W
poniedziałkowy poranek Catherine wstała wcześniej niż miała to w zwyczaju. Miał
być to jej pierwszy dzień w nowej pracy i z pewnością nie chciała się spóźnić.
Trzeba jednak zaznaczyć, że Cath nie należała do punktualnych osób. Zawsze
pojawiała się na umówionych spotkaniach, już na wstępie przepraszając. Emma Doyle,
jej najlepsza przyjaciółka, zdołała się przyzwyczaić do najdziwniejszych
rzeczy, które przydarzały się Catherine.
Jones miała
nadzieję, że nowe miasto oznacza zerwanie z dziwnymi sytuacji, ale w ramach
zabezpieczenia postanowiła pierwszego dnia skorzystać z podwózki zaoferowanej
przez Lily. Sama nie posiadała samochodu, a wszystko przez to, że kilkakrotnie
oblała egzamin na prawo jazdy. W końcu postanowiła się poddać, zauważając, że
widocznie pisany jest jej inny środek transportu. By jednak nie musieć za
każdym razem opowiadać znajomym o oblanych egzaminach – choć była pewna, że i
tak o tym wiedzą – zaczęła wygłaszać przemowy o ochronie środowiska i
przestawieniu się na rower. Niestety nie znała Atlanty na tyle dobrze, by poruszać się po mieście na dwóch
kółkach, więc tymczasowo była zdana na Lily i jej niewielki sportowy samochód. Chociaż
dobrą opcją mogła być również komunikacja miejska I z minuty na minutę dziewczyna
była coraz bardziej pewna tego, że następnym razem wybierze właśnie autobus.
Lily nie
potrafiła jeździć samochodem w ciszy. Cały czas opowiadała o swoich ostatnich
przygodach z mężczyznami, czy o uzależnieniu od miętowych cukierków. Na
potwierdzenie tego przez całą drogę ssała miętusy, często rozgryzając je w ten
hałaśliwy sposób. Ale najgorsze z tego wszystkiego było szeleszczenie
papierkami, które upychała dosłownie wszędzie. Co chwilę zmieniała temat,
zupełnie przy tym dezorientując biedną Catherine, która nie potrafiła nadążyć
za swoją tymczasową współlokatorką. Co więcej, zaczynała mieć już dość ciągłych
rad dziewczyny. Harrison bowiem już od samego rana udzielała Catherine
najróżniejszych porad dotyczących wywołania dobrego wrażenia. Wybrała dla niej
nawet zestaw ubrań do pracy, stwierdzając, że jeśli jej szef zobaczy ją w takim
stroju, to role odwrócą się niesamowicie szybko i to on będzie na każde jej
wezwanie. Catherine nie chciała wszczynać żadnych kłótni, szczególnie, że dziewczyny
miały przez najbliższy czas razem mieszkać, dlatego milczała, udając, że się ze
wszystkim zgadza.
W czarnej
spódniczce, sięgającej przed kolano, białej bluzce z kołnierzykiem i kosmicznie
wysokich szpilkach siedziała więc na fotelu pasażera w samochodzie swojej
koleżanki, mając nadzieję, że w pracy nie będzie się zbytnio rzucała w oczy.
Oczywiście, strój mógł wydawać się klasyczny i jak najbardziej pasujący do roli
asystentki, ale Catherine nie czuła się w nim dobrze. W konsekwencji jednak
wzięła to za dobry znak. W końcu to miasto oraz praca miały być początkiem czegoś
nowego, zmieniającego ją i dostarczającego nowych doznań. Miała stać się nową
osobą. Nową Catherine Jones. Cokolwiek to oznaczało.
- Jesteśmy na
miejscu! – Zawołała radośnie Lily, stukając w kierownicę dłońmi w nieznanym
Cath rytmie.
Jones
uśmiechnęła się delikatnie, ciesząc się, że podróż już się zakończyła. Owszem,
Lily była niesamowicie sympatyczną i promienną osobą, ale była również
dziewczyną, która w dziwny sposób narzucała swoje towarzystwo, niemalże przy
tym pochłaniając swoją osobą wszystko dookoła. Przytłaczała Catherine i było
pewne, że jeśli pojawią się razem w jakimś miejscu, to Lily będzie w centrum
zainteresowania, nie ona. Choć Catherine nie lubiła skupiać na sobie zbyt wielu
par oczu, po raz pierwszy jej się to nie spodobało. Nie chciała być w cieniu
Lily Harrison.
- Powodzenia,
mała! Pokaż im, co potrafisz.
Cath złapała
swoją torbę i żakiet, po czym wyszła z samochodu, stając na chodniku przed ogromnym gmachem budynku, w
którym miała od dziś spędzać większą część dnia. Mimowolnie się uśmiechnęła,
gdyż taka kolei rzeczy zdecydowanie jej odpowiadała. Miała już dość swojego
małego miasteczka, gdzie wszyscy doskonale ją znali.
Śmiałym
krokiem weszła do budynku, zmierzając prosto do windy, która miała ją zabrać na
odpowiednie piętro. Po drodze jeden z ochroniarzy posłał w jej kierunku ciepły
uśmiech, jakby wiedział, że właśnie teraz tego potrzebuje. Albo jej przerażony
wyraz twarzy mówił sam za siebie.
Gdy tylko
dojechała na dziesiąte piętro, poczuła się lekko zdezorientowana. Choć była tu
na rozmowie kwalifikacyjnej, to inaczej zapamiętała to miejsce. Dla upewnienia
odwróciła się szybko, sprawdzając, na którym jest piętrze. Nie pomyliła się.
- Mogę w
czymś pomóc? – Doszedł ją ciepły, dziewczęcy głos.
Instynktownie
spojrzała na masywne biurko, tak typowe dla recepcjonistek, natychmiastowo
zauważając siedzącą za nim młodą, ciemnowłosą kobietę.
Nim jednak
Catherine zdążyła coś odpowiedzieć, dziewczyna wstała ze swojego miejsca.
- Pamiętam
cię. Byłaś u Greena na rozmowie kwalifikacyjnej.
Jones
pokiwała głową, zbliżając się do biurka z nadzieją, że dziewczyna pomoże jej
się odnaleźć w nowym miejscu.
- Julie
Stevens – przedstawiła się szybko. – A to moje centrum dowodzenia – dodała,
poklepując blat biurka.
- Catherine
Jones.
- Lucas już
na ciebie czeka. Powiedział, że jak tylko się zjawisz mam cię natychmiastowo
odesłać do jego gabinetu. To na końcu korytarza.
- Dziękuję.
- Nie ma za
co. Ach, jeszcze jedno. Nie stresuj się. Lucas jest naprawdę w porządku.
Jednego
Catherine mogła być pewna. Już teraz wiedziała, że będzie w stanie bliżej
zakolegować się z Julie. Dziewczyna była pełna światła i emanowała pozytywną
energią. Należała do tych osób, z którymi nie trzeba na siłę szukać tematu, bo
ten sam po prostu się znajduje.
Skinęła głową
w stronę dziewczyny, posyłając jej przy tym ciepły uśmiech, po czym pokierowała
się prosto do gabinetu Greena. Zapukała do drzwi i weszła do środka zaraz po
krótkim „proszę”.
- Catherine!
– zawołał wesoło Lucas, momentalnie wstając od swojego biurka. – Czekałem na
ciebie.
- Dzień dobry,
panie Green – odpowiedziała. Mimowolnie zerknęła na zegarek i z ulgą przyjęła,
że jest tu przed czasem, co zdecydowanie zbyt rzadko się zdarzało w jej
przypadku.
- Proszę, mów
mi Lucas. Usiądź, mamy kilka spraw do omówienia.
Przed
pierwszym spotkaniem z Greenem Catherine wyobrażała go sobie, jako grubego
faceta, siedzącego za swoim drogim biurkiem, któremu każdego ranka będzie
musiała przynosić pączka i kawę. Lucas w żadnym razie nie przypominał takiego mężczyzny.
Był wysoki, dobrze zbudowany, z bujnymi czarnymi włosami. Na jego twarzy non
stop gościł szeroki uśmiech, a on wydawał się cieszyć swoją pracą. Ale mimo
niedorzecznego uśmiechu na twarzy wciąż budził szacunek.
- Pierwszy
dzień, co? Nie lubię tej całej procedury wyjaśniania wszystkiego od początku do
końca, więc uznajmy, że większości rzeczy nauczysz się z czasem. Przejmiesz
część moich obowiązków i będziesz dbała o moje spotkania. Wstyd się przyznać,
ale czasem zdarza mi się o jakimś zapomnieć. Ale przecież jestem tylko
człowiekiem, prawda?
Catherine
szybko się rozluźniła w towarzystwie swojego szefa, który okazał się być
bardziej odprężony niż na rozmowie kwalifikacyjnej. Lucas obiecał, że nie rzuci
jej od razu na głęboką wodę, dlatego odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że
mężczyzna będzie przekazywał jej swoje obowiązki stopniowo. Dzisiaj jedynie
miała się zapoznać z dotychczasowymi kontraktami i odbierać telefony.
Oczywiście, każdego ranka miała mu przynosić kawę i korespondencję, co raczej
było naturalne dla powszechnie wszystkim znanego wzorca asystentki.
Lucas Green
był jednym z najwyżej postawionych pracowników tej firmy. W redakcji głównie
zajmował się walką o najlepsze kontrakty, a jego stosunki z dziennikarzami
ograniczały się do minimum. Jeśli tylko wywiązywali się ze swojej pracy, to
Green nie wchodził im w drogę. Można powiedzieć, że był zastępcą prezesa, ale sam
uważał, iż do tego tytułu miał daleką drogę. Catherine nie była co do tego
przekonana. Choć nie znała prezesa, a podobno nie często bywał w firmie, mogła
śmiało stwierdzić, że Lucas odwala za niego kawał dobrej roboty.
Dodatkowo, w
ramach pocieszenia, Green oznajmił Cath, że trafiła do redakcji w najbardziej
gorącym momencie. Już jutro miała razem z Lucasem wybrać się na lunch,
uprzednio poznając prezesa całej korporacji i wraz z nimi odbyć ważną rozmowę z
inwestorem. Nie była pewna, czy ma skakać z radości, czy wręcz przeciwnie. Widziała
jedno – będzie musiała założyć wygodniejsze buty.
~*~
Choć
Catherine była dość nieśmiałą i cichą dziewczyną, nie oznaczało to jednak, że
nie walczyła o swoje. Starała się dążyć do wyznaczonych przez siebie celów i właściwie
dzięki temu znalazła się w Atlancie. Była tu zaledwie kilka dni i już wiedziała,
że musi rozejrzeć się za jakimś kątem dla siebie, bowiem nie czuła się zbyt
komfortowo w mieszkaniu swojego przyjaciela. Próbowała to wyjaśnić na wiele
sposobów, przekonując samą siebie, że to wina jej charakteru, ale po reakcjach
Daniela można było zauważyć, że Lily także na niego działa pobudzająco.
Sprzeczki między Madsem, a Harrison były na porządku dziennym, dlatego ta
dwójka zdawała się tego nie dostrzegać, a już na pewno się nimi nie
przejmowali. Dla Catherine były one jednak nowością i z pewnością nie przywykła
do takiego sposobu rozwiązywania problemów.
Zaraz po tym,
jak Catherine wróciła z pracy, przywitała ją Lily z szerokim uśmiechem na
twarzy. Jak się okazało, dziewczyna wykupiła dla nich karnety na siłownię, żeby
razem mogły spędzać wieczory i się lepiej poznać. Cath nie mogła zrozumieć, jak
wspólne pocenie się na siłowni może zbliżyć do siebie ludzi, ale wszystko
szybko się wyjaśniło, jak tylko wrócił Daniel. Uzmysłowił Jones, że siłownia
dla Lily nie jest sposobem na spalenie kilku kilogramów, a szansą na poznanie kogoś
nowego. Widocznie do tej pory pannie Harrison nie udało się namówić nikogo, by
„trenował” z nią, a zagarnięcie tam Catherine podstępem było dla niej
doskonałym rozwiązaniem.
To był jeden
z wielu powodów, przez które Catherine we wtorkowy poranek była rozdrażniona.
Teraz, oprócz chęci wynajęcia dla siebie jakiegoś niewielkiego mieszkania,
postanowiła, że jak najszybciej odwiedzi jakiś stary komis, by kupić sobie
rower. Z pewnością wspólne jeżdżenie samochodem z Lily nie służyło jej dobremu
samopoczuciu.
~*~
- Nathan – zwołał
wesoło Lucas wyciągając dłoń w stronę wysokiego mężczyzny.
Znajdowali
się w restauracji, w której mieli umówione spotkanie z prezesem firmy i
inwestorami, na których Lucas Green i Nathan Brown mieli zrobić dobre wrażenie,
przestawiając najświeższe pomysły na nowe rubryki w gazecie.
- To moja
asystentka, Catherine Jones.
Dziewczyna
szybko wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny, by się przywitać.
- Panie Brown
– skinęła w jego stronę głową w grzecznościowym geście.
Gdy tylko się
od siebie oddalili poprawiła czarną sukienkę, którą dzisiejszego ranka założyła
za namową Lily. Chwilę później zostali odprowadzeni do stolika, przy którym jak
się okazało, czekało już dwóch mężczyzn.
Catherine z
wrażenia przystanęła.
Przy stole
siedział niezwykle przystojny mężczyzna, a jego wzrok momentalnie odnalazł
szczupłą sylwetkę Catherine.
To był on.
Facet z baru.
Całkiem fajnie. To taka luźna historyjka do poczytania wieczorem z kubkiem gorącej herbaty. Fabuła - świetna. Głowna bohaterka przypadła mi do gustu, a Lily zaczęła irytować, ale to chyba oczywiste ;)
OdpowiedzUsuńDość cienko z opisami - mamy ten sam problem.
Prócz wiadomości, jak była ubrana, nic tu nie mogę znaleźć. Tu chyba jedyny minus.
Pozdrawiam ;)
No dobra, na razie nic się nie dzieje, ale takie bywają początki. Wybaczam :) Można by powiedzieć, że w tym rozdziale o wiele lepiej poznajemy Lily niż główną bohaterkę - Catherine. Mam nadzieję, że w następnym przedstawisz nam ją dokładniej, no i oczywiście tajemniczego "faceta z baru", który zapewne będzie miał tutaj kluczową rolę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnej :)
A mnie opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło :) Czekam na dalsze losy :) Życzę Ci weny do dalszych wątków, a przy okazji zapraszam Cię na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSUPER *_*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :) oby tak dalej .
OdpowiedzUsuńCzyli Nathan to ten facet? Czy inny? Np. jego brat? Podoba mi się Twój styl pisania:) Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńjuż lubię Lucasa :D jest taki sympatyczny :) co do Nathana to za wiele nie mogę powiedzieć, bo nie wiem co się dalej wydarzyło w barze i czy między nimi jest jakiś konflikt, zapewne będzie głupio dziewczynie kiedy on sobie ją przypomni :P rozdział mi się podoba, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuń/pozorne-szczescie/
Rozdział bardzo fajny. Nie zgodzę się jednak z pierwszą komentującą. Ta notka jest idealna w parze z wanną, płynem do kąpieli i gorącą wodą :) świetne!! :) wyłapałam jedną literówkę. Znaduje się ona na samym początku, jak Lily mówi o miętówkach. Z papierkiem było chyba coś nie halo :) pisz szybko!! New-deal-2012.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper fajny rozdział :)mam nadzieje że nastepny nie długo :p
OdpowiedzUsuńZapraszam na 6-ty odcinek opowiadania o CR7
http://cristiano-meg.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Jezu, wciagnęłam się ! *.* Kiedy dodasz następny ? Jakby coś, moglabyś poinformować mnie na tt? Mój nick to : @kitoza1 :)
OdpowiedzUsuńzapowiada się naprawdę ciekawie ;) idealne opowiadanie na długie zimowe wieczory ;) czekam na kolejny Chealsy16
OdpowiedzUsuńBól trzeba ignorować, ze strachem trzeba walczyć. Dobro trzeba szerzyć, a zło trzeba niszczyć. Tak jest, było i będzie. -->po-tamtej-stronie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPS. Skomentowałam, pod innym nikiem :) :P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytałam już dawno, ale jakoś nie mogłam zebrać się do skomentowania...
OdpowiedzUsuńTak podejrzewałam, że owym owianym tajemnicą prezesem będzie właśnie ten facet. Ciekawe, jak zareaguje. Nie będę narzekać, że przerwałaś w takim momencie, bo w sumie sama czasami tak robię :P
W każdym razie czekam na dalszy opis tego ich kolejnego spotkania :)
A co do Lily... Bardzo lubię to imię i może dlatego, mimo wszystko darzę ją nawet względną sympatią. Może i ma sporo wad, ale kto ich nie ma? Zresztą ciężko oceniać kogoś przez pryzmat chwilowego zachowania. Zobaczymy, jak jej postać rozwinie się dalej. Może okaże się nie być wcale taką straszna na jaką trochę obecnie wygląda? ;)
Pozdrawiam
świetny blog, oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie kolejny rozdział opowiadania ;)
http://sunnymornn.blogspot.com/
Przyznam, że rozdział pierwszy spodobał mi się znacznie bardziej niż prolog, chociaż tamten też był niczego sobie. Mam z Catherine kilka wspólnych cech, dlatego bardzo ją polubiłam :) Masz ciekawy styl pisania, nie brakuje ani opisówek, ani dialogów. Łatwo można poznać główną bohaterkę, niektórzy zapominają o przedstawieniu postaci w treści opowiadania i to nie jest dobre. Tutaj jest inaczej.
OdpowiedzUsuńTak czułam, że ten koleś z baru może mieć coś wspólnego z pracą Cat. I że może być dość ważną osobistością, tutaj nie było zaskoczenia, ale przecież nie wszystko musi być niespodzianką, prawda? Lily...cóż. To imię bardzo pasuje do charakteru tej dziewczyny. Czuję że będzie takim promyczkiem tej historii, który będzie się gdzieś tam przejawiał, ale być może się mylę. Czekam na NN, życzę weny ;)
Hah...Przewidywalne, acz w miarę ładnie napisane. Często borykasz sięe z powtórzeniami /Catherine - imię padło przynajmniej siedem razy, a notka w sumie nie należy do najdłuższych :P
OdpowiedzUsuńPiszesz na bieżąco w notatniku blogspota, prawda? Skąd to wiem? Justowany tekst jest nierówny. Lepiej robić to w wordzie, a następnie wklejać w pole treści bloga.
No, żeby ni przynudzać, przejdę do kolejnej notki:)
Dziękuję za komentarz. ;) Oczywiście Twoje uwagi wezmę sobie do serca i przede wszystkim będę starała się unikać powtórzeń.
UsuńJednak, nowe rozdziały piszę w wordzie i dopiero potem kopjuję do notatnika w blogspocie, także źle wyjustowany tekst nie jest moją winą. Starałam się coś na to zaradzić, ale niestety blogspot widocznie uważa, że tak jest lepiej. ;D
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za komentarz.
Tak? Hmm... Ja nie mam takich problemów z blogiem (word -> pole tekstowe bloga). To musi być coś w ustawieniach.
UsuńPrzepraszam, ze nie wyraziłem jeszcze opinii o kolejnym rozdziale, ale terminy gonią ze wszystkich stron :(
Sam też pracuję nad nowościami - wszystko w głowie, ale czasu brak...
Nadrobię! Soon
Pozdrawiam i weny życzę!
Spokojnie, co jak co, ale bark czasu rozumiem doskonale. Sama naginam kilka spraw, by wyrobić się z pisaniem rozdziału, co potem nie skutkuje zbyt dobrze. Tak więc, nie śpiesz się, ja poczekam. ;)
UsuńWyczuwam nieprzespaną noc, bo mam zamiar przeczytać dziś wszystkie rozdziały, które dotychczas dodałaś :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCatherina przypomina z charakteru trochę mnie xd
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania. :)
ooo, ciekawe co się wydarzy w następnym rozdziale. :)