Moncks
Corner było małym miasteczkiem leżącym w pobliżu jeziora Moultrie. Catherine
wraz z dziadkami mieszkała na obrzeżu miasta w niewielkim domku,
przypominającym nieco dworek. Odkąd dziewczyna pamiętała, jej babcia dbała o
każdy szczegół posiadłości. Począwszy od wystroju pokoi, skończywszy na
pielęgnacji ogrodu, który przez niezliczoną liczbę kolorów przypominał krainę
marzeń. A przynajmniej tak zwykła nazywać go Catherine, kiedy w dzieciństwie
spędzała w ogrodzie każdą wolną chwilę.
Jack
zaparkował na podjeździe, po czym wysiadł z samochodu, rozglądając się wokół
siebie. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, który niemalże krzyczał, iż
z pewnością nie spodziewał się zobaczyć tak pięknego miejsca.
-
Zaskoczony? – zapytała Cath, zakładając ręce na biodra. Na jej twarzy również
malował się szeroki uśmiech. Mogłoby się zdawać się, że to miejsce po
prostu tak działało na ludzi.
-
Nie mówiłaś, że to tak wygląda…
Cath
wzruszyła ramionami.
-
Nie pytałeś.
Jack
zaśmiał się cicho, po czym otworzył bagażnik samochodu i wyjął z niego dwie
duże torby. I gdy Catherine chciała złapać za swoją, spojrzał na nią spod byka.
- Oj, przepraszam, nie chciałam urazić twojej dżentelmeńskiej dumy.
-
Dżentelmeńskiej dumy? – prychnął, powtarzając za Catherine i próbując tym samym
przekazać, jak idiotycznie to zabrzmiało. Jednak dziewczyna zbyt pochłonięta
wpatrywaniem się w posesję dziadków nawet nie zauważyła jego uszczypliwego
tonu.
-
Za mną, panie Brown – powiedziała radośnie, kierując się w stronę domu.
Jack
miał już coś powiedzieć, kiedy nagle drzwi dworku otworzyły się, a w progu
stanęła starsza kobieta w kolorowym, wzorzystym fartuszku. Była to pulchna pani, z zaczesanymi włosami w eleganckiego koka.
-
Catherine! – pisnęła podekscytowana.
Jej
wnuczka wydawała się być w podobnym nastroju, gdyż nie czekając rzuciła się w
stronę staruszki. Szybko pokonała dzielący ich dystans, a gdy znalazła się w
obiciach kobiety zupełnie zapomniała, że ma za sobą kawalera, którego
należałoby przedstawić babci.
-
Zmizerniałaś – zawołała kobieta z niezadowoleniem. – Całe szczęście, że
upiekłam twoje ulubione ciastka.
Uśmiech
na twarzy Catherine nagle stał się jeszcze szerszy. Co prawda, wiedziała, że po
zjedzeniu tych smakołyków z pewnością nie zmieści się w sukienkę pożyczoną
od Lily, jednak to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. W końcu u Greena
zarabiała wystarczająco, by kupić sobie coś nowego i móc swobodnie iść w niej na
ślub irytującej kuzynki.
-
Ach, i zrobiłam jeszcze placuszki z jabłkami – powiedziała z dumą kobieta. – A
na obiad mamy dzisiaj pierożki. Twoje ulubione.
Catherine
czuła się, jak w siódmym niebie. Przez głowę nawet przeszła jej myśl, że
jedzenie babci jest lepsze niż seks, ale wtedy przypomniała sobie o Jack’u. No,
może przysmaki babci były zaraz po seksie z Brownem. Drugie miejsce przecież
nie jest takie złe, prawda? To również podium!
-
Babciu – powiedziała Catherine już mniej podekscytowanym głosem.
Odsunęła
się od babci na krok, przywołując do siebie swojego towarzysza.
-
To właśnie jest Jack Brown. Jack, to moja babcia Larissa.
Przed
wyjazdem kilkakrotnie próbowała sobie wyobrazić moment, kiedy przedstawiaJack’a babci. Za każdym razem Larissa reagowała w bardzo podobny sposób –
wyciągała rękę i mówiła, jak bardzo się cieszy mogąc go poznać.
Tymczasem
kobieta, zupełnie zaskakując tym Catherine, zaledwie sekundę później tkwiła z
mężczyzną w uścisku.
-
Przystojniak z tego twojego Jack’a – zwróciła się do Cath, gdy tylko odkleili
się od siebie. – Kochanieńki, wyglądasz jakbyś codziennie ćwiczył na siłowni. I
Bogu dzięki, że nie jesteś tak mizerny, jak moja Cath. Trochę dobrych genów i…
-
Babciu! – krzyknęła Cath, całkowicie zawstydzona.
-
No co?
Catherine
pokręciła głową z dezaprobatą.
-
Zapraszam do środka – powiedziała po chwili Lissa, dając za wygrabą. – Dziadek
nie może się was już doczekać.
-
Gdzie on teraz jest? – zapytała Cath, mając nadzieję, że zmiana tematu zupełnie
odwróci myśli babci od tego, jak dobre geny Jack może ofiarować swojemu
potomstwu.
-
Jack, kochanie, zostaw te bagaże w przedpokoju, później się tym zajmiemy –
zwróciła się do mężczyzny, uśmiechając się uprzejmo. – Dziadek, jak zwykle gra
w szachy z panem Thomasem.
-
Czyżby pan Thomas chciał rewanżu?
-
O tak i to się chyba nigdy nie zmieni. Zupełnie nie może pogodzić się z faktem,
że nigdy nie wygra z dziadkiem.
Catherine
zaśmiała się radośnie.
-
Słyszałem! – doszedł ich męski głos.
-
Siedź cicho, Thomas – zawołała babcia. – Mamy gości z Atlanty!
Zaledwie
kilka sekund później przed nimi stanął postawny mężczyzna z dość sporym
brzuchem.
-
Moja mała Cath – powiedział ciepłym
głosem, szeroko otwierając swoje ramiona. Dziewczyna nie czekając ani
chwili dłużej zamknęła staruszka w podobnym uścisku, co jeszcze niedawno swoją
babcię.
-
William – zaczęła Larissa, nieco zbyt podekscytowanym tonem – to jest właśnie
chłopak Catherine…
Tak,
babcia zdecydowanie zbyt mocno przejęła się faktem, że jej wnuczka przyjechała
do domu z chłopakiem. Jakby to było coś niesłychanego. Och, teoretycznie, Cath
nigdy wcześniej nie przedstawiła dziadkom jakiegokolwiek faceta, mówiąc, że
są razem, ale to przecież o niczym nie świadczyło, prawda?
-
Jack Brown – powiedział, wyciągając rękę w stronę starszego mężczyzny w
uprzejmym geście. Ku zdziwieniu wszystkich Will nie od razu wyciągnął swoją
dłoń. Najpierw ostrożnie przyjrzał się Jack’owi, jakby zastanawiając się, czy
mężczyzna aby na pewno jest wart jego wnuczki. Dopiero po chwili zwłoki, która
wydawała się trwać wieczność, William zamknął dłoń Browna w mocnym uścisku.
-
Będę miał cię na oku – powiedział z pełną powagą.
No
cóż, taki właśnie był dziadek. Z pewnością odgrywał rolę ojca, którego Cath
nigdy nie miała. Widocznie nie miał zamiaru tak łatwo oddać swojej małej
dziewczynki. A już szczególnie facetowi, którego ledwo zna.
- Chyba nie będziemy tak stali? Kochani,
zapraszam do stołu – powiedziała radośnie Larissa, jakby w ogóle nie usłyszała
wymiany zdań pomiędzy Brownem, a panem Jonesem.
William
zaprowadził Jack’a do stołu podczas gdy Catherine i Larissa na chwilę zniknęły
w kuchni. Ich sąsiad Thomas postanowił jak najszybciej się ulotnić, dlatego
jedynie szybko się przedstawił i już go nie było. Być może przewidział, że nie
będzie to zbyt komfortowa sytuacja.
-
Catherine dużo o państwu opowiadała – powiedział Jack, chcąc w jakiś sposób
zacząć rozmowę. Zdawał sobie sprawę, że po raz pierwszy nie wie, jak się za to zabrać. Oczywistą sprawą był fakt, że się trochę denerwował – jakby nie było
miał zrobić dobre wrażenie na dziadkach Catherine. I mimo, że jedynie udawali związek
Brown traktował tę sprawę śmiertelnie poważnie. Było to dość dziwne, gdyż z
pewnością nie denerwował się tak przed poznaniem rodziców swojej byłej żony.
Szczerze, nawet nie potrafił sobie przypomnieć w jakich okolicznościach się
poznali.
-
Zabawne – powiedział Will, zajmując miejsce przy stole – bo my o tobie
usłyszeliśmy dopiero tydzień temu, kiedy Catherine zadzwoniła do mojej żony, by
powiedzieć, że przyjeżdża.
Był
to swojego rodzaju test. Tego Jack był pewien.
- Oficjalnie jesteśmy ze sobą dopiero od dwóch tygodni – wytłumaczył Jack.
-
Dwóch tygodni – powtórzył Will, jakby testując te słowa w swoich ustach. – Po
dwóch tygodniach już poznajesz jej rodzinę. Nie za szybkie tempo?
Teraz
to już Jack zdecydowanie zaczął się denerwować i zupełnie nie potrafił
zrozumieć, dlaczego. W końcu w swoim życiu przeszedł dużo , jakby się mogło
wydawać, ważniejszych rozmów. Negocjował wysokie stawki, zgarniał miliony, a
tymczasem nie potrafił zmierzyć się z dziadkiem Cath. Do cholery, nadszedł
czas, by stanąć na wysokości zadania i z pewnością nie dać się osłabić.
-
Nie wydaje mi się, żeby istniał jakiś regulamin, mówiący o tym, kiedy co należy
robić w związku – powiedział Jack, patrząc w oczy Williamowi. – Zresztą,
Catherine nie chciała jechać na ślub Amy bez wsparcia – dodał, już nieco
łagodniejszym tonem.
Will
roześmiał się.
-
Co prawda, to prawda – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Amy potrafi dać się
we znaki każdemu.
Po
chwili Will jednak powrócił do swojej gniewnej miny, upominając się, że nie
może tak szybko dać się przekabacić jakiemuś facetowi.
-
Czym się zajmujesz, Jack?
-
Prowadzę własną działalność. Mam sieć restauracji, różnych klubów i kilku hoteli.
Will
zmrużył oczy, jakby zastanawiając się, czy jest to stuprocentowa prawda. Dotąd
nie słyszał o tym, aby jeden mężczyzna prowadził tyle różnych interesów.
-
Jak wielu pracowników posiadasz? – zapytał, niby od niechcenia.
-
Tysiące.
Mężczyzna
zdawał się być pod wrażeniem, jednak nie miał zamiaru mówić o tym Jack’owi.
-
Dziadku, koniec tego przesłuchania – doszedł ich głos Cath, która
niespodziewanie pojawiła się w salonie, niosąc tacę z filiżankami i herbatą. Za
nią wędrowała babcia z wielkim talerzem pełnym najróżniejszych ciast.
-
Mam nadzieję, że dziadek nie był nieprzyjemny – powiedziała Cath, uśmiechając
się przepraszająco do Browana. Tylko na to zapomniała przygotować Jack’a, ale
była pewna, że mężczyzna jakoś sobie poradził.
-
Skąd. Ucięliśmy sobie bardzo przyjazną pogawędkę – odpowiedział, uśmiechając
się ciepło do swojej „dziewczyny”.
-
Wspaniale – zamruczała ucieszona Larissa. – Jack, mój drogi, próbowałam
wyciągnąć to od naszej kochanej Catherine, ale ona jest zbyt uparta… Dowiem się
w końcu, jak wasza dwójka się poznała?
Całkowicie
zrozumiałe było to, dlaczego Cath sama nie powiedziała tego babci. Jones była
marnym kłamcą i z pewnością kobieta szybko zorientowałaby się, że coś jest nie
tak. A jak wiadomo, wszelkie podejrzenia dotyczące związku Jack’a i Catherine
były zupełnie niepotrzebne.
Dlatego
już chwilę później Jack miał za sobą niezbyt ciekawą opowieść o tym, jak się
poznali. Na szczęście Catherine kilkakrotnie zdążyła już z nim omówić tę
prawidłową wersję, żeby uniknąć jakichkolwiek wpadek.
-
A więc to byłeś ty! – zapiszczała radośnie Lissa.
Brown
zmarszczył brwi, zupełnie nie rozumiejąc, co kobieta miała na myśli. Nie musiał
jednak długo czekać, gdyż Larissa szybko pośpieszyła z wyjaśnieniami.
-
To ty tak zawróciłeś w głowie naszej Cath. Niedługo po jej przyjeździe do
Atlanty rozmawiałyśmy przez telefon. Już wtedy wiedziałam, że coś się dzieje. I
jak widać nie myliłam się.
Brown
zmieszany spojrzał najpierw na Lissę, a później na Cath, szukając jakichkolwiek
wyjaśnień. Tyle, że Catherine nie miała zamiaru udzielić mu żadnej odpowiedzi.
- Oj, zaraz herbata nam ostygnie – powiedziała, udając, iż tak naprawdę nic nie
usłyszała. A Jack mimowolnie się uśmiechnął. Na to wygląda, że panna Jones
wcale nie była taka niedostępna i nieuchwytna, jak mu się wydawało.
~*~
W
miasteczku nie znajdowało się zbyt wiele miejsc, gdzie można było kupić
odpowiednią sukienkę na wesele. Niestety Catherine nie miała innego wyjścia.
Jeśli chciała w pełni korzystać z dobrodziejstw kuchni babci musiała
zainwestować w nową kieckę.
Zaraz
po krótkiej pogawędce z dziadkami wraz z Brownem pojechała do miasta. Cath
miała przy okazji pokazać swojemu „chłopakowi” okolicę i zapoznać go z
tutejszymi zwyczajami i najróżniejszymi opowiastkami. A zaraz po powrocie miała
czekać na nich babcia z obiadem.
-
Nie mówiłaś, że twój dziadek będzie chciał mnie pożreć na kolację.
-
Bogu dzięki, że mamy dopiero południe – zażartowała Cath, jednak Jack’owi nie
udzielił się jej humor. – Dobrze, już dobrze. Dziadek po prostu nie lubi, kiedy
przychodzę z jakimś chłopakiem do domu. Wydaje mu się, że każdy potencjalny
kandydat chce mi złamać serce. Nie dziwię się, że w podobny sposób ocenił i ciebie.
-
A niby co to ma znaczyć?
Cath
roześmiała się promiennie, przechadzając się wśród wieszaków jednego ze swoich
ulubionych sklepów w miasteczku.
-
Spójrz na siebie, Brown. Wyglądasz jak książkowy przykład łamacza serc.
Brown
pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, po czym uśmiechnął się podstępnie,
przypominając sobie coś bardzo istotnego.
-
A więc, twoja babcia mówi, że zawróciłem ci w głowie. Przyznaję, że przez długi
czas nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Jones
prychnęła.
-
Moja babcia nie ma pojęcia, o czym mówi. Wtedy byłam całkowicie zaabsorbowana
pracą, nic dziwnego, że pomyślała, iż coś zawróciło mi w głowie. Zresztą nie
jesteś jedynym facetem na świecie.
-
Chcesz powiedzieć, że w międzyczasie z kimś się spotykałaś? – zapytał, nieco
zbyt szorstkim tonem.
Catherine
uśmiechnęła się podstępnie.
-
Być może.
-
Być może? - powtórzył za nią. – Nie
słyszałaś o zasadzie szczerości w związku?
-
W związku?
– Tym razem to Catherine była zmuszona powtórzyć po Jack’u. – Jakim niby
związku? To między nami to tylko…
-
Catherine?... – doszedł ich niespodziewanie damski głos.
Rozmowa
pomiędzy nimi została natychmiastowo przerwana, gdyż oboje gwałtownie odwrócili
się, spoglądając na szczupłą kobietę, patrzącą z nadmierną radością w stronę
Jones.
-
Maggie? – powiedziała Cath, udając zadowolenie. W głębi duszy chciała jednak
krzyczeć z przerażenia.
-
Och, przyjechałaś z pewnością na ślub Amy – zawołała, klaskając w dłonie. –
Czyż to nie cudowne, że odnalazła swoją drugą połówkę?
-
Tak, to wspaniałe – odpowiedziała, próbując powstrzymać krzywy uśmiech. –
Maggie, poznaj proszę Jack’a. Jack, to moja koleżanka Magie, chodziłyśmy kiedyś
razem do liceum.
Maggie
zdawała się dopiero teraz dostrzec stojącego obok mężczyznę, a na jego widok
momentalnie znieruchomiała, a na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy.
Jack
uśmiechnął się delikatnie, nieumyślnie sprawiając, że kobieta jeszcze bardziej
się zawstydziła.
-
Dzióbku, poczekasz na mnie przy przymierzalniach? – powiedziała Cath ze
sztuczną czułością w głosie.
-
Oczywiście, aniołku – odparł, mocno przesłodzonym głosem.
Brown
pożegnał się z nowo poznaną kobietą szybkim skinieniem głowy, po czym
powędrował w wyznaczoną przez Catherine stronę.
-
To… To był twój chłopak? – zapytała
Maggie, nie mogąc przestać oglądać się za Brownem.
-
Tak – powiedziała Catherine, próbując przybrać, jak najbardziej luzacki ton
głosu. – Pokazuję mu trochę miasta. Mam nadzieję, Maggie, że zobaczymy się na
ślubie.
-
Tak, tak. Jak najbardziej...
Najwyraźniej
kobieta wciąż nie mogła otrząsnąć się z szoku, jakiego doznała.
-
Cieszę się ogromnie – skłamała Cath. – W takim razie, do zobaczenia.
Pożegnały
się szybkim cmoknięciem w oba policzki, po czym Catherine, starając się iść
swobodnie, podeszła do Jack’a.
-
Aniołku? – prychnęła. – Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego?
-
Mówiąc czegoś lepszego masz na myśli dzióbku?
– zapytał, przewracając oczyma.
-
Och, nie przesadzaj – powiedziała, udając oburzenie. – Może nad tą kwestią
będziemy musieli jeszcze trochę popracować – dodała, jednak myślami była już
gdzieś zupełnie indziej. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu zaskoczonej Maggie i
miała ogromną nadzieję, że Amy będzie wyglądać bardzo podobnie.
Ohayo ;)
OdpowiedzUsuńOd razu mówię, że dopiero wróciłam do Polski i dorwalam się do internetu. Przeczytałam 3 rozdziały pod rząd i jestem zachwycona. Reakcja Cath mnie zdenerwowała, a Jack wydobył ze mnie wszystkie pokłady współczucia. Uwielbiam go całą sobą, a Catherine jest wredna jedzą i tyle.
Ale ogólnie fabuła jest świetna ;)
Pozdrawiam
Zgadzam się, Catherine to wredna jędza. I tyle w temacie.
UsuńPozdrawiam ciepło!
PS!!! Mam nadzieję, że wypad za granicę się udał!
świetny rozdzial :) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńcudo!
OdpowiedzUsuńaaaaaa ... uwielbiam ten rozdział ... jest zarąbisty, teraz tylko zróbmy wszystko by było 40 komentów !!!!!!!
OdpowiedzUsuńPaulina
to opowiadanie jest cudowne *.* już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny, nie mogę doczekać się kolejnego:) Dziewczęta natychmiast do pisania komentarzy :P
OdpowiedzUsuńSpotkanie z dziadkami Cath było naprawdę świetne. W ogóle cały rozdział bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCudowny,już się nie mogę następnego doczekać :)
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, chyba jeden z najlepszych !!
OdpowiedzUsuńoczywiście nikt by się nie obraził za jakiś bardziej romantyczny kawałek xd
ale poza tym to najgenialniejsze opowiadanie jakie czytam ;)
Już nie mogę się doczekać, jak sytuacja się rozwinie, i mam nadzieję, że poznamy pełną historię Cath.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest cudowny *.* A ten rozdział genialny, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńkolejna dawka emocji i uśmiechu :) co do tych 40 komentarzy. Błagam, nie rób z siebie 14 latki. Ktoś będzie chciał powiedzieć coś na temat twojej twórczości to to powie. Nie zmuszaj nikogo. Weź przykład z poważnych i znanych pisarzy. Żaden z nich nie mówi, że wyda kolejna część książki dopiero wtedy, gdy osiągnie daną liczbę sprzedanych egzemplarzy poprzedniego dzieła. :) a tak fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńo mamo nie przesadzaj z tym :) fajnie że cos ciekawego wymyśla, nie jest znaną pisarką i nie pisze kiążki :)poza tym to blog i moze robic co chce i mam nadzieje że jak dojdzie do 40 komentów to napewno da nam kolejny rozdział :)
Usuńpodejrzewam, że jeśli byś pisała bloga i miała byś w ankiecie prawie 200 osób, to nie sądzisz, że 10 komentarzy pod rozdziałem to trochę mało? no właśnie. Nawet jeśli chciałaby się dowartościować (w co wątpię) to nie widzę w tym nic złego. W tych czasach, kiedy na co dzień spotyka się takich ludzi, wsparcie się przydaję...
Usuńw sumie to nawet dobrze, że jest takie coś. Teraz chociaż mamy pewność, że nasza świetna pisarka doda nam kolejny rozdział, jeśli wypełnimy zadanie. W końcu, dlaczego Ona ma nam pisać rozdziały, kiedy my nie robimy nie? no właśnie.
dziękuję za uwagę ;)
i pozdrawiam anonima wyżej ;)
Dziękuję za piękną obronę i oczywiście przyznaję rację. Trochę mi przykro, kiedy patrzę, że w ankiecie 200 osób zaznaczyło, iż czyta mojego bloga, a tylko bardzo nieliczni go komentują. Nad każdym rozdziałem spędzam jakiś trzy godzinki (jeśli oczywiście wena mi dopisze), więc myślę, że poświęcenie minuty ze strony czytelnika to naprawdę nie tak dużo. Za każdy oddany komentarz oczywiście ogromnie dziękuję, bo nic tak nie poprawia mi humoru i nie daje porządnego kopa na rozpęd, jak wsparcie i opinia moich kochanych czytelników.
UsuńPozdrawiam serdecznie! x
Cholercia! Nie możesz naraz opisać cały ślub? Tak to co godzinę zaglądam na blog i patrze czy dodałaś już nowy rozdział. Dawać ludzie ma być 40 komentarzy chcę nowy rozdział!!!
OdpowiedzUsuń<333
Uwielbiam Cię! <3
UsuńJuż nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńStanowczo za krótkie dodajesz rozdziały.
OdpowiedzUsuń17 ;)
OdpowiedzUsuńświetne jak zwykle ;) masz talent :)
OdpowiedzUsuńjak przeczytałam tytuł to się trochę przestraszyłam ze coś się stanie ale jak zwykle było genialne :>
OdpowiedzUsuń20, 20 !!!!!! :P :)
OdpowiedzUsuńNiedawno natrafiłam na Twojego bloga. Pochłonęłam opowiadanie w jeden dzień. Mega wciągające, dobrze napisane, ciekawa fabuła, nie oszczędzasz w szczegółach co mi się podoba bo można lepiej to wszystko sobie wyobrazić, zachowanie bohaterów zaskakuje, ciężko jest przewidzieć co się wydarzy za chwilę. Jestem po prostu zaskoczona i jak narazie minusów nie widzę chociaż główna bohaterka mogłaby już odpuścić ale podejrzewam, że wszystko przyjdzie z czasem. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. ^^
OdpowiedzUsuń+ Skojarzyło mi się to troszkę z filmem "Narzeczony na niby" ^^
Dziękuję ślicznie za piękny komentarz! Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię w dalszych rozdziałach.
Usuń"Narzeczonego na niby" nie widziałam, ale oglądałam wiele podobnych filmów, co po części było moją "inspiracją".
Pozdrawiam ciepło! x
jak zwykle świetne ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że wzięłaś nasze uwagi do serca i rozdział jest dłuższy. Bardzo przyjemnie się czytało i niedosyt zniknął. ;)
Chociaż jestem bardzo ciekawa dalszej części! ;)
No dajemy... jeszcze niecała połowa ;)
DAMY RADĘ ! :)
genialny rozdział !
OdpowiedzUsuńuwielbiam to <3
TWOJE OPOWIADANIE CORAZ BARDZIEJ UZALEŻNIA!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGratuluje świetnego rozdziału ! Naprawdę opowieść coraz bardziej się rozkręca i robi się coraz lepsza :D mam nadzieje na huczne wesele :D
OdpowiedzUsuńNiemal co dzień zaglądam, czy aby nie pojawił się nowy rozdział :) Tu miłe przekomarzanki, Jack nie daje się zbić z tropu, Cat może dostrzeże, że jemu na prawdę zależy ... mmmm... czekam na ciąg dalszy :))))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział.. z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest jak cisza przed burzą. Niby spokojnie, niby nic się nie dzieje, ale jest coś niepokojącego i proroczego w tym stojącym powietrzu. CZuję też, że powoli kończyła. Dobre mam przeczucie?
OdpowiedzUsuńjeszcze 8 !!! :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, ojcowie i dziadkowie mają to do siebie, że bronią córek/wnuczek jak oka w głowie. I nawet Jack Brown musi temu sprostać.
OdpowiedzUsuńA co do łamacza serc, to na chwilę obecną prędzej nazwałabym nim Cath, która (być może, nieświadomie) bawi się uczuciami zarówno biednego Jack'a, jak i swoich koleżanek z młodości. I choć od początku dopinguję ją w jej miłosnych podbojach, to czekam na moment, kiedy noga się jej powinie. A wtedy to pewnie Jack zagra na jej zgubie.
Tak czy inaczej, też niecierpliwie czekam, aż Amy pozna Jack'a.
Pozdrawiam.
Właśnie! Ja również czekam na ten moment! :D Zdecydowanie jestem po stronie Jack'a!
UsuńI oczywiście ślicznie dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam ciepło! x
Rozdzial super:D czekAm na slub bo tam napewno bedzie jakas akcja a moze wieksza zadyma
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie :D i tez czekam co tam dalej sie wydarzy , i jak sie rozwinie wszystko z jackiem :D
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, genialna ;) kocham ten blog
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńJak zwykle cud, miód i orzeszki. Koleżaneczka w wielkim szoku, jestem ciekawa jak kuzynka zareaguje na widok Browna.
OdpowiedzUsuńRozśmieszyła mnie ta inwigilacja dziadka, śmiałam się jak głupia do sera, a raczej do monitora :)
Mam nadzieję, że na prawdę dodasz ten rozdział po 40 komentarzach :)
Buziaki :)
Cieszę się, że dziadek Cię rozśmieszył Starałam się jak mogłam, by rozdział nie był zbyt sztywny.
UsuńA rozdział oczywiście dodany zgodnie z obietnicą!
Buziaki!
Masz przerąbane jutro nowy rozdział widzimy prawda? :P
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Nowy rozdział do jutraaa <3
OdpowiedzUsuńJutro? To mam teraz nie dodawać? :PP
UsuńBłaaaagaaaammm :(
UsuńAA nie dodawaj!! :P jużż
OdpowiedzUsuńByłoby super gdybyś dodała jutro mnie już nie ma przez cały miesiąc ;/ jak ja przeżyję nie wiedząc co dalej?
OdpowiedzUsuńprzyznam się bez bicia, że często nie chce mi się komentować rozdziałów... Ale gdy zobaczyłam, że są dwa, to muszę! Rozdział cudowny, chciałabym, żeby naprawdę byli razem. / aga.
OdpowiedzUsuń