niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 25 - Praktyka czyni mistrza

Catherine spojrzała na Jack’a, siedzącego tuż obok niej, czując się jak największa idiotka. Mogła się jedynie domyślać, co tak naprawdę Brown sobie o niej pomyślał. Zapewne uważał ją za niepoczytalną. I chyba właśnie to mówiła jego mina, gdy Catherine dwa tygodnie temu powiadomiła go o tym, co powiedziała Amy na temat łączących ich relacji. Szczególnie, że jeszcze kilka godzin wcześniej wyraźnie mu zaznaczyła, że nie ma zamiaru tkwić w żadnym związku. Oczywiście w ramach sprostowania – i teraz nie byli związku. Po prostu udawali. Ot co, cała filozofia.
Catherine głęboko wierzyła, że Jack po latach pracy - spędzonych zapewne na negocjacjach wielu umów - jest dobrym aktorem. W końcu tego wymagała jego profesja. Zawsze musiał trzymać pokerową twarz i nie zdradzać przed konkurencją swoich planów. Tak więc, te lata praktyki z pewnością nauczyły go gry aktorskiej. A to właśnie było potrzebne, aby przekonać Amy, że ich związek jest prawdziwy.
Catherine kilka razy powtarzała Jack’owi wersję wydarzeń, mówiącą o tym jak się pierwszy raz spotkali i niedługo potem się zakochali. Oczywiście ta wersja niewiele odbiegała od tej prawdziwej, gdyż według opowieści, którą mieli przedstawić Amy, również poznali się w barze, kiedy to wpadli na siebie i Catherine rozlała drinka. Tyle, że w tej historii Cath pozwoliła Brownowi odkupić sobie napój i dalszy wieczór spędzili razem.
Później oczywiście przyszedł czas na kolejne spotkanie - zupełnie przypadkowe. Podobnie jak w rzeczywistości spotkali się na lunchu, gdzie Catherine próbowała wraz Lucasem i Nathanem przekonać Jack’a do zainwestowania w redakcję. Naturalnie, wszystko zakończyło się z pozytywnym skutkiem.
Kolejne spotkania były już mniej przypadkowe, gdyż jak mówiła opowieść, Cath i Jack przypadli sobie do gustu.
Panna Jones postanowiła ominąć historyjkę o tym, jak próbowała odciąć się od Browna, albo też jak przez pewien czas pragnęła wskoczyć mu do łóżka, co nie zawsze kończyło się tak, jak  sobie zaplanowała. Ale kto czepiałby się szczegółów?
Tymczasem jednak jechali samochodem Jack’a do rodzinnego domu Catherine. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że udało jej się tak łatwo przekonać Browna do swojego planu. Wchodząc do jego gabinetu dwa tygodnie temu, była pewna, że facet odeśle ją z kwitkiem, mówiąc, iż zwariowała – w końcu jeszcze niedawno odrzuciła jego propozycję związku.
- Bez względu na to, co sobie teraz pomyślisz, musisz wysłuchać mnie do końca – powiedziała wtedy.
Jack jedynie uniósł pytająco brew i rozsiadł się wygodniej na fotelu. Wydawało mu się, że zbyt prędko nie zobaczy Catherine. W końcu przy ich ostatniej rozmowie dziewczyna wyglądała, jakby miała ochotę uciec na inny kontynent.
- Mam kuzynkę o imieniu Amy. Musisz wiedzieć, że niezła z niej agentka. No, a teraz wychodzi drugi raz za mąż. Parę miesięcy temu poznałam tego jej Arnolda. Spokojny facet. Ma sklep z bielizną. Podobno całkiem nieźle prosperujący…
- Catherine – wtrącił Jack – zwolnij trochę. I do rzeczy.
Dziewczyna nabrała głęboko powietrza, robiąc przy tym przepraszającą minę.
- Jack, chodzi o to, że Amy zawsze się mnie czepia. Zawsze mi dogryza, na przykład, że nie mam faceta, albo, że mam małe cycki.
- Moim zdaniem są idealne – oznajmił Jack z łobuzerskim uśmiech. Najwyraźniej cała ta rozmowa nieźle go bawiła.
Nagły rumieniec rozjaśnił twarz Cath.
- Miałeś mi nie przerywać.
Brown uniósł ręce w geście poddania.
- Bo prawda jest taka, że Amy mnie zmusiła – oznajmiła z oburzeniem Cath.
- I jaki związek mają z tym twoje piersi?...
- Żaden! – pisnęła Cath. – Dasz mi dokończyć? Jack, do diabła, chodzi o to, że Amy bierze ślub. No wiesz, ślub. Biała suknia, pastor, wesele, dużo rodziny, o bardzo dużo rodziny…
- Catherine, wbrew pozorom wiem, co oznacza słowo ślub.
- Naturalnie, że wiesz – odpowiedziała nieco zbita z tropu. – A wiec, kiedy Amy zaczęła mówić, że pewnie przyjdę sama, zaprzeczyłam. No i wtedy była ta gadka na temat samowystarczalności. I powiedziałam jej, oczywiście tylko po to, aby się ode mnie odczepiła, że mam chłopaka. No wiesz…
- Tak, wiem, co oznacza słowo chłopak – wtrącił od razu Jack.
- No – westchnęła, robiąc chwilę przerwy, by rozejrzeć się po gabinecie, jakby szukając jakiejkolwiek pomocy. – I gdy zapytała, jak się nazywała, powiedziałam, że Jack Brown.
Jack uniósł znacząco brwi. W tym momencie na język cisnęło mu się mnóstwo pytań. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie starczy mu dnia, aby wszystkie je zadać. Ograniczył się więc do tego najważniejszego.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? – zapytała zmieszana.
- Dlaczego powiedziałaś, że ja jestem twoim chłopakiem. Mogłaś wymyślić mnóstwo innych imion i nazwisk. Zakładam, że masz wielu przyjaciół. Dlaczego nie podałaś imienia któregoś z nich?
Catherine zdała sobie sprawę, że Jack naprawdę musi być dobry w swojej pracy. Zwykły, prosty mężczyzna pewnie zacząłby się śmiać, albo zapytał o reakcję Amy. Brown zaś rozpoczął analizę jej postępowania i myśli.
- To wszystko przez ciebie. To ty zacząłeś tę gadkę o związkach. Byłam świeżo po rozmowie z tobą, więc naturalne, że od razu przyszedłeś mi na myśl.
- Tak, masz rację, to ja zmusiłem cię do tego kłamstwa – zakpił, po czym dodał: - Nadal nie rozumiem, dlaczego mi to wszystko mówisz.
Cath uśmiechnęła się przepraszająco.
- Mówię ci to, ponieważ powiedziałam Amy, że przyjdziesz na ten ślub ze mną.
- Powiedziałaś Amy?...
- Zrozum, jeśli przyjdę na ten ślub sama, Amy pomyśli, że skłamałam.
Jack prychnął.
- Bo skłamałaś. Catherine, pozwól, że odświeżę ci pamięć, ale jeszcze wczoraj powiedziałaś mi, że nie masz zamiaru nawet myśleć o jakimkolwiek związku, a co dopiero w jakiś wchodzić.
Jones westchnęła głęboko.
- Fakt, skłamałam. Ale nie chcę, żeby Amy się o tym dowiedziała. Nie chcę nawet myśleć, o tym, co powie, jeśli zobaczy mnie samą. Gdybyś ją znał, wiedziałbyś, że nie jest dobrą kuzynką, która wspiera cię we wszystkim. Amy to jędza.
Jack założył ręce na ramiona i delikatnie nimi wzruszył. Przez cały czas patrzył Catherine głęboko w oczy, nie udzielając żadnej odpowiedzi. Cath doskonale zdawała sobie sprawę, że chce ją przetrzymać, sprawić, że zacznie się niecierpliwić, jednak ona nie miała zamiaru narzekać. Bez słowa skargi czekała na jego odpowiedź.
- Wygląda na to, że będę musiał sam ocenić, jak wielką jest jędzą.
- Czyli się zgadzasz? Pojedziesz ze mną na ten ślub? – pisnęła podekscytowana.
- A myślisz, że będę rozmawiał z nią przez skype’a?


Catherine ułożyła się wygodniej na siedzeniu w samochodzie, uważnie przyglądając się Brownowi, który prowadził swój samochód – czarnego SUV’a. Jack był ubrany w niebieskie jeansy i biały T-shirt, jednak Cath nie mogła powiedzieć w czym ten mężczyzna wydaje czuć się swobodniej – właśnie w takim stroju, czy może w garniturze? Emanował pewnością siebie kogoś, kto dobrze czuje się w swoim ciele bez względu na to, co ma na sobie. I zawsze wyglądał dobrze. Ten mężczyzna był magnetyczny. Enigmatyczny. Cath zdawało się, że nigdy wcześniej nikogo takiego nie poznała. Emanował testosteronem. Był trudny do zignorowania. Cieszyła się ogromnie, że przyjechał tu z nią. Wiedziała, że nie powstydzi się za niego. Co więcej, Amy opadnie z wrażenia szczęka! Zdała sobie również sprawę, że Jack nie był niczym innym, jak diabłem w niebieskich dżinsach i opiętym białym T-shircie. I kusił ją. Och, jak on ją kusił. Prawie przez całą drogę myślała nad tym, jak długo będzie czekać by zaciągnąć go do łóżka. Wprawdzie dzisiaj czekała ich jeszcze kolacja z jej dziadkami, gdyż ślub miał odbyć się jutro, jednak czy aby na pewno Jack nie będzie miał nic przeciwko? Jakby nie było, wykorzystywała go. Zabrała go na ślub, tylko po to by okłamywał jej rodzinę, a teraz jeszcze planowała, jak upojnie spędzić z nim wieczór? Być może była egoistką, ale wiedziała, że nic teraz nie jest w stanie zepsuć jej planów.
- Nad czym tak dumasz? – zapytał Jack.
Catherine zmieszała się, wiedząc, że za nic w świecie nie wyjawi mu swoich prawdziwych myśli. Choćby błagał ją na kolanach. Pozostawało jej więc tylko to, co robiła ostatnimi czasy zdecydowanie zbyt często – musiała skłamać.
- Myślę nad tym, jak bardzo tęsknię za domem.
Brown zaśmiał się.
- Świetnie, bo już jesteśmy na miejscu. 



14 komentarzy:

  1. Albo ten rozdział jest krótki albo to ja szybko czytam. W każdym razie czuję niedosyt. Zawsze jak czytam twoje opowiadanie to nie mogę doczekać się dalszego ciągu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne odczucia, jak napisała Ala w pierwszym komentarzu. Ten rozdział zdecydowanie skończył się zbyt szybko. I szczerze... za dużo się nie wydarzyło. Mam nadzieję, ze to będzie taka cisza przed burzą.
    Łatwo było się domyślić, że Jack zgodzi się na towarzyszenie Cath na ślubie. Jednak zastanawia mnie jedna rzecz, czy będzie chciał od niej coś w zamian?
    Tak czy inaczej, czekam niecierpliwie reakcji Amy na widok Jacka, bo na pewno będzie zaskakująca.
    Cieplutko pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że Jack się zgodzi na granie jej chłopaka :) Jestem ciekawa jak to wszystko się ułoży ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. WITAM :)
    w twoim blogu bardzo podoba mi się to, że nie opisujesz wszystko ze szczegółami i nie przynudzasz ;d Historia jest bardzooo ciekawa i wciągająca, ale ja również czuję niedosyt. ;< pierwsze rozdziały były takie długie i teraz trochę odczuwalne jest to, że stają się krótsze. Jednak wiadomo, że są wakacje i plany nie zawsze się zgrywają z siedzeniem przed komputerem i wymyślaniem- w twoim przypadku- historii Jack'a i Cath, dlatego jesteśmy wdzieczne(chyba wszystkie xd), że dodałaś chociaż coś ;d
    no to, ten,
    życzę dalszej weny i dłuższych rozdziałów ; d
    pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z powyższymi komentarzami. Wciągające, krótkie i pozostawia po sobie duży niedosyt. Przez chwilę się zastanawiałam czy jak przeczytam jeszcze raz, to coś pomoże, ale myślę, że lepiej będzie poczekać na kolejny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam :) Dawno nie siedziałam u siebie na blogu, i właściwie nie wiedziałam jak kontynuować swoje ostatnie opowiadanie, dlatego wymyśliłam, żeby zrobić całkiem co innego, chciałabym zapytać o Twoją opinię. Do wyboru jest: blog o miłości na odległość lub blog o odchudzaniu, obydwa tematy byłyby wzięte z mojego życia :)

    Proszę o odpowiedź, ciekawi mnie co by Cię zainteresowało! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na moim blogu (http://soinlooove.blogspot.com/) pojawił się już pierwszy post na temat miłości na odległość!

    Mam nadzieję że Ci się spodoba, proszę Cię o komentarz i Twoją opinię, żebym wiedziała czy pisać dalej czy nie :)

    Byłabym również wdzięczna, gdybyś mogła komuś polecić bloga, żeby również powiedzieli mi co na temat tego "opowiadania" myślą, chciałabym poczytać opinię innych na ten temat :)

    Dziękuję bardzo, i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. laska smiecisz tutaj przestan !!!

      Usuń
  8. Jak zwykle świetnie lecz stanowczo za krótko :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. za krótko, za krótko!
    ale z sensem..rozumiem że na weselu będzie się działo!
    pozdr.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oby to udawanie sprawiło, że tak się wprawią, że zostaną parą naprawdę :D

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzoooo mi się podoba ;)
    czekamy na więcej!! ;)
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy kolejny rozdział kochana?

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne opowiadanie! ;)
    czekamy z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń