Catherine
była bystrą dziewczyną. Wiedziała, że powinna uciekać jak najdalej od Browna i
tego, co ten mężczyzna postanowił zrobić. Jasne było, że próbuje ją w sobie
rozkochać. W końcu, jaki normalny facet rezygnuje z otwartej furtki, jaką
zostawia mu kobieta?
W
porządku, być może go wykorzystała. Pojawiła się w jego mieszkaniu, nie
ukrywając, jak bardzo jest napalona i po prostu rzuciła mu się w ramiona.
Oczywiście, mogła już wtedy zaznaczyć, czego oczekuje po wspólnie spędzonej
nocy. Przeliczyła się, myśląc, że Jack chce dokładnie tego samego, co ona.
Ale
nie żałowała tego, co zaszło między nimi. Jednak ten facet zburzył jej wyobrażenie
o dobrym seksie. Wcześniej myślała, że zaliczyła kilka dobrych numerków, jednak
jak się okazało, były niczym przy starciu z tym mężczyzną.
Był
wspaniały - władczy, męski, nieco ostry. Zapewne żadna kobieta nie potrafiłaby
mu się oprzeć. Był niczym żywa erotyczna zabawka, obiekt uwielbienia. Jego umięśnione
ciało cieszyło jej oczy. No i miał to zniewalające spojrzenie. Była w tym jakaś
dzikość, groza, niedostępność. Dodatkowo, Boże zmiłuj się, ale mogła rozpłynąć
się słuchając jedynie jego głosu.
Catherine
zerwała się z kanapy posyłając Emmie surowe, pełne dezaprobaty spojrzenie.
Przyjaciółka, zamiast ją wspierać, na przykład powtarzając, że Brown zaraz i
tak o niej zapomni, znajdując pocieszenie w ramionach innej kobiety, snuła
rozważania na temat seksu, o którym Catherine nie chciała rozmawiać.
-
Wygląda na takiego, który potrafi zająć się kobietą. Błagam, zdradź mi jakieś
szczegóły.
Ale
Catherine nie miała zamiaru zdradzać przyjaciółce żadnych szczegółów. Nie
dlatego, że swoje życie erotyczne trzymała w największym sekrecie, ale głównie
dlatego, iż nie chciała ponownie zagłębiać się we wspomnieniach z poprzedniej
nocy. Zamiast tego wolała się skupić na wynikających z niej konsekwencjach.
Po
tym, jak Brown zjawił się u niej w pracy nie miała zbyt dużego pola manewru.
Była święcie przekonana, że Jack szybko o niej zapomni, a tym samym każde z
nich wróci do swojego dawnego życia.
Sprawa
jednak prezentowała się nieco inaczej. Przede wszystkim Jack nie miał zamiaru o
niczym zapominać. Co więcej, dał jej wyraźnie do zrozumienia, że wciąż jej
pragnie i chce, aby to powtórzyli. Dlatego też zaprosił Cath dzisiejszego
wieczora na jakieś charytatywne aukcje. Aukcje, które jak się okazywało były
bardzo znaczącym wydarzeniem w mieście, gdyż miały się tam pojawić wszystkie
ważne osobistości.
-
Catherine, daj spokój – jęknęła z niezadowoleniem Emma. – Nie szukaj teraz
wymówek. Poszłaś z nim do łóżka, bo tego chciałaś. Nikt cię przecież nie
zmusił.
Święta
prawda.
-
To miał być tylko jednorazowy wyskok. Dlaczego więc, ten idiota zaprasza mnie
na jakąś aukcję?
-
Trzeba było powiedzieć nie.
-
Myślisz, że nie próbowałam?
-
Nie mam pojęcia, co robiłaś z nim w biurze. Ale zamiast marudzić, lepiej
zabierz się za przygotowywanie kiecki. Chyba nie chcesz stanąć przed nim w tych…
dresach? – zapytała Emma wskazując palcem na ulubiony domowy zestaw ciuchów
Catherine.
-
Czego ty chcesz od moich dresów?
Emma
założyła ręce na biodra, unosząc z irytacją brew ku górze.
-
Pomijając fakt, że są dresami? – zapytała. Nie czekając na odpowiedź Cath
skierowała się do kuchni.
-
Nie pomożesz mi? – zawołała za nią Jones.
-
Radź sobie sama, kruszynko.
-
Przypominam, że to ty mi doradziłaś, bym tamtej nocy poszła prosto do Browna! –
zawołała Cath z nutką irytacji w głosie.
-
Byłam pijana. Od kiedy słuchasz rad pijanych osób? – spytała Emma wychylając
się z kuchni. Widząc jednak przygnębione spojrzenie swojej przyjaciółki,
dodała: - Dobra, zaraz znajdziemy ci jakąś kieckę.
~*~
Catherine
wiedziała, że powinna ułożyć sobie jakiś plan działania. Albo przynajmniej przygotować
kwestię, którą przedstawi przed Brownem, by wyjaśnić mu, że dalsze spotykanie
się nie ma najmniejszego sensu. Próbowała namówić Emmę, by ta poszła z nią na
tę aukcję w ramach wsparcia, jednak dziewczyna oświadczyła, iż wybiera się na
randkę. Widać przyjazd do Atlanty jej służył. Na szczęście, w domu zjawiła się
Lily, która z wielkim podekscytowaniem przyjęła fakt, iż będzie mogła spotkać
tylu wpływowych ludzi w jednym miejscu.
Catherine
z westchnieniem spojrzała na czarną sukienkę, którą miała na sobie. Nie czuła
się w niej dość komfortowo. Choć Emma i Lily upierały się, że odkryte plecy i
uwidocznione wcięcie w tali czyniły z niej seksualną bestię, Catherine w to
nieszczególnie wierzyła. Może dlatego, że najzwyczajniej w świecie czuła się
głupio w tej kreacji.
-
Znajdę Browna, zamienię z nim kilka słów i zmywamy się stąd – powiedziała Catherine
rozglądając się po bogato urządzonej sali hotelowej. Wszyscy zgromadzeni w niej
wyglądali elegancko i dostojnie, sprawiając, że Catherine całkowicie zgubiła
gdzieś pewność siebie.
-
O nie, nie – zaśmiała się Lily. – Chcemy tu być.
Cath
unosiła brew ku górze.
-
Nie, nie chcemy. A przynajmniej ja nie chcę.
Lily
pokręciła głową, wyrażając swoją dezaprobatę.
-
Gdybyś naprawdę nie chciała tu być, zostałabyś w domu. Nie udawaj, kochanie.
Coś ciągnie cię do tego faceta. I nie ma co się dziwić, ten mężczyzna jest
diabelsko seksowny.
Catherine
zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć koleżance tylko prychnęła. Miała
nadzieję, że to załatwi sprawę. W końcu była pewna, że jest tu tylko z jednego
powodu i bynajmniej nie było nim jakieś przyciąganie. Po prostu chciała w końcu
wyjaśnić tę sytuację raz na zawsze. Miała już dość tego ciągłego grania w kotka
i muszkę.
-
Lepiej znajdę Browna – powiedziała po chwili Catherine, zostawiając za sobą tajemniczo
uśmiechniętą Lily.
Gdy
tylko Jones ruszyła na poszukiwanie Jack’a, zdała sobie sprawę, jak wielu ludzi
zgromadziło się w sali. Rozglądała się po pomieszczeniu z pozorną nonszalancją.
I jak to często bywa, w momencie, kiedy chciała się już poddać i stanąć z boku
w oczekiwaniu, aż on ją znajdzie, dostrzegła go.
Jack
Brown jak zawsze wyglądał doskonale. Miał na sobie elegancki garnitur, ale wciąż
emanował poczuciem swobody, pewnością siebie kogoś, kto dobrze się czuje w
swoim ciele. Dlatego bez względu na to, co miał na sobie, wyglądał dobrze.
Niestety
większą uwagę Catherine skupiła osoba, która stała tuż obok Browna.
Michelle
Ander. Była żona Jack’a.
Michelle
była piękną kobietą, i choć Catherine przyzwała to niechętnie, pasowała do
Browna. Tworzyli piękną parę.
Catherine
nieznacznie się skrzywiła. Nie dlatego, że była zazdrosna. Broń Boże. Po prostu…
Po prostu… Och, nieważne.
Jack
niby od niechcenia rozejrzał się po sali. A gdy jego uwaga skupiła się na
Catherine, momentalnie na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech.
Brown
przeprosił swoją rozmówczynię i momentalnie skierował się w stronę Jones.
-
Witaj, Catherine – zaczął.
W
ramach powitania ucałował jej policzek.
-
Wyglądasz przepięknie – oznajmił omiatając wzrokiem Catherine. – Napijesz się
czegoś?
Biorąc
pod uwagę, że kiedy piła ostatnim razem, wylądowała w łóżku z Jackiem,
odpowiedź była raczej oczywista.
-
Nie, dziękuję. Przyszłam, ponieważ muszę ci coś wyjaśnić.
Brown
zbarczył brwi.
- W porządku.
Wziął
Cath pod rękę i poprowadził w stronę korytarza. Po przekroczeniu schodów na piętro,
Jack otworzył drzwi do jednego z wielu pomieszczeń. Jak się okazało, znaleźli
się w jednym z hotelowych pokoi.
-
Równie dobrze mogłam powiedzieć ci to na dole – oznajmiła Cath ze słyszalnym
przerażeniem w głosie.
Jack
zaśmiał się. Po czy spojrzał na nią rozpalonym wzrokiem – prymitywnym i drapieżnym.
Catherine
była teraz obiektem pożądania mężczyzny w eleganckim garniturze, stojącym pół
metra od niej i musiała przyznać, że było to znacznie bardziej ekscytujące i z
pewnością jeszcze bardziej niebezpieczne. Może dlatego, że takiemu mężczyźnie
trudniej byłoby odrzucić zasadny cywilizowanego zachowania?
Catherine
wiedziała, że musi zakończyć tę sprawę już teraz. Nie chciała igrać z ogniem. Kto
wie, co może stać się, jeśli jeszcze przez chwilę będzie patrzeć wprost na tego
seksownego mężczyznę, kiedy znajdują się tylko we dwoje w pięknej hotelowej
sypialni…
-
Przestań – zażądała. – Jestem tu tylko i wyłącznie po to, by powiedzieć, że
nasza znajomość nie ma sensu. Przyznaję, było miło, ale na tym koniec.
-
„Miło”? – prychnął Jack. – Miło… - powtórzył jeszcze raz, jakby testując to
słowo w swoich ustach, sprawdzając jego brzmienie.
-
Tak, Jack. Było miło. I na tym koniec.
Cath
najwyraźniej nadal nie dostrzegała błędu, jaki popełniła.
-
Nie, Catherine. Nie było „miło”. Było gorąco, seksownie i ostro. Nie minął
nawet jeden dzień, a ty już zapomniałaś? Chyba muszę ci co nieco przypomnieć z
zeszłej nocy.
Zrozumiała sens powiedzenia: „diabeł mnie
podkusił”. Prezentujący się przed nią mężczyzna był grzesznie cudowny. Uświadomiła
sobie, czym jest czyste, nieskrępowane pożądanie. Dlatego, gdy Jack się do niej
zbliżył, nie była w stanie się opierać.
Mężczyzna
momentalnie zdobył je usta. Jack miał wspaniałą, pełną dolną wargę, która aż
się prosiła o pocałunki. Chciała pochwycić ją zębami, otrzeć się policzkiem o
zarost, który zawsze zdawał się pokrywać jego szczękę.
Jack
mocnym i pewnym ruchem złapał dziewczynę za pośladki i uniósł ją, przenosząc na
sypialne łóżko.
Chwilę
później marynarka Jack’a leżała na podłodze, a koszula była wyciągnięta ze
spodni. Włożyła pod nią ręce w poszukiwaniu ciepłej skóry. Poczuła twarde jak
stal mięśnie. Z całą pewnością jego ciało było pociągającym, seksownym dziełem
sztuki.
Jack
także nie zwalniał. Jego dłonie przesuwały się po udach Catherine w górę, by w
końcu dotknąć jej płci.
Żadne
z nich nie chciało czekać. Byli siebie spragnieni, jakby wczorajsza noc im
zupełnie nie wystarczała. Byli pochłonięci surową żądzą, chęcią i pragnieniem,
jakby nie mieli mieć nigdy dosyć.
W
tym mężczyźnie było coś, co odbierało jej zdolność logicznego myślenia. Wyglądał
pierwotnie i męsko, jak facet, który potrafi docenić piękną kobietę. Jak
mężczyzna, który wie, co z robić z kobietą, kiedy ją zdobędzie.
-
Weź mnie – westchnęła. Słowa wypowiedziała z trudem. Nie mogła widocznie
oderwać myśli od rąk Jacka i tego, co teraz jej robiły.
Brown
nie chciał się śpieszyć. Pragnął nasycić się Catherine, ale dobrze wiedział, że
czas mu na to nie pozwala. Piętro niżej lada moment miała rozpocząć się aukcja,
której zresztą był współorganizatorem.
-
Trzymaj się, skarbie.
Chwila
przerwy, choć tylko po to, by nałożyć prezerwatywę była dla Catherine
wiecznością, jednak gdy tylko ustawił się przy jej wejściu, wszystkie myśli
zniknęły.
I
wziął ją. Najpierw łagodnie, chociaż nie nieśmiało. Wcale nie. Trzymał ją
mocno, jego twarde ciało naciskało na nią sprawiając, że kolana drżały, a serce
mocniej biło.
Jego
ciepły, mokry język dotykał jej warg. Westchnęła, a on wykorzystał okazję, żeby
zanurzyć język w jej ustach.
-
Mocniej – szepnęła, gdy ich usta oderwały się na siebie.
Jack
zaśmiał się z twarzą przy jej szyi.
I
wtedy naprawdę zaczął się poruszać.
-
Proszę…
Catherine
nie wiedziała, o co prosiła. W plątaninie różnych myśli nie znalazłaby zapewne
nawet żadnej odpowiedzi, gdy takowej poszukiwała. Teraz była skupiona tylko na
jednym. Na mężczyźnie, który całkowicie zawładnął jej ciałem.
Dotykał
jej pupy, ocierał się piersią o jej piersi, nie zwalniając tempa. A ona
uwielbiała każdy jego ruch.
Rozkosz
rozchodziła się w niej, narastała. Nie mogła już, i z pewnością nie chciała,
powstrzymywać tego w sobie. Ciepło rozlało się po całym jej ciele.
Osiągnęła
spełnienie, krzycząc jego imię, a chwilę później szczytował i Jack.
Catherine
westchnęła głęboko. Wciąż leżała na sypialnym łóżku, podczas gdy Jack zakładał
na siebie marynarkę. Kochali się, mając na sobie większość ubrań, co uczyniło
sam akt bardziej pierwotnym i drapieżnym.
-
No cóż, myślałam, że jak powiem ci, iż to koniec, faktycznie tak będzie. Nie
łatwo przyjmujesz odmowę, hm?
Catherine
doskonale zdawała sobie sprawę, że nie może zrzucać winy tylko na Jack’a. W
końcu sama była sobie winna. Przecież zamiast poddawać się temu mężczyźnie,
mogła powiedzieć „nie”.
Brown
prychnął.
-
Wysyłasz sprzeczne sygnały, skarbie – zaśmiał się Jack. – Mam jednak nadzieję,
że tym razem nie powiesz mi, iż było „miło”.
Catherine
pokręciła głową z dezaprobatą, po czym wstała z łóżka by poprawić swój strój.
-
Sprzeczne sygnały? – powtórzyła starając się nie zwracać uwagi na fakt, że
nazwał ją skarbem.
-
Dokładnie. Przychodzisz tu w diabelsko seksownej sukience i mówisz mi, że to
koniec. A co dzieje się chwilę później?
-
Też mi coś. Ja przynajmniej na spotkanie z tobą nie przyprowadzam swojego
byłego.
Jack
uniósł brwi ku górze, wyraźnie zdezorientowany.
-
Zazdrosna?
-
Chciałbyś.
-
Być może. Ale w gwoli ścisłości, nie przyprowadziłem jej tutaj. Elle jest
współorganizatorką całej tej aukcji.
Catherine
wzruszyła ramionami, zmierzając w stronę drzwi. Nie mogła jednak nie dostrzec,
że zamiast jej pełnego imienia użył zdrobnienia.
-
Nie ważne. To nie moja sprawa, panie Brown. Muszę iść.
I
nim Jack zdążył wykonać jakikolwiek ruch, wyszła z pokoju, szybkim rokiem
zmierzając na dół.
W
oka mgnieniu odnalazła Lily, która zdawała dobrze się bawić w towarzystwie
pewnego biznesmena.
-
Wychodzimy – oznajmiła stanowczo Jones. – Teraz.
Jeśli czytasz to opowiadanie, proszę, oddaj głos w ankiecie znajdującej się
pod samym nagłówkiem na pasku bocznym bloga.
Swietnie swietnie! Kocham Twoje opowiadanie i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńho ho ho...ładnie się dzieje, nie ma co. Ja tu widzę delikatne naleciałości z Greya( ale zupełnie nie mam Ci tego za złe;) )..Ale piza tym, to definitywnie Cath się boi tego uczucia i już głowa ( i nie tylko ) W tym Jacka, żeby ją przekonał do siebie;)
OdpowiedzUsuńpozdr.
K.
Czytam każdy rozdział na jednym tchu! cudownie piszesz! Rozdział pikantny! tak trzymaj! Czy Catherine się wkońcu zdecyduje?? Mało pewna się stała od przespania z Jackiem!
OdpowiedzUsuńcudowne jak zawsze. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się ich losy.
OdpowiedzUsuńNaprawdę robi się coraz ciekawiej. Gorący rozdział. Ale znalazłam kilka literówek.
OdpowiedzUsuńJak tylko przeczytałam, że zabiera ją do pokoju, to wiedziałam jak to się skończy ;) Ach, super opis zbliżenia - rozpływam się :)
OdpowiedzUsuńno, no jest po prostu genialny. ;) widać Greya ale opowiadanie w samo w sobie jest bardzo wciągające. ;p
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy. ;)
NO NIE WIERZE! to jest niesamowite :D
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńHmm nie myslałam ze tak zakończysz:D Ciekawie! :)))
OdpowiedzUsuńKocham *.*
OdpowiedzUsuńJuż chciała zakończyć ich znajomość, a tu proszę. Z panem Brownem nie ma tak łatwo ;)
OdpowiedzUsuńchyba powinnam przestac czytac to opowiadanie, bo zawsze kiedy przeczytam rodzial to chce juz kolejny, kolejny i kolejny :( nie nawidze czekac, tym bardziej jezeli cos tak niesamowicie mnie ciekawi, a to co wydarzy sie w kolejnym rodziale ciekawi mnie niesamowicie! dlatego blagam dodaj go jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńPotrafisz trzymać emocje w czytelnikach!
OdpowiedzUsuńJeszcze, jeszcze, jeszcze... :-D czekam z zapartym tchem na ciąg dalszy :-D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię i twoje "pióro" :)
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam i nie moge się doczekać!
OdpowiedzUsuńprosze dodaj co nieco :P
OdpowiedzUsuńTo był chyba najlepszy rozdział do tej pory, chociaż oczywiście uwielbiam całe opowiadanie od samego początku :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy on ją wogóle kocha ?? w ostatnim rozdziale tak myslałam ale teraz to niewiem ...
OdpowiedzUsuńŚwietne! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne :-) szkoda że już zakończony :-(
OdpowiedzUsuń