Dni mijały szybko. Zbyt szybko.
Oczywiście, to dość zrozumiałe, kiedy pochłonięta pracą nie zwracasz uwagi na
nic innego. Na przykład; na wysokiego, nieziemsko przystojnego mężczyznę, który
pojawia się tuż obok w najmniej oczekiwanych momentach, jednym spojrzeniem sprawiając,
że zapominasz o całym bożym świecie. Naturalnie, to nie dotyczyło Catherine. A
przynajmniej tak sądziła. Wypierała ze swojego umysłu każdą, nawet
najdrobniejszą myśl dotyczącą Jacka Browna, a trzeba przyznać, że było ich
całkiem sporo.
Ostatnie dni spędziła głównie w pracy za biurkiem, bądź w salonie na kanapie. Wciąż mieszkała u Daniela Madsa i
Lily Harrison, a jako że w mieszkaniu znajdowały się jedynie dwie sypialnie, była
zmuszona spać na kanapie. Niestety jej tymczasowe łóżko nie należało do
najwygodniejszych, ale dziewczyna nie miała zamiaru mówić o tym Danowi. Chłopak
już wcześniej proponował podzielenie się z nią swoim łóżkiem, stwierdzając, że
przecież Catherine jest tylko przyjaciółką, a jego dziewczyna ufa mu
dostatecznie, by się tym nie przejmować. Jednak Cath wiedziała, że byłoby to
dość niekomfortowe. W końcu nawet zajmując salon, czuła się jak piąte koło u
wozu. Starała się więc sprawiać jak najmniej kłopotów. Z reguły siedziała
cicho w salonie bądź w kuchni, po raz kolejny analizując dokumenty, które
przynosiła z biura Lucasa Greena. Najważniejsze, że dzięki stercie
papierów zdołała już dwa razy wymigać się od pójścia na siłownię z Lily. Bez
wątpienia nie chciała przypadkowo spotkać tam Browna. Co prawda, była
pewna, że któregoś dnia jeszcze wpadną na siebie i wtedy nie znajdzie drogi
ucieczki, ale twierdziła, że im później ten moment nastąpi, tym będzie lepiej na niego przygotowana. Drugą sprawą był fakt, że tak naprawdę sama nie
wiedziała, na co dokładnie musi się przygotować. Może na odparcie uroku tego
mężczyzny? Albo na zebranie w sobie magicznej siły, która pozwoli jej przy następnym spotkaniu nie wyjść na
kompletną idiotkę?
Catherine nie była jakimś wielkim
znawcą w sprawach damsko-męskich, ale bez wątpienia czuła tę dziwną siłę, która
ciągnęła ich do siebie, napięcie, jakie pojawiało się między nimi, gdy tylko
spojrzeli w swoją stronę. Oczywiście, to była jedna z wielu myśli, jakie starała
się wyprzeć ze swojej głowy. Głównie dlatego, że zawsze powtarzała, iż takie
rzeczy zdarzają się jedynie w filmach, a życie rządzi się własnymi prawami. Jak
więc miała wytłumaczyć całą tę dziwną energię? To raczej oczywiste, że
najlepiej było unikać jakichkolwiek spotkań z Panem Tajemniczym, by uciec od
tego rodzaju pytań.
We wtorkowy poranek Catherine
zjawiła się w redakcji punkt ósma. Tym razem w obawie, że się spóźni, sama zapytała Lily, czy mogłaby ją podrzucić do pracy. A to wszystko dlatego, że przed
samym pójściem spać, Cath zadzwoniła do swojej babci, stwierdzając, że będzie to
idealny czas na krótką rozmowę. Jak się okazało, nie doceniła ukochanej
staruszki, gdyż Larissa Jones z pewnością nie miała zamiaru odbywać krótkiej
rozmowy. Zamiast tego kazała swojej wnuczce opowiedzieć o wszystkim, co do tej
pory wydarzyło się w Atlancie. Co prawda, Catherine ominęła znaczącą ilość
zdarzeń i skupiła się na opowieściach o firmie i dokumentach, które ostatnio
przeglądała, jednak to wcale nie sprawiło, że rozmowa trwała kilka minut. Po
dwóch godzinach opowiadań, Larissa w końcu postanowiła odpuścić swojej wnuczce dasze przesłuchanie. Naturalnie, pod warunkiem, że Cath niedługo znowu do niej
zadzwoni. Ale, jakby nie było, dziewczyna spała co najmniej dwie godziny
krócej. Nie dziwne więc, że rano biegała jak szalona po mieszkaniu, szukając
swoich rzeczy i szykując się do pracy. Lily jak zawsze zaproponowała swoją
pomoc i w czasie, gdy Catherine brała szybki prysznic panna Harrison
przygotowała dla niej zestaw ubrań – krótką czarną spódniczkę i białą luźną
bluzkę, z głębokim dekoltem, a dobrane do tego czarne wysokie szpilki dodatkowo
wydłużyły jej nogi. Jones nie uważała, aby był to idealny stój do siedzenia za
biurkiem. Z pewnością bardziej pasował do wieczornego wyjścia na miasto, ale Cath rano miała zbyt mało czasu, by spierać się z Lily o jakieś ubrania.
Dziewczyna szybko zaparzyła kawę i
zebrała korespondencję, a już chwilę później zapukała do gabinetu swojego
szefa.
- Cześć, Catherine – przywitał się,
gdy tylko weszła do środka. Zaraz po tym wrócił do sterty papierów rozrzuconych
na biurku, które wydawały się całkowicie pochłaniać jego uwagę. Cały Green.
- Zrobiłam Ci kawę, Lucas –
oznajmiła, zauważając, że przez liczne dokumenty nie ma gdzie postawić
filiżanki.
- A tak, oczywiście! – jęknął,
odrzucając kilka kartek na bok i robiąc miejsce na naczynie. – Cieszę się, że
już jesteś. Mam do ciebie wielką prośbę.
Dziewczyna uśmiechnęła się do
Lucasa, a w jej głowie tliła się jedynie nadzieja, że nie będzie musiała
sprzątać tego całego bałaganu.
- Co mogę dla ciebie zrobić?
Wyciągnął w jej stronę jasną teczkę.
- Chciałbym, żebyś zawiozła te dokumenty
w jedno miejsce. Zrobiłbym to sam, ale nie wydostanę się dzisiaj z tego
gabinetu. Nathan potrzebuje kilku umów i muszę się z tym szybko uporać.
Zresztą, gdy Jack Brown dzwonił, to powiedział, że wystarczy, jak ty to podrzucisz.
Catherine poczuła, jak uchodzi z
niej cała energia. Najwyraźniej wszelkie starania w unikaniu tego mężczyzny
poszły na marne.
-
Co dokładnie powiedział? – zapytała niepewna, dlaczego okazało się to dla niej
tak istotne.
-
Powiedział, żebym się nie kłopotał i wysłał kogoś z moich ludzi. Jak pewnie
wiesz, Catherine, jesteś moim jedynym człowiekiem.
Dziewczyna
posłała mu niemrawy uśmiech, w tym momencie nie ciesząc się, że jest jedyną
asystentką Greena.
-
Oczywiście. Gdzie dokładnie mam to dostarczyć?
~*~
Cath już dawno się tak nie
stresowała. Nawet pierwszy dzień w nowej pracy nie był tak przejmujący, jak
przejście do budynku, w którym urzędował Jack Brown. Imponująca
kilkunastopiętrowa budowla powalała na kolana. W budynku oprócz biura Pana
Tajemniczego znajdowało się wiele głównych rezydencji najróżniejszych firm, ale
w tej chwili zdawały się jej nie interesować.
Zaraz po wejściu do budynku zatrzymał
ją ochroniarz, pytając o identyfikator, co wprowadziło ją w chwilowe
zdezorientowanie. Czuła się niekomfortowo, wyjaśniając mu cel swojej
wizyty, jednak facet był zainteresowany tylko jednym – jej nazwiskiem. Okazało
się, że cała procedura objaśniania mężczyźnie, dlaczego tu jest, była
bezsensowna, gdyż jej nazwisko zostało tego ranka dołączone do listy gości.
Czując, że już na starcie zrobiła z siebie wielką idiotkę, przeszła do windy.
Biuro
Jacka Browna znajdowało się na dwudziestym piętrze, a zaraz po tym, jak drzwi
windy się otworzyły Catherine była pewna, że trafiła w odpowiednie miejsce.
Przestrzeń była ogromna, a wnętrze urządzono w nowoczesnym stylu.
Znajdowało się tutaj pokaźne biurko, przy którym siedziała jasnowłosa kobieta. Ta najwyraźniej próbowała sprawiać wrażenie poważnej, a eleganckie ciuchy zapewne miały jej w tym pomóc. Szkoda, że nie zadbała o szczegóły, jak na przykład wyrzucenie ze swojej szafy stanika w cętki, który prześwitywał przez białą bluzkę, wyraźnie zaznaczając jej ogromnie, sztuczne piersi.
Znajdowało się tutaj pokaźne biurko, przy którym siedziała jasnowłosa kobieta. Ta najwyraźniej próbowała sprawiać wrażenie poważnej, a eleganckie ciuchy zapewne miały jej w tym pomóc. Szkoda, że nie zadbała o szczegóły, jak na przykład wyrzucenie ze swojej szafy stanika w cętki, który prześwitywał przez białą bluzkę, wyraźnie zaznaczając jej ogromnie, sztuczne piersi.
- Mogę w czymś pomóc? – zapytała, patrząc na Catherine przelotnie. Zaraz po tym wróciła do stukania w klawiaturę, udając niezwykle zajętą.
- Przyszłam do pana Browna.
Blondynka poprawiła okulary na nosie
i obrzuciła Cath przenikliwym spojrzeniem. Spojrzeniem, które spowodowało, że
Jones zaczęła żałować, że jednak nie negocjowała dzisiejszego stroju z Lily.
- Była pani umówiona?
- Tak.
Kobieta westchnęła, jakby nie
wierzyła dziewczynie.
- Proszę kierować się do końca tego
korytarza, tam zajmie się panią asystentka pana Browna.
Catherine skinęła jedynie głową, nie
siląc się na żadną bardziej rozbudowaną odpowiedź. Jakoś nie miała ochoty
rozprawiać z tą kobietą na temat jej spotkania z Brownem. Nie czekając już ani
sekundy dłużej skierowała się odpowiednim korytarzem, a gdy dostrzegła wielkie
drzwi, a w ich pobliżu masywne biurko, wiedziała, że dobrze trafiła.
- Dzień dobry – powiedziała,
zwracając na siebie uwagę rudowłosej kobiety, siedzącej za blatem biurka.
Sekretarka momentalnie podniosła swoje zielone oczy, posyłając Cath ciepły
uśmiech.
- W czym mogę pomóc?
-
Zostałam przysłana przez pana Lucasa Greena, by dostarczyć tutaj dokumenty.
Mogłaby pani przekazać je panu Brownowi?
Catherine
uśmiechnęła się na samą myśl o tym, że mogłaby zostawić teczkę tej kobiecie i
po prostu wymknąć się z budynku zanim jej spotkanie z Jackiem dojdzie do skutku. Czy
to nie byłoby piękne?
-
Catherine Jones, prawda? – zapytała, a uśmiech na jej twarzy się poszerzył.
Była piękną kobietą, a liczne piegi na twarzy dodawały jej jedynie uroku. W
przeciwieństwie do pierwszej kobiety, z którą Catherine miała przyjemność, ta
była po prostu sympatyczna.
-
Tak, to ja – odpowiedziała niepewnie.
-
Pan Brown już na panią czeka.
Och. Nici z łatwiej ucieczki.
-
Proszę za mną.
Rudowłosa
szybko wyszła zza swojego biurka, po czym pokierowała się do masywnych drzwi. Była
bardzo zgrabna, a jej ruchy dokładnie pokazywały, że jest pewna siebie i twardo
stąpa po ziemi. Wydawała się idealnie pasować na stanowisko asystentki Pana
Tajemniczego. Zapukała do drzwi, by po krótkim „proszę” – które sprawiło, że
serce Catherine niespodziewanie przyśpieszyło - lekko je uchylić.
-
Catherine Jones już tu jest.
-
Wpuść ją, Chloe.
Dziewczyna
momentalnie otworzyła szerzej drzwi, robiąc miejsce dla Catherine. Jones w
pierwszym odruchu miała ochotę jak najszybciej stąd uciec, by nie musieć
mierzyć się ze spojrzeniem szarych oczu, ale pokusa spotkania mężczyzny
okazała się większa niż jej strach. Przeszła do środka ogromnego pomieszczenia odprowadzona
ciepłym uśmiechem asystentki.
-
Mogę zaproponować coś do picia? – zapytała ciepło Chloe.
-
Jestem przekonany, że pani Jones napije się ze mną kawy – oznajmił Jack, wstając
zza swojego biurka i robiąc kilka kroków w stronę kobiet.
Catherine
nie miła w sobie tyle siły, by zmusić się do odwrócenia wzroku od jego
cudownego ciała odzianego w szary, szyty na miarę garnitur. Zdecydowanie ten
mężczyzna powinien być zabroniony. Swoim wyglądem wodził te wszystkie biedne
kobiety na pokuszenie.
Catherine
głośno przełknęła ślinę.
-
Jeśli się nie mylę, miałam zostawić panu jedynie te dokumenty.
Jack
zwrócił się w stronę swojej asystentki, uśmiechając się do niej ciepło. Jego
uśmiech zawrócił Cath w głosie.
-
Dwie kawy, Chloe.
Rudowłosa
wydawała się jednak być przyzwyczajona do jego uroku, gdyż zamiast rozpłynąć
się tak, jak Catherine, skinęła jedynie głową, po czym wyszła z gabinetu
zostawiając ich samych.
-
To naprawdę zbędne, panie Brown. Jestem tu tylko po to, by dostarczyć panu teczkę. Nie
chcę marnować pańskiego cennego czasu.
-
Catherine – zwrócił się do niej. – Myślisz, że ta teczka w ogóle mnie
interesuje? Prawdę mówiąc, już nawet nie pamiętam, co miało się w niej znaleźć.
Cath zmarszczyła brwi.
-
Chce pan powiedzieć, że niepotrzebnie jechałam przez całe miasto?
-
Nie powiedziałbym, żeby ta podróż była niepotrzebna. Chyba nie sądzisz, że
zwabiłbym cię tutaj bez powodu?
Przychodzą takie momenty w życiu, że człowiek
nie myśli trzeźwo. Jednak są też tacy ludzie, którzy jednym spojrzeniem sprawiają,
że zaczynamy gubić się we własnych myślach. Jack Brown z pewnością górował na
liście osób wprawiających Catherine w zakłopotanie.
-
Zwabił? – powtórzyła, mrugając
nieprzytomnie oczyma. – Proszę mi wybaczyć, ale nie rozumiem, co ma pan na
myśli.
-
Może usiądziesz? – Zapytał, wskazując jeden z dwóch foteli stojących przed jego
biurkiem.
-
Postoję.
-
Catherine. Usiądź.
Jones
naprawdę chciała mu pokazać, że wcale nie jest jedną z dziewcząt słuchających bez mrugnięcia okiem jego rozkazów. Naprawdę chciała. Jednak w jego głosie było
coś, co sprawiło, że po sekundzie zwłoki zasiadła na wolnym miejscu.
Jack
Brown na powrót obszedł swoje biurko, by następnie zasiąść na skórzanym fotelu,
który z pewnością kosztował więcej, niż Catherine mogła sobie wyobrazić.
Rozsiadł się w nim wygodnie, lekko pocierając brodę palcami.
-
Nie widziałem cię już więcej na mojej siłowni.
Cath
uniosła wysoko brwi, zdecydowanie zaskoczona takim zwrotem akcji. Nie tego spodziewała
się po panu prezesie. Do diabła, prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, czego mogła
się po nim spodziewać.
-
Oczekiwał pan, że się tam jeszcze zjawię? Proszę oszczędzić sobie tego
dołującego przedstawienia. Naprawdę dostrzegam to, że nie mieliśmy najlepszego
startu. Nie powinnam była pana nazywać tak, jak nazwałam, ale to nie oznacza, że może mnie pan teraz prześladować. Jako inwestor jest pan naprawdę ważny
dla naszej redakcji i zrobię wszystko, by zapomniał pan o naszym niemiłym
pierwszym spotkaniu i skupił swoją uwagę tylko i wyłącznie na nowej rubryce.
Nie chciałabym być powodem, przez który zrezygnuje pan z tej inwestycji.
Catherine
była z siebie dumna. Cieszyło ją to, iż zdała się na odwagę i powiedziała to
głośno. Nie chciała być pionkiem w żadnej grze. Nawet jeżeli karty rozdawał
mężczyzna, który potrafił sprawić, że jej myśli podążały w pewnym, dość
konkretnym kierunku.
Nie
mogła jednak zrozumieć, skąd wzięła się w niej ta nagła odwaga na powiedzenie
tego wszystkiego otwarcie. Odkąd pamiętała, raczej zatrzymywała swoje zdanie
dla siebie i zamiast je rozpowszechniać, kiwała głową na pomysły innych.
Tymczasem, nie pierwszy raz przy Jacku Brownie zbierała się w niej niesamowita
odwaga na powiedzenie kilku odważnych słów głośno. Pytanie więc brzmiało: co
miał w sobie takiego ten facet, że nieświadomie pobudzał w niej dziewczynę, o
której istnieniu nie miała pojęcia?
-
Jak na razie jesteś jedynie powodem, dla którego w nią zainwestowałem –
odpowiedział spokojnym głosem Jack, wciąż wygodnie usadowiony na swoim fotelu.
Zaledwie
sekundę później rozległo się pukanie do drzwi. Catherine jednak zbyt
oszołomiona wyznaniem Browna, nie była w stanie zwrócić na nic innego uwagi.
Gdy Chloe zapytała, czy dodać do jej kawy śmietanki jedynie skinęła głową, nie
mogąc wypowiedzieć żadnego sensownego zdania.
Oczywiście,
była w fazie zaprzeczania.
-
Jeśli jest to jakiegoś rodzaju żart…
-
Spotykasz się z kimś, Catherine?
To
pytanie sprawiło, że w jej głowie zaszumiało, a gdzieś w oddali zapaliła się
czerwona lampka sygnalizująca zagrożenie. I jak nigdy, Cath musiała się z nią
zgodzić. Nie pierwszy raz odebrało jej głos. Niezdolna do jakiejkolwiek
odpowiedzi, oparła się na fotelu wpatrując w mężczyznę z niedowierzaniem.
-
Co to w ogóle za pytanie?
-
Pytanie, jak każde inne. Po prostu odpowiedz, Catherine.
Nabrała
głośno powietrza, zdając sobie sprawę, że jest w pułapce.
Co za bezpośredniość Panie Tajemniczy :) Od początku było wiadomo, jakie Pan Brown ma zamiary wobec Cath, ale takiego zachowania się nie spodziewałam. Drań jeden!!! Och, już się nie mogę doczekać, jakie działa wytoczy, by Panna Jones była jego. Zapowiada się ciekawy pojedynek charakterów, ale sądząc po tym, jak Cath miękną kolana na jego widok, szala wygranej przychyla się na korzyść Pana Browna. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O tak, uwielbiam tego faceta! : D Cóż więcej mogę powiedzieć? Nie dziwię się Catherine, sama na jej miejscu zachowywałabym się i czuła podobnie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, by dowiedzieć się, jak potoczyło się ich spotkanie. : D
OdpowiedzUsuńAch, i nie wiem, czy zaglądałaś, ale pojawił się u mnie nowy rozdział. To nic, że beznadziejny, mam nadzieję, że mimo to zajrzysz i się zapoznasz. ; )
[ niespodziewana-propozycja ]
Nie podoba mi się ten facet. Jest jakiś dziwny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam historię tego typu :) widzę że nie tylko ja po przeczytaniu trylogii "50 odcieni" zaczęłam tworzyć swoją własną w zaciszu domowym :) nie mam na tyle odwagi bo swoje wypociny publikować ale to czyta się bardzo przyjemnie i chcę więcej :) moi bohaterowie to Erick Evans i Megan Donell :D
OdpowiedzUsuńJest chociażby cień szansy, by przekonać Cię do publikacji? ;)
UsuńCudownie :D
OdpowiedzUsuńWszystko miałam przed oczami, włącznie ze zdezorientowaną miną Cath i wyglądało to doprawdy śmiesznie xD Wiedziałam, że Brown ma coś do niej, ale żeby w taki sposób jej to powiedzieć? Szaleniec jesten :D Kolejny rozdział rysuje się według mnie bardzo ciekawie i gorąco :3
Nie mogę się doczekać ;)
Pozdrawiam :D
Myślę, że Brown, to jeden wielki cwaniak ;P nic nie robi bezinteresownie. Mam dziwne przeczucie, że on chcę ją wykorzystać i porzucić. Byc może jest dla niego łakomym kąskiem dlatego, że Catherine udaje niedostępną, przez co jest dla niego bardziej pociągająca :) Ale mam nadzieję, że oprócz ładnego ciała, ma coś jeszcze w głowie oraz posiada wyższe uczucia ;> pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń/pozorne-szczescie/
Bardzo dobrze piszesz. Przyjemnie czyta się Twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. Wciągnęło mnie.
Pozdrowienia,
Ola :-)
Jack coraz śmielej sobie poczyna :) W sumie to trochę denerwująca jest ta jego natarczywość, ale z drugiej strony przynajmniej dzięki temu można stwierdzić, że mu bardzo zależy...
OdpowiedzUsuńPoza tym te ich spotkania są bardzo ciekawe. On się stara, ona też, tyle, że każde z nic o coś innego - on chce sprawić, aby ona uległa, a Cath walczy z samą sobą, żeby jednak tak łatwo się nie poddać :D Myślę, że mimo wszystko bardzo szybko polegnie :P Bo z jej relacji spotkań z Jackiem jednoznacznie wynika, jak duże wrażenie na niej robi. Ale w sumie i tak należy jej się podziw, że tak długo udaje jej się utrzymać go na dystans.
A następny rozdział zapowiada się ekscytująco, więc czekam niecierpliwie ;)
Pozdrawiam.
Oj ten Jack, Jack... No cóż, podziwiam Catherine mimo wszystko. Nie każda kobieta potrafiłaby tak długo opierać się urokowi Browna, bo w końcu jak podkreśla panna Jones - mężczyzna ma coś w sobie, coś, co przyciąga kobiety i powoduje, że każda jest w stanie już po pierwszym spotkaniu z nim śnić po nocach o chociażby jednym pocałunku. Mimo wszystko polubiłam jego postać w jakiś dziwny sposób - w końcu powinien mnie denerwować swoją natarczywością. Jednak cała sytuacja wydaje się być nieco zabawna - Jack cały czas próbuje spotkać się z Cath i spowodować, by ta w końcu pokazała, że mężczyzna jej się podoba, a ona cały czas się opiera. I to jest podstawa całej tej ich gry :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
bkk-szukajac-szczescia
Z każdym rozdziałem lepiej.. Postaci zachęcają do czytania i jestem taka ciekawa jak to się wszystko potoczy , czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za ostatni komentarz :) Zapraszam na kolejną część, pojawiła się wcześniej. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawapostac z tego Brown'a:) Przypomina mi to troszke P. Greya z "50 twarzy Greya"Jednak jest w nim cos innego . Coś co ciągnie i chce się wiecej i wiecej;)) Pisz Moja Droga dalej:P
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam komentarz Małgorzaty, znajdujący się powyżej, zrozumiałam od razu, że mnie również Jack kojarzy się z Christianem Greyem ;D Ale mniejsza z tym. Ja na miejscu głównej bohaterki również robiłbym wszystko, aby unikać Pana Tajemniczego. Niefortunny początek ich znajomości oraz późniejsze, pełne niezręczności spotkania faktycznie nie nastrajają zbyt optymistycznie, jeśli chodzi o przyszłość. Mimo to podoba mi się, iż Cath, pozornie obojętna na uroki Jacka, w rzeczywistości mięknie pod wpływem jego jednego spojrzenia. Wciąż zachowuje pełny profesjonalizm - brzmiała wyjątkowo spokojnie i poważnie, kiedy tłumaczyła Jackowi powód swojego zachowania - jednak wewnątrz wprost szaleje, co w ogóle mnie nie dziwi. Tak też sądziłam, iż dokumenty były jedynie pretekstem, aby ściągnąć Catherine do biura... Jestem ciekawa, co się wydarzy w gabinecie Jacka. Może tych dwoje wreszcie się ze sobą umówi?
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
uwielbiam tego typu książki czytam je z zaciekawieniem ,dlatego też bardzo podoba mi sie również to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :) gratuluje pomysłu oraz daru do pisania :)A tak poza tym to mnie bardziej opowiadanie to przypomina " Dotyk Crossa" dziewczyny jeśli lubicie takiego typu literature to gorąco polecam te pozycję !!! niebawem wychodzi jej druga część .pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy>....:)
OdpowiedzUsuńHej, w końcu znalazłam czas, by przeczytać od razu wszystkie 5 rozdziałów :) Uwielbiam Twoje opisy, masz naprawdę ogromną wyobraźnię. Zgadzam się również z poprzedniczką, że cała sytuacja jest dość podobna do tej w "Dotyku Crossa". Uwielbiam czytać takie książki i opowiadania, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie 14 lutego, pozdrawiam :)
Ajaj... Zapuściłem się troszeczkę, ale musisz mi wybaczyć, bo sesja :)
OdpowiedzUsuńJack... Taki kurde on "hej do przodu" za bardzo... Poszedł na całość. Tylko czy to na pewno dobrze (relatywnie na przyszłość) wpłynie na Cath? Mam dziwne przeczucie, że pan "doskonały" ma pewną tajemnicę, której nie sposób odkryć nikomu, a jedynie Catherine zdoła jakoś to coś ujarzmić, tylko własnie czy to nie będzie oznaczało końca stanowczego temperamentu naszej bohaterki...
To mi nieco przypomina sytuację (nie oskarżam o plagiat, w żadnym razie) z czytanego ostatnie przeze mnie FF... Co oczywiście skończyło się niesamowitym happy endem typu "żyli długo i szczęśliwie".
Miejmy nadzieję, że dodasz do tego nieco więcej pikanterii...
P.S. Serdecznie zapraszam na drugi rozdział: http://ManeQin.blogspot.com
[SPAM]
OdpowiedzUsuńHej nie masz rubryki ze spamem, więc piszę tutaj. Chciałam zaprosić cię na blog http://ruch24na7.blogspot.com/ Jest to kącik poleceń, piszemy tam wszystko co warte zobaczenia/posłuchania/odwiedzenia. Serdecznie zapraszam!
nie wiem jak to się stało, że miałam u Ciebie takie zaległości !Ale już wszystko nadrobiłam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania i już dodaje do zakładek żeby więcej nie zapominać ! Ale oczywiście jak możesz to informuj bo czasami nawet to,że mam coś w zakładkach nie znaczy,że o tym pamietam ;p
Uwielbiam Browna, Uwielbiam Catherine !
Jak czytam twoje rozdziały,czuje się jakbym czytała książke. Masz świetny styl, a ta historia zdecydowanie mnie urzekła.Nie moge się doczekac bliższej znajomości tej pary :D
Pozdrawiam ! :)
Agrrr...jakim prawem przeoczyłam ten rozdział?! Jestem na siebie zła :/ Na siebie, nie na Ciebie ^^ Rozdział świetny, podoba mi się, że Cath jest taka niedostępna, ale jednak nie do końca oziębła...zimna z umiarem *u* Aaa...dobra, to ja lecę dalej ^^
OdpowiedzUsuń