Jack
nie miał najmniejszego pojęcia, co w niego wstąpiło. Nie zwykł zachowywać się w
podobny sposób względem kobiet. Owszem, lubił kontrolę i nigdy tego nie
ukrywał, jednak wcześniej nie zabiegał o względy żadnej dziewczyny wykorzystując
takie metody działania.
Również nie pamiętał, aby stresował się tak od czasów liceum. Tyle że przy Catherine Jones zmieniał się diametralnie. Jego pragnienia wychodziły na wierzch i nie myślał trzeźwo. Za wszelką cenę chciał zbliżyć się do niej i sprawdzić, czy ta chemia między nimi nie jest jedynie jego wymysłem.
Również nie pamiętał, aby stresował się tak od czasów liceum. Tyle że przy Catherine Jones zmieniał się diametralnie. Jego pragnienia wychodziły na wierzch i nie myślał trzeźwo. Za wszelką cenę chciał zbliżyć się do niej i sprawdzić, czy ta chemia między nimi nie jest jedynie jego wymysłem.
Trudno
mu było sprecyzować, co takiego ciągnie go do Cath. Nie była typem kobiet, z
którymi się spotykał. Co więcej, była ich dokładnym przeciwieństwem. Uważał jednak,
że choć chwilami dziewczyna potrafi mu zaimponować swoją odwagą i nie boi się odmówić
mu czegokolwiek, tak naprawdę jest delikatną dziewczyną, a emanująca z niej
niewinność to nie wytwór jego wyobraźni.
Nie
potrafił trzymać jej z daleka od swoich myśli. Od czasu ich pierwszego
spotkania rozmyślał o niej gorączkowo, podczas gdy Catherine nie wydawała się
traktować spotkań z nim jakoś szczególnie wyjątkowo. Unikała go, jakby był jakimś
szkodliwym nasieniem.
Mimo
wszystko, musiał zaspokoić swoją ciekawość, sprawdzić, czy w momencie, gdy
pozwoli sobie na coś więcej ta nadzwyczajna energia pomiędzy nimi nie zaniknie.
Nie
podobało mu się to, jak zachował się w swoim gabinecie, przymuszając dziewczynę
do spotkania z nim. Z pewnością chciał, żeby przyjęła jego propozycję od razu,
ale z drugiej strony uganianie się za nią podniecało go. Była wyzwaniem,
które chciał podjąć. Nie należała do dziewczyn, które rozgryzał w ułamku
sekundy. W końcu, wciąż nie mógł jej rozszyfrować. Wciąż nie mógł przekopać się
przez jej mur. Wydawała się nie wpuszczać do swojego życia zbyt wielu ludzi i
wiedział, że nie zdobędzie jej zaufania dostatecznie szybko. Jej tajemniczość i niepewność jednak podjudzały go do dalszej gry. Chciał żeby się przed nim
otworzyła, by mógł usłyszeć jej historię. Pragnął zdobyć tę dziewczynę na
wszystkie możliwe sposoby. Łaknął każdej chwili z nią, pożądał jej towarzystwa
i choć wydawało mu się to kompletnie bezsensowne i nagłe, to nie mógł na to nic
poradzić.
Siedząc
przy stoliku w restauracji nerwowo zerkał na zegarek. Z każdą następną chwilą
wydawało mu się, że dziewczyna się nie zjawi. Z początku miał zamiar czekać na
nią przy restauracyjnym barze, jednak postanowił, że bezpieczniej dla niego
będzie jeśli zasiądzie już przy stoliku. Z pewnością mając barmana pod ręką
zamówiłby trochę alkoholu na rozluźnienie, co niekoniecznie szło w parze z
dalszą kolacją. Musiał zachować trzeźwość umysłu. Szczególnie przy Catherine.
Zamówił
stolik w jednej z najlepszych restauracji w Atlancie. Podobał mu się ten lokal
- był nowoczesny, ale zachowany w ciepłych barwach. Wybrał to miejsce
tylko i wyłącznie ze względu na Catherine. Wydawało się do niej pasować.
Wyczuł
jej obecność wcześniej niż ją zobaczył. Niemalże instynktownie uniósł głowę,
spoglądając przed siebie. Dziękowała właśnie jasnowłosej pracownicy za
wskazanie drogi do stolika, po czym zaczesując dłonią włosy do tyłu rozejrzała
się po restauracji. Jej wzrok momentalnie spoczął na Jacku, który na chwilę
wstrzymał oddech. Teraz już wiedział, że bez - chociażby - jednego łyka whisky nie przetrwa tego wieczoru. Szczególnie, kiedy patrzył na
czerwoną sukienkę, która opinała jej ciało w ten niesamowicie seksowny sposób.
Ale nie zważając na to, jak bardzo podobała mu się czerwona tkanina, wiedział,
że nic nie cieszyłoby go bardziej niż zerwanie z niej tej sukienki. Dopiero
teraz zdał sobie sprawę, jak desperacko pożąda tego, by zobaczyć ją nago.
Catherine uśmiechnęła się delikatnie napotykając jego wzrok. Po raz kolejny żałował, że
nie ma pod ręką czegoś do picia, by usunąć nieprzyjemną suchość w gardle.
Wstał od stolika, by przywitać swoją kobietę. Jones natychmiastowo zrobiła kilka kroków w jego stronę, a gdy stanęła tuż obok Jack wciąż nie mógł złagodzić swojego łaknącego spojrzenia. Ta kobieta najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy na jak wielką próbę wystawia jego samokontrolę.
Wstał od stolika, by przywitać swoją kobietę. Jones natychmiastowo zrobiła kilka kroków w jego stronę, a gdy stanęła tuż obok Jack wciąż nie mógł złagodzić swojego łaknącego spojrzenia. Ta kobieta najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy na jak wielką próbę wystawia jego samokontrolę.
-
Catherine – szepnął wysuwając dłoń w jej stronę.
Ku
jego zdziwieniu kobieta momentalnie ujęła jego rękę, pozwalając mu pokierować się
do stolika. Zgrabnym ruchem odsunął jej krzesło, pomagając usiąść. Zanim jednak
powrócił na wcześniej zajmowane przez siebie miejsce, złożył delikatny
pocałunek na jej dłoni, wdychając przyjemny zapach kobiety.
-
Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać. Coś mi wypadło.
Jack wrócił na swoje miejsce.
-
Było warto.
Cath
uznając, że podobnymi słowami zwraca się do każdej kobiety, z którą jest
umówiony posłała mu jedynie delikatny uśmiech. Była gotowa rozpocząć tę grę.
Niezależnie od tego, jak Jack będzie dzisiaj się starał, ona miała zamiar
przestrzegać planu ułożonego przez Lily. Żałowała jedynie, że nie zadzwoniła do
swojej najlepszej przyjaciółki Emmy Doyle, by upewnić się, że to, co robi jest
w porządku. Swoją drogą, dobrze znała pannę Doyle i była przekonana, że
kazałaby jej zagrać z Brownem według zasad Harrison.
Gdy
tylko kelner przyjął od nich zamówienie, Catherine przystąpiła do ataku.
-
Mam nadzieję, że dzień minął ci przyjemnie, Jack – zaczęła, największą uwagę przywiązując
do imienia mężczyzny, które wypowiedziała z pełną namiętnością.
-
Znośnie. Żałuję jedynie, że nie zostałaś dłużej. Moglibyśmy wtedy skończyć
naszą rozmowę – wyznał, przypominając o ich wcześniejszym spotkaniu w jego
gabinecie.
Posłała
mu najbardziej niewinne spojrzenie, na jakie ją było stać.
-
Miałam dużo pracy.
-
Z pewnością. Na szczęście możesz teraz odpowiedzieć na pytanie, które zadałem
ci wcześniej.
-
Jakie pytanie? – Zapytał, ale odpowiedź przyszła do niej
natychmiastowo. Od razu przypomniała sobie tę nieco niezręczną rozmowę, kiedy
to usilnie próbował zdobyć odpowiedź na jedno, bardzo interesujące go pytanie.
-
Jesteś z kimś związana, Catherine?
Zaśmiała
się, odchylając głowę do tyłu. Śmiała się gardłowo, ale przy tym także słodko i
beztrosko. Był to piękny dźwięk. Wybuchowa mieszanka. Nie zdawała sobie jedynie
sprawy, że jej śmiech trafił prosto w krocze Jacka Browna.
-
Gdybym się z kimś spotykała, z pewnością nie siedziałabym teraz przed tobą.
Jack
poprawił się na krześle, które nagle stało się dziwnie niewygodne.
-
Miałem nadzieję, że odpowiesz w podobny sposób.
-
Tak? Powinnam teraz zapytać, czy ty się z kimś spotykasz?
Zaśmiał
się cicho.
-
Nie jestem takim typem faceta – odpowiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
Catherine
lekko pochyliła się nad stolikiem.
-
A jakim typem faceta jesteś, Jack?
Nim
jednak mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć pojawił się kelner, niosąc ich
zamówienie i nieświadomie wybawiając Browna od odpowiedzi. Gdy tylko postawił
przed nimi talerze szybko się oddalił, jakby wyczuwając powiększające się
napięcie.
Cath zapominając o zadanym pytaniu sięgnęła po kieliszek wina, upominając z niego
szybki łyk. Jedyną rzeczą, jakiej była w stu procentach pewna to fakt, że przy
Jacku Brownie zmieniała się nie do poznania. Samo to, że stawała się bardziej
śmiała dawało jej do myślenia. Zupełnie nie wiedziała, na jakiej podstawie to wszystko
działa, ale ten mężczyzna dodawał jej niesamowitej pewności siebie. Mogła
siedzieć przed nim i grać w tę niedorzeczną grę, która z pewnością donikąd nie
prowadziła i czerpać z tego satysfakcję. Dodatkowo, przebywanie w jego
towarzystwie sprawiało, że czuła się naprawdę dobrze - czuła się lepsza. Czy to w ogóle było możliwie? Czy jakiś mężczyzna mógł sprawić, iż jej wiara w siebie
wróciła? Jeśli tak, chciała czerpać z tego wieczora, jak najwięcej.
-
Czym tak naprawdę się zajmujesz, Jack? – zapytała rozpoczynając swój posiłek.
Brown
uniósł wzrok na jej twarz, zwracając uwagę na każdy nawet najdrobniejszy
szczegół. Przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać oczu od jej pełnych ust
pomalowanych czerwoną pomadką. Wiedział,
że spędzi noc o nich marząc, gdyż jak się domyślał, Catherine Jones z pewnością
nie należała do kobiet, które skłaniają się ku jednorazowej przygodzie.
-
Wszystkim po trochu. Inwestuję w wiele firm, co już przecież wiesz. Mam sieć
restauracji, przeróżnych klubów, hoteli. Jestem udziałowcem w kilku spółkach.
-
To wszystko zajmuje ci pewnie dużo czasu.
-
Nie pracuję sam, Catherine. Mam ludzi, którzy razem ze mną zajmują się tym
wszystkim.
-
Ufasz im na tyle, by pozwolić decydować za siebie? – zapytała odkładając
sztućce na talerz, najwyraźniej bardzo zainteresowana tym, co Jack ma do
powiedzenia.
-
Nie decydują za mnie. Najważniejsze decyzję podejmuję sam. Ale tak, ufam im. To
dobrzy pracownicy.
-
Rozumiem.
Jack
posłał jej kolejne uważnie spojrzenie.
-
Nie wydaje mi się – odparł.
Westchnęła
przeciągle.
- Zajmujesz się tyloma rzeczami na raz, że
trudno mieć wszystko pod kontrolą. Skąd pewność, że twoi pracownicy cię nie
oszukują? Zakładam, że mając tyle otwartych interesów nie zauważyłbyś
zniknięcia kilkuset dolarów.
-
Zgadza się, nie zauważyłbym. Nie zauważałbym nawet gdyby znikało kilkanaście tysięcy
dolarów każdego miesiąca. Ale jak powiedziałem, mam ludzi, którzy to
kontrolują.
Catherine
wzruszyła ramionami, wciąż nieprzekonana.
-
Catherine, możemy o tym nie rozmawiać? Naprawdę chcesz teraz dyskontować o
moich pracownikach?
Dziewczyna
pokręciła przecząco głową, po czym upiła kolejny łyk przepysznego wina, które
dla niej zamówił.
-
Nie, Jack. Po prostu chcę porozmawiać o tobie.
-
Ja też mam kilka pytań do ciebie, Catherine.
Uśmiechnęła
się tajemniczo, przechylając głowę na jedną stronę.
-
Co chciałby pan wiedzieć, panie Brown?
Zaśmiał
się wyraźnie zadowolony z jej gry.
-
Zacznijmy od tego, skąd jesteś. Wiem, że przeprowadziłaś się do Atlanty całkiem
niedawno.
-
Widzę, że odrobiłeś pracę domową – zaśmiała się. – Ale, tak. Przeprowadziłam
się tutaj niedawno. Wcześniej mieszkałam w niewielkim miasteczku Moncks Corner,
leżącym w pobliżu jeziora Moultrie…
Jack
uważnie przypatrywał się dziewczynie, słuchając tego, co miała do powiedzenia.
Catherine z wielką pasją zaczęła opowiadać o rodzinnej miejscowości, gdzie się
wychowała i spędziła najlepsze lata swojego życia. Opowiedziała o swoich
dziadkach, którzy popychali ją do wyjazdu do Atlanty, chcąc by realizowała
własne cele. Z ulgą przyjął, że atmosfera pomiędzy nimi stała się luźna, nawet przez
chwilę wydawało mu się, jakby znał Catherine całe życie. Nim jednak pozwolił
tej myśli się rozwinąć, Cath zakończyła nagle swoją opowieść. Minę miała
nietęgą, jakby właśnie przegrała, jakąś wewnętrzną walkę.
-
Zrobiło się naprawdę późno. Czas na mnie – powiedziała z krzywym uśmiechem.
Brown
westchnął, wyraźnie niezadowolony, że ich wspólny czas tak szybko minął.
Chciał coś powiedzieć, aby zatrzymać ją jeszcze chociażby przez chwilę, ale
żadne sensowne rozwiązanie nie przychodziło mu do głowy. Było to co najmniej
dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że był uznanym biznesmenem i potrafił wynegocjować
umowy warte kilka miliardów dolarów. Dlaczego więc czuł się wobec tej
dziewczyny taki bezsilny?
Jedyne
co mógł zrobi,ć to odwieźć ją do domu. Ta kwestia nie podlegała żadnym
negocjacjom, a trzeba przyznać, że Catherine miała w zanadrzu kilka argumentów.
Jak się jednak okazało, Jack postawił na swoim, gdyż kilka minut później
siedzieli na tylnych siedzeniach jego samochodu, prowadzonego przez jego
kierowcę.
-
To tutaj – oznajmiła Cath cichym, lekko nieśmiałym głosem.
Teraz
czekała ją realizacja przedostatniego punktu planu. Miała się z nim pożegnać i
zaraz po tym wejść do domu. Proste, prawda?
Jack
dał znak szoferowi, by został na swoim miejscu, po czym sam otworzył drzwi
samochodu i wyszedł na zewnątrz. Wysunął dłoń w stronę Catherine chcąc pomóc
jej wyjść z auta, a gdy już to zrobił zatrzasnął za nimi drzwi.
-
Dziękuję, Jack. To był wspaniały wieczór – wyznała, zaplątując dłonie za
plecami. Nagle zrobiła się nieśmiała.
-
W rzeczy samej. Naprawdę dobrze się bawiłem. Mam nadzieję, że jeszcze to
powtórzymy.
Nie
udzielając odpowiedzi, choć zapewne jej oczekiwał, Catherine jedynie się
uśmiechnęła.
Uznała, że jest to odpowiedni moment, by się pożegnać i zrobiła krok do przodu, nachylając się w stronę mężczyzny. By dosięgnąć jego twarzy musiała stanąć na palcach i choć domyślała się, że wygląda komicznie, to nieznacznie podskoczyła, delikatnie muskając ustami jego policzek.
Uznała, że jest to odpowiedni moment, by się pożegnać i zrobiła krok do przodu, nachylając się w stronę mężczyzny. By dosięgnąć jego twarzy musiała stanąć na palcach i choć domyślała się, że wygląda komicznie, to nieznacznie podskoczyła, delikatnie muskając ustami jego policzek.
-
Dobranoc, Jack.
Odwróciła się szybko, robiąc krok w stronę klaki schodowej
kamienicy, w której tymczasowo mieszkała. Nim dane jej było jednak zrobić
kolejny krok, Jack złapał ją za nadgarstek obracając w swoją stronę i
przyciągając do siebie. Nim zdążyła zorientować się w sytuacji jego usta
przywarły do jej warg.
Z
początku tylko je musnął, jakby chcąc jedynie zostawić na nich swój ślad. Jednak,
gdy tylko to zrobił wokół nich rozlała się dziwna fala pożądania, która
ogarnęła ich ciała i umysły. Nagle – żadne z nich nie wiedziało kiedy dokładnie
– pocałunek stał się namiętny i pełen pożądania. Silne ramiona Browna otoczyły
drobną sylwetkę Catherine. Jedną dłoń trzymał na jej krzyżu, chcąc mieć jej
ciało przy sobie, zaś drugą ręką oplatał jej szyję, jakby to miało sprawić, że
jej usta znajdą się jeszcze bliżej jego warg. Catherine trzymała obie dłonie na
jego klatce piersiowej i ściskając materiał jego szytego na miarę garnituru, w
którym wyglądał tak niedorzecznie perfekcyjnie. W każdej chwili mogła odepchnąć
go od siebie i to przerwać, jednak teraz nie myślała teraz trzeźwo. Nie, gdy ich pocałunek się pogłębił, a
jego język wdarł do jej ust łącząc się z jej językiem. Bez wątpliwości, nie
myślała o odsunięciu się od niego. Zamiast tego jeszcze bardziej go do siebie
przyciągała, w dłoniach nadal ściskając płaty jego marynarki. Jej ciałem
zawładnęło pożądanie jakiego nigdy wcześniej nie czuła i Bóg jeden wie, że pragnęła
sprawdzić, jak daleko to wszystko może zabrnąć.
Nim
jednak mogła sprawdzić, jakie naprawdę są jej granice, oderwali się od siebie,
by zaczerpnąć oddechu. Powietrze okazało się zbawienne.
Jack
oparł swoje czoło o jej, patrząc Catherine głęboko w oczy. Nie musiał nic mówić
- dziewczyna doskonale zrozumiała. Ona także była pod wrażeniem tego, co
właśnie wydarzyło się pomiędzy nimi. Poza tym, była wdzięczna, że nadal trzyma
ją w swoich ramionach, bojąc się, że upadłaby, gdyby tylko ją puścił. Jej nogi były
niczym z waty.
Przez
jej umysł przetoczyło się mnóstwo myśli. Chciała powiedzieć, żeby wszedł z nią
na górę, ale szybko przypomniała sobie, że to kompletnie nie było w jej
stylu. Oznaczało to jedynie, że Jack ma bardzo niedobry wpływ na jej myśli. Drugim,
mniej znaczącym faktem było przypomnienie sobie, że jej tymczasowy pokój mieści
się w salonie Lily i Daniela, a zamiast dwuosobowego łóżka śpi na niewygodnej kanapie.
Z pewnością nie były to warunki na poziomie Pana Tajemniczego. Zapewne nawet fotel w
jego gabinecie byłby już wygodniejszy.
-
Dobranoc, Jack - odezwała się, po raz drugi już tego dnia wygłaszając tę
kwestię.
-
Dobranoc, Catherine.
Nim
jednak wypuścił ją ze swoich objęć minęła długa chwila.
-
Zadzwonię jutro – powiedział po chwili, a to krótkie zdanie sprawiło, że
Catherine mimowolnie się uśmiechnęła. Nie ulega wątpliwości, że po takim
pocałunku był do tego zobowiązany. Nie miała jednak zamiaru mu tego mówić. Odwróciła
się, by po chwili zniknąć za bramą kamienicy.
Nie
pamiętała, jak przebyła drogę do mieszkania, ale gdy tylko się w nim znalazła
niedorzeczny uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-
Wróciłaś! – zawołała podekscytowana Lily, pojawiając się nagle przed Catherine. –
Czekałam na ciebie, Cath! Musisz mi koniecznie wszystko opowiedzieć. Zdajesz
sobie sprawę, iż wyglądasz jakbyś właśnie dowiedziała się, że wygrałaś na
loterii? Jak udała się randka? Przestrzegałaś wszystkich punktów planu?
Za dużo pytań na raz.
-
Tak jakby – odpowiedziała szatynka, odsuwając się od drzwi, by minąć swoją
współlokatorkę i przejść do salonu.
-
Tak jakby? – powtórzyła Lily, domagając się dalszych wyjaśnień.
Catherine
opadła na kanapę i zasłoniła twarz dłońmi, chcąc stłumić przeciągłe jęknięcie,
które wydobyło się z jej gardła.
-
Masz pojęcie, jak ten facet całuje?
Lily
usiadła obok niej.
-
Nie, ale możesz mi wszystko dokładnie opowiedzieć – zaśmiała się, ale nie
minęła chwila, a ten radosny dźwięk się urwał. – Chwila. Czy ty przypadkiem nie
miałaś dać mu jedynie całusa w policzek? Cholera, Cath, przygotowałyśmy
naprawdę dobry plan.
-
Wiem! I musisz wiedzieć, że go przestrzegałam. To nie moja wina, że gdy już
odchodziłam złapał mnie i… o Boże. To było niesamowite.
Lily
ponownie się roześmiała.
-
W takim razie przynajmniej trzymaj się ostatniej części planu i gdy zadzwoni
nie mów mu tego, co powiedziałaś mnie. Szczególnie fragmentu z „o Boże”.
Chociaż, to mogłoby być ciekawe. W ten sposób nieźle by się nakręcił.
Catherine
zaśmiała się, kładąc głowę na ramieniu Lily. Nie miała pojęcia, w którym
momencie zaczęła naprawdę lubić tę dziewczynę, ale teraz już wiedziała, że
pierwsze wrażenie może być mylne. Choć panna Harrison z pewnością była
zakręconą dziewczyną, to była naprawdę dobrą koleżanką.
-
Powiedz, że masz w zamrażalniku lody – westchnęła Jones.
-
Oczywiście, że mam. I muszę powiedzieć, że w pełni na nie zasłużyłaś. W końcu,
ile kalorii spaliłaś całując tego przystojniaka?
Lily
z promiennym uśmiechem wstała, by w podskokach pobiec w stronę kuchni. Tymczasem
Catherine wygodnie rozłożyła się na kanapie wiedząc, że jutro będzie musiała zadzwonić
do swojej przyjaciółki. Mimo, że w ostatnim czasie wydarzyło się naprawdę wiele
nie mogła przestać tęsknić za Emmą. Ale oprócz tego miała jeszcze jedno zmartwienie.
Co powie Jackowi, kiedy jutro do niej zadzwoni?
Ja tu rano wchodzę a tu taka niespodzianka -nowy rozdział:)Super! Wciągnęłam się i czekam z niecierpliwośćią na następne.
OdpowiedzUsuńKyaaa! No nareszcie! część mojej osobowości została udobruchana ^^
OdpowiedzUsuńTo słodkie jak ten facet za nią szaleje, z resztą ona nie jest mu dłużna ;>
Strasznie się wczułam w czytany tekst, aczkolwiek sama kolacja minęła mi za szybko. Była świetnie opisana i tak dalej, nie ma co do tego wątpliwości, ale trwała trochę za krótko.
Jak ją lubię czytać historię, gdzie facet naprawdę szaleje za kobietą o.o no tylko zrobić film na jej podstawie. Powiedz mi tylko, że ich nie skłócisz... Nie zobaczę ci tego!
Pozdrawiam ;)
Nie wybaczę*
UsuńLecz mam nadzieję, że ty mi wybaczysz, za słownik w moim telefonie... -,-
Bomba czekam na następny...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D Catherine podczas kolacji świetnie wcieliła się w rolę uwodzicielki, a Jack ( dopiero teraz zauważyłam,że obie mamy Jacków :D) ledwo to wytrzymał :D
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że skończy się tylko na pocałunku w policzek no ale dzięki Jackowi stało się inaczej, scena pocałunku świetna, aż czuć tą chemie między nimi :D
Ciekawe co powie jej Jack jak zadzwoni, pewnie marzy o kolejnym spotkaniu z Cath !
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Nie zdawała sobie jedynie sprawy, że jej śmiech trafił prosto w krocze Jacka Browna. - to mnie rozbroilo haha :D
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na kolejna czesc! :D
Jesteś genialna! Wlasnie siedze z mega usmiechem!:D Pisz więcej!!!;)
OdpowiedzUsuńhttp://malymikrokamidocelu.blogspot.com/
Hej :) U mnie pojawił się 2 rozdział :)
OdpowiedzUsuńDoczekałam się i już czekam na kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuńDzięki za wiadomość. Jeśli chodzi o notkę to jest naprawdę świetna. Randka, pocałunek... no poprostu fantastyczne! Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńhttp://strazniczkajasmine.blog.pl/
Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :) i zaraz biorę się za czytanie Twojego :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudowne!!! Na prawdę niezwykle wciągające :3 Czekam na następny z niecierpliwością!!!
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu mega dobry :-D już nie mogę się doczekać następnego!!! Dziewczyno jesteś nieziemska
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie! I świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie:
Zajrzyj na malcadicta-fantasy.blogspot.com
Jestem pod wyrażeniem rewelacja! Musisz to dokończyć i wydać własny bestseller! Czekam na ciąg dalszy:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa chyba do sądu muszę cię podać!!! Jak tak można trzymać w zniecierpliwieniu i pisać tak świetne opowiadanie???!!!
OdpowiedzUsuńNie no teraz tak na serio. Fantastyczny rozdział. Jak Cath zareaguje na telefon od Jacka??? Co mu powie??? Nie mogę się doczekać!!!
Pozdrawiam i życzę weny.
Dopiero teraz znalazłam chwilkę żeby wpaść i przeczytać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opisy, zwłaszcza jak opisujesz coś z perspektywy Jacka :) Jestem bardzo ciekawa jak dalej będą wyglądały ich relacje i czy przypadkiem nie wydarzy się coś, co im przeszkodzi ;) Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam :)
Świetne, naprawdę. Będę regularnie Cię odwiedzać. A to coś mojego: http://verxa.blogujaca.pl/
OdpowiedzUsuńNo, no, no...szybki zwrot akcji, nie ma co ;) Podobało mi się, naprawdę mi się podobało. Świetnie poradziłaś sobie z opisem ich spotkania. Oj, biedny Jack, haha.! W pracy będzie musiał się baaaardzo powstrzymywać i aż mu NIE zazdroszczę xD Jestem ciekawa, jak będzie się rozwijała ich znajomość ;) Czekam na Nexta ^^ Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńOj, chciałabym tak spalać kalorie, a jeszcze w ramionach Pana Browna... Nie ma to jak łączyć przyjemne z pożytecznym. No ale nie ja tutaj jestem najważniejsza,a Cath.
OdpowiedzUsuńOna coraz bardziej mnie zaskakuje. Jeszcze w poprzednim rozdziale wszystko było na NIE. Jack Brown to ZŁO i w ogóle. A tutaj proszę, jak zmiana. No chyba, że to rzeczywiście jedna wielka gra przed Jack'iem, żeby utrzeć mu nosa. I choć taka walka płci bardzo mi się podoba, to chyba im bardziej Cath będzie próbowała go od siebie odepchnąć, tym bardziej będzie się z nim zatracać, co Jack skrzętnie wykorzysta. Czekam na ten moment z niecierpliwością.
Pozdrowionka :)