenieść się z kuchni na kanapę do salonu, podczas
gdy Jack otwierał już druga butelkę wina. Kto by pomyślał, że zabawa z psem
przyniesie takie rezultaty?
~*~
Godzinę,
a raczej dwie butelki wina później, Catherine wydawała się być w wyśmienitym
nastroju. Co rusz wybuchała śmiechem, co mogło jedynie oznaczać, że naprawdę
dobrze się bawi. Patrząc na to Jack nie mógł powstrzymać swojego szerokiego
uśmiechu. Uwielbiał dźwięk jej śmiechu, widok delikatnych różowych rumieńców
zapewne spowodowanych przez sporą ilość alkoholu, który całkowicie uderzył jej
do głowy. Była pijana, ale to nie odejmowało jej uroku. Wręcz przeciwnie.
-
Idę – powiedziała uderzając dłońmi w swoje kolana. – Tak. Idę.
-
Catherine, dobrze wiesz, że nigdzie cię nie puszczę – wyjaśnił po raz kolejny, próbując
się przy tym nie roześmiać. – Jesteś pijana.
-
Pijana? Ja? – roześmiała się. – Nie! Jestem w tym drugim, przeciwnym stanie –
dodała nieporadnie sklejając zdania.
-
Chcesz powiedzieć, że jesteś trzeźwa?
-
Trzeźwa. Tak.
Jack
pokręcił głową z udawaną dezaprobatą. Oczywiście, powinien mieć wyrzuty
sumienia, że pozwolił jej aż tyle wypić, jednak fakt, że przez to mógł spędzić
z nią trochę więcej czasu skutecznie owe wyrzuty odegnał gdzieś daleko.
-
Przyniosę ci wody – powiedział wstając z kanapy i przechodząc do kuchni. Wyjął
z szafki jedną szklankę, po czym napełnił ją wodą.
Ku
jego dziwieniu, kiedy wrócił już z powrotem do dziewczyny, ta leżała na
kanapie. Spała. Wyglądała jednak przy tym niesamowicie uroczo. Wydawała się być
taka bezbronna.
Powrót
do rzeczywistości zajął mu chwilę. Wiedząc, że nie może jej tu tak zostawić,
ani wpatrywać się w nią, jak jakiś zboczeniec – nie wątpił, że właśnie tak by
to opisała – spokojnym ruchem podniósł ją z kanapy, po czym pokierował się
schodami na górę.
Jego
sypialnia znajdowała się na końcu korytarza, tuż przed jego gabinetem. Drzwi do
niej były szeroko otwarte, dlatego bez zbędnego zatrzymywania się wszedł do
pokoju. Odgarnął pościel na bok i położył
dziewczynę na materacu. Ściągnął z jej stóp szpilki, a momentalnie z jej ust wydobyło się
przeciągłe westchnienie.
Wiedział,
że nie zachowuje się do końca w porządku. Z drugiej strony, jak powinien się
zachować? Wezwać taksówkę i odesłać Catherine do domu? Zdecydowanie nie. Musiał
mieć pewność, że wszystko będzie z nią w porządku, a jak inaczej mógłby to
sprawdzić niżeli zostać z nią przez ten cały czas?
Zapalił
lampkę przy łóżku w razie, gdyby w środku nocy się obudziła, po czym zabrał
swoją piżamę kierując się w stronę drzwi. Dzisiaj mógł się przespać na kanapie
w salonie, w końcu to tylko jedna noc.
-
Jack? – nieprzytomny głos dziewczyny szybko zwrócił jego uwagę. Może jednak nie
była do końca taka nieświadoma całej sytuacji?
-
Nie lubię spać sama – westchnęła nie otwierając oczu.
To
jedno zdanie wystarczyło, by szybko zmienił swoje plany odnośnie miejsca spania.
Nie miał pojęcia, co ciągnęło go tej dziewczyny, jednak teraz to nie miało
znaczenia. Chciała żeby był przy niej? Nie miał zamiaru się sprzeciwiać.
-
Będę spał tuż obok – powiedział okrążając łóżko. Szybko zdjął z siebie ubranie
i wciągnął spodnie od piżamy, po czym ułożył się przy Catherine.
-
Dziękuję.
Jack
zmarszczył brwi wyraźnie zaskoczony. Dziękowała mu, że spał obok niej?
Przykrył
ją szczelniej kołdrą zdając sobie sprawę, że przez ostatnie dni niczego nie pragnął bardziej, jak tylko bliżej ją poznać. Wiedział, że miała tajemnice i
najwyraźniej coś bardzo ją przerażało, dlatego za każdym razem od niego
uciekała i silnie wzbraniała się przed wszystkim, czego mogliby razem
doświadczyć. Miała trudny charakter, najprawdopodobniej ukształtowany przez jej
przeszłość, ale tak jak powiedział jej wcześniej – lubił wyzwania. A Catherine
z pewnością była wyzwaniem, które chciał podjąć i to z wielką przyjemnością.
Super, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńsuper nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za krótko. Oprócz tego wszystko było genialne. Spodobał mi się, chyba najbardziej, ostatni fragment. To było takie ... takie słodki :)
OdpowiedzUsuńCzekam na jedenasty rozdział
przez-burze-wojny.blogspot.com
PS. Mogłabyś śmiało dodawać częściej rozdziały :)
To jest cudowne! Obawiam się, że nie wytrzymam aż do następnej niedzieli, każdego dnia bede wchodziła na bloga żeby sprawdzić czy moze jednak nie wstawilas szybciej rozdziału :) gratuluję tego, z jaką lekkością piszesz i pomysłowości, wyobraźni i zazdroszczę talentu :)
OdpowiedzUsuńJak się okazuje, wino i Jack Brown, to uderzająca do głowy mieszanka :)
OdpowiedzUsuńOd samego początku byłam przekonana, że Cath tak postawi na swoim, że nie przekroczy progu mieszkania Browna. A tutaj niespodzianka, nie dosyć że praktycznie poddała się bez walki, to jeszcze spędzi noc w jego sypialni i zapewne objęciach. Och jestem ciekawa jej zachowania nad ranem.
Cudownie czytało mi się zabawę Cath z sierściuchem Jack'a, którego zupełnie nie podejrzewałabym o posiadanie czworonoga w mieszkaniu. Ach, jak pozory mogą mylić... Jack Brown dalej pozostaje Panem Tajemniczym :P
Wyjątkowo zaskoczyła mnie końcówka, a szczególności rozmyślania Browna, o przeszłości Cath. Ciekawe co, a raczej kto spowodował u niej takie podejście do mężczyzn.
Czekam na kolejny i cieplutko pozdrawiam :)
PS. "W jej torebce nie było tylko dwóch rzeczy – miejsca i porządku" - zupełnie jakbym czytała o swojej torebce:)
nie wytrzymam to jest genialne, czekam na następny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńKumpela polecila mi twojego bloga i jestem nim zachwycona. Zajebiste opowiadanie.
OdpowiedzUsuńSuper prosimy następny rozdzial:D
OdpowiedzUsuńRozdział baaardzo ciekawy. Nie spodziewałam sie że Cath tak szybko sie złamie. No cóż. Nie zostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tyśka Pisareczka...;)
Pierwszy raz zdarzyło mi się, że kończyłam rozdział z szerokim uśmiechem;) (nie sugeruję, że poprzednie były złe) ta część po prostu emanowała ciepłem
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i uważam, że rozdział jest naprawdę cudowny. Uwielbiam Jacka. Nie mogę doczekać się następnej notki i reakcji Cath rano. A to zdanie jest świetne : ,,W jej torebce nie było tylko dwóch rzeczy – miejsca i porządku.'' skąd ja to znam?
OdpowiedzUsuńRobi się coraz bardziej ciekawie :) Zaglądam tu regularnie i raczej nie przestanę! :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej wciągam się w Twoje opowiadanie! I muszę przyznać, że jest świetne. Zastanawiam się tylko jaką ciemna stronę będzie ukrywał Jack..
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci świetnie, jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńJacka Browna po prostu nie da się nie pokochać, jest ideałem mężczyzny. Seksowny, czuły, inteligentny, bogaty, do tego jeszcze ma psa... Podobno posiadacze czworonogów to także idealni partnerzy w związkach :) To niemożliwe, on musi mieć jakieś wady...
Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju sytuacji i reakcji Catherine po przebudzeniu u boku Jacka. Tylko mam nadzieję, że nie ucieknie po raz kolejny, jak to ma w zwyczaju.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Czemu tak krótko! No wiesz co...
OdpowiedzUsuńNawet dziesięć minut angielskiego mi nie minęło... Lecz tak się wczułam, że prawie dostałam uwagę, ale cssssssss. Nikt nic nie wiedział, prócz tego, że szczerzylam się do telefonu na nudnej lekcji anglika -,- ale to tylko i wyłącznie twoja zasługa ;p
Rozdział jest świetny. Wątek z psem, upicie Cath no wszystko. Koniec mnie pozytywnie zdziwił, lecz po chwili już domyślilam się, jakie pretensje będzie miała Catherine gdy sie obudzi - biedny Jack xd
Nie mogę się doczekać kolejnej notki, pisz szybko ;)
Pozdrawiam
PS. Założyłam nowego bloga. Zapraszam w wolnym czasie ;)
www.anata-ga-hozon-shiharau.blogspot.com
Jak zwykle - świetny rozdział , czekam na ciąg dalszy :))
OdpowiedzUsuńcudo!
OdpowiedzUsuńWIĘCEJ! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak zwykłą sytuację tak opiszesz, że muszę później szczękę zbierać z podłogi. Jack... wydaję się mieć same pozytywne cechy (mężczyzna idealny? czy ktoś taki istnieje?). Pomarzyc oczywiście można i wyobrazić sobie siebie zamiast Cath.. (tak wiem wyobraźnia mnie ponosi). To wszystko wygląda tak słodko, wręcz prefekcyjnie, aż się zastanawiam co się stanie.. przecież wszystko co dobre szybko się kończy. Mam tylko małą nadzieję, że Brown nie okaże się z tych co się prześpią z kobietą i porzucą.. tylko, że ma wobec naszej głównej bohaterki poważniejsze plany :D
OdpowiedzUsuńJesteś świetna. To z jakąłatwością przychodzi Ci opisanie kazdego momentu:) Czytając to czuję się jakbym czytała profesjonalnie wydaną ksiażke z księgarni:) Nie zmarnuj tego talentu:)
OdpowiedzUsuńCatherine momentami mnie rozbraja. : D I jeszcze jej bałagan w torebce - to coś mi dobrze znanego. XD
OdpowiedzUsuńJack ma pieska? Jak słooooodko. *.* A sam Jack? Aj, aj, aj. Uwielbiam go! Jednak diabeł nie taki zły, jak go malują. Wielu mężczyzn wykorzystałoby sytuację, ale nie on. I za to ma ogromnego plusa u mnie (zresztą jakby to było mu jeszcze potrzebne)! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Cath, gdy zorientuje się, że nie znajduje się we własnym łóżeczku. ; D
Pozdrawiam! : )
PS. Jakbyś nie zaglądała do tej pory, to u mnie pojawił się nowy rozdział. ; )
[ niespodziewana-propozycja ]
Świetny rozdział:-D nie krępuj się i dodawaj częściej rozdziały bo tydzień oczekiwania okropnie się dłuży....
OdpowiedzUsuńPewnie przez szkołę nie masz tak dużo czasu na pisanie...ale jak ktoś już zauważył: "nie daj się przytłumić szkole;)". Czekam na więcej, więcej i jeszcze raz więcej (no i częściej oczywiście^^)
OdpowiedzUsuńStanowczo za krótko. Jestem mile zaskoczona tym rozdziałem. Czekam na więcej i dołączam się do próśb o częstsze dodawanie rozdziałów. Kiedy napomknęłaś o zabawkach przez chwilę myślałam, że ma dziecko:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nową część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
świetny rozdział, ale słodko... wydaje mi sie że Cath to taka starsza ja ;) Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCrepesAuChocholate <3
Świetnie piszesz :) zazdroszczę talentu :) czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńJak miło, że jej nie wykorzystał. Tylko obawiam się, że kiedy Kath obudzi się i wytrzeźwieje, nie będzie pamiętała o tym, że chciała, żeby położył się obok niej i dostanie mu się...
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńSzybko szybko! Dodaj kolejny rozdzial, bo ja juz caly tydzien na to czekam! :D
OdpowiedzUsuńGenialne czekam na następną częśc!!!
OdpowiedzUsuńTo już dzisiaj ^^
OdpowiedzUsuńGdzie następny rozdział?? Cały dzień odswieżam stronę i nic :(
OdpowiedzUsuńA gdzie nowy rozdział?:(
OdpowiedzUsuńRuszyłabyś, za przeproszeniem, tyłek i dodała ten rozdział :P
OdpowiedzUsuńTo czekam do jutra...:(
OdpowiedzUsuńnie ma jeszcze nowego.... :(
OdpowiedzUsuńKurczę, kurczę, kurczę, kurczę...ile jeszcze tych tortur??
OdpowiedzUsuńZa takie tortury może dostaniemy 2 rozdziały w prezencie :)
OdpowiedzUsuńOby...;)
OdpowiedzUsuńCzłowiek czeka z utęsknieniem, a tu nic...
OdpowiedzUsuńHallo my tu czekamy:D
OdpowiedzUsuńno...dawaj dawaj next rozdział !
OdpowiedzUsuńKomentuję z...bodajże czteroodcinkowym opóźnieniem, wybacz :c Ale już nadrabiam! ^^ No to tak:
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie chcesz wiedzieć, co działo się w mojej głowie, kiedy wchodzili do mieszkania Jacka, hah! xD Większość bloggerów ma problem, żeby pobudzić wyobraźnie czytelników, a Ty robisz to aż nazbyt dobrze ;)
Masz u mnie ogromnego plusa za Sammy'ego. Ja sama wplatam zwierzaki do każdego swojego opowiadania, sądzę, ze dodają urok i jakąś iskierkę nie tylko w realnym życiu, ale także w świecie literatury.
Podoba mi się to, że Jack domyśla się, iż Cath skrywa jakąś tajemnicę, chociaż o niczym mu nie mówiła. Ładnie Ci to wyszło, po prostu jego domysły wyszły z jej zachowania wobec niego,a Ty ładnie. zgrabnie i płynnie to wszystko opisałaś. No...nie wiedziałam, jak Ci to opisać, ale mam nadzieję, że wiesz o czym mówię ;)
No, to tyle na temat tego rozdziału. Lecę czytać dalej ;)
Od roku do tego powracam !
OdpowiedzUsuńSobie może konkurować z 50 shades, Crossem, tym mężczyzną, bluszczem itd itp
♥♥♥♥♥