czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 7 - Spalone kalorie



Jack nie miał najmniejszego pojęcia, co w niego wstąpiło. Nie zwykł zachowywać się w podobny sposób względem kobiet. Owszem, lubił kontrolę i nigdy tego nie ukrywał, jednak wcześniej nie zabiegał o względy żadnej dziewczyny wykorzystując takie metody działania.
Również nie pamiętał, aby stresował się tak od czasów liceum. Tyle że przy Catherine Jones zmieniał się diametralnie. Jego pragnienia wychodziły na wierzch i nie myślał trzeźwo. Za wszelką cenę chciał zbliżyć się do niej i sprawdzić, czy ta chemia między nimi nie jest jedynie jego wymysłem.
Trudno mu było sprecyzować, co takiego ciągnie go do Cath. Nie była typem kobiet, z którymi się spotykał. Co więcej, była ich dokładnym przeciwieństwem. Uważał jednak, że choć chwilami dziewczyna potrafi mu zaimponować swoją odwagą i nie boi się odmówić mu czegokolwiek, tak naprawdę jest delikatną dziewczyną, a emanująca z niej niewinność to nie wytwór jego wyobraźni.
Nie potrafił trzymać jej z daleka od swoich myśli. Od czasu ich pierwszego spotkania rozmyślał o niej gorączkowo, podczas gdy Catherine nie wydawała się traktować spotkań z nim jakoś szczególnie wyjątkowo. Unikała go, jakby był jakimś szkodliwym nasieniem.
Mimo wszystko, musiał zaspokoić swoją ciekawość, sprawdzić, czy w momencie, gdy pozwoli sobie na coś więcej ta nadzwyczajna energia pomiędzy nimi nie zaniknie.
Nie podobało mu się to, jak zachował się w swoim gabinecie, przymuszając dziewczynę do spotkania z nim. Z pewnością chciał, żeby przyjęła jego propozycję od razu, ale z drugiej strony uganianie się za nią podniecało go. Była wyzwaniem, które chciał podjąć. Nie należała do dziewczyn, które rozgryzał w ułamku sekundy. W końcu, wciąż nie mógł jej rozszyfrować. Wciąż nie mógł przekopać się przez jej mur. Wydawała się nie wpuszczać do swojego życia zbyt wielu ludzi i wiedział, że nie zdobędzie jej zaufania dostatecznie szybko. Jej tajemniczość i niepewność jednak podjudzały go do dalszej gry. Chciał żeby się przed nim otworzyła, by mógł usłyszeć jej historię. Pragnął zdobyć tę dziewczynę na wszystkie możliwe sposoby. Łaknął każdej chwili z nią, pożądał jej towarzystwa i choć wydawało mu się to kompletnie bezsensowne i nagłe, to nie mógł na to nic poradzić.
Siedząc przy stoliku w restauracji nerwowo zerkał na zegarek. Z każdą następną chwilą wydawało mu się, że dziewczyna się nie zjawi. Z początku miał zamiar czekać na nią przy restauracyjnym barze, jednak postanowił, że bezpieczniej dla niego będzie jeśli zasiądzie już przy stoliku. Z pewnością mając barmana pod ręką zamówiłby trochę alkoholu na rozluźnienie, co niekoniecznie szło w parze z dalszą kolacją. Musiał zachować trzeźwość umysłu. Szczególnie przy Catherine.
Zamówił stolik w jednej z najlepszych restauracji w Atlancie. Podobał mu się ten lokal - był nowoczesny, ale zachowany w ciepłych barwach. Wybrał to miejsce tylko i wyłącznie ze względu na Catherine. Wydawało się do niej pasować.
Wyczuł jej obecność wcześniej niż ją zobaczył. Niemalże instynktownie uniósł głowę, spoglądając przed siebie. Dziękowała właśnie jasnowłosej pracownicy za wskazanie drogi do stolika, po czym zaczesując dłonią włosy do tyłu rozejrzała się po restauracji. Jej wzrok momentalnie spoczął na Jacku, który na chwilę wstrzymał oddech. Teraz już wiedział, że bez - chociażby - jednego łyka whisky  nie przetrwa tego wieczoru. Szczególnie, kiedy patrzył na czerwoną sukienkę, która opinała jej ciało w ten niesamowicie seksowny sposób. Ale nie zważając na to, jak bardzo podobała mu się czerwona tkanina, wiedział, że nic nie cieszyłoby go bardziej niż zerwanie z niej tej sukienki. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak desperacko pożąda tego, by zobaczyć ją nago.
Catherine uśmiechnęła się delikatnie napotykając jego wzrok. Po raz kolejny żałował, że nie ma pod ręką czegoś do picia, by usunąć nieprzyjemną suchość w gardle. 
Wstał od stolika, by przywitać swoją kobietę. Jones natychmiastowo zrobiła kilka kroków w jego stronę, a gdy stanęła tuż obok Jack wciąż nie mógł złagodzić swojego łaknącego spojrzenia. Ta kobieta najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy na jak wielką próbę wystawia jego samokontrolę.
- Catherine – szepnął wysuwając dłoń w jej stronę.
Ku jego zdziwieniu kobieta momentalnie ujęła jego rękę, pozwalając mu pokierować się do stolika. Zgrabnym ruchem odsunął jej krzesło, pomagając usiąść. Zanim jednak powrócił na wcześniej zajmowane przez siebie miejsce, złożył delikatny pocałunek na jej dłoni, wdychając przyjemny zapach kobiety.
- Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać. Coś mi wypadło.
Jack wrócił na swoje miejsce.
- Było warto.
Cath uznając, że podobnymi słowami zwraca się do każdej kobiety, z którą jest umówiony posłała mu jedynie delikatny uśmiech. Była gotowa rozpocząć tę grę. Niezależnie od tego, jak Jack będzie dzisiaj się starał, ona miała zamiar przestrzegać planu ułożonego przez Lily. Żałowała jedynie, że nie zadzwoniła do swojej najlepszej przyjaciółki Emmy Doyle, by upewnić się, że to, co robi jest w porządku. Swoją drogą, dobrze znała pannę Doyle i była przekonana, że kazałaby jej zagrać z Brownem według zasad Harrison.
Gdy tylko kelner przyjął od nich zamówienie, Catherine przystąpiła do ataku.
- Mam nadzieję, że dzień minął ci przyjemnie, Jack – zaczęła, największą uwagę przywiązując do imienia mężczyzny, które wypowiedziała z pełną namiętnością.
- Znośnie. Żałuję jedynie, że nie zostałaś dłużej. Moglibyśmy wtedy skończyć naszą rozmowę – wyznał, przypominając o ich wcześniejszym spotkaniu w jego gabinecie.
Posłała mu najbardziej niewinne spojrzenie, na jakie ją było stać.
- Miałam dużo pracy.
- Z pewnością. Na szczęście możesz teraz odpowiedzieć na pytanie, które zadałem ci wcześniej.
- Jakie pytanie? – Zapytał, ale odpowiedź przyszła do niej natychmiastowo. Od razu przypomniała sobie tę nieco niezręczną rozmowę, kiedy to usilnie próbował zdobyć odpowiedź na jedno, bardzo interesujące go pytanie.
- Jesteś z kimś związana, Catherine?
Zaśmiała się, odchylając głowę do tyłu. Śmiała się gardłowo, ale przy tym także słodko i beztrosko. Był to piękny dźwięk. Wybuchowa mieszanka. Nie zdawała sobie jedynie sprawy, że jej śmiech trafił prosto w krocze Jacka Browna.
- Gdybym się z kimś spotykała, z pewnością nie siedziałabym teraz przed tobą.
Jack poprawił się na krześle, które nagle stało się dziwnie niewygodne.
- Miałem nadzieję, że odpowiesz w podobny sposób.
- Tak? Powinnam teraz zapytać, czy ty się z kimś spotykasz?
Zaśmiał się cicho.
- Nie jestem takim typem faceta – odpowiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
Catherine lekko pochyliła się nad stolikiem.
- A jakim typem faceta jesteś, Jack?
Nim jednak mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć pojawił się kelner, niosąc ich zamówienie i nieświadomie wybawiając Browna od odpowiedzi. Gdy tylko postawił przed nimi talerze szybko się oddalił, jakby wyczuwając powiększające się napięcie.
Cath zapominając o zadanym pytaniu sięgnęła po kieliszek wina, upominając z niego szybki łyk. Jedyną rzeczą, jakiej była w stu procentach pewna to fakt, że przy Jacku Brownie zmieniała się nie do poznania. Samo to, że stawała się bardziej śmiała dawało jej do myślenia. Zupełnie nie wiedziała, na jakiej podstawie to wszystko działa, ale ten mężczyzna dodawał jej niesamowitej pewności siebie. Mogła siedzieć przed nim i grać w tę niedorzeczną grę, która z pewnością donikąd nie prowadziła i czerpać z tego satysfakcję. Dodatkowo, przebywanie w jego towarzystwie sprawiało, że czuła się naprawdę dobrze - czuła się lepsza. Czy to w ogóle było  możliwie? Czy jakiś mężczyzna mógł sprawić, iż jej wiara w siebie wróciła? Jeśli tak, chciała czerpać z tego wieczora, jak najwięcej.
- Czym tak naprawdę się zajmujesz, Jack? – zapytała rozpoczynając swój posiłek.
Brown uniósł wzrok na jej twarz, zwracając uwagę na każdy nawet najdrobniejszy szczegół. Przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać oczu od jej pełnych ust pomalowanych czerwoną  pomadką. Wiedział, że spędzi noc o nich marząc, gdyż jak się domyślał, Catherine Jones z pewnością nie należała do kobiet, które skłaniają się ku jednorazowej przygodzie.
- Wszystkim po trochu. Inwestuję w wiele firm, co już przecież wiesz. Mam sieć restauracji, przeróżnych klubów, hoteli. Jestem udziałowcem w kilku spółkach.
- To wszystko zajmuje ci pewnie dużo czasu.
- Nie pracuję sam, Catherine. Mam ludzi, którzy razem ze mną zajmują się tym wszystkim.
- Ufasz im na tyle, by pozwolić decydować za siebie? – zapytała odkładając sztućce na talerz, najwyraźniej bardzo zainteresowana tym, co Jack ma do powiedzenia.
- Nie decydują za mnie. Najważniejsze decyzję podejmuję sam. Ale tak, ufam im. To dobrzy pracownicy.
- Rozumiem.
Jack posłał jej kolejne uważnie spojrzenie.
- Nie wydaje mi się – odparł.
Westchnęła przeciągle.
- Zajmujesz się tyloma rzeczami na raz, że trudno mieć wszystko pod kontrolą. Skąd pewność, że twoi pracownicy cię nie oszukują? Zakładam, że mając tyle otwartych interesów nie zauważyłbyś zniknięcia kilkuset dolarów.
- Zgadza się, nie zauważyłbym. Nie zauważałbym nawet gdyby znikało kilkanaście tysięcy dolarów każdego miesiąca. Ale jak powiedziałem, mam ludzi, którzy to kontrolują.
Catherine wzruszyła ramionami, wciąż nieprzekonana.
- Catherine, możemy o tym nie rozmawiać? Naprawdę chcesz teraz dyskontować o moich pracownikach?
Dziewczyna pokręciła przecząco głową, po czym upiła kolejny łyk przepysznego wina, które dla niej zamówił.
- Nie, Jack. Po prostu chcę porozmawiać o tobie.
- Ja też mam kilka pytań do ciebie, Catherine.
Uśmiechnęła się tajemniczo, przechylając głowę na jedną stronę.
- Co chciałby pan wiedzieć, panie Brown?
Zaśmiał się wyraźnie zadowolony z jej gry.
- Zacznijmy od tego, skąd jesteś. Wiem, że przeprowadziłaś się do Atlanty całkiem niedawno.
- Widzę, że odrobiłeś pracę domową – zaśmiała się. – Ale, tak. Przeprowadziłam się tutaj niedawno. Wcześniej mieszkałam w niewielkim miasteczku Moncks Corner, leżącym w pobliżu jeziora Moultrie…
Jack uważnie przypatrywał się dziewczynie, słuchając tego, co miała do powiedzenia. Catherine z wielką pasją zaczęła opowiadać o rodzinnej miejscowości, gdzie się wychowała i spędziła najlepsze lata swojego życia. Opowiedziała o swoich dziadkach, którzy popychali ją do wyjazdu do Atlanty, chcąc by realizowała własne cele. Z ulgą przyjął, że atmosfera pomiędzy nimi stała się luźna, nawet przez chwilę wydawało mu się, jakby znał Catherine całe życie. Nim jednak pozwolił tej myśli się rozwinąć, Cath zakończyła nagle swoją opowieść. Minę miała nietęgą, jakby właśnie przegrała, jakąś wewnętrzną walkę.
- Zrobiło się naprawdę późno. Czas na mnie – powiedziała z krzywym uśmiechem.
Brown westchnął, wyraźnie niezadowolony, że ich wspólny czas tak szybko minął. Chciał coś powiedzieć, aby zatrzymać ją jeszcze chociażby przez chwilę, ale żadne sensowne rozwiązanie nie przychodziło mu do głowy. Było to co najmniej dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że był uznanym biznesmenem i potrafił wynegocjować umowy warte kilka miliardów dolarów. Dlaczego więc czuł się wobec tej dziewczyny taki bezsilny?
Jedyne co mógł zrobi,ć to odwieźć ją do domu. Ta kwestia nie podlegała żadnym negocjacjom, a trzeba przyznać, że Catherine miała w zanadrzu kilka argumentów. Jak się jednak okazało, Jack postawił na swoim, gdyż kilka minut później siedzieli na tylnych siedzeniach jego samochodu, prowadzonego przez jego kierowcę.
- To tutaj – oznajmiła Cath cichym, lekko nieśmiałym głosem.
Teraz czekała ją realizacja przedostatniego punktu planu. Miała się z nim pożegnać i zaraz po tym wejść do domu. Proste, prawda?
Jack dał znak szoferowi, by został na swoim miejscu, po czym sam otworzył drzwi samochodu i wyszedł na zewnątrz. Wysunął dłoń w stronę Catherine chcąc pomóc jej wyjść z auta, a gdy już to zrobił zatrzasnął za nimi drzwi.
- Dziękuję, Jack. To był wspaniały wieczór – wyznała, zaplątując dłonie za plecami. Nagle zrobiła się nieśmiała.
- W rzeczy samej. Naprawdę dobrze się bawiłem. Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy.
Nie udzielając odpowiedzi, choć zapewne jej oczekiwał, Catherine jedynie się uśmiechnęła.
Uznała, że jest to odpowiedni moment, by się pożegnać i zrobiła krok do przodu, nachylając się w stronę mężczyzny. By dosięgnąć jego twarzy musiała stanąć na palcach i choć domyślała się, że wygląda komicznie, to nieznacznie podskoczyła, delikatnie muskając ustami jego policzek.
- Dobranoc, Jack.
Odwróciła się szybko, robiąc krok w stronę klaki schodowej kamienicy, w której tymczasowo mieszkała. Nim dane jej było jednak zrobić kolejny krok, Jack złapał ją za nadgarstek obracając w swoją stronę i przyciągając do siebie. Nim zdążyła zorientować się w sytuacji jego usta przywarły do jej warg.
Z początku tylko je musnął, jakby chcąc jedynie zostawić na nich swój ślad. Jednak, gdy tylko to zrobił wokół nich rozlała się dziwna fala pożądania, która ogarnęła ich ciała i umysły. Nagle – żadne z nich nie wiedziało kiedy dokładnie – pocałunek stał się namiętny i pełen pożądania. Silne ramiona Browna otoczyły drobną sylwetkę Catherine. Jedną dłoń trzymał na jej krzyżu, chcąc mieć jej ciało przy sobie, zaś drugą ręką oplatał jej szyję, jakby to miało sprawić, że jej usta znajdą się jeszcze bliżej jego warg. Catherine trzymała obie dłonie na jego klatce piersiowej i ściskając materiał jego szytego na miarę garnituru, w którym wyglądał tak niedorzecznie perfekcyjnie. W każdej chwili mogła odepchnąć go od siebie i to przerwać, jednak teraz nie myślała teraz trzeźwo. Nie, gdy ich pocałunek się pogłębił, a jego język wdarł do jej ust łącząc się z jej językiem. Bez wątpliwości, nie myślała o odsunięciu się od niego. Zamiast tego jeszcze bardziej go do siebie przyciągała, w dłoniach nadal ściskając płaty jego marynarki. Jej ciałem zawładnęło pożądanie jakiego nigdy wcześniej nie czuła i Bóg jeden wie, że pragnęła sprawdzić, jak daleko to wszystko może zabrnąć.
Nim jednak mogła sprawdzić, jakie naprawdę są jej granice, oderwali się od siebie, by zaczerpnąć oddechu. Powietrze okazało się zbawienne.
Jack oparł swoje czoło o jej, patrząc Catherine głęboko w oczy. Nie musiał nic mówić - dziewczyna doskonale zrozumiała. Ona także była pod wrażeniem tego, co właśnie wydarzyło się pomiędzy nimi. Poza tym, była wdzięczna, że nadal trzyma ją w swoich ramionach, bojąc się, że upadłaby, gdyby tylko ją puścił. Jej nogi były niczym z waty.
Przez jej umysł przetoczyło się mnóstwo myśli. Chciała powiedzieć, żeby wszedł z nią na górę, ale szybko przypomniała sobie, że to kompletnie nie było w jej stylu. Oznaczało to jedynie, że Jack ma bardzo niedobry wpływ na jej myśli. Drugim, mniej znaczącym faktem było przypomnienie sobie, że jej tymczasowy pokój mieści się w salonie Lily i Daniela, a zamiast dwuosobowego łóżka śpi na niewygodnej kanapie. Z pewnością nie były to warunki na poziomie Pana Tajemniczego. Zapewne nawet fotel w jego gabinecie byłby już wygodniejszy.
- Dobranoc, Jack - odezwała się, po raz drugi już tego dnia wygłaszając tę kwestię.
- Dobranoc, Catherine.
Nim jednak wypuścił ją ze swoich objęć minęła długa chwila.
- Zadzwonię jutro – powiedział po chwili, a to krótkie zdanie sprawiło, że Catherine mimowolnie się uśmiechnęła. Nie ulega wątpliwości, że po takim pocałunku był do tego zobowiązany. Nie miała jednak zamiaru mu tego mówić. Odwróciła się, by po chwili zniknąć za bramą kamienicy.


Nie pamiętała, jak przebyła drogę do mieszkania, ale gdy tylko się w nim znalazła niedorzeczny uśmiech nie schodził z jej twarzy. 
- Wróciłaś! – zawołała podekscytowana Lily, pojawiając się nagle przed Catherine. – Czekałam na ciebie, Cath! Musisz mi koniecznie wszystko opowiedzieć. Zdajesz sobie sprawę, iż wyglądasz jakbyś właśnie dowiedziała się, że wygrałaś na loterii? Jak udała się randka? Przestrzegałaś wszystkich punktów planu?
Za dużo pytań na raz.
- Tak jakby – odpowiedziała szatynka, odsuwając się od drzwi, by minąć swoją współlokatorkę i przejść do salonu.
- Tak jakby? – powtórzyła Lily, domagając się dalszych wyjaśnień.
Catherine opadła na kanapę i zasłoniła twarz dłońmi, chcąc stłumić przeciągłe jęknięcie, które wydobyło się z jej gardła.
- Masz pojęcie, jak ten facet całuje?
Lily usiadła obok niej.
- Nie, ale możesz mi wszystko dokładnie opowiedzieć – zaśmiała się, ale nie minęła chwila, a ten radosny dźwięk się urwał. – Chwila. Czy ty przypadkiem nie miałaś dać mu jedynie całusa w policzek? Cholera, Cath, przygotowałyśmy naprawdę dobry plan.
- Wiem! I musisz wiedzieć, że go przestrzegałam. To nie moja wina, że gdy już odchodziłam złapał mnie i… o Boże. To było niesamowite.
Lily ponownie się roześmiała.
- W takim razie przynajmniej trzymaj się ostatniej części planu i gdy zadzwoni nie mów mu tego, co powiedziałaś mnie. Szczególnie fragmentu z „o Boże”. Chociaż, to mogłoby być ciekawe. W ten sposób nieźle by się nakręcił.
Catherine zaśmiała się, kładąc głowę na ramieniu Lily. Nie miała pojęcia, w którym momencie zaczęła naprawdę lubić tę dziewczynę, ale teraz już wiedziała, że pierwsze wrażenie może być mylne. Choć panna Harrison z pewnością była zakręconą dziewczyną, to była naprawdę dobrą koleżanką.
- Powiedz, że masz w zamrażalniku lody – westchnęła Jones.
- Oczywiście, że mam. I muszę powiedzieć, że w pełni na nie zasłużyłaś. W końcu, ile kalorii spaliłaś całując tego przystojniaka?
Lily z promiennym uśmiechem wstała, by w podskokach pobiec w stronę kuchni. Tymczasem Catherine wygodnie rozłożyła się na kanapie wiedząc, że jutro będzie musiała zadzwonić do swojej przyjaciółki. Mimo, że w ostatnim czasie wydarzyło się naprawdę wiele nie mogła przestać tęsknić za Emmą. Ale oprócz tego miała jeszcze jedno zmartwienie. Co powie Jackowi, kiedy jutro do niej zadzwoni?


20 komentarzy:

  1. Ja tu rano wchodzę a tu taka niespodzianka -nowy rozdział:)Super! Wciągnęłam się i czekam z niecierpliwośćią na następne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kyaaa! No nareszcie! część mojej osobowości została udobruchana ^^
    To słodkie jak ten facet za nią szaleje, z resztą ona nie jest mu dłużna ;>
    Strasznie się wczułam w czytany tekst, aczkolwiek sama kolacja minęła mi za szybko. Była świetnie opisana i tak dalej, nie ma co do tego wątpliwości, ale trwała trochę za krótko.
    Jak ją lubię czytać historię, gdzie facet naprawdę szaleje za kobietą o.o no tylko zrobić film na jej podstawie. Powiedz mi tylko, że ich nie skłócisz... Nie zobaczę ci tego!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wybaczę*
      Lecz mam nadzieję, że ty mi wybaczysz, za słownik w moim telefonie... -,-

      Usuń
  3. Bomba czekam na następny...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :D Catherine podczas kolacji świetnie wcieliła się w rolę uwodzicielki, a Jack ( dopiero teraz zauważyłam,że obie mamy Jacków :D) ledwo to wytrzymał :D
    Byłam pewna, że skończy się tylko na pocałunku w policzek no ale dzięki Jackowi stało się inaczej, scena pocałunku świetna, aż czuć tą chemie między nimi :D
    Ciekawe co powie jej Jack jak zadzwoni, pewnie marzy o kolejnym spotkaniu z Cath !
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zdawała sobie jedynie sprawy, że jej śmiech trafił prosto w krocze Jacka Browna. - to mnie rozbroilo haha :D
    czekam niecierpliwie na kolejna czesc! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś genialna! Wlasnie siedze z mega usmiechem!:D Pisz więcej!!!;)


    http://malymikrokamidocelu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :) U mnie pojawił się 2 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Doczekałam się i już czekam na kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za wiadomość. Jeśli chodzi o notkę to jest naprawdę świetna. Randka, pocałunek... no poprostu fantastyczne! Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.

    http://strazniczkajasmine.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :) i zaraz biorę się za czytanie Twojego :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowne!!! Na prawdę niezwykle wciągające :3 Czekam na następny z niecierpliwością!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział po prostu mega dobry :-D już nie mogę się doczekać następnego!!! Dziewczyno jesteś nieziemska

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajne opowiadanie! I świetny rozdział.

    Przy okazji zapraszam do siebie:
    Zajrzyj na malcadicta-fantasy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem pod wyrażeniem rewelacja! Musisz to dokończyć i wydać własny bestseller! Czekam na ciąg dalszy:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja chyba do sądu muszę cię podać!!! Jak tak można trzymać w zniecierpliwieniu i pisać tak świetne opowiadanie???!!!
    Nie no teraz tak na serio. Fantastyczny rozdział. Jak Cath zareaguje na telefon od Jacka??? Co mu powie??? Nie mogę się doczekać!!!
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero teraz znalazłam chwilkę żeby wpaść i przeczytać.
    Uwielbiam Twoje opisy, zwłaszcza jak opisujesz coś z perspektywy Jacka :) Jestem bardzo ciekawa jak dalej będą wyglądały ich relacje i czy przypadkiem nie wydarzy się coś, co im przeszkodzi ;) Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne, naprawdę. Będę regularnie Cię odwiedzać. A to coś mojego: http://verxa.blogujaca.pl/

    OdpowiedzUsuń
  18. No, no, no...szybki zwrot akcji, nie ma co ;) Podobało mi się, naprawdę mi się podobało. Świetnie poradziłaś sobie z opisem ich spotkania. Oj, biedny Jack, haha.! W pracy będzie musiał się baaaardzo powstrzymywać i aż mu NIE zazdroszczę xD Jestem ciekawa, jak będzie się rozwijała ich znajomość ;) Czekam na Nexta ^^ Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj, chciałabym tak spalać kalorie, a jeszcze w ramionach Pana Browna... Nie ma to jak łączyć przyjemne z pożytecznym. No ale nie ja tutaj jestem najważniejsza,a Cath.
    Ona coraz bardziej mnie zaskakuje. Jeszcze w poprzednim rozdziale wszystko było na NIE. Jack Brown to ZŁO i w ogóle. A tutaj proszę, jak zmiana. No chyba, że to rzeczywiście jedna wielka gra przed Jack'iem, żeby utrzeć mu nosa. I choć taka walka płci bardzo mi się podoba, to chyba im bardziej Cath będzie próbowała go od siebie odepchnąć, tym bardziej będzie się z nim zatracać, co Jack skrzętnie wykorzysta. Czekam na ten moment z niecierpliwością.
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń