poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 24 - "Drobne" kłamstwo


„Kilkaset lat temu, Benjamin Franklin podzielił się ze światem sekretem swojego sukcesu. Nigdy nie zostawiaj na jutro, co masz zrobić dzisiaj, powiedział. To człowiek, który wynalazł elektryczność. Wydawałoby się, że więcej ludzi posłucha jego rad. Nie wiem, dlaczego odkładamy rzeczy na później, ale gdybym miała zgadywać, to chyba powiedziałabym, że ma to wiele wspólnego ze strachem. Strachem przed porażką, strachem przed odrzuceniem, czasami po prostu ze strachem przed podejmowaniem decyzji, bo co jeśli się mylisz? Co jeśli popełniasz błąd, którego nie naprawisz?
Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje? Działanie w odpowiednim czasie zaoszczędzi kłopotów na przyszłość. Kuj żelazo, póki gorące. Możemy udawać, że nam tego nie mówiono, ale wszyscy słyszeliśmy przysłowia, filozofów, dziadków, ostrzegających nas przed marnowaniem czasu, słyszeliśmy cholernych poetów nakazujących nam chwytać dzień. Jednak czasami musimy przekonać się na własnej skórze. Musimy popełniać własne błędy. Musimy sami się na nich uczyć. Musimy zmiatać dzisiejszą możliwość pod jutrzejszy dywan, dopóki już więcej tam nie zmieścimy. Dopóki wreszcie nie zrozumiemy, co Benjamin Franklin naprawdę miał na myśli. Że pewność jest lepsza od niepewności, że jawa jest lepsza niż sen, i że nawet największa porażka, nawet najgorsza, jest sto razy lepsza od zaniechania próby.”
Ale co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo? Chyba czas zaznaczyć, iż Catherine była ogromnym tchórzem. Szczególnie, po tym, jak próbowała udowodnić sobie, że nie jest na tyle głupia, by popełniać błędy z przeszłości. Dzidek Cath zawsze powtarzał, by wyciągała wnioski. Zapewne miał wtedy na myśli błahe sprawy, gdyż mądrość tę powtarzał podczas gry w szachy, czy przeróżnych niedzielnych gier w ogródku. Catherine jednak za każdym razem myślała o wszystkich błędach jakie popełniła. O zaufaniu, które podarowała wielu osobom, a one ją zawiodły. Wszystko sprowadzało się do cierpienia. A ona nie chciała już nigdy cierpieć tak bardzo, jak cierpiała w dzieciństwie. Już raz została odrzucona. Nie była pewna, czy kiedykolwiek chciałaby przechodzić przez to ponownie. Jej własna matka zostawiła ją bez żadnego pożegnania, by móc realizować swoje marzenia. Skoro nawet jej mama nie chciała mieć z nią nic wspólnego, jak Catherine mogła w ogóle przypuszczać, że ktokolwiek inny będzie chciał?
Jones zamrugała oczami kilkakrotnie, jakby sprawdzając, czy aby nie śni. Nawet dyskretnie uszczypnęła się. Ze smutkiem jednak przyjęła, że nie jest to żaden sen, a Jack naprawdę zaproponował jej związek. Była przerażona.
Drżała. To było złe i mogło wszystko zmienić. Czy on tego nie widział? Nie dostrzegał, jak wiele rzeczy może się zmienić? Czy naprawdę nie odpowiadała mu obecna sytuacja? Przecież byli wolni. Mogli robić, co żywnie im się podobało. W żadnym wypadku nie ograniczałaby Jack’a swoją osobą. Nie musieli przecież definiować tego, co ich łączyło…
- Zwariowałeś!? – Wśród plątaniny myśli to pytanie wydawało się najbardziej trafione spośród miliona innych, które właśnie chciała zadać, a raczej wykrzyczeć Brownowi.
- Catherine…
- Siedź cicho, Brown!
Cath podniosła się z fotela, rozpoczynając marsz w te i we w tę.
- Czy ty siebie w ogóle słyszałeś? – prychnęła, nie przestając kręcić się po gabinecie i gorączkowo wymachiwać rękami. – Przychodzę do ciebie, chcę zaprosić cię na kolację, a ty wszystko psujesz!
- Psuję? – powtórzył, również wstając zza biurka i przyjmując bojową postawę. – Zapytałem jedynie, czy chcesz być moją cholerną dziewczyną!
- Przestań to powtarzać! – krzyknęła, chowając twarz w dłoniach.
Catherine jęknęła głośno, po czym ponownie zajęła miejsce na fotelu przed jego biurkiem. Brown również usiadł.
- Catherine…
- Przestań.
- Nie. Daj mi skończyć – powiedział stanowczo. – Catherine, lubię cię. Naprawdę. Już od dawna się tak nie czułem. Spędzasz mi sen z powiek…
- Błagam, nie kończ.
- Trafiłaś mnie. Myślę, że to pewnie przez ten twój uśmiech. Albo włosy.
- Włosy? – zapytała Cath dyskretnie spoglądając w stronę Browna. Jakby bała się, że nadmierna uwaga poświęcona temu mężczyźnie sprawi, iż Jack znowu zacznie rzucać słowem „dziewczyna” jakby nie znał innych.
- Tak. Ładnie pachną – odpowiedział spokojnie, jakby oświadczał najbardziej oczywistą rzecz na świcie.
Catherine uniosła brew ku górze, zupełnie nie rozumiejąc, co z tym wspólnego ma zapach jej włosów.
- I tak nie chcę się z tobą spotykać – powiedziała po chwili. Uspokoiła się, jej głos stał się cichszy.
- Teraz tak mówisz.
Jones westchnęła głęboko. Wiedziała, że przyszedł czas, alby wszystko wyjaśnić. Raz na zawsze.
- Nie, Jack – powiedziała wstając z fotela. – Taka już jestem. Nie angażuję się w żadne związki. To nie dla mnie. Zdaje się więc, że zupełnie do siebie nie pasujemy. Chcemy zupełnie innych rzeczy.
Przez długi czas patrzyli na siebie w zupełnej ciszy. Jednak ta cisza mówiła znacznie więcej niż jakiekolwiek słowa.
- Nie odkładaj mnie na potem, bo potem mnie już nie będzie – powiedział zupełnie poważnie Jack, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Wiedział, co zaraz nastąpi. Ale mógł za to obwiniać tylko i wyłącznie siebie. To on się pośpieszył. Być może zbyt szybko zaoferował jej związek. Może znali się zbyt krótko, aby wiedzieć czego tak naprawdę od siebie chcą?
Nie. Jack doskonale wiedział, czego pragnie. Niestety jego pragnienia nie mogły się urzeczywistnić.
Pozostawały mu dwie opcje. Albo mógł walczyć o swoje, albo przystać na wymagania Catherine. Tyle, że to pierwsze łączyło się z prawdopodobieństwem ucieczki panny Jones. W końcu widział w jej oczach, jak bardzo jest przerażona tą sytuacją.
Mimo że bardzo chciał by ich znajomość przeniosła się na wyższą pozycję, nie miał zamiaru ryzykować. Pozostawało mu więc tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
- Wygłupiłem się – powiedział po chwili. – Nie powinienem był tego mówić.
Momentalnie napięcie widoczne w postawie Catherine osłabło.
- Masz rację, wygłupiłeś się – przyznała bez najmniejszego skrępowania. – Jesteś zmęczony i gadasz głupoty. Może powinieneś zrobić sobie przerwę od tych papierów i trochę się przespać.
Jack westchnął głęboko.
Nie tak wyobrażał sobie tę chwilę. Nie pamiętał by od liceum proponował dziewczynie jakiś związek, ale z pewnością teraz nie spodziewał się odmowy. Przez lata licznych romansów z kobietami zdołał choć odrobinę je poznać. Wiedział więc, że większość z nich marzyła o związku. Dlatego dziwiło go, że Catherine wzbraniała się przed tym, a na samą myśl, że miałaby związać się na stałe z mężczyzną słabła.
- Lepiej już pójdę – oznajmiła wskazując niepewnie na drzwi. – Umówimy się jakoś w przyszłym tygodniu?
Jack przytaknął.
- Jestem do twojej dyspozycji – powiedział, już teraz starając się zapomnieć o tym, co wydarzyło się przed chwilą.

~*~

Z pewnością nie tak Catherine wyobrażała sobie ich dzisiejsze spotkanie. Miała nadzieję, że gdy tylko przyjdzie do jego biura, Jack zachowa się, jak przykładny książkowy kochanek - porwie ją w objęcia i będą uprawiać oszałamiający seks. Rzecz jasna, chodziło o ten typ seksu uwielbianego przez mężczyzn – bez zobowiązań.
Nie mogła uwierzyć, że całe to spotkanie przebiegło zupełnie inaczej. I tym bardziej, nie mogła uwierzyć, że Jack wyskoczył z tą niedorzeczną propozycją. Jak, do diabła, to sobie wyobrażał? Myślał, że stworzą przykładną parę?
Dźwięk telefonu wyrwał Catherine z typowego dla niej zamyślenia.
Na wyświetlaczu migało imię jej kuzynki, co całkowicie zszokowało dziewczynę.
Amy Spencer była krzykliwą dziewczyną, która lubiła skupiać na sobie uwagę. Na zjazdach rodzinnych zawsze raczyła ciotki opowieściami o tym, jak świetnie sobie radzi w szkole, a później w pracy. Uwielbiała zbierać pochlebstwa. A gdy tylko Catherine zostawała z nią sam na sam Amy opowiadała o swoich niezliczonych romansach i chłopakach, którym złamała serce. Tyle, że Catherine dobrze wiedziała, że większość z tych historii jest wyolbrzymiona. W końcu Amy uwielbiała wtrącać swoje trzy grosze do każdej historyjki.
- Catherine! – zapiszczała radośnie Amy, gdy tylko Cath nacisnęła zieloną słuchawkę.
W momencie gdy usłyszała głos kuzynki uświadomiła sobie, że popełniła największy z możliwych błędów. Po pierwsze, odebrała telefon, co w przypadku Amy zawsze kończyło się katastrofą. Po drugie, i w tym momencie znacznie ważniejsze, zapomniała o czymś niezwykle istotnym.
Zanim jeszcze przyjechała do Atlanty otrzymała zaproszenie na ślub od Amy i jej faceta Arnolda. Był to już drugi ślub jej kuzynki, gdyż dziewczyna była niezwykle kochliwą osobą, ale nikt nie wydawał się zwracać na to szczególnej uwagi.
- Kochanie, miałam już do ciebie dzwonić wcześniej – powiedziała dziewczyna swoim piskliwym głosikiem – ale wiesz, te przygotowania są strasznie czasochłonne. A twoja babcia powiedziała, że na pewno nie przegapisz tej uroczystości…
Podczas gdy Amy rozpoczynała swój monolog Catherine zaczęła obmyślać plan, jakby tu wykręcić się od przyjazdu do rodzinnego miasta. Zawsze mogła powiedzieć, że ma dużo pracy, jednak obawiała się, że ta wymówka przy starciu z Amy nie będzie wystarczająca. Oczywiście, mogła również podać jakąś czysto medyczną przyczynę, wymyślając zupełnie nową chorobę. Amy zapewne nie miałaby pojęcia, że takowa nie istnieje.
- Catherine? Słyszysz mnie?
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Cath wróciła do rzeczywistości.
- Oczywiście.
- Więc? Umawiasz się z kimś, czy tak jak zawsze udajesz samowystarczalną?
To pytanie oburzyło Catherine.
„Udaje samowystarczalną?” Przecież w żadnym wypadku Cath niczego nie udawała. Do diabła, była samowystarczalna. Nie potrzebowała mężczyzny, ani nikogo innego, by sobie poradzić. Miała pracę, mieszkanie i dogodne życie.
Nie chciała jednak kłócić się o to z Amy, gdyż dobrze wiedziała, że do niczego jej to nie zaprowadzi. Znała zaś inny sposób by dopiec swojej kuzynce.
- Oczywiście, że spotykam się z kimś – powiedziała nie kryjąc oburzenia.
- Ach tak? – w głosie Amy dało się usłyszeć kpinę i niedowierzanie. – A co to za mężczyzna? Pracujecie razem?...
- To skomplikowane – odpowiedziała szybko, nie mając zamiaru wymyślać na poczekaniu żadnej historyjki. Nie była dobrym kłamcą, więc założyła, że będzie lepiej, jak będzie siedziała cicho.
- Więc nie jest oficjalnie twoim chłopakiem? Och naprawdę, Cath, nigdy nie potrafiłaś wziąć mężczyzny w obroty…
- Jesteśmy oficjalnie razem! – warknęła do słuchawki, mając dość tego ciągłego wywyższania się kuzynki.
- Masz chłopaka? – zapytała z tym samym niedowierzaniem panna Spencer, najwyraźniej nie wierząc, że Catherine jest do tego zdolna.
- Tak, przecież już to powiedziałam.
- W takim razie, jak się nazywa? Dopiszę go do listy gości weselnych, bo zakładam, że przyjedzie z tobą na mój ślub, prawda? Z przyjemnością go poznam. Już nie mogę się doczekać!
Mówi się, że kłamstwa prędzej czy później wychodzą na jaw. Tyle, ze Catherine nie była gotowa na to, by już teraz dać Amy za wygraną.
Zmuszona do kolejnego kłamstwa odpowiedziała:
- Jack Brown.
Wiedziała, że będzie tego żałować, jednak nic teraz jej bardziej nie satysfakcjonowało, jak utracie Amy Spencer nosa.


26 komentarzy:

  1. Niezły wstęp z chirurgów, gratuluję pomysłowości!
    XDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne ;d
    Dalej, dalej, dalej. ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, świetnie rozkręciłaś akcję, oby tak dalej! ;)
    Kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha zawsze tak wychodzi :P super piszesz!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oszałamiający rozdział :D kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Odmówiła mu? Zdziwiłam się :P Ale to dobrze, akcja się jeszcze bardziej rozkręci :D Wesele kuzynki i Jack na nim? To będzie interesujące! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Yeah! Bardzo dobrze, bardzo dobrze! Jak ja kocham tą Chaterine, która jest taka uparta...chociaż szkoda mi trochę że jeszcze trzeba czekać na dalszy rozwój ich zwiąku...ale im dlużej czekamy tym lepiej nam później smakuje, czy jak tam się to mówi. W kazdym razie sens jest zrozumiały. Bardzo, ale to bardzo podobal mi się ten rozdział, choć może był za krótki...w sumie to gdyby zajmował nawet z 30 stron byłby dla mnie niewystarczającej długości. Twoje opowiadanie mogłabym czytac bez końca.
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyspiesz to, kochanie, bo z siebie zaraz wyjdę. Ilez można czekać?? :D Rozdział ten pochłonęłam jednym tchem i szczerze powiedziawszy mam lekki niedosyt więc pisz szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahah już nie mogę się doczekać ślubu Amy i oznajmienia Jackowi, że jest na nie zaproszony jako jej chłopak. A może mu o tym nie powie? xD
    Niecierpliwie czekam na c.d.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no, świetnie. Nieźle się Cath wkopała. Najpierw mówi Jackowi, że nie chce być jego dziewczyną, a gdy dzwoni jej kuzynka twierdzi, że on jest jej chłopakiem. Ciekawe tylko co na to sam zainteresowany?

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
  12. och taak chciałabym zobaczyć minę amy na tym weselu :D

    OdpowiedzUsuń
  13. wesele zapewne będzsie interesujące, ale bardziej interesujące bedzie jak Cath powie Jackowi,ze jednak sa parą;)
    pozdr.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zwykle świetny rozdział :-D mam nadzieje że nie będziemy musiały długo czekać na ciąg dalszy :-D

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj kłamstwo nie popłaca i Cath chyba odczuje to na własnej skórze :)
    Fakt, że odmówiła Brownowi wcale mnie nie zdziwił, jednak jestem mega zaskoczona tym, że Jack "przyznał", że się wygłupił. Nie rozumiem tego zagrania. Wiem, że nie chce jej stracić, ale wg mnie w ten sposób niczego nie wskóra. No ale zobaczymy.
    Co do wesela... ooojjj będzie się działo :) Tego jestem pewna :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! Nominowałam Cię do Libster Award! Jeśli nie chcesz brać udziału, rozumiem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://to-cos-wiecej-niz-przyjazn.blogspot.com/

      Usuń
    2. Świetne opowiadanie :D
      Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

      A w międzyczasie, jeśli masz ochotę coś poczytać, zapraszam do mnie. :)
      KLIKNIJ TU!

      Usuń
  17. czekamyyyyyy! kiedy nowy? ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajne opowiadanie, zapraszam do przeczytania próbki moich wypocin, zupełnie amatorskich ;)
    http://pink-glasss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej. Piszesz zajebiście. Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    http://nauczycieliuczennica.blog.pl
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  20. ojej, jak długo mnie tu nie byłoooo...
    ale wszystko ładnie nadrobione ;D
    i od następnego rozdziału czytamy regularnie! ;)
    next, next, next! ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. 11 dni bez rozdziału ;<

    OdpowiedzUsuń
  22. Ahh... Myślałam, że Catherine zgodzi się zostać dziewczyną Jacka, a tu lipa... Ale sama sprawi, że wszyscy wokół będą tak myśleli :D Ciekawa jestem reakcji pana Browna na wieść o jej kłamstwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział ;)
    Naprawdę ci się udał !

    http://closertotheedge1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy rozdział, kochana? Czekamy!

    OdpowiedzUsuń