Catherine
spojrzała na Jack’a, siedzącego tuż obok niej, czując się jak największa
idiotka. Mogła się jedynie domyślać, co tak naprawdę Brown sobie o niej
pomyślał. Zapewne uważał ją za niepoczytalną. I chyba właśnie to mówiła jego
mina, gdy Catherine dwa tygodnie temu powiadomiła go o tym, co powiedziała Amy
na temat łączących ich relacji. Szczególnie, że jeszcze kilka godzin wcześniej
wyraźnie mu zaznaczyła, że nie ma zamiaru tkwić w żadnym związku. Oczywiście w
ramach sprostowania – i teraz nie byli związku. Po prostu udawali. Ot co, cała
filozofia.
Catherine
głęboko wierzyła, że Jack po latach pracy - spędzonych zapewne na negocjacjach
wielu umów - jest dobrym aktorem. W końcu tego wymagała jego profesja. Zawsze
musiał trzymać pokerową twarz i nie zdradzać przed konkurencją swoich planów.
Tak więc, te lata praktyki z pewnością nauczyły go gry aktorskiej. A to właśnie
było potrzebne, aby przekonać Amy, że ich związek jest prawdziwy.
Catherine
kilka razy powtarzała Jack’owi wersję wydarzeń, mówiącą o tym jak się pierwszy
raz spotkali i niedługo potem się zakochali. Oczywiście ta wersja niewiele
odbiegała od tej prawdziwej, gdyż według opowieści, którą mieli przedstawić
Amy, również poznali się w barze, kiedy to wpadli na siebie i Catherine rozlała
drinka. Tyle, że w tej historii Cath pozwoliła Brownowi odkupić sobie napój i
dalszy wieczór spędzili razem.
Później
oczywiście przyszedł czas na kolejne spotkanie - zupełnie przypadkowe. Podobnie
jak w rzeczywistości spotkali się na lunchu, gdzie Catherine próbowała wraz
Lucasem i Nathanem przekonać Jack’a do zainwestowania w redakcję. Naturalnie,
wszystko zakończyło się z pozytywnym skutkiem.
Kolejne
spotkania były już mniej przypadkowe, gdyż jak mówiła opowieść, Cath i Jack
przypadli sobie do gustu.
Panna
Jones postanowiła ominąć historyjkę o tym, jak próbowała odciąć się od Browna,
albo też jak przez pewien czas pragnęła wskoczyć mu do łóżka, co nie zawsze
kończyło się tak, jak sobie zaplanowała.
Ale kto czepiałby się szczegółów?
Tymczasem
jednak jechali samochodem Jack’a do rodzinnego domu Catherine. Dziewczyna nie mogła
uwierzyć, że udało jej się tak łatwo przekonać Browna do swojego planu. Wchodząc
do jego gabinetu dwa tygodnie temu, była pewna, że facet odeśle ją z kwitkiem,
mówiąc, iż zwariowała – w końcu jeszcze niedawno odrzuciła jego propozycję
związku.
-
Bez względu na to, co sobie teraz pomyślisz, musisz wysłuchać mnie do końca –
powiedziała wtedy.
Jack
jedynie uniósł pytająco brew i rozsiadł się wygodniej na fotelu. Wydawało mu
się, że zbyt prędko nie zobaczy Catherine. W końcu przy ich ostatniej rozmowie
dziewczyna wyglądała, jakby miała ochotę uciec na inny kontynent.
-
Mam kuzynkę o imieniu Amy. Musisz wiedzieć, że niezła z niej agentka. No, a
teraz wychodzi drugi raz za mąż. Parę miesięcy temu poznałam tego jej Arnolda.
Spokojny facet. Ma sklep z bielizną. Podobno całkiem nieźle prosperujący…
-
Catherine – wtrącił Jack – zwolnij trochę. I do rzeczy.
Dziewczyna
nabrała głęboko powietrza, robiąc przy tym przepraszającą minę.
-
Jack, chodzi o to, że Amy zawsze się mnie czepia. Zawsze mi dogryza, na
przykład, że nie mam faceta, albo, że mam małe cycki.
-
Moim zdaniem są idealne – oznajmił Jack z łobuzerskim uśmiech. Najwyraźniej
cała ta rozmowa nieźle go bawiła.
Nagły
rumieniec rozjaśnił twarz Cath.
-
Miałeś mi nie przerywać.
Brown
uniósł ręce w geście poddania.
-
Bo prawda jest taka, że Amy mnie zmusiła – oznajmiła z oburzeniem Cath.
-
I jaki związek mają z tym twoje piersi?...
-
Żaden! – pisnęła Cath. – Dasz mi dokończyć? Jack, do diabła, chodzi o to, że
Amy bierze ślub. No wiesz, ślub. Biała suknia, pastor, wesele,
dużo rodziny, o bardzo dużo rodziny…
-
Catherine, wbrew pozorom wiem, co oznacza słowo ślub.
-
Naturalnie, że wiesz – odpowiedziała nieco zbita z tropu. – A wiec, kiedy Amy
zaczęła mówić, że pewnie przyjdę sama, zaprzeczyłam. No i wtedy była ta gadka
na temat samowystarczalności. I powiedziałam jej, oczywiście tylko po to, aby
się ode mnie odczepiła, że mam chłopaka. No wiesz…
-
Tak, wiem, co oznacza słowo chłopak –
wtrącił od razu Jack.
-
No – westchnęła, robiąc chwilę przerwy, by rozejrzeć się po gabinecie, jakby
szukając jakiejkolwiek pomocy. – I gdy zapytała, jak się nazywała, powiedziałam,
że Jack Brown.
Jack
uniósł znacząco brwi. W tym momencie na język cisnęło mu się mnóstwo pytań. Zdawał
sobie jednak sprawę, że nie starczy mu dnia, aby wszystkie je zadać. Ograniczył
się więc do tego najważniejszego.
-
Dlaczego?
-
Co dlaczego? – zapytała zmieszana.
-
Dlaczego powiedziałaś, że ja jestem
twoim chłopakiem. Mogłaś wymyślić mnóstwo innych imion i nazwisk. Zakładam, że
masz wielu przyjaciół. Dlaczego nie podałaś imienia któregoś z nich?
Catherine
zdała sobie sprawę, że Jack naprawdę musi być dobry w swojej pracy. Zwykły,
prosty mężczyzna pewnie zacząłby się śmiać, albo zapytał o reakcję Amy. Brown
zaś rozpoczął analizę jej postępowania i myśli.
-
To wszystko przez ciebie. To ty zacząłeś tę gadkę o związkach. Byłam świeżo po
rozmowie z tobą, więc naturalne, że od razu przyszedłeś mi na myśl.
-
Tak, masz rację, to ja zmusiłem cię do tego kłamstwa – zakpił, po czym dodał: -
Nadal nie rozumiem, dlaczego mi to wszystko mówisz.
Cath
uśmiechnęła się przepraszająco.
-
Mówię ci to, ponieważ powiedziałam Amy, że przyjdziesz na ten ślub ze mną.
-
Powiedziałaś Amy?...
-
Zrozum, jeśli przyjdę na ten ślub sama, Amy pomyśli, że skłamałam.
Jack
prychnął.
-
Bo skłamałaś. Catherine, pozwól, że odświeżę ci pamięć, ale jeszcze wczoraj
powiedziałaś mi, że nie masz zamiaru nawet myśleć o jakimkolwiek związku, a co
dopiero w jakiś wchodzić.
Jones
westchnęła głęboko.
-
Fakt, skłamałam. Ale nie chcę, żeby Amy się o tym dowiedziała. Nie chcę nawet
myśleć, o tym, co powie, jeśli zobaczy mnie samą. Gdybyś ją znał, wiedziałbyś,
że nie jest dobrą kuzynką, która wspiera cię we wszystkim. Amy to jędza.
Jack
założył ręce na ramiona i delikatnie nimi wzruszył. Przez cały czas patrzył
Catherine głęboko w oczy, nie udzielając żadnej odpowiedzi. Cath doskonale
zdawała sobie sprawę, że chce ją przetrzymać, sprawić, że zacznie się
niecierpliwić, jednak ona nie miała zamiaru narzekać. Bez słowa skargi czekała
na jego odpowiedź.
-
Wygląda na to, że będę musiał sam ocenić, jak wielką jest jędzą.
-
Czyli się zgadzasz? Pojedziesz ze mną na ten ślub? – pisnęła podekscytowana.
-
A myślisz, że będę rozmawiał z nią przez skype’a?
Catherine
ułożyła się wygodniej na siedzeniu w samochodzie, uważnie przyglądając się
Brownowi, który prowadził swój samochód – czarnego SUV’a. Jack był ubrany w niebieskie
jeansy i biały T-shirt, jednak Cath nie mogła powiedzieć w czym ten mężczyzna
wydaje czuć się swobodniej – właśnie w takim stroju, czy może w garniturze? Emanował
pewnością siebie kogoś, kto dobrze czuje się w swoim ciele bez względu na to,
co ma na sobie. I zawsze wyglądał dobrze. Ten mężczyzna był magnetyczny. Enigmatyczny.
Cath zdawało się, że nigdy wcześniej nikogo takiego nie poznała. Emanował
testosteronem. Był trudny do zignorowania. Cieszyła się ogromnie, że przyjechał
tu z nią. Wiedziała, że nie powstydzi się za niego. Co więcej, Amy opadnie z
wrażenia szczęka! Zdała sobie również sprawę, że Jack nie był niczym innym, jak
diabłem w niebieskich dżinsach i opiętym białym T-shircie. I kusił ją. Och, jak
on ją kusił. Prawie przez całą drogę myślała nad tym, jak długo będzie czekać
by zaciągnąć go do łóżka. Wprawdzie dzisiaj czekała ich jeszcze kolacja z jej
dziadkami, gdyż ślub miał odbyć się jutro, jednak czy aby na pewno Jack nie
będzie miał nic przeciwko? Jakby nie było, wykorzystywała go. Zabrała go na
ślub, tylko po to by okłamywał jej rodzinę, a teraz jeszcze planowała, jak
upojnie spędzić z nim wieczór? Być może była egoistką, ale wiedziała, że nic
teraz nie jest w stanie zepsuć jej planów.
-
Nad czym tak dumasz? – zapytał Jack.
Catherine
zmieszała się, wiedząc, że za nic w świecie nie wyjawi mu swoich prawdziwych
myśli. Choćby błagał ją na kolanach. Pozostawało jej więc tylko to, co robiła ostatnimi
czasy zdecydowanie zbyt często – musiała skłamać.
-
Myślę nad tym, jak bardzo tęsknię za domem.
Brown
zaśmiał się.
-
Świetnie, bo już jesteśmy na miejscu.
Albo ten rozdział jest krótki albo to ja szybko czytam. W każdym razie czuję niedosyt. Zawsze jak czytam twoje opowiadanie to nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, jak napisała Ala w pierwszym komentarzu. Ten rozdział zdecydowanie skończył się zbyt szybko. I szczerze... za dużo się nie wydarzyło. Mam nadzieję, ze to będzie taka cisza przed burzą.
OdpowiedzUsuńŁatwo było się domyślić, że Jack zgodzi się na towarzyszenie Cath na ślubie. Jednak zastanawia mnie jedna rzecz, czy będzie chciał od niej coś w zamian?
Tak czy inaczej, czekam niecierpliwie reakcji Amy na widok Jacka, bo na pewno będzie zaskakująca.
Cieplutko pozdrawiam :)
Wiedziałam, że Jack się zgodzi na granie jej chłopaka :) Jestem ciekawa jak to wszystko się ułoży ;)
OdpowiedzUsuńWITAM :)
OdpowiedzUsuńw twoim blogu bardzo podoba mi się to, że nie opisujesz wszystko ze szczegółami i nie przynudzasz ;d Historia jest bardzooo ciekawa i wciągająca, ale ja również czuję niedosyt. ;< pierwsze rozdziały były takie długie i teraz trochę odczuwalne jest to, że stają się krótsze. Jednak wiadomo, że są wakacje i plany nie zawsze się zgrywają z siedzeniem przed komputerem i wymyślaniem- w twoim przypadku- historii Jack'a i Cath, dlatego jesteśmy wdzieczne(chyba wszystkie xd), że dodałaś chociaż coś ;d
no to, ten,
życzę dalszej weny i dłuższych rozdziałów ; d
pozdrawiam serdecznie ;)
Zgadzam się z powyższymi komentarzami. Wciągające, krótkie i pozostawia po sobie duży niedosyt. Przez chwilę się zastanawiałam czy jak przeczytam jeszcze raz, to coś pomoże, ale myślę, że lepiej będzie poczekać na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńWitam :) Dawno nie siedziałam u siebie na blogu, i właściwie nie wiedziałam jak kontynuować swoje ostatnie opowiadanie, dlatego wymyśliłam, żeby zrobić całkiem co innego, chciałabym zapytać o Twoją opinię. Do wyboru jest: blog o miłości na odległość lub blog o odchudzaniu, obydwa tematy byłyby wzięte z mojego życia :)
OdpowiedzUsuńProszę o odpowiedź, ciekawi mnie co by Cię zainteresowało! :)
Na moim blogu (http://soinlooove.blogspot.com/) pojawił się już pierwszy post na temat miłości na odległość!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Ci się spodoba, proszę Cię o komentarz i Twoją opinię, żebym wiedziała czy pisać dalej czy nie :)
Byłabym również wdzięczna, gdybyś mogła komuś polecić bloga, żeby również powiedzieli mi co na temat tego "opowiadania" myślą, chciałabym poczytać opinię innych na ten temat :)
Dziękuję bardzo, i pozdrawiam!
laska smiecisz tutaj przestan !!!
UsuńJak zwykle świetnie lecz stanowczo za krótko :-D
OdpowiedzUsuńza krótko, za krótko!
OdpowiedzUsuńale z sensem..rozumiem że na weselu będzie się działo!
pozdr.
K.
Oby to udawanie sprawiło, że tak się wprawią, że zostaną parą naprawdę :D
OdpowiedzUsuńbardzoooo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńczekamy na więcej!! ;)
pozdrawiam ;)
kiedy kolejny rozdział kochana?
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie! ;)
OdpowiedzUsuńczekamy z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)