Jack
nigdy nie przepadał za zakupami. Można powiedzieć, że w tej kwestii był jak
typowy facet, gdyż wszystkie centra handlowe omijał szerokim łukiem. Po raz
pierwszy jednak zaczął dostrzegać tego wszystkiego zalety. Oczywiście głównie
chodziło o Catherine, która przymierzała mnóstwo sukienek i przy każdej prosiła
Jack’a o opinię. Naturalnie, Brown był fanem tych najbardziej skąpych kiecek,
dlatego bardzo ubolewał nad tym, że nie wypada ubrać się tak na wesele. W całym
tym przymierzaniu podobało mu się również to, że trzeba było pomagać Catherine
zapinać tylny ekspres sukienki, ale i przede wszystkim go odpinać. Oczywiście, próbował powstrzymać swoją wyobraźnię, jednak ta sama podsuwała mu coraz to
lepsze obrazy. Dodatkowo, Jack widział również w słowach i gestach Catherine
pewną zachętę, jakby obietnicę. I choć miał wielką nadzieję, że dziewczyna
popchnie go do szybkiego numerku w przebierali, zdał sobie sprawę, że są to
jedynie marzenia, gdyż widocznie Catherine misję znalezienia odpowiedniej
sukienki traktowała bardzo poważnie.
Dlatego,
gdy tylko takową znaleźli – co Jack przyjął z ogromną ulgą, gdyż zaczynał robić
się głodny i nie chodziło tu już tylko o seks – pojechali prosto do domu. Brown
miał nadzieję, że zaraz po spożyciu posiłku jego wyobrażenia w końcu się
spełnią.
- Ach, już jesteście – zawołała Larissa, wychodząc zza domu. – Zaraz w takim
razie podam do stołu. Dziadek, oczywiście, tak wyczekiwał obiadu, że wysłałam
go do pana Thomasa na partyjkę szachów, by przestał mi zrzędzić.
Catherine
uśmiechnęła się szeroko do babci, zdając sobie sprawę, jak bardzo za nią
tęskniła. Chociaż w Atlancie miała wspaniałych znajomych, nikt z nich nie był w
stanie zastąpić tej rodzinnej atmosfery, która była zawsze wyczuwalna w domu
dziadków.
-
W takim razie tylko się odświeżymy i już siadamy do stołu – powiedziała Jones,
ciągnąc za sobą do domu Jack’a.
Po
raz pierwszy zaprowadziła Browna na górę, prosto do swojego pokoju. Jak się
okazało, bagaż Catherine już tam czekał.
-
A gdzie moja torba? – zapytał Jack, szukając wzrokiem swojego bagażu.
Zainteresowało
to także Catherine, która również zaczęła się rozglądać.
-
Może jeszcze stoi na dole – powiedziała, wzruszając ramionami. – Przyniesiemy ją później.
Brown
przystając na słowa dziewczyny, dopiero teraz skupił się na oglądaniu pokoju.
Szybko rozejrzał się wokół siebie, zdając sobie sprawę, że zapewne wystrój tego
miejsca nie zmienił się od czasów, kiedy Catherine była jeszcze nastolatką.
Przewaga różu i małych figurek, zwanych potocznie zbieraczami kurzu była bardzo
widoczna. W pokoju znajdowało się także mnóstwo fotografii, więc Brown
skorzystał z okazji i szybko przejrzał je wszystkie, mając nadzieję, że dzięki
nim dowie się czegoś więcej na temat życia Catherine i jej rodziny.
-
Nigdy nie mówiłaś, co się stało z twoimi rodzicami – powiedział po chwili Jack,
mając nadzieję, że nie jest to zbyt drażliwy temat. Nie uszło jego uwadze, że
na żadnym z wystawionych zdjęć nie ma rodziców panny Jones.
Brown,
po dokuczliwej chwili ciszy, odwrócił się, zastanawiając się, czy aby na pewno Catherine
usłyszała jego pytanie. Wyraz twarzy dziewczyny odpowiedział jednak za nią.
-
Przepraszam, jeśli to…
-
Nie, w porządku – przerwała mu Cath. – To żadna tajemnica. Mama mnie zostawiła,
gdy miałam pięć lat. Wyjechała bez żadnego pożegnania. Chciała podążać za marzeniami
i już nigdy więcej jej nie zobaczyłam. Nie mam najmniejszego pojęcia, gdzie teraz
może być.
-
A twój ojciec? – zapytał niepewnie Jack.
-
Nie mam pojęcia kim jest. Nigdy go nie poznałam. Nie wiem nawet, czy moja mama
wiedziała kim był. Nie była typem dobej dziewczynki. Chyba wiesz, co mam na
myśli.
Brown
żałował, że zadał to pytanie. Nie chciał psuć Catherine humoru. Nie wiedział
przecież, jak jest do tego wszystkiego ustosunkowana i czy poradziła
sobie już z tą sytuacją.
-
Na szczęście mam wspaniałych dziadków – dodała, już z uśmiechem na twarzy.
Widocznie sama myśl o kochających opiekunach była dla niej radosna. Nie trzeba
było być wielce uczonym, by dostrzec, jak wielkim uczuciem Cath darzyła Williama
i Larissę.
Jack
również się uśmiechnął, jednak nie był to szczery uśmiech, gdyż wciąż próbował
przetrawić otrzymane informacje. Zaczął się także zastanawiać, jaki wpływ na
życie kobiety miało to, co zrobiła jej matka. Brał pod uwagę pewien wariant.
Zdawało mu się, że problemy z zaangażowaniem się w jakąkolwiek relację, mogą
wynikać właśnie z tego, co zrobiła matka Cath.
Wiedział,
że powinien dać coś Catherine w zamian. Choćby urywek swojej historii, strzępek
jakiejś informacji.
-
Nie dogaduję się najlepiej ze swoim ojcem – powiedział, wzruszając ramionami. Od
razu zdał sobie sprawę, że jeszcze nikomu do tej pory tego nie powiedział. Oczywiście,
był pewien, że jego matka jest świadoma łączących go z ojcem relacji, jednak nigdy
o tym nie rozmawiali. – Chyba za mną nie przepada. Po śmierci mojego starszego
brata jeszcze bardziej się od siebie oddaliliśmy. Myślę, że to mnie obwinia o
śmierć Logana.
Catherine
patrzyła na Jacka niepewnie, jakby zastanawiając się, czy Jack aby na pewno
przemówił, czy też to wszystko było wytworem tylko i wyłącznie jej wyobraźni.
-
Nie mam najmniejszego pojęcia, co wydarzyło się w twojej rodzinie, ale twój
ojciec z pewnością nie ma racji – oznajmiła, patrząc Brownowi głęboko w oczy,
jakby chciała przejrzeć go na wylot, zajrzeć w jego duszę. – Twój ojciec musi
byś strasznym dupkiem. A poza tym, pierwsze słyszę, by istniał na ziemi
człowiek, który nie lubi Jacka Browna… Istne szaleństwo – dodała, śmiejąc się, by
rozładować zaistniałe napięcie.
Jack
również się roześmiał, zdając sobie sprawę, że naprawdę lubi Catherine. Nie jak
koleżankę. I nie miał pojęcia, co zrobić, by Cath dostrzegła, jak bardzo mu na
niej zależy. Wiedział jednak, że coś musi zrobić na pewno.
Chwilę
później zmierzali już do kuchni, bogatsi o kilka informacji o sobie. I choć
Jack się cieszył z tego powodu, Catherine była pełna obaw. W końcu mogło to
oznaczać, że w jakimś sposób to wszystko zbliżyło ich do siebie, a ona nie
miała zamiaru komplikować ich relacji. Pasowała jej obecna sytuacja.
Otwarty związek. Spotykanie się ze sobą bez zobowiązań. Czego w tym nie kochać?
-
Catherine, zaniosłem już wasze torby na górę – powiedział William, który
najwyraźniej zakończył już partyjkę szachów u sąsiada.
-
Tak? – zdziwiła się dziewczyna. – Torby Jack’a nie było przecież w pokoju…
Will
zasiadł przy stole, sięgając po szklankę z wodą. Zanim jednak udzielił
odpowiedzi minęła niekrótka chwila.
-
Torba pana Jack’a jest w pokoju gościnnym. W końcu to tam będzie spał, prawda?
Mimo,
że dziadek teoretycznie zadał pytanie, każdy znajdujący się w pokoju wiedział,
że istnieje na nie tylko jedna odpowiedź.
Tyle, że jedynie Larissa miała odwagę powiedzieć, co na ten temat naprawdę
myśli.
-
William – westchnęła – wydaje mi się, że przesadzasz. Chyba to jasne, że ta
dwójka nie żyje w celibacie.
Dziadek
spojrzał na Jack’a, a jego oczy zdradzały jedynie chęć mordu. Jakby myśl, że
stojący przed nim mężczyzna mógł tknąć jego wnuczkę w więcej niżeli tylko platoniczny sposób,
była czymś nadzwyczajnym i niepojętym.
-
Mnie pokój gościnny, jak najbardziej pasuje – powiedział Jack, posyłając przy
tym dziadkowi wymuszony uśmiech.
William
nie komentując odpowiedzi Jack’a dolał sobie zimnej wody do szklanki.
-
Mięczak – szepnęła Catherine tak, że jedynie Brown był w stanie ją usłyszeć.
-
W nocy udowodnię ci, że jest inaczej – obiecał, nachylając się w stronę
Catherine, gdy tylko dziadek skierował swoją uwagę na pustą zastawę na stole.
-
Pokój gościnny znajduję się tuż przy sypialni mojego dziadka. To po drugiej
stronie korytarza. Życzę powodzenia w przedostawaniu się na drugą stronę frontu
– oznajmiła, puszczając mu oczko. – Ach, mówiłam ci, że mój dziadek jest z zamiłowania myśliwym? Strzelba wisi tuż nad jego łóżkiem.
Catherine
dotąd nie wierzyła, że istnieje rzecz, która mogłaby przestraszyć Jack’a
Browna, ale wyraz jego twarzy mówił jednoznacznie.
-
Sama do mnie przyjdziesz tej nocy – powiedział po chwili Jack. – I uwierz,
jeszcze będziesz mnie błagała…
Jones
roześmiała się głośno, niechcący zwracając tym samym uwagę Williama.
-
Co was tak bawi? – zapytał Will. – Możecie mi opowiedzieć, chętnie się
pośmieję.
~*~
Nazajutrz,
po w pełni przespanej nocy pod czujną wartą Williama Jonesa, Catherine zeszła
na śniadanie. Ku wielkiemu zdziwieniu, oprócz babci w kuchni czekała na nią
jeszcze jedna osoba.
-
Amy, co ty tutaj robisz? Nie powinnaś szykować się do ślubu? – zapytała od razu
Catherine, nie kłopocząc się żadnym grzecznościowym powitaniem. Widocznie nie
była jeszcze gotowa na spotkanie z kuzynką.
-
Catherine – zajęczała dziewczyna, płaczliwym głosem. – Moja druhna wylądowała w
szpitalu i nie będzie mogła przyjść na ślub.
Najwyraźniej
właśnie tak się kończyło, gdy za długo przebywało się w towarzystwie Amy.
-
Tak mi przykro – powiedziała Catherine, ostentacyjnie łapiąc się za serce. Zapewne
dzięki podobnej grze aktorskiej dostałaby rolę w jakieś „ambitnej” telenoweli –
Biedactwo. Co ty teraz zrobisz?
Amy
spojrzała na Catherine zapłakanymi oczyma. Makijaż dziewczyny płynął wraz ze
łzami. A dresy, które miała na sobie niemalże wołały o pomstę do nieba.
-
Dlatego tutaj jestem, siostrzyczko.
Oczywiście,
Catherine powinna się domyśleć, że wizyta z samego rana w przypadku Amy nie
wróży nic dobrego. A tym bardziej jej zapłakana twarz. A na samo słowo
„siostrzyczka” powinna uciekać, gdzie pieprz rośnie. Więc, po cholerę, jeszcze
stała w tej kuchni czekając na to, co nadejdzie?
Tym
razem jednak nawet Jack Brown nie mógł jej pomóc. Wyglądało na to, że nie
będzie jedynie zwykłym gościem na ślubie swojej kuzynki, ale będzie czynić
honory, jako druhna.
Teraz była w stu procentach przekonana, że ten ślub miał przejść do historii i zakorzenić się gdzieś głęboko w jej pamięci. Pozostawało jej jedynie modlić się, by nie skończyła, jak poprzednia druhna.
Teraz była w stu procentach przekonana, że ten ślub miał przejść do historii i zakorzenić się gdzieś głęboko w jej pamięci. Pozostawało jej jedynie modlić się, by nie skończyła, jak poprzednia druhna.
ubóstwiam cię, teraz mogę jechać z prawie lekkim serduchem, nadal będę się męczyć, ale jak wrócę to będę miała co nadrabiać, postaraj się o to!
OdpowiedzUsuńIzi
Zrobię, co w mojej mocy, byś miała co nadrabiać!
UsuńI życzę oczywiście udanego wyjazdu!
Buziaki!
A kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńWyjeżdżam w poniedziałek, więc postaram się dodać coś jeszcze przed wyjazdem. :)
UsuńNowy rozdział? Jej jak szybko, ale bardzo się cieszę. Rozmowy dziadka i Jacka zawsze mnie rozwalają. Ale trochę się zawiodłam, bo myślałam, że jednak Jack albo Catherine będą chcieli się spotkać w nocy. No cóż... Cath jako druhna Amy? Naprawdę nie nogę się doczekać ślubu.
OdpowiedzUsuńświetne! dodawaj częściej :)
OdpowiedzUsuńHah, przechytrzyliśmy cię :P
OdpowiedzUsuńJa się uśmiałam strasznie xd Zapowiada się niezła afera, na którą z niecierpliwością będę czekać ;)
Pozdrawiam.
Catherine jako druhna, jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić :P
OdpowiedzUsuńAch ten dziadek Cath, zniweczył plan młodych :) w sumie to dobrze, niech się uczą samokontroli! :D Ciesze się, że tak szybko dodałaś rozdział :) No i już nie mogę doczekać się następnego z wiadomych powodów - Cath w roli druhny! Czuję, że będzie baaaaardzo ciekawie :D No i chcę zobaczyć reakcję Amy na Jacka :P
OdpowiedzUsuńI chciałabym dłuższe rozdziały, najlepiej dodawane z taką prędkością jak ten:)
OdpowiedzUsuńZA 8 GODZIN CHCEMY JESZCZE JEDEN! :dd:d świetnie
OdpowiedzUsuńSuuuper :-D rozdział świetny jak zwykle :-D już nie mogę się doczekać ciągu dalszego :-D a jeśli można zapytać to na ile wyjeżdżasz? Pytam bo ciekawi mnie czy długą będę mieć przerwe w rozdziałach :-D
OdpowiedzUsuńA już myślałam że się Jack jednak przekradnie do Cath...biedaczek ona nie daje mu żadnych taryf ulgowych ;-)
OdpowiedzUsuńStrasznie dużym było dla mnie zaskoczeniem gdy zauważyłam iż są dwa rozdziały...i kocham Cię za to :-) czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńKiedy wkońcu Cath da choć trochę za wygraną i ulegnie Jack'owi? Biedny facet...ja bym się za niego brała :-* rozdział jak zwykle świetny
OdpowiedzUsuńI jak tu czekać na ciąg dalszy ze spokojem jak tu takie fajne rzeczy się dzieją... Kobieto mam nadzieje że dodasz szybko ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńAle wredny dziadek...tak pomieszać szyki Jack'owi... A facet pewnie miał nadzieje na gorącą noc
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział
OdpowiedzUsuńoch, ach, ech ;D
OdpowiedzUsuńbaaaaaaaaardzo miłe zaskoczenie ;) weszłam, żeby zobaczyć ile komentarzy zostało do 40, a tu nowy rozdział ;D
oby tak częściej ;)
no i oczywiście genialny *.*
Czekamy na śluuub ;d
pozdrawiam xo ;)
super:) świetny rozdział. uwielbiam Twoje opowiadanie, jest genialne:)
OdpowiedzUsuńpowinnaś częściej dodawać rozdziały:)
Pozdrawiam;)
Szkoda, że już ślub bo można by było wpleść kilka gagów z filmu ,,Wieczór panieński" i tym podobne :P Jako anonim kibicuję autorce i życzę wartkiego rozwoju sytuacji :))))))))))
OdpowiedzUsuńGdybym to ja miała taki talent do pisania... JesteS dziewczyno świetna :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńLudzie chyba nie mają pojęcia że jest dodany rozdział bo jakby mieli to podejrzewam że już by ich było ponad 50
OdpowiedzUsuńczy tylko ja myślę, że cath i jack do siebie idealnie pasują? Szkoda, że cath zależy tylko na seksie... Zrób coś z tym, proszę. Tak nie może być! :D / aga
OdpowiedzUsuńAhh... I panu Brownowi nie udało się zaspokoić swoich pragnień :D Ale babcia Cath jest genialna xD Ciekawa jestem, czy zgodzi się ona zostać druhną kuzynki ;)
OdpowiedzUsuńoch, to Ty mów! juz Cię wspieram , już już !
OdpowiedzUsuńInteresująco się zrobiło, ale ja myslę że dziadek jeszcze odegra kluczową rolę- i bedzie męska rozmowa z Jackiem ;)
pozdr.
K.
Dziewczyno Ty to masz talent...trzymasz nas cały czas w niedosycie i do tego każdy rozdział jest świetny :) :) :)oby tak dalej
OdpowiedzUsuńsuper! dawaj następny! ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :
http://moje-drugie-serce.blogspot.com/
Aj aj jeszcze tylko 10 komentarzy i mamy kolejny rozdział :-D hurrra :-D
OdpowiedzUsuńKochanie, ta zasada obowiązywała pod poprzednim rozdziałem. Ale mimo wszystko postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej. ;)
UsuńBuziaki!
;O
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle super i liczymy na więcej jakich niespodzianek ;)
Szalejesz! :)
OdpowiedzUsuńJestes niesamowita!!:)
OdpowiedzUsuńAnia :)
Hehe, rozdział rozbrajający, tak jak poprzedni. Jestem zachwycona tym, że jest tak wcześnie i... no w ogóle jestem zachwycona ;D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że poczytam jak tam bawili się na ślubie, ale wynagrodziłaś mi sprawozdaniem z obiadu i zaskakującym porankiem. Nie da się nie lubić dziadka Willa ^^
Czekam na next.
uwielbiam.
OdpowiedzUsuńOczywiście rozdział super :-D
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham to opowiadanie:) :) :) jesteś boska
OdpowiedzUsuńświetny pomysł z komentarzami, czekamy na rozdział...
OdpowiedzUsuńJako trzydziestolatka czekam na każdy rozdział jak nastolatka.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jak Brown przekona ją do siebie? Wyzna jej co czuje? Może Catherine dozna ''olśnienia'' i dostrzeże zamiary Browna? Czy na ślubie wydarzy się coś co zmieni jej podejście? Dziewczyna ewidentnie boi się uczuć i tego by kogoś nimi obdarzyć. Szczególnie kogoś takiego jak Brown, kto na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie niezbyt stałego w uczuciach.
Przyjemnie się czyta opowiadanie. Co jak co, ale w napięciu potrafisz trzymać i zostaje niedosyt po każdym rozdziale.
Pozdrawiam :) M.
Dziękuję ślicznie za ten piękny komentarz!
UsuńA nowy rozdział pojawi się już jutro. ; )
Pozdrawiam ciepło! x
świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać następnego.
Pozdrawiam i życzę weny :)