poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 26 - Łamacz serc

Moncks Corner było małym miasteczkiem leżącym w pobliżu jeziora Moultrie. Catherine wraz z dziadkami mieszkała na obrzeżu miasta w niewielkim domku, przypominającym nieco dworek. Odkąd dziewczyna pamiętała, jej babcia dbała o każdy szczegół posiadłości. Począwszy od wystroju pokoi, skończywszy na pielęgnacji ogrodu, który przez niezliczoną liczbę kolorów przypominał krainę marzeń. A przynajmniej tak zwykła nazywać go Catherine, kiedy w dzieciństwie spędzała w ogrodzie każdą wolną chwilę.
Jack zaparkował na podjeździe, po czym wysiadł z samochodu, rozglądając się wokół siebie. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, który niemalże krzyczał, iż z pewnością nie spodziewał się zobaczyć tak pięknego miejsca.
- Zaskoczony? – zapytała Cath, zakładając ręce na biodra. Na jej twarzy również malował się szeroki uśmiech. Mogłoby się zdawać się, że to miejsce po prostu tak działało na ludzi.
- Nie mówiłaś, że to tak wygląda…
Cath wzruszyła ramionami.
- Nie pytałeś.
Jack zaśmiał się cicho, po czym otworzył bagażnik samochodu i wyjął z niego dwie duże torby. I gdy Catherine chciała złapać za swoją, spojrzał na nią spod byka.
- Oj, przepraszam, nie chciałam urazić twojej dżentelmeńskiej dumy.
- Dżentelmeńskiej dumy? – prychnął, powtarzając za Catherine i próbując tym samym przekazać, jak idiotycznie to zabrzmiało. Jednak dziewczyna zbyt pochłonięta wpatrywaniem się w posesję dziadków nawet nie zauważyła jego uszczypliwego tonu.
- Za mną, panie Brown – powiedziała radośnie, kierując się w stronę domu.
Jack miał już coś powiedzieć, kiedy nagle drzwi dworku otworzyły się, a w progu stanęła starsza kobieta w kolorowym, wzorzystym fartuszku. Była to pulchna pani, z zaczesanymi włosami w eleganckiego koka.
- Catherine! – pisnęła podekscytowana.
Jej wnuczka wydawała się być w podobnym nastroju, gdyż nie czekając rzuciła się w stronę staruszki. Szybko pokonała dzielący ich dystans, a gdy znalazła się w obiciach kobiety zupełnie zapomniała, że ma za sobą kawalera, którego należałoby przedstawić babci. 
- Zmizerniałaś – zawołała kobieta z niezadowoleniem. – Całe szczęście, że upiekłam twoje ulubione ciastka.
Uśmiech na twarzy Catherine nagle stał się jeszcze szerszy. Co prawda, wiedziała, że po zjedzeniu tych smakołyków z pewnością nie zmieści się w sukienkę pożyczoną od Lily, jednak to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. W końcu u Greena zarabiała wystarczająco, by kupić sobie coś nowego i móc swobodnie iść w niej na ślub irytującej kuzynki.
- Ach, i zrobiłam jeszcze placuszki z jabłkami – powiedziała z dumą kobieta. – A na obiad mamy dzisiaj pierożki. Twoje ulubione.
Catherine czuła się, jak w siódmym niebie. Przez głowę nawet przeszła jej myśl, że jedzenie babci jest lepsze niż seks, ale wtedy przypomniała sobie o Jack’u. No, może przysmaki babci były zaraz po seksie z Brownem. Drugie miejsce przecież nie jest takie złe, prawda? To również podium!
- Babciu – powiedziała Catherine już mniej podekscytowanym głosem.
Odsunęła się od babci na krok, przywołując do siebie swojego towarzysza.
- To właśnie jest Jack Brown. Jack, to moja babcia Larissa.
Przed wyjazdem kilkakrotnie próbowała sobie wyobrazić moment, kiedy przedstawiaJack’a babci. Za każdym razem Larissa reagowała w bardzo podobny sposób – wyciągała rękę i mówiła, jak bardzo się cieszy mogąc go poznać.
Tymczasem kobieta, zupełnie zaskakując tym Catherine, zaledwie sekundę później tkwiła z mężczyzną w uścisku.
- Przystojniak z tego twojego Jack’a – zwróciła się do Cath, gdy tylko odkleili się od siebie. – Kochanieńki, wyglądasz jakbyś codziennie ćwiczył na siłowni. I Bogu dzięki, że nie jesteś tak mizerny, jak moja Cath. Trochę dobrych genów i…
- Babciu! – krzyknęła Cath, całkowicie zawstydzona.
- No co?
Catherine pokręciła głową z dezaprobatą.
- Zapraszam do środka – powiedziała po chwili Lissa, dając za wygrabą. – Dziadek nie może się was już doczekać.
- Gdzie on teraz jest? – zapytała Cath, mając nadzieję, że zmiana tematu zupełnie odwróci myśli babci od tego, jak dobre geny Jack może ofiarować swojemu potomstwu.
- Jack, kochanie, zostaw te bagaże w przedpokoju, później się tym zajmiemy – zwróciła się do mężczyzny, uśmiechając się uprzejmo. – Dziadek, jak zwykle gra w szachy z panem Thomasem.
- Czyżby pan Thomas chciał rewanżu?
- O tak i to się chyba nigdy nie zmieni. Zupełnie nie może pogodzić się z faktem, że nigdy nie wygra z dziadkiem.
Catherine zaśmiała się radośnie.
- Słyszałem! – doszedł ich męski głos.
- Siedź cicho, Thomas – zawołała babcia. – Mamy gości z Atlanty!
Zaledwie kilka sekund później przed nimi stanął postawny mężczyzna z dość sporym brzuchem.
- Moja mała Cath – powiedział ciepłym  głosem, szeroko otwierając swoje ramiona. Dziewczyna nie czekając ani chwili dłużej zamknęła staruszka w podobnym uścisku, co jeszcze niedawno swoją babcię.
- William – zaczęła Larissa, nieco zbyt podekscytowanym tonem – to jest właśnie chłopak Catherine…
Tak, babcia zdecydowanie zbyt mocno przejęła się faktem, że jej wnuczka przyjechała do domu z chłopakiem. Jakby to było coś niesłychanego. Och, teoretycznie, Cath nigdy wcześniej nie przedstawiła dziadkom jakiegokolwiek faceta, mówiąc, że są razem, ale to przecież o niczym nie świadczyło, prawda?
- Jack Brown – powiedział, wyciągając rękę w stronę starszego mężczyzny w uprzejmym geście. Ku zdziwieniu wszystkich Will nie od razu wyciągnął swoją dłoń. Najpierw ostrożnie przyjrzał się Jack’owi, jakby zastanawiając się, czy mężczyzna aby na pewno jest wart jego wnuczki. Dopiero po chwili zwłoki, która wydawała się trwać wieczność, William zamknął dłoń Browna w mocnym uścisku.
- Będę miał cię na oku – powiedział z pełną powagą.
No cóż, taki właśnie był dziadek. Z pewnością odgrywał rolę ojca, którego Cath nigdy nie miała. Widocznie nie miał zamiaru tak łatwo oddać swojej małej dziewczynki. A już szczególnie facetowi, którego ledwo zna.
 - Chyba nie będziemy tak stali? Kochani, zapraszam do stołu – powiedziała radośnie Larissa, jakby w ogóle nie usłyszała wymiany zdań pomiędzy Brownem, a panem Jonesem.
William zaprowadził Jack’a do stołu podczas gdy Catherine i Larissa na chwilę zniknęły w kuchni. Ich sąsiad Thomas postanowił jak najszybciej się ulotnić, dlatego jedynie szybko się przedstawił i już go nie było. Być może przewidział, że nie będzie to zbyt komfortowa sytuacja.
- Catherine dużo o państwu opowiadała – powiedział Jack, chcąc w jakiś sposób zacząć rozmowę. Zdawał sobie sprawę, że po raz pierwszy nie wie, jak się za to zabrać. Oczywistą sprawą był fakt, że się trochę denerwował – jakby nie było miał zrobić dobre wrażenie na dziadkach Catherine. I mimo, że jedynie udawali związek Brown traktował tę sprawę śmiertelnie poważnie. Było to dość dziwne, gdyż z pewnością nie denerwował się tak przed poznaniem rodziców swojej byłej żony. Szczerze, nawet nie potrafił sobie przypomnieć w jakich okolicznościach się poznali.
- Zabawne – powiedział Will, zajmując miejsce przy stole – bo my o tobie usłyszeliśmy dopiero tydzień temu, kiedy Catherine zadzwoniła do mojej żony, by powiedzieć, że przyjeżdża.
Był to swojego rodzaju test. Tego Jack był pewien.
- Oficjalnie jesteśmy ze sobą dopiero od dwóch tygodni – wytłumaczył Jack.
- Dwóch tygodni – powtórzył Will, jakby testując te słowa w swoich ustach. – Po dwóch tygodniach już poznajesz jej rodzinę. Nie za szybkie tempo?
Teraz to już Jack zdecydowanie zaczął się denerwować i zupełnie nie potrafił zrozumieć, dlaczego. W końcu w swoim życiu przeszedł dużo , jakby się mogło wydawać, ważniejszych rozmów. Negocjował wysokie stawki, zgarniał miliony, a tymczasem nie potrafił zmierzyć się z dziadkiem Cath. Do cholery, nadszedł czas, by stanąć na wysokości zadania i z pewnością nie dać się osłabić.
- Nie wydaje mi się, żeby istniał jakiś regulamin, mówiący o tym, kiedy co należy robić w związku – powiedział Jack, patrząc w oczy Williamowi. – Zresztą, Catherine nie chciała jechać na ślub Amy bez wsparcia – dodał, już nieco łagodniejszym tonem.
Will roześmiał się.
- Co prawda, to prawda – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Amy potrafi dać się we znaki każdemu.
Po chwili Will jednak powrócił do swojej gniewnej miny, upominając się, że nie może tak szybko dać się przekabacić jakiemuś facetowi.
- Czym się zajmujesz, Jack?
- Prowadzę własną działalność. Mam sieć restauracji, różnych klubów i kilku hoteli.
Will zmrużył oczy, jakby zastanawiając się, czy jest to stuprocentowa prawda. Dotąd nie słyszał o tym, aby jeden mężczyzna prowadził tyle różnych interesów.
- Jak wielu pracowników posiadasz? – zapytał, niby od niechcenia.
- Tysiące.
Mężczyzna zdawał się być pod wrażeniem, jednak nie miał zamiaru mówić o tym Jack’owi.
- Dziadku, koniec tego przesłuchania – doszedł ich głos Cath, która niespodziewanie pojawiła się w salonie, niosąc tacę z filiżankami i herbatą. Za nią wędrowała babcia z wielkim talerzem pełnym najróżniejszych ciast.
- Mam nadzieję, że dziadek nie był nieprzyjemny – powiedziała Cath, uśmiechając się przepraszająco do Browana. Tylko na to zapomniała przygotować Jack’a, ale była pewna, że mężczyzna jakoś sobie poradził.
- Skąd. Ucięliśmy sobie bardzo przyjazną pogawędkę – odpowiedział, uśmiechając się ciepło do swojej „dziewczyny”.
- Wspaniale – zamruczała ucieszona Larissa. – Jack, mój drogi, próbowałam wyciągnąć to od naszej kochanej Catherine, ale ona jest zbyt uparta… Dowiem się w końcu, jak wasza dwójka się poznała?
Całkowicie zrozumiałe było to, dlaczego Cath sama nie powiedziała tego babci. Jones była marnym kłamcą i z pewnością kobieta szybko zorientowałaby się, że coś jest nie tak. A jak wiadomo, wszelkie podejrzenia dotyczące związku Jack’a i Catherine były zupełnie niepotrzebne.
Dlatego już chwilę później Jack miał za sobą niezbyt ciekawą opowieść o tym, jak się poznali. Na szczęście Catherine kilkakrotnie zdążyła już z nim omówić tę prawidłową wersję, żeby uniknąć jakichkolwiek wpadek.
- A więc to byłeś ty! – zapiszczała radośnie Lissa.
Brown zmarszczył brwi, zupełnie nie rozumiejąc, co kobieta miała na myśli. Nie musiał jednak długo czekać, gdyż Larissa szybko pośpieszyła z wyjaśnieniami.
- To ty tak zawróciłeś w głowie naszej Cath. Niedługo po jej przyjeździe do Atlanty rozmawiałyśmy przez telefon. Już wtedy wiedziałam, że coś się dzieje. I jak widać nie myliłam się.
Brown zmieszany spojrzał najpierw na Lissę, a później na Cath, szukając jakichkolwiek wyjaśnień. Tyle, że Catherine nie miała zamiaru udzielić mu żadnej odpowiedzi.
- Oj, zaraz herbata nam ostygnie – powiedziała, udając, iż tak naprawdę nic nie usłyszała. A Jack mimowolnie się uśmiechnął. Na to wygląda, że panna Jones wcale nie była taka niedostępna i nieuchwytna, jak mu się wydawało.

~*~

W miasteczku nie znajdowało się zbyt wiele miejsc, gdzie można było kupić odpowiednią sukienkę na wesele. Niestety Catherine nie miała innego wyjścia. Jeśli chciała w pełni korzystać z dobrodziejstw kuchni babci musiała zainwestować w nową kieckę.
Zaraz po krótkiej pogawędce z dziadkami wraz z Brownem pojechała do miasta. Cath miała przy okazji pokazać swojemu „chłopakowi” okolicę i zapoznać go z tutejszymi zwyczajami i najróżniejszymi opowiastkami. A zaraz po powrocie miała czekać na nich babcia z obiadem.
- Nie mówiłaś, że twój dziadek będzie chciał mnie pożreć na kolację.
- Bogu dzięki, że mamy dopiero południe – zażartowała Cath, jednak Jack’owi nie udzielił się jej humor. – Dobrze, już dobrze. Dziadek po prostu nie lubi, kiedy przychodzę z jakimś chłopakiem do domu. Wydaje mu się, że każdy potencjalny kandydat chce mi złamać serce. Nie dziwię się, że w podobny sposób ocenił i ciebie.
- A niby co to ma znaczyć?
Cath roześmiała się promiennie, przechadzając się wśród wieszaków jednego ze swoich ulubionych sklepów w miasteczku.
- Spójrz na siebie, Brown. Wyglądasz jak książkowy przykład łamacza serc.
Brown pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, po czym uśmiechnął się podstępnie, przypominając sobie coś bardzo istotnego.
- A więc, twoja babcia mówi, że zawróciłem ci w głowie. Przyznaję, że przez długi czas nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Jones prychnęła.
- Moja babcia nie ma pojęcia, o czym mówi. Wtedy byłam całkowicie zaabsorbowana pracą, nic dziwnego, że pomyślała, iż coś zawróciło mi w głowie. Zresztą nie jesteś jedynym facetem na świecie.
- Chcesz powiedzieć, że w międzyczasie z kimś się spotykałaś? – zapytał, nieco zbyt szorstkim tonem.
Catherine uśmiechnęła się podstępnie.
- Być może.
- Być może? - powtórzył za nią. – Nie słyszałaś o zasadzie szczerości w związku?
- W związku? – Tym razem to Catherine była zmuszona powtórzyć po Jack’u. – Jakim niby związku? To między nami to tylko…
- Catherine?... – doszedł ich niespodziewanie damski głos.
Rozmowa pomiędzy nimi została natychmiastowo przerwana, gdyż oboje gwałtownie odwrócili się, spoglądając na szczupłą kobietę, patrzącą z nadmierną radością w stronę Jones.
- Maggie? – powiedziała Cath, udając zadowolenie. W głębi duszy chciała jednak krzyczeć z przerażenia.
- Och, przyjechałaś z pewnością na ślub Amy – zawołała, klaskając w dłonie. – Czyż to nie cudowne, że odnalazła swoją drugą połówkę?
- Tak, to wspaniałe – odpowiedziała, próbując powstrzymać krzywy uśmiech. – Maggie, poznaj proszę Jack’a. Jack, to moja koleżanka Magie, chodziłyśmy kiedyś razem do liceum.
Maggie zdawała się dopiero teraz dostrzec stojącego obok mężczyznę, a na jego widok momentalnie znieruchomiała, a na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy.
Jack uśmiechnął się delikatnie, nieumyślnie sprawiając, że kobieta jeszcze bardziej się zawstydziła.
- Dzióbku, poczekasz na mnie przy przymierzalniach? – powiedziała Cath ze sztuczną czułością w głosie.
- Oczywiście, aniołku – odparł, mocno przesłodzonym głosem.
Brown pożegnał się z nowo poznaną kobietą szybkim skinieniem głowy, po czym powędrował w wyznaczoną przez Catherine stronę.
- To… To  był twój chłopak? – zapytała Maggie, nie mogąc przestać oglądać się za Brownem.
- Tak – powiedziała Catherine, próbując przybrać, jak najbardziej luzacki ton głosu. – Pokazuję mu trochę miasta. Mam nadzieję, Maggie, że zobaczymy się na ślubie.
- Tak, tak. Jak najbardziej...
Najwyraźniej kobieta wciąż nie mogła otrząsnąć się z szoku, jakiego doznała.
- Cieszę się ogromnie – skłamała Cath. – W takim razie, do zobaczenia.
Pożegnały się szybkim cmoknięciem w oba policzki, po czym Catherine, starając się iść swobodnie, podeszła do Jack’a.
- Aniołku? – prychnęła. – Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego?
- Mówiąc czegoś lepszego masz na myśli dzióbku? – zapytał, przewracając oczyma.
- Och, nie przesadzaj – powiedziała, udając oburzenie. – Może nad tą kwestią będziemy musieli jeszcze trochę popracować – dodała, jednak myślami była już gdzieś zupełnie indziej. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu zaskoczonej Maggie i miała ogromną nadzieję, że Amy będzie wyglądać bardzo podobnie.



51 komentarzy:

  1. Ohayo ;)
    Od razu mówię, że dopiero wróciłam do Polski i dorwalam się do internetu. Przeczytałam 3 rozdziały pod rząd i jestem zachwycona. Reakcja Cath mnie zdenerwowała, a Jack wydobył ze mnie wszystkie pokłady współczucia. Uwielbiam go całą sobą, a Catherine jest wredna jedzą i tyle.
    Ale ogólnie fabuła jest świetna ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, Catherine to wredna jędza. I tyle w temacie.

      Pozdrawiam ciepło!

      PS!!! Mam nadzieję, że wypad za granicę się udał!

      Usuń
  2. świetny rozdzial :) pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaa ... uwielbiam ten rozdział ... jest zarąbisty, teraz tylko zróbmy wszystko by było 40 komentów !!!!!!!

    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. to opowiadanie jest cudowne *.* już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział oczywiście świetny, nie mogę doczekać się kolejnego:) Dziewczęta natychmiast do pisania komentarzy :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Spotkanie z dziadkami Cath było naprawdę świetne. W ogóle cały rozdział bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny,już się nie mogę następnego doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. genialny rozdział, chyba jeden z najlepszych !!
    oczywiście nikt by się nie obraził za jakiś bardziej romantyczny kawałek xd
    ale poza tym to najgenialniejsze opowiadanie jakie czytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Już nie mogę się doczekać, jak sytuacja się rozwinie, i mam nadzieję, że poznamy pełną historię Cath.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój blog jest cudowny *.* A ten rozdział genialny, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  11. kolejna dawka emocji i uśmiechu :) co do tych 40 komentarzy. Błagam, nie rób z siebie 14 latki. Ktoś będzie chciał powiedzieć coś na temat twojej twórczości to to powie. Nie zmuszaj nikogo. Weź przykład z poważnych i znanych pisarzy. Żaden z nich nie mówi, że wyda kolejna część książki dopiero wtedy, gdy osiągnie daną liczbę sprzedanych egzemplarzy poprzedniego dzieła. :) a tak fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o mamo nie przesadzaj z tym :) fajnie że cos ciekawego wymyśla, nie jest znaną pisarką i nie pisze kiążki :)poza tym to blog i moze robic co chce i mam nadzieje że jak dojdzie do 40 komentów to napewno da nam kolejny rozdział :)

      Usuń
    2. podejrzewam, że jeśli byś pisała bloga i miała byś w ankiecie prawie 200 osób, to nie sądzisz, że 10 komentarzy pod rozdziałem to trochę mało? no właśnie. Nawet jeśli chciałaby się dowartościować (w co wątpię) to nie widzę w tym nic złego. W tych czasach, kiedy na co dzień spotyka się takich ludzi, wsparcie się przydaję...
      w sumie to nawet dobrze, że jest takie coś. Teraz chociaż mamy pewność, że nasza świetna pisarka doda nam kolejny rozdział, jeśli wypełnimy zadanie. W końcu, dlaczego Ona ma nam pisać rozdziały, kiedy my nie robimy nie? no właśnie.
      dziękuję za uwagę ;)
      i pozdrawiam anonima wyżej ;)

      Usuń
    3. Dziękuję za piękną obronę i oczywiście przyznaję rację. Trochę mi przykro, kiedy patrzę, że w ankiecie 200 osób zaznaczyło, iż czyta mojego bloga, a tylko bardzo nieliczni go komentują. Nad każdym rozdziałem spędzam jakiś trzy godzinki (jeśli oczywiście wena mi dopisze), więc myślę, że poświęcenie minuty ze strony czytelnika to naprawdę nie tak dużo. Za każdy oddany komentarz oczywiście ogromnie dziękuję, bo nic tak nie poprawia mi humoru i nie daje porządnego kopa na rozpęd, jak wsparcie i opinia moich kochanych czytelników.

      Pozdrawiam serdecznie! x

      Usuń
  12. Cholercia! Nie możesz naraz opisać cały ślub? Tak to co godzinę zaglądam na blog i patrze czy dodałaś już nowy rozdział. Dawać ludzie ma być 40 komentarzy chcę nowy rozdział!!!
    <333

    OdpowiedzUsuń
  13. Już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  14. Stanowczo za krótkie dodajesz rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  15. świetne jak zwykle ;) masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  16. jak przeczytałam tytuł to się trochę przestraszyłam ze coś się stanie ale jak zwykle było genialne :>

    OdpowiedzUsuń
  17. 20, 20 !!!!!! :P :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niedawno natrafiłam na Twojego bloga. Pochłonęłam opowiadanie w jeden dzień. Mega wciągające, dobrze napisane, ciekawa fabuła, nie oszczędzasz w szczegółach co mi się podoba bo można lepiej to wszystko sobie wyobrazić, zachowanie bohaterów zaskakuje, ciężko jest przewidzieć co się wydarzy za chwilę. Jestem po prostu zaskoczona i jak narazie minusów nie widzę chociaż główna bohaterka mogłaby już odpuścić ale podejrzewam, że wszystko przyjdzie z czasem. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. ^^

    + Skojarzyło mi się to troszkę z filmem "Narzeczony na niby" ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za piękny komentarz! Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię w dalszych rozdziałach.
      "Narzeczonego na niby" nie widziałam, ale oglądałam wiele podobnych filmów, co po części było moją "inspiracją".

      Pozdrawiam ciepło! x

      Usuń
  19. jak zwykle świetne ;)
    cieszę się, że wzięłaś nasze uwagi do serca i rozdział jest dłuższy. Bardzo przyjemnie się czytało i niedosyt zniknął. ;)
    Chociaż jestem bardzo ciekawa dalszej części! ;)
    No dajemy... jeszcze niecała połowa ;)
    DAMY RADĘ ! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. genialny rozdział !
    uwielbiam to <3

    OdpowiedzUsuń
  21. TWOJE OPOWIADANIE CORAZ BARDZIEJ UZALEŻNIA!

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Gratuluje świetnego rozdziału ! Naprawdę opowieść coraz bardziej się rozkręca i robi się coraz lepsza :D mam nadzieje na huczne wesele :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Niemal co dzień zaglądam, czy aby nie pojawił się nowy rozdział :) Tu miłe przekomarzanki, Jack nie daje się zbić z tropu, Cat może dostrzeże, że jemu na prawdę zależy ... mmmm... czekam na ciąg dalszy :))))))

    OdpowiedzUsuń
  25. Uwielbiam twojego bloga i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  26. ciekawy rozdział.. z niecierpliwością czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten rozdział jest jak cisza przed burzą. Niby spokojnie, niby nic się nie dzieje, ale jest coś niepokojącego i proroczego w tym stojącym powietrzu. CZuję też, że powoli kończyła. Dobre mam przeczucie?

    OdpowiedzUsuń
  28. jeszcze 8 !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No cóż, ojcowie i dziadkowie mają to do siebie, że bronią córek/wnuczek jak oka w głowie. I nawet Jack Brown musi temu sprostać.
    A co do łamacza serc, to na chwilę obecną prędzej nazwałabym nim Cath, która (być może, nieświadomie) bawi się uczuciami zarówno biednego Jack'a, jak i swoich koleżanek z młodości. I choć od początku dopinguję ją w jej miłosnych podbojach, to czekam na moment, kiedy noga się jej powinie. A wtedy to pewnie Jack zagra na jej zgubie.
    Tak czy inaczej, też niecierpliwie czekam, aż Amy pozna Jack'a.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Ja również czekam na ten moment! :D Zdecydowanie jestem po stronie Jack'a!
      I oczywiście ślicznie dziękuję za komentarz!

      Pozdrawiam ciepło! x

      Usuń
  30. Rozdzial super:D czekAm na slub bo tam napewno bedzie jakas akcja a moze wieksza zadyma

    OdpowiedzUsuń
  31. uwielbiam to opowiadanie :D i tez czekam co tam dalej sie wydarzy , i jak sie rozwinie wszystko z jackiem :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Jesteś niesamowita, genialna ;) kocham ten blog

    OdpowiedzUsuń
  33. Jak zwykle cud, miód i orzeszki. Koleżaneczka w wielkim szoku, jestem ciekawa jak kuzynka zareaguje na widok Browna.
    Rozśmieszyła mnie ta inwigilacja dziadka, śmiałam się jak głupia do sera, a raczej do monitora :)
    Mam nadzieję, że na prawdę dodasz ten rozdział po 40 komentarzach :)
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dziadek Cię rozśmieszył Starałam się jak mogłam, by rozdział nie był zbyt sztywny.
      A rozdział oczywiście dodany zgodnie z obietnicą!

      Buziaki!

      Usuń
  34. Masz przerąbane jutro nowy rozdział widzimy prawda? :P

    OdpowiedzUsuń
  35. Zgadzam się! Nowy rozdział do jutraaa <3

    OdpowiedzUsuń
  36. AA nie dodawaj!! :P jużż

    OdpowiedzUsuń
  37. Byłoby super gdybyś dodała jutro mnie już nie ma przez cały miesiąc ;/ jak ja przeżyję nie wiedząc co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  38. przyznam się bez bicia, że często nie chce mi się komentować rozdziałów... Ale gdy zobaczyłam, że są dwa, to muszę! Rozdział cudowny, chciałabym, żeby naprawdę byli razem. / aga.

    OdpowiedzUsuń