Czasami
jest nam trudno zapanować nad emocjami. Przychodzi taki moment, że wybuchamy,
wyrzucamy z siebie słowa nim zdążymy je w ogóle przemyśleć. Działamy pod
wpływem impulsu. Pleciemy, co nam ślina na język przyniesie, dając ponieść się
pierwszemu lepszemu osądowi. Ulegamy myślom, które wydają nam się w danej
sekundzie całkowicie uzasadnione. Tu należałoby zapewne zaznaczyć, że Catherine
takie sytuacje zdarzały się naprawdę często, bowiem należała do impulsywnych osób.
-
Co za tupet – prychnęła, spoglądając na rudowłosą kobietę stojącą przed drzwiami
mieszkania. Dziewczyna ubrana w gustowną szarą marynarkę i tego samego koloru
spódnicę pałała profesjonalizmem. Bez wątpienia należała do tych poukładanych
kobiet, które mają wszystko zaplanowane, a jakiekolwiek niepowodzenia – jeśli
takowe oczywiście się zdarzały – były traktowane, jako zachęta do dalszej gry.
Nie podlegało dyskusji, że ta kobieta była idealna, by pracować z kimś takim,
jak Jack Brown.
-
Czy ten facet naprawdę nie rozumie słowa „nie”? – kontynuowała Catherine. –
Zawsze mogę powiedzieć to w kilku językach, może w ten sposób to do niego
dotrze.
Jones
założyła ręce na biodra gotowa na odparcie ataku. Zdziwiła się więc, gdy takowy
nie nastąpił. Zamiast tego rudowłosa kobieta zmarszczyła brwi i rozejrzała się
po otoczeniu, jakby szukała ratunku. Albo potwierdzenia, że znalazła się w
dobrym miejscu.
-
Przepraszam – zaczęła nowo przybyła lekko zmieszanym głosem, - jestem
dziewczyną Daniela. Powiedział, iż uprzedzi cię, że wpadnę. Nie przybyłam tu z
polecenia pana Browna, bo zakładam, że tak właśnie sobie pomyślałaś.
Zawsze
po nieprzemyślanym ataku nachodzi chwila zwątpienia. Szczególnie, kiedy ktoś
uświadamia nam, że się mylimy. Wtedy możemy zachować się w dwojaki sposób –
przeprosić za pomyłkę, albo kontynuować bezsensowną rozmowę wymyślając nowe
argumenty. Jednak Catherine była z góry zdana na porażkę, a wyciąganie nowych
argumentów, było równie głupie, jak zaczynanie rozmowy od naskoczenia na
bezbronną dziewczynę.
-
Och.
Nie
było to zbyt błyskotliwe ze strony Jones, dlatego postanowiła się szybko
pozbierać po porażce.
-
Przepraszam – zaczęła, krzywiąc się. – Proszę, wejdź do środka.
Rudowłosa
uśmiechnęła się delikatnie, po czym przekroczyła próg mieszkania ani przez sekundę nie
zdradzając swoją postawą, że czuje się niezręcznie.
-
Nie miałam pojęcia, że jest pani dziewczyną Daniela.
-
Błagam, tylko nie pani. Przez to
czuję się taka stara – zaśmiała się, po czym wyciągnęła rękę w stronę Cath. –
Po prostu Chloe.
-
Catherine – powiedziała Jones, w serdecznym geście ściskając dłoń nowo przybyłej.
– Napijesz się czegoś?
Dziewczyna
pokręciła głową, ale ani na sekundę szczery uśmiech nie zniknął z jej twarzy.
Dzięki włosom spiętym w profesjonalnego koka jej buzia była bardziej widoczna.
Blada cera, duże zielone oczy i perfekcyjny uśmiech. Była naprawdę piękna dziewczyną.
Catherine
rozumiejąc, że Chloe od razu chce przejść do rzeczy wzięła do ręki skoroszyt,
który znalazła w pokoju Daniela, po czym podała go dziewczynie.
-
Naprawdę, przepraszam za to dziwne powitanie – oznajmiła Jones, chcąc naprawić
sytuację.
Chloe
wzruszyła ramionami.
-
Nie przejmuj się. Facet najwyraźniej nadepnął ci na odcisk. Ale cokolwiek
zrobiłaś, dziękuję ci, bo z nieznanego mi powodu zanim wyszłam na lunch
powiedział, że mogę wziąć resztę dnia wolnego. Nie wiem, co robisz, ale rób to
dalej.
Chloe
była radosną dziewczyną. Jej szczerość sprawiała, że Catherine znacznie się
rozluźniła. Co więcej, Jones uznała, że ubranie perfekcyjnej asystentki do niej
najwyraźniej nie pasuje. Dziewczyna miała w sobie niespotykaną lekkość bycia,
uderzającą swobodę w nawiązywaniu nowych kontaktów. Była wspaniała, co oznaczało,
że Daniel był wielkim szczęściarzem.
-
Ja nie… - zaczęła Cath, ale urwała nie mogąc sklecić żadnego sensownego zdania.
Poza tym, Chloe była pracownicą Jacka, więc istniała szansa, że opowie mu o tym
dziwnym wydarzeniu, które miało dzisiaj miejsce. Czy był sens pogrążać się
jeszcze bardziej?
-
Oczywiście – zaśmiała się Chloe, zauważając niezdecydowanie Catherine i dając jej
jednocześnie znak, że ze wszystkiego już wcześniej zdawała sobie sprawę. A
nawet jeśli do tej pory nie wiedziała co się święci, to dzisiejsze powitanie z
pewnością ją w tym uświadomiło. Dlaczego tylko jedno słowo tej dziewczyny
sprawiło, że Jones zaczęła wątpić w swoje siły? Z drugiej strony, skoro nawet
jego asystentka wyczuła chemię pomiędzy nimi, dlaczego Catherine wciąż
próbowała temu zaprzeczać?
~*~
Do
tej pory Jack Brown uważał się za cierpliwego człowieka. Niestety w ostatnich
dniach zaczął wątpić w swoje siły. Minęło już kilka dni od jego ostatniego
spotkania z Catherine, a on nie mógł przestać myśleć o tej dziewczynie. Nie
lubił naciskać na kobiety, szczególnie, kiedy wiedział, że ostatnie czego pragną to
przyparcie do muru. Potrafił dostrzec odmowę.
Jednak,
z Catherine było odrobinę inaczej. Po części dlatego, że już dawno żadna
dziewczyna nie zawróciła mu w ten sposób w głowie. Czasy liceum się skończyły dawno temu, a on właśnie zachowywał się, jak podniecony nastolatek. Nie
mógł doczekać się, kiedy spotka ją następnym razem. Niestety, Catherine nie
miała zamiaru mu tego ułatwiać. Gdy zaproponował jej powtórne spotkanie Jones
odmówiła. Nie chciał tego brać w żaden sposób do siebie, ale już przyzwyczaił się, że kobiety same się proszą o jego uwagę. Zupełnie inaczej niż
Cath. Dziewczyna zamiast do niego lgnąć - uciekała. Za każdym razem, gdy chciał
się do niej zbliżyć odpychała go od siebie, dając do zrozumienia, że nie bawią
ją tego rodzaju gierki. Tyle, że Jack nie był ślepy. Widział w jej oczach
pragnienie za każdym razem, gdy znajdowali się blisko siebie. Dlatego nie
potrafił zrozumieć, co sprawia, że za każdym razem Catherine się od niego
odsuwa.
Dodatkowo,
gdy do niej zadzwonił odebrałaodebrała, wypowiadając imię jakiegoś faceta. Kim do diabła
był Dan? I przede wszystkim, jak
wiele miał wspólnego z jej ciągłymi odmowami? Jack nie chciał jej naciskać, ani
z pewnością wypytywać przez telefon o tajemniczego faceta. Nie był typem
zazdrośnika. Albo, tak mu się przynajmniej dotąd wydawało. Jednak sam nie
wiedział dlaczego myśl o jakimkolwiek facecie przy Cath nagle sprawiała, że
jego humor całkowicie ulegał zmianie.
Przez
kilka ostatnich dni nosił się z myślą o ponownym zatelefonowaniu do dziewczyny,
bądź też odwiedzeniu jej. Na szczęście, zawsze zdążał w porę się powstrzymać
przed tym głupim ruchem. Nie chciał być w stosunku do niej nachalny. Ale z
drugiej strony, sam tak naprawdę nie wiedział, jaki powinien być.
Z
cichym westchnieniem przeszedł przez salę, w której znajdowało się zdecydowanie
zbyt wielu ludzi, kierując się prosto do barku. Na zaproszenie w sprawie
bankietu z okazji otwarcia rubryki w redakcji jego brata odpowiedział tylko i
wyłącznie z jednego powodu. Powodu, którego rozpaczliwie dzisiaj poszukiwał
wśród grupek ludzi. Jak to często bywa, w momencie, kiedy zdecydował się zrobić
krótką przerwę w poszukiwaniach, zobaczył swój cel.
Catherine
rozmawiała właśnie ze swoim przełożonym, śmiejąc się beztrosko z jego żartów.
Była ubrana w czarną, przylegającą do ciała sukienkę i wyglądała diabelsko
seksownie. Włosy spięła w wysoki kok, uwydatniając swoją szyję. Nagle w Brownie wezbrała
ochota, by składać długie, mokre pocałunki właśnie w tym miejscu na delikatniej
skórze dziewczyny. Nie miał pojęcia, co w tej kobiecie było takiego, że
momentalnie jego umysł pobudzał się i zaczynał tworzyć najróżniejsze
scenariusze, ale zastanawianie się nad tym nie miało teraz najmniejszego
sensu. Szczególnie, gdy dziewczyna lekko zagryzła swoją dolną wargę. Mimowolnie
wrócił do wspomnień ich ostatniego spotkania, kiedy miał okazję całować te
piękne, pełne usta. Jak wiele by dał, aby powtórzyć tę chwilę. Uwielbiał czuć
tę chemię pomiędzy nimi. Uwielbiał przesuwać granice, które Catherine usilnie
próbowała pomiędzy nimi stworzyć.
Zrezygnował
z drinka wiedząc, że jest zupełnie inna rzecz, którą chce się teraz zająć.
-
Panie Green. Panno Jones – zaczął uroczyście, kiwając grzecznościowym gestem
głową, gdy tylko podszedł do tej dwójki.
Catherine
spojrzała na niego błyskawicznie, a jej oczy rozbłysły nagłym blaskiem.
Uśmiechnął się do niej, delikatnie dając znak, że znowu jest w grze, na co
jedynie przewróciła oczyma.
-
Panie Brown, cóż za niespodzianka – zaczęła. – Szczerze powiedziawszy nie
sądziliśmy, że pan tu dzisiaj pojawi.
-
Jakże mógłbym przegapić tak… - rozejrzał się wokół siebie, szukając
odpowiedniego słowa. Jedno było pewne, nie znosił bankietów. Nudne przyjęcia,
na których trzeba zabawiać ludzi przesłodzoną rozmową z pewnością nie były na
szczycie jego listy. – …wspaniałe przyjęcie – dokończył.
Catherine
zdawała się jednak zauważać jego niechęć.
-
Cieszę się więc, że dał pan radę – odezwał się Lucas Green. – Jednak, jeśli pan
wybaczy, muszę porozmawiać z kilkoma osobami.
Jack
nie przepadał za Greenem. Trudno mu było powiedzieć, dlaczego czuje do tego
faceta niechęć, ale po prostu tak było. Tym razem był mu jednak wdzięczny,
że właśnie w tym momencie postanowił odszukać te kilka osób.
-
Catherine – odezwał się Jack ciepło, a na jego twarzy zawitał nieskrępowany,
lekko łobuzerski uśmiech.
-
Jack – zawtórowała mu. - Mam nadzieję, że dobrze się dziś bawisz.
-
Teraz tak – odparł, nie odrywając od niej wzroku. Była cudowna. A on nie mógł
zmienić biegu swoich myśli. Nie potrafił nic na to poradzić, że chciał ją
całować, czy kochać się z nią godzinami. Pobudzała jego najgłębsze fantazje,
choć zupełnie nie była tego świadoma.
-
Chodź – złapał ją nagle za rękę, po czym pociągnął przez tłum. Wiedział, co
chce teraz robić, a tą rzeczą z pewnością nie było stanie na środku sali
otoczonym zupełnie nieznanymi ludźmi, którzy „dyskretnie” co chwilę spoglądali
w ich stronę.
-
Co ty robisz? – syknęła. – Puść mnie.
Jack
zbyt skupiony, na tym, gdzie zmierzał nie miał zamiaru odpowiadać na jej pytanie.
Ani tym bardziej puszczać. W jego głowie kłębiła się zupełnie inna myśl.
Catherine
nie mogąc wyrwać ręki z silnego uścisku mężczyzny szła tuż za nim. Jack wydawał
się śpieszyć, więc musiała się naprawdę postarać, by dotrzymać mu kroku. Jednak
w momencie, kiedy wyprowadził ją poza salę zatrzymując się w odległym korytarzu
już całkowicie nie wiedziała, co się właśnie rozgrywa.
Jack
postanowił więc szybko rozwiać jej wszelkie wątpliwości, gdyż delikatnym, ale
mimo to stanowczym ruchem pchnął ją na ścianę i przywarł do dziewczyny swoim
ciałem. Szybko złączył ich usta w pocałunku. Tym razem nie dbał o
delikatność, by nie przestraszyć dziewczyny swoją porywczością. Miał zamiar
wziąć to, co mu się należało i Catherine – choć z pewnością nie była to rzecz,
do której przyznałaby się chętnie – była mu za to wdzięczna. Przez ostatnie
dni, kiedy ich kontakt się urwał rozpaczliwie tęskniła za widokiem jego
umięśnionego, seksownego ciała schowanego pod szytym na miarę garniturem.
Zdecydowanie zbyt często myślała o jego doskonałych ustach i o tym, co więcej
mogłyby zrobić z jej ciałem. Jednak teraz, gdy ich oddechy się zmieszały, a
języki walczyły o dominację nie mogła sklecić żadnej sensownej myśli. Działała
niemalże instynktownie. Jej dłonie szybko przeniosły się na kark mężczyzny, by
następnie zatopić się w jego włosach. Jej ciało płonęło. Szczególnie w miejscach,
gdzie jej dotykał. Na potwierdzenie tego jęknęła w jego usta, gdy przesunął
swoje męskie dłonie na jej tyłek i delikatnie ścisnął, przyciągając śmiałym
ruchem bliżej swojego ciała. Bliżej pokaźnego wybrzuszenia, które teraz wbijało
się w jej biodro. Pragnął jej, to było oczywiste.
Nie
panowała nad swoim ciałem. Nie kontrolowała żadnej reakcji. A już szczególnie
tej, gdy otarła się swoim ciałem o jego. Mimo wszystko nie mogła powstrzymać
uśmiechu, kiedy Jack nabrał głośno powietrza, na ułamek sekundy przerywając
pocałunek. Mogła być pewna, że ten facet był w tym tak samo głęboko, jak ona.
-
Chcesz mnie tym zabić? – szepnął.
-
Ty mnie tutaj zaprowadziłeś.
Z
pewnością ta cała sytuacja nie była dla Catherine łatwa. Wiedziała, że musi
trzymać się od tego mężczyzny z daleka. Szkoda tylko, że było to tak
diabelsko trudne. Winę oczywiście zrzuciła na Jacka. W końcu, nie ona ponosiła
odpowiedzialność za to, że tak dobrze wyglądał i przede wszystkim, że tak
niesamowicie całował. Bała się pomyśleć, co jeszcze robił równie dobrze.
-
Bez wątpienia to najlepszy bankiet, na którym byłem – oznajmił, a jego głos był
bardziej zachrypnięty niż zazwyczaj.
-
Dopiero się zaczął – odparł Cat,h wyswobadzając się z ramion mężczyzny.
Doskonale
zdawała sobie sprawę, że dała się ponieść emocjom. Nie powinna po raz drugi
popełniać tego samego błędu. Czy naprawdę ich ostatnie spotkanie jej niczego
nie nauczyło? Skąd, oczywiście, że nauczyło! Wyniosła z niego niezbędną wiedzę.
Nie dość, że Jack Brown był najseksowniejszym mężczyzną, jakiego w życiu
widziała, to na dodatek całował tak, że uginały się pod nią nogi. Naprawdę
potrafił zadbać o kobietę.
-
W takim razie, był to naprawdę miły początek wieczoru. Mam nadzieję, że zakończy się
równie miłym akcentem.
-
Nie rób sobie nadziei – burknęła, poprawiając czarną sukienkę, która
niebezpiecznie podwinęła jej się wyżej.
-
Dlaczego? Masz inne plany na ten wieczór?
Catherine
uniosła głowę posyłając Jackowi groźne spojrzenie.
-
Oczywiście.
-
Z Danem?
Jack
wydawał się równie zaskoczony pytaniem, które wypłynęło z jego ust, co
Catherine.
-
Skąd ten pomysł? Zresztą, nieważne. To ciebie nie dotyczy, Jack. Po prostu
odpuść.
-
Nie dotyczy mnie? – oburzył się. – Oczywiście, że nie dotyczy. Przecież to nie
ja jestem facetem, z którym się wymykasz, by całować go w taki sposób.
Jones
odchyliła głowę do tyłu obrzucając mężczyznę oburzonym spojrzeniem.
-
Wymykam się? Chyba zapominasz, że to ty mnie tu zaciągnąłeś
nie zważając na moje protesty.
-
Jeśli tak całujesz, gdy wyrażasz swoją niechęć, jestem gotów podjąć wyzwanie,
by sprawdzić, jak robisz to z zaangażowaniem.
-
Jesteś niemożliwy.
Brown
wzruszył ramionami.
-
Wracam na przyjęcie – oznajmiła surowo. Zanim jednak odeszła posłała mu
spojrzenie wyraźnie mówiące, że nie chce, aby Jack szedł za nią. Zapewne nie
była zadowolona z takiego obrotu spraw. Chciała, by wszystko się ustabilizowało,
a nie na powrót rozgrzebało. A na pewno nie z taką pasją. Czy to było możliwe,
że chemia pomiędzy nimi gęstniała każdego dnia?
-
Palant – prychnęła, po czym skierowała się prosto na salę, zamierzając wyrzucić
wszelkie bezsensowne myśli związane z tym mężczyzną ze swojej głowy i miło
spędzić czas. O ile będzie to oczywiście możliwie, biorąc pod uwagę fakt, że
byli gośćmi na tym samym przyjęciu.
Jack
był mężczyzną bardzo pewnym siebie i do niedawna uważał, że ten świat nie ma dla niego w
zanadrzu zbyt wielu niespodzianek. Jak się okazało, nie mógł mylić
się bardziej. Poznał bowiem kobietę, która była dla niego jednym wielkim
zaskoczeniem. Nie było możliwości, by przewidzieć to, jak Catherine zachowa się
w danym momencie. Z pewnością nie przewidział także, że zaraz po niesamowitym,
zwalającym z nóg pocałunku ona go zostawi nazywając „palantem”. Mógł się jednak
domyślać, że nie on jest tu głównym problemem. Wnioskował, że były nimi
dziwne przekonania Catherine, albo – czego również nie wykluczał – nieprzyjemne
historie z przeszłości.
Niestety
zagubił te myśli, gdy tylko spostrzegł Cath stojącą przy postawnym mężczyźnie i
sączącą szampana z kieliszka. Wydawała się dobrze bawić w jego towarzystwie, co
potwierdzał szeroki uśmiech na jej twarzy. Dlaczego do diabła nie mogła
uśmiechać się do niego w podobny sposób?
-
Jack! Cieszę się, że dałeś radę przyjść.
Nathan,
jego młodszy brat miał tendencję do pojawiania się w nieodpowiednich momentach.
Tak z pewnością było i tym razem.
-
Nie mógłbym tego przegapić – odparł Jack stając naprzeciw swojego brata.
Nate
zmarszczył brwi patrząc na niego z powątpiewaniem.
-
Wręcz przeciwnie, mógłbyś. I zrobiłbyś to z wielką przyjemnością.
Jack
postanowił zignorować tę głupią uwagę.
-
Świetne przyjęcie. Teraz tylko czekam na
efekty twojej pracy.
-
Tak, przyszło naprawdę sporo ludzi. Nie do końca się spodziewałem takiej
frekwencji. No i jesteś też ty. Ale to chyba muszę zawdzięczać zupełnie innym
względom.
Jack
spojrzał na mężczyznę pytająco.
-
Nie jestem głupi – westchnął Nathan, po czym nachylił się bliżej swojego brata.
– Myślisz, że nie widziałem, jak na naszym biznesowym lunchu pożerałeś ją
wzrokiem? Albo, jak przed chwilą wyprowadziłeś ją z sali? Nie powiem, bracie,
masz naprawdę dobry gust, jeśli sprawa dotyczy kobiet. Muszę też przyznać, że
ta ma wyjątkowo zgrabny tyłeczek.
Jack
położył rękę na ramieniu brata patrząc Nathanowi głęboko w oczy.
-
Takie uwagi zostaw dla siebie – warknął. – A teraz jeśli pozwolisz, jest na
sali kilku ludzi, z którymi muszę się przywitać. Ty też zapewne musisz wracać
do obowiązków, prawda?
Relacje
między Jackiem i Nathanem ostatnimi czasy były naprawdę trudne. Nie dogadywali
się ze sobą, a wszelkie rozmowy ukrócali do wymiany kilku informacji
dotyczących spraw biznesowych. Zdecydowanie nie rozmawiali o kobietach, czy
jakichkolwiek związkach. Być może właśnie dlatego, Jack zareagował w ten
sposób. Z drugiej strony, Nathan nie miał prawa wyrażać się tak o
Catherine. Nie żeby Jack nie myślał o jej tyłku. Otóż, myślał o nim całkiem
sporo. Jednak, wciąż słowa Nate’a nie były tymi, które mógł zaakceptować.
Nie
mógł również zaakceptować tajemniczego faceta stojącego obok Cath. A już na
pewno nie mógł zdzierżyć jego dłoni, którą właśnie poklepywał Catherine po
ramieniu.
W
ułamku sekundy znalazł się przy Cath i jej roześmianym towarzyszu, który
momentalnie ucichł, gdy tylko dostrzegł Jacka. Naturalnie, wiedział, kim był
nowo przybyły.
-
Musi mi pan wybaczyć, ale pilnie potrzebuję zamienić słówko z panną Jones –
powiedział surowym głosem. Nie czekając na żadne potwierdzenie ze strony
mężczyzny – nie żeby było mu potrzebne – położył dłoń na jej plecach i
poprowadził w stronę wyjścia, w międzyczasie wyjmując z jej dłoni kieliszek i odstawiając
w pierwsze lepsze miejsce.
-
Co tym razem, Jack? Nie mam ani ochoty, ani czasu na twoje zabawy, więc może od
razu przejdź do rzeczy i powiedz, co jest na tyle ważne, że musiałam przez
ciebie przerwać tę rozmowę.
-
Zabieram cię do siebie. Najwyraźniej musimy ustalić kilka rzeczy.
Wow...Zaczyna się robić coraz ciekawiej...Na prawdę nie rozumiem Cath...czemu ona tak gra. No ale cóż pozostaje mi tylko czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuńGENIALNE! GENIALNE! GENIALNE! Ten rozdział wyszedł Ci chyba najlepiej ze wszystkich, przynajmniej wg mnie. Nawet ja czułam to napięcie pomiędzy Cath i Jackiem. Boże... Facet nieźle się nakręcił. Jednak po tym jak Cath go zostawiła, nie sądziłam, że akcja tak się potoczy. Końcówka mnie zaskoczyła - pozytywnie, oczywiście. Teraz pozostaje czekać, co takiego wydarzy się w domu Browna.
OdpowiedzUsuńJuż chcę następny rozdział, i proszę nie każ mi długo czekać, moja cierpliwość tego nie wytrzyma :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Oj, oj, oj. Dziękuję za komentarz u mnie! : )
OdpowiedzUsuńJeśli ja mam talent, to TY jesteś wręcz GENIUSZEM! Naprawdę, już widzę niebawem książkowe wydanie twojego opowiadania. ; >
Cóż mogę więcej powiedzieć? Jack jest idealny. Kocham go! Skarsgård idealnie pasuje na Browna.
Jestem bardzo ciekawa, jakie zakończenie będzie miało spotkanie Jacka i Catherine. Coś czuję, że będzie gorąco! ; D
Uhuhhhuuh cudownie ;3 Nadrobiłaś brak romantyzmu w moim życiu. Jack ma rację, Cath jest nieprzewidywalna, ale to chyba jej urok, prawda? On ma na nią taką chcicę, że szkoda gadać xD
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jak już go zostawiła, to on przynajmniej dzisiaj jej odpuści, a tu o.o BUM! Chce ją zabrać do siebie. Jestem ciekawa, jak mu się to uda ^^
Pozdrawiam :D
(:
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie :D Jestem ciekawa co wydarzy się w domu Jacka :)
OdpowiedzUsuńOprócz opowiadania (zresztą bardzo zjawiskowego), bardzo przypadła mi do gustu nazwa twojej strony. Tak samo lubię Florence;).
OdpowiedzUsuńJedną z ważniejszych zalet twojego opowiadania jest to, że piszesz go niesamowicie lekkim i przyjemnym językiem. Życzę dalszej weny;) i nie daj się przytłumić szkole:).
rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńszczególnie sceny między Jackiem a Catheriną ;D
szkoda tylko że skończyłaś akurat w takim momencie xD !
dodawaj jak najszybciej następny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny :-)
WOW, robi się gorąco...koniec naprawdę super i zaskakujący...już nie mogę się doczkeć kolejnego rozdziału...czemu każesz nam tak długo czekać na kolejny?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Zaczyna się robić ciekawie :) Nie mogę doczekać się następnego. Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej. Nie każ nam długo na niego czekać :)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział.
OdpowiedzUsuńNajpierw genialna scena z dziewczyną Dan'a i Catherine. Biedna Cloe :D
Potem scena bankietu, pocałunku Cath i Jack'a... Szczerze mówiąc, byłam przekonana, że dojdzie do czegoś więcej... ^.^ Nie rozumiem o co chodzi tej dziewczynie, że się opiera temu fecetowi!
Ciekawe o czym muszą porozmawiać... Czekam!
Pozdrawiam =)
Było i jeszcze pewnie będzie gorąco :) Ciekawa jestem ile jeszcze Cath będzie się opierać Jackowi. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńzgłosiłaś się do mnie do oceny na KDO, ale ja mam zablokowaną kolejkę, wybierz proszę inną oceniającą, jeśli nie, zostaniesz wpisana do wolnej kolejki.
Pozdrawiam,
Tatis
Uwielbiam x 100 !!! I znowu czekanie na kolejny rozdział , ale są one tego warte :))
OdpowiedzUsuńniesamowite, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńjuż się boję jakie rzeczy chce z nią ustalać... Czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Super rozdział! :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać żeby zobaczyć jak dalej rozwinie się sytuacja :) ciekawe co tam Jack wymyślił ;p
Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz bardzo szybko, bo nie mogę się już doczekać dalszego ciągu :)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie reakcja Catherine na zachowanie Jacka, czy to problemy z przeszłości mają na to wpływ? Widać, że stara się być nieugięta, ale przy Jacku Brownie to raczej niemożliwe ;) Uwielbiam jego charakter, jest taki stanowczy i pewny siebie...
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam :)
Jeden z moich ulubionych blogów. Ale błagam, "komentuję", starajcie się robić trochę mniej błędów, okay? :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże, zaraz zapadnę się pod ziemię. ;/
UsuńZastanawiam się czy masz z gory przemyslana ta cala historie, czy to wszystko "tworzysz" podczas samego pisania? Widze sporo podobienstwa do "Greya", ale i tak bardzo mi sie podoba:)
OdpowiedzUsuńSuper !! czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńBoże już nie mogę się doczekać ciągu dalszego!!! Jesteś świetna dziewczyno:-D
OdpowiedzUsuńzapraszam na http://wyrzeczenia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzajrzyj poczytaj ,skomentuj ;>
Robi się pomiędzy nimi coraz goręcej xD Ciekawa jestem,co wydarzy się w domu Jacka...
OdpowiedzUsuń"Tym razem nie dbał o delikatność, by nie przestraszyć dziewczyny swoją porywczością" ?? zdanie nie mające sensu jak dla mnie, powinno byc chyba "Tym razem zadbał o delikatnośc, by nie przestraszyc swoją porywczością".... ogólnie rozdziały bardzo krótkie i tak naprawdę wiadomo co się zaraz wydarzy, nie zaskakuje. Nie porwało mnie. Ale to taka moja opinia czytelnika :)
OdpowiedzUsuńChyba nie zrozumiałaś do końca sensu tego zdania...
OdpowiedzUsuńOj...akcja się rozkręca. I znowu taki faajny pocałunek *u* Jack zabiera Cath do siebie?o_o Ja chcę czytać daaalej! ^^Czekam na nexta ;***
OdpowiedzUsuńProszę Cię, nie daj mi długo czekać;)
OdpowiedzUsuńSuper!!! akcja się ciekawie rozkręca! czytałam jednym tchem :) jesteś boska!!!!!!!! :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nową część :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSuper :-)
OdpowiedzUsuńMam szczerą nadzieję, że w ten weekend doczekam sie kolejnego rozdziału;)
OdpowiedzUsuńREWELACYJNY rozdział, nie wiem jak przetrwam ten czas do kolejnego ! :) Nie przestawaj pisać :)
OdpowiedzUsuńWszystkie rozdziały mnie zaskakują,ale ten to już mistrzostwo ! :) Klimat się udziela tak samo jak napięcie między nimi . Szkoda tylko,że rozdziały takie krótkie :(
OdpowiedzUsuńXD
OdpowiedzUsuń