„Kilkaset
lat temu, Benjamin Franklin podzielił się ze światem sekretem swojego sukcesu.
Nigdy nie zostawiaj na jutro, co masz zrobić dzisiaj, powiedział. To człowiek,
który wynalazł elektryczność. Wydawałoby się, że więcej ludzi posłucha jego
rad. Nie wiem, dlaczego odkładamy rzeczy na później, ale gdybym miała zgadywać,
to chyba powiedziałabym, że ma to wiele wspólnego ze strachem. Strachem przed
porażką, strachem przed odrzuceniem, czasami po prostu ze strachem przed podejmowaniem
decyzji, bo co jeśli się mylisz? Co jeśli popełniasz błąd, którego nie
naprawisz?
Kto
rano wstaje, temu pan Bóg daje? Działanie w odpowiednim czasie zaoszczędzi kłopotów
na przyszłość. Kuj żelazo, póki gorące. Możemy udawać, że nam tego nie mówiono,
ale wszyscy słyszeliśmy przysłowia, filozofów, dziadków, ostrzegających nas
przed marnowaniem czasu, słyszeliśmy cholernych poetów nakazujących nam chwytać
dzień. Jednak czasami musimy przekonać się na własnej skórze. Musimy popełniać
własne błędy. Musimy sami się na nich uczyć. Musimy zmiatać dzisiejszą
możliwość pod jutrzejszy dywan, dopóki już więcej tam nie zmieścimy. Dopóki
wreszcie nie zrozumiemy, co Benjamin Franklin naprawdę miał na myśli. Że
pewność jest lepsza od niepewności, że jawa jest lepsza niż sen, i że nawet
największa porażka, nawet najgorsza, jest sto razy lepsza od zaniechania próby.”
Ale
co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo? Chyba
czas zaznaczyć, iż Catherine była ogromnym tchórzem. Szczególnie, po tym, jak
próbowała udowodnić sobie, że nie jest na tyle głupia, by popełniać błędy z
przeszłości. Dzidek Cath zawsze powtarzał, by wyciągała wnioski. Zapewne miał
wtedy na myśli błahe sprawy, gdyż mądrość tę powtarzał podczas gry w szachy,
czy przeróżnych niedzielnych gier w ogródku. Catherine jednak za każdym razem
myślała o wszystkich błędach jakie popełniła. O zaufaniu, które podarowała
wielu osobom, a one ją zawiodły. Wszystko sprowadzało się do cierpienia. A ona
nie chciała już nigdy cierpieć tak bardzo, jak cierpiała w dzieciństwie. Już
raz została odrzucona. Nie była pewna, czy kiedykolwiek chciałaby przechodzić
przez to ponownie. Jej własna matka zostawiła ją bez żadnego pożegnania, by móc
realizować swoje marzenia. Skoro nawet jej mama nie chciała mieć z nią nic
wspólnego, jak Catherine mogła w ogóle przypuszczać, że ktokolwiek inny będzie
chciał?
Jones
zamrugała oczami kilkakrotnie, jakby sprawdzając, czy aby nie śni. Nawet
dyskretnie uszczypnęła się. Ze smutkiem jednak przyjęła, że nie jest to żaden
sen, a Jack naprawdę zaproponował jej związek. Była przerażona.
Drżała.
To było złe i mogło wszystko zmienić. Czy on tego nie widział? Nie dostrzegał,
jak wiele rzeczy może się zmienić? Czy naprawdę nie odpowiadała mu obecna
sytuacja? Przecież byli wolni. Mogli robić, co żywnie im się podobało. W żadnym
wypadku nie ograniczałaby Jack’a swoją osobą. Nie musieli przecież definiować
tego, co ich łączyło…
-
Zwariowałeś!? – Wśród plątaniny myśli to pytanie wydawało się najbardziej
trafione spośród miliona innych, które właśnie chciała zadać, a raczej
wykrzyczeć Brownowi.
-
Catherine…
-
Siedź cicho, Brown!
Cath
podniosła się z fotela, rozpoczynając marsz w te i we w tę.
-
Czy ty siebie w ogóle słyszałeś? – prychnęła, nie przestając kręcić się po
gabinecie i gorączkowo wymachiwać rękami. – Przychodzę do ciebie, chcę zaprosić
cię na kolację, a ty wszystko psujesz!
-
Psuję? – powtórzył, również wstając zza biurka i przyjmując bojową postawę. –
Zapytałem jedynie, czy chcesz być moją cholerną dziewczyną!
-
Przestań to powtarzać! – krzyknęła, chowając twarz w dłoniach.
Catherine
jęknęła głośno, po czym ponownie zajęła miejsce na fotelu przed jego biurkiem.
Brown również usiadł.
-
Catherine…
-
Przestań.
-
Nie. Daj mi skończyć – powiedział stanowczo. – Catherine, lubię cię. Naprawdę.
Już od dawna się tak nie czułem. Spędzasz mi sen z powiek…
-
Błagam, nie kończ.
-
Trafiłaś mnie. Myślę, że to pewnie przez ten twój uśmiech. Albo włosy.
-
Włosy? – zapytała Cath dyskretnie spoglądając w stronę Browna. Jakby bała się,
że nadmierna uwaga poświęcona temu mężczyźnie sprawi, iż Jack znowu zacznie
rzucać słowem „dziewczyna” jakby nie znał innych.
-
Tak. Ładnie pachną – odpowiedział spokojnie, jakby oświadczał najbardziej
oczywistą rzecz na świcie.
Catherine
uniosła brew ku górze, zupełnie nie rozumiejąc, co z tym wspólnego ma zapach
jej włosów.
-
I tak nie chcę się z tobą spotykać – powiedziała po chwili. Uspokoiła się, jej
głos stał się cichszy.
-
Teraz tak mówisz.
Jones
westchnęła głęboko. Wiedziała, że przyszedł czas, alby wszystko wyjaśnić. Raz
na zawsze.
-
Nie, Jack – powiedziała wstając z fotela. – Taka już jestem. Nie angażuję się w
żadne związki. To nie dla mnie. Zdaje się więc, że zupełnie do siebie nie
pasujemy. Chcemy zupełnie innych rzeczy.
Przez
długi czas patrzyli na siebie w zupełnej ciszy. Jednak ta cisza mówiła znacznie
więcej niż jakiekolwiek słowa.
-
Nie odkładaj mnie na potem, bo potem mnie już nie będzie – powiedział zupełnie
poważnie Jack, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Wiedział,
co zaraz nastąpi. Ale mógł za to obwiniać tylko i wyłącznie siebie. To on się
pośpieszył. Być może zbyt szybko zaoferował jej związek. Może znali się zbyt
krótko, aby wiedzieć czego tak naprawdę od siebie chcą?
Nie.
Jack doskonale wiedział, czego pragnie. Niestety jego pragnienia nie mogły się
urzeczywistnić.
Pozostawały
mu dwie opcje. Albo mógł walczyć o swoje, albo przystać na wymagania Catherine.
Tyle, że to pierwsze łączyło się z prawdopodobieństwem ucieczki panny Jones. W
końcu widział w jej oczach, jak bardzo jest przerażona tą sytuacją.
Mimo
że bardzo chciał by ich znajomość przeniosła się na wyższą pozycję, nie miał
zamiaru ryzykować. Pozostawało mu więc tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
-
Wygłupiłem się – powiedział po chwili. – Nie powinienem był tego mówić.
Momentalnie
napięcie widoczne w postawie Catherine osłabło.
-
Masz rację, wygłupiłeś się – przyznała bez najmniejszego skrępowania. – Jesteś
zmęczony i gadasz głupoty. Może powinieneś zrobić sobie przerwę od tych
papierów i trochę się przespać.
Jack
westchnął głęboko.
Nie
tak wyobrażał sobie tę chwilę. Nie pamiętał by od liceum proponował dziewczynie
jakiś związek, ale z pewnością teraz nie spodziewał się odmowy. Przez lata
licznych romansów z kobietami zdołał choć odrobinę je poznać. Wiedział więc, że
większość z nich marzyła o związku. Dlatego dziwiło go, że Catherine wzbraniała
się przed tym, a na samą myśl, że miałaby związać się na stałe z mężczyzną słabła.
-
Lepiej już pójdę – oznajmiła wskazując niepewnie na drzwi. – Umówimy się jakoś
w przyszłym tygodniu?
Jack
przytaknął.
-
Jestem do twojej dyspozycji – powiedział, już teraz starając się zapomnieć o
tym, co wydarzyło się przed chwilą.
~*~
Z
pewnością nie tak Catherine wyobrażała sobie ich dzisiejsze spotkanie. Miała
nadzieję, że gdy tylko przyjdzie do jego biura, Jack zachowa się, jak
przykładny książkowy kochanek - porwie ją w objęcia i będą uprawiać
oszałamiający seks. Rzecz jasna, chodziło o ten typ seksu uwielbianego przez
mężczyzn – bez zobowiązań.
Nie
mogła uwierzyć, że całe to spotkanie przebiegło zupełnie inaczej. I tym
bardziej, nie mogła uwierzyć, że Jack wyskoczył z tą niedorzeczną propozycją.
Jak, do diabła, to sobie wyobrażał? Myślał, że stworzą przykładną parę?
Dźwięk
telefonu wyrwał Catherine z typowego dla niej zamyślenia.
Na
wyświetlaczu migało imię jej kuzynki, co całkowicie zszokowało dziewczynę.
Amy
Spencer była krzykliwą dziewczyną, która lubiła skupiać na sobie uwagę. Na
zjazdach rodzinnych zawsze raczyła ciotki opowieściami o tym, jak świetnie
sobie radzi w szkole, a później w pracy. Uwielbiała zbierać pochlebstwa. A gdy
tylko Catherine zostawała z nią sam na sam Amy opowiadała o swoich
niezliczonych romansach i chłopakach, którym złamała serce. Tyle, że Catherine
dobrze wiedziała, że większość z tych historii jest wyolbrzymiona. W końcu Amy
uwielbiała wtrącać swoje trzy grosze do każdej historyjki.
-
Catherine! – zapiszczała radośnie Amy, gdy tylko Cath nacisnęła zieloną
słuchawkę.
W
momencie gdy usłyszała głos kuzynki uświadomiła sobie, że popełniła największy
z możliwych błędów. Po pierwsze, odebrała telefon, co w przypadku Amy zawsze
kończyło się katastrofą. Po drugie, i w tym momencie znacznie ważniejsze,
zapomniała o czymś niezwykle istotnym.
Zanim
jeszcze przyjechała do Atlanty otrzymała zaproszenie na ślub od Amy i jej
faceta Arnolda. Był to już drugi ślub jej kuzynki, gdyż dziewczyna była
niezwykle kochliwą osobą, ale nikt nie wydawał się zwracać na to szczególnej
uwagi.
-
Kochanie, miałam już do ciebie dzwonić wcześniej – powiedziała dziewczyna swoim
piskliwym głosikiem – ale wiesz, te przygotowania są strasznie czasochłonne. A
twoja babcia powiedziała, że na pewno nie przegapisz tej uroczystości…
Podczas
gdy Amy rozpoczynała swój monolog Catherine zaczęła obmyślać plan, jakby tu
wykręcić się od przyjazdu do rodzinnego miasta. Zawsze mogła powiedzieć, że ma
dużo pracy, jednak obawiała się, że ta wymówka przy starciu z Amy nie będzie
wystarczająca. Oczywiście, mogła również podać jakąś czysto medyczną przyczynę,
wymyślając zupełnie nową chorobę. Amy zapewne nie miałaby pojęcia, że takowa
nie istnieje.
-
Catherine? Słyszysz mnie?
Jak
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Cath wróciła do rzeczywistości.
-
Oczywiście.
-
Więc? Umawiasz się z kimś, czy tak jak zawsze udajesz samowystarczalną?
To
pytanie oburzyło Catherine.
„Udaje
samowystarczalną?” Przecież w żadnym wypadku Cath niczego nie udawała. Do
diabła, była samowystarczalna. Nie potrzebowała mężczyzny, ani nikogo innego,
by sobie poradzić. Miała pracę, mieszkanie i dogodne życie.
Nie
chciała jednak kłócić się o to z Amy, gdyż dobrze wiedziała, że do niczego jej
to nie zaprowadzi. Znała zaś inny sposób by dopiec swojej kuzynce.
-
Oczywiście, że spotykam się z kimś – powiedziała nie kryjąc oburzenia.
-
Ach tak? – w głosie Amy dało się usłyszeć kpinę i niedowierzanie. – A co to za
mężczyzna? Pracujecie razem?...
-
To skomplikowane – odpowiedziała szybko, nie mając zamiaru wymyślać na
poczekaniu żadnej historyjki. Nie była dobrym kłamcą, więc założyła, że będzie
lepiej, jak będzie siedziała cicho.
-
Więc nie jest oficjalnie twoim chłopakiem? Och naprawdę, Cath, nigdy nie
potrafiłaś wziąć mężczyzny w obroty…
-
Jesteśmy oficjalnie razem! – warknęła do słuchawki, mając dość tego ciągłego
wywyższania się kuzynki.
-
Masz chłopaka? – zapytała z tym samym niedowierzaniem panna Spencer,
najwyraźniej nie wierząc, że Catherine jest do tego zdolna.
-
Tak, przecież już to powiedziałam.
-
W takim razie, jak się nazywa? Dopiszę go do listy gości weselnych, bo
zakładam, że przyjedzie z tobą na mój ślub, prawda? Z przyjemnością go poznam.
Już nie mogę się doczekać!
Mówi
się, że kłamstwa prędzej czy później wychodzą na jaw. Tyle, ze Catherine nie
była gotowa na to, by już teraz dać Amy za wygraną.
Zmuszona
do kolejnego kłamstwa odpowiedziała:
-
Jack Brown.
Wiedziała,
że będzie tego żałować, jednak nic teraz jej bardziej nie satysfakcjonowało,
jak utracie Amy Spencer nosa.
Niezły wstęp z chirurgów, gratuluję pomysłowości!
OdpowiedzUsuńXDD
Genialne ;d
OdpowiedzUsuńDalej, dalej, dalej. ;d
Super, świetnie rozkręciłaś akcję, oby tak dalej! ;)
OdpowiedzUsuńKiedy następny??
Hahahaha zawsze tak wychodzi :P super piszesz!!! :D
OdpowiedzUsuńOszałamiający rozdział :D kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńOdmówiła mu? Zdziwiłam się :P Ale to dobrze, akcja się jeszcze bardziej rozkręci :D Wesele kuzynki i Jack na nim? To będzie interesujące! :D
OdpowiedzUsuńYeah! Bardzo dobrze, bardzo dobrze! Jak ja kocham tą Chaterine, która jest taka uparta...chociaż szkoda mi trochę że jeszcze trzeba czekać na dalszy rozwój ich zwiąku...ale im dlużej czekamy tym lepiej nam później smakuje, czy jak tam się to mówi. W kazdym razie sens jest zrozumiały. Bardzo, ale to bardzo podobal mi się ten rozdział, choć może był za krótki...w sumie to gdyby zajmował nawet z 30 stron byłby dla mnie niewystarczającej długości. Twoje opowiadanie mogłabym czytac bez końca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
Przyspiesz to, kochanie, bo z siebie zaraz wyjdę. Ilez można czekać?? :D Rozdział ten pochłonęłam jednym tchem i szczerze powiedziawszy mam lekki niedosyt więc pisz szybko :D
OdpowiedzUsuńHahah już nie mogę się doczekać ślubu Amy i oznajmienia Jackowi, że jest na nie zaproszony jako jej chłopak. A może mu o tym nie powie? xD
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na c.d.
Pozdrawiam
Nie no, świetnie. Nieźle się Cath wkopała. Najpierw mówi Jackowi, że nie chce być jego dziewczyną, a gdy dzwoni jej kuzynka twierdzi, że on jest jej chłopakiem. Ciekawe tylko co na to sam zainteresowany?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Kiedy będzie następny?
OdpowiedzUsuńoch taak chciałabym zobaczyć minę amy na tym weselu :D
OdpowiedzUsuńwesele zapewne będzsie interesujące, ale bardziej interesujące bedzie jak Cath powie Jackowi,ze jednak sa parą;)
OdpowiedzUsuńpozdr.
K.
Jak zwykle świetny rozdział :-D mam nadzieje że nie będziemy musiały długo czekać na ciąg dalszy :-D
OdpowiedzUsuńOj kłamstwo nie popłaca i Cath chyba odczuje to na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńFakt, że odmówiła Brownowi wcale mnie nie zdziwił, jednak jestem mega zaskoczona tym, że Jack "przyznał", że się wygłupił. Nie rozumiem tego zagrania. Wiem, że nie chce jej stracić, ale wg mnie w ten sposób niczego nie wskóra. No ale zobaczymy.
Co do wesela... ooojjj będzie się działo :) Tego jestem pewna :)
Pozdrawiam :)
Hej! Nominowałam Cię do Libster Award! Jeśli nie chcesz brać udziału, rozumiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://to-cos-wiecej-niz-przyjazn.blogspot.com/
UsuńŚwietne opowiadanie :D
UsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
A w międzyczasie, jeśli masz ochotę coś poczytać, zapraszam do mnie. :)
KLIKNIJ TU!
czekamyyyyyy! kiedy nowy? ;D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie, zapraszam do przeczytania próbki moich wypocin, zupełnie amatorskich ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pink-glasss.blogspot.com
Hej. Piszesz zajebiście. Pozdrawiam i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://nauczycieliuczennica.blog.pl
Magda
ojej, jak długo mnie tu nie byłoooo...
OdpowiedzUsuńale wszystko ładnie nadrobione ;D
i od następnego rozdziału czytamy regularnie! ;)
next, next, next! ;D
11 dni bez rozdziału ;<
OdpowiedzUsuńAhh... Myślałam, że Catherine zgodzi się zostać dziewczyną Jacka, a tu lipa... Ale sama sprawi, że wszyscy wokół będą tak myśleli :D Ciekawa jestem reakcji pana Browna na wieść o jej kłamstwie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ci się udał !
http://closertotheedge1.blogspot.com/
Kiedy rozdział, kochana? Czekamy!
OdpowiedzUsuń