niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 10 - Żyłka wędkarska



Jest kilka rzeczy, z którymi boimy się zmierzyć, choć czasem sami nie wiemy, dlaczego tak bardzo nas przerażają. Być może wydaje nam się, że nie jesteśmy wystarczająco silni, by w odpowiednim momencie powiedzieć „nie”. Można śmiało więc stwierdzić, że właśnie teraz to przerażało Catherine najbardziej. Obawiała się, że nie będzie w stanie przerwać tego wszystkiego w odpowiednim momencie. Zatrzymać się, gdy sprawa zabrnie zbyt daleko i odejść w przeciwnym kierunku. Czy to mogło być aż tak trudne?
- Nie wejdę tam – powiedziała Jones mając nadzieję, że jej głos brzmiał wystarczająco stanowczo.
- Zdajesz sobie sprawę, że powtarzasz to zdanie od momentu, kiedy wyszliśmy z tego głupiego bankietu?
Jack w przeciwieństwie do dziewczyny wydawał się być całkowicie rozluźniony. Co więcej, zachowywał się swobodnie i nawiązywał krótkie niezobowiązujące pogawędki, jakby byli starymi dobrymi przyjaciółmi. Tymczasem sytuacje miała się zupełnie inaczej.
- Godzinę temu mówiłeś, że ci się tam podobało.
Brown posłał Jones łobuzerski uśmiech. Uśmiech, który z pewnością nie był pomocny w utrzymaniu pełnej kontroli nad sytuacją.
 - Stałaś obok swojego szefa. Uwierz, byłem w stanie powiedzieć wszystko, żeby tylko zostawił nas samych.
Catherine pokręciła głową z dezaprobatą, udając, że jego słowa nie zrobiły na niej najmniejszego wrażenia. W środku jednak cała płonęła. Niestety, trudno jej było określić tego główną przyczynę - wahała się pomiędzy cudownym uśmiechem nie schodzącym z jego przystojnej twarzy, a tym zniewalającym męskim, lekko zachrypniętym głosem, który docierał do niej z ogromną mocą. Decyzja była trudna, ale w końcu jednogłośnie stwierdziła, że nie ma sensu się rozdrabniać. Teraz była już przekonana, że nawet jego najdrobniejszy gest może ją zaprowadzić prosto do bram piekieł. A przynajmniej pod drzwi jego mieszkania.
- Nie wejdę tam – powtórzyła.
W ramach współpracy ciała z wypowiedzianymi słowami założyła ręce na piersi chcąc pokazać Jackowi, że będzie twardo obstawiała przy swoim.
- Ile razy masz zamiar jeszcze to powtórzyć? Catherine, głupotą byłoby teraz się wycofać. Przyjechaliśmy tutaj, więc najlepiej będzie, jeśli po prostu wejdziemy do środka i porozmawiamy.
- Równie dobrze możemy porozmawiać tutaj. Nie mówiąc już, że byłoby cudownie, gdybyśmy załatwili to wcześniej, zanim mnie uprowadziłeś.
- Mimo wszystko, jesteś tutaj – oznajmił patrząc jej głęboko w oczy, po czym jeszcze szerzej otworzył masywne drzwi mieszkania, tym samym zapraszając ją do środka. – Gdybyś naprawdę nie chciała tu być, nie wsiadłabyś ze mną do samochodu.
- Uprowadziłeś mnie – prychnęła. – Nie miałam żadnego wyboru.
- Catherine, chcę tylko porozmawiać.
- A ja chcę wrócić do domu.
Jack pokręcił głową z dezaprobatą, ale ku zdziwieniu Cath na jego ustach wciąż czaił się uśmiech. Jej opór ani trochę go nie zniechęcał. Wręcz przeciwnie – nakręcał go jeszcze bardziej.
- Catherine Jones, masz cholernie trudny charakter. Pech chciał, że uwielbiam wyzwania.
Cath nie była pewna, co przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Browna. Nie do końca była świadoma momentu, kiedy przekroczyła próg mieszkania. Wiedziała jedno, ten mężczyzna emanował testosteronem. Był trudny do zignorowania. Sposób, w jaki na nią patrzył, to jak ją nagabywał, sprawiło, że chciała więcej, chciała się przekonać do czego to może ją zaprowadzić. Robiła coś, co z innym mężczyzną nigdy by się nie wydarzyło. Może nie była nadzwyczaj pewną siebie dziewczyną, ale w takich sytuacjach lubiła mieć kontrolę. Kontrolę, której Jack za każdym razem jej pozbawiał.
Catherine przeszła przez przestronny hol prowadzący prosto do salonu połączonego z ogromną kuchnią. Udawała, że nie zwróciła uwagi na nowoczesny, a mimo to niezwykle ciepły wystrój mieszkania. Udawała, że nie widzi całego mnóstwa ramek ze zdjęciami, czy konsoli do gier podłączonej do telewizora. Bądź też dywanu, na którym zostało rozrzuconych kilka kolorowych zabawek. Bez wątpienia to wszystko podjudziło jej ciekawość, jednak przyrzekła sobie, że nie będzie o nic pytać. Chciała jedynie usłyszeć to, co Jack ma do powiedzenia, podziękować mu za pogawędkę i wyjść. W tej sytuacji było to jedyne bezpieczne wyjście.
- Napijesz się czegoś?
Była tylko jedna rzecz, która mogła jej pomóc przejść przez to spotkanie.
- Wina, jeśli masz, oczywiście.
Zatrzymała się pomiędzy salonem, a kuchnią nie wiedząc, co powinna teraz zrobić. Przekroczyła bramę piekieł. Sam diabeł stał przed nią w idealnie skrojonym garniturze, z seksownym uśmiechem na twarzy, a jego piękne szare oczy wpatrywały się w nią żarliwie. Panie, zmiłuj się, ale ten mężczyzna był kuszący.
- Białe? – zapytał.
Skinęła głową.
- Przepraszam cię za ten bałagan. Gdybym wiedział, że przyjedziesz tu ze mną, z pewnością bym się tym zajął.
Catherine o bałaganie wiedziała naprawdę wiele. W jej torebce nie było tylko dwóch rzeczy – miejsca i porządku. Jej pokój zawsze był zbiorowiskiem najróżniejszych rzeczy, które babcia za każdym razem bez wahania uznawała za zbędne i nadające się tylko i wyłącznie do śmieci. Jednak mimo to Cath nie miała serca, by cokolwiek z tego wyrzucić. W końcu, nie mogła wiedzieć, czy kiedyś nie będzie rozpaczliwie danej rzeczy potrzebować. Dlatego, z własnego doświadczenia mogła bez żadnego zastanowienia powiedzieć, że te kilka rzeczy w domu Jacka z pewnością nie były bałaganem. Co więcej, dodawały temu i tak rodzinnemu wnętrzu ciepła. Sprawiały, że Jack wydał jej się bardziej ludzki, prawdziwy.
- W porządku – powiedziała wzruszając ramionami.
- Proszę, usiądź.
Przeszła jeszcze kilka kroków i usiadła na jednym ze stołków przy kuchennej wyspie. Jack miał piękną, przestronną kuchnię. Jasne meble dodawały jej świeżości.
W czasie, kiedy Catherine udawała, że wcale nie podziwia wnętrza jego mieszkania Jack na chwilę zniknął, a gdy wrócił trzymał w dłoniach butelkę wina. Szybko odnalazł dwa kieliszki i nalał do nich trunku, po czym postawił na kuchennej wyspie. Wciąż wydawał się nadzwyczaj spokojny, podczas, gdy Catherine wychodziła z siebie.
- Miejmy to za sobą – ponagliła go, po czym szybkim ruchem wzięła kieliszek do ręki i wypiła całą jego zawartość kilkoma łykami, w zupełności nie przejmując się opinią Jacka.
- Catherine – zaczął siadając na stołku tuż obok niej. Będąc naprzeciwko siebie stykali się jedynie kolanami, czego Jack również zdawał się nie zauważać. Tym razem jednak Jones wiedziała, że to jedynie pozory, gdyż błysk w jego oczach był aż nadto zauważalny.
- Powiesz mi, w końcu kim jest Dan?
Catherine zmarszczyła brwi przyglądając się uważnie mężczyźnie. Jego głos wydawał się spokojny, jednak i tym razem jego oczy go zdradziły.
- Zazdrosny? – zapytała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Widocznie tego potrzebowała, tej odrobiny pewności siebie.
Jack sięgnął po butelkę wina, po czym ponownie napełnił kieliszek dziewczyny.
- Nigdy nie jestem zazdrosny.
- W takim razie uznam, że nie słyszałam twojego pytania.
Jack prychnął.
- Naprawdę nie rozumiem, po co mnie tu sprowadziłeś – powiedziała Catherine stwierdzając, że najwyższy czas postawić sprawę jasno. – Całowaliśmy się raz, wielkie mi halo. To nie znaczy, że masz prawo mnie nękać swoją osobą, albo uprowadzać.
- Dwa razy – poprawił ją.
- Też mi coś.
Jack upił łyk wina, ani na chwilę nie spuszczając z niej swojego badawczego wzroku.
- Spotykaj się ze mną – powiedział po chwili ciszy, zupełnie dezorientując Catherine. Dziewczyna jednak nie potrzebowała czasu do namysłu.
- Nie.
- Dlaczego?
Nie odpowiedziała. Nie dlatego, że nie znała odpowiedzi. Nie odpowiedziała ponieważ nie chciała przedstawiać jej Jackowi. Nie potrzebowała jego współczującego spojrzenia, ani żadnych zapewnień. Wystarczającą ich ilość dostarczała jej za każdym razem Emma, mówiąc, że przeszłość nie powinna mieć znaczenia.
- To żyłka wędkarska, prawda? – zapytała w końcu. Ponownie napiła się wina czując nagłe pragnienie.
- Słucham?
- Polowanie. To chyba oczywiste, dlaczego jesteś taki napalony, żeby się ze mną spotkać. Wiesz, że tego nie chcę. Odmawiam, a ty dalej swoje. Jest całe mnóstwo rybek w tym stawie. Znajdź sobie inną, bo ta nie złapie się na twoją przynętę.
Jack przez długą chwilę patrzył prosto w oczy Catherine, ale dziewczyna z niespodziewaną łatwością wytrzymała jego spojrzenie.
- Spotykaj się ze mną – powtórzył niebezpiecznie się do niej nachylając. Ich twarze znalazły się blisko siebie. Jej spojrzenie przeciwko jego, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ich powstrzymać przed odrzuceniem zasad.
Prawie nikogo.
Niespodziewanie po schodach, których Catherine wcześniej nie zauważyła zaczął zbiegać potężny, rudobrązowy pies. Cath odwróciła się instynktownie spoglądając na leniwie poruszające się zwierze. Wyglądało, jakby właśnie przebudziło się z długiej drzemki, gdyż łapy psa poruszały się ślamazarnie, jak gdyby zaraz miał się przewrócić. Pies był potężny i mimo swojej niezdarności wyglądał po prostu groźnie.
Jones zaskoczona widokiem zwierzęcia, przysunęła się bliżej Jacka nieświadomie kładąc dłoń na jego kolanie. Chciała poczuć się bezpieczniej. Kiedy była jeszcze małą dziewczyną miała kilka nieprzyjemnych incydentów z owczarkiem sąsiadów, jednak to wystarczyło, by omijała psy dużym łukiem.
Jack położył swoją dłoń, na drobnej ręce Catherine posyłając jej przy tym ciepłe, pełne spokoju spojrzenie.
- Nie martw się, Sammy nic ci nie zrobi. To łagodny pies.
Owszem, słowa Jacka nieco ją uspokoiły, jednak nie była na tyle naiwna, by ot tak porzucić swoje wszystkie uprzedzenia.
- Nie gryzie? – zapytała niepewnie.
- Nie. Wydaje mi się, że nawet czasem zapomina, jak się szczeka – zaśmiał się Jack.
Catherine nie wiedziała, co ją bardziej szokowało – fakt, że pies może być tak niezdarny, czy może wiadomość o tym, że owy pies należy do Jacka Browna.
- Jaka to rasa? – zapytała.
- Leonberger. Zabrałem go ze schroniska jakieś cztery lata temu. Od tamtej pory mieszka ze mną. Najlepszy współlokator, jakiego kiedykolwiek miałem.
Pies podbiegł do niech po drodze zabierając jedną z zabawek znajdujących się w salonie. Wcześniej Catherine przez myśl nawet nie przeszło, że owe zabawki mogłaby należeć do psa. Zresztą, kto by to przewidział? Jack był właściciel wielu firm, inwestorem, groźnym negocjatorem twardo stąpającym po ziemi i wydającym się mieć wszystko pod kontrolą. Tymczasem przyszła do jego mieszkania, urządzonego w ciepłym, rodzinnym stylu, gdzie niewiele pasowało do jej wyobrażeń uporządkowanego pana prezesa. Czyżby źle oceniła Jacka?
Pies trącił pyskiem rękę Browna, a jego pan momentalnie zaczął głaskać czworonoga. Jednak zwierzak widocznie czuł niedosyt, gdyż po chwili oderwał się od Jacka i położył głowę na kolanach Catherine. Dziewczyna z początku była zbyt zszokowana, żeby jakkolwiek zareagować. Nie zwykła zajmować się zwierzętami.
- Nie ugryzie cię – zapewnił Jack.
Może Catherine była zbyt łatwowierna, jednak ciepła barwa głosu tego mężczyzny spowodowała, że momentalnie pogłaskała psa.
- Chyba chce, abyś mu to rzuciła – powiedział wskazując na różowawą gumową piłeczkę w pysku czworonoga.
Catherine z szerokim uśmiechem odebrała zabawkę od Sammiego, by rzucić ją zaledwie dwa metry dalej. Pies wydawał się nie posiadać z radości.
Po kilkuminutowej zabawie Catherine zdawała się być już całkowicie rozluźniona. A przynajmniej na tyle, żeby przenieść się z kuchni na kanapę do salonu, podczas gdy Jack otwierał już druga butelkę wina. Kto by pomyślał, że zabawa z psem przyniesie takie rezultaty?

~*~

Godzinę, a raczej dwie butelki wina później, Catherine wydawała się być w wyśmienitym nastroju. Co rusz wybuchała śmiechem, co mogło jedynie oznaczać, że naprawdę dobrze się bawi. Patrząc na to Jack nie mógł powstrzymać swojego szerokiego uśmiechu. Uwielbiał dźwięk jej śmiechu, widok delikatnych różowych rumieńców zapewne spowodowanych przez sporą ilość alkoholu, który całkowicie uderzył jej do głowy. Była pijana, ale to nie odejmowało jej uroku. Wręcz przeciwnie.
- Idę – powiedziała uderzając dłońmi w swoje kolana. – Tak. Idę.
- Catherine, dobrze wiesz, że nigdzie cię nie puszczę – wyjaśnił po raz kolejny, próbując się przy tym nie roześmiać. – Jesteś pijana.
- Pijana? Ja? – roześmiała się. – Nie! Jestem w tym drugim, przeciwnym stanie – dodała nieporadnie sklejając zdania.
- Chcesz powiedzieć, że jesteś trzeźwa?
- Trzeźwa. Tak.
Jack pokręcił głową z udawaną dezaprobatą. Oczywiście, powinien mieć wyrzuty sumienia, że pozwolił jej aż tyle wypić, jednak fakt, że przez to mógł spędzić z nią trochę więcej czasu skutecznie owe wyrzuty odegnał gdzieś daleko. 
- Przyniosę ci wody – powiedział wstając z kanapy i przechodząc do kuchni. Wyjął z szafki jedną szklankę, po czym napełnił ją wodą.
Ku jego dziwieniu, kiedy wrócił już z powrotem do dziewczyny, ta leżała na kanapie. Spała. Wyglądała jednak przy tym niesamowicie uroczo. Wydawała się być taka bezbronna.
Powrót do rzeczywistości zajął mu chwilę. Wiedząc, że nie może jej tu tak zostawić, ani wpatrywać się w nią, jak jakiś zboczeniec – nie wątpił, że właśnie tak by to opisała – spokojnym ruchem podniósł ją z kanapy, po czym pokierował się schodami na górę.
Jego sypialnia znajdowała się na końcu korytarza, tuż przed jego gabinetem. Drzwi do niej były szeroko otwarte, dlatego bez zbędnego zatrzymywania się wszedł do pokoju. Odgarnął pościel na bok i położył dziewczynę na materacu. Ściągnął z jej stóp szpilki, a momentalnie z jej ust wydobyło się przeciągłe westchnienie.
Wiedział, że nie zachowuje się do końca w porządku. Z drugiej strony, jak powinien się zachować? Wezwać taksówkę i odesłać Catherine do domu? Zdecydowanie nie. Musiał mieć pewność, że wszystko będzie z nią w porządku, a jak inaczej mógłby to sprawdzić niżeli zostać z nią przez ten cały czas?
Zapalił lampkę przy łóżku w razie, gdyby w środku nocy się obudziła, po czym zabrał swoją piżamę kierując się w stronę drzwi. Dzisiaj mógł się przespać na kanapie w salonie, w końcu to tylko jedna noc.
- Jack? – nieprzytomny głos dziewczyny szybko zwrócił jego uwagę. Może jednak nie była do końca taka nieświadoma całej sytuacji?
- Nie lubię spać sama – westchnęła nie otwierając oczu.
To jedno zdanie wystarczyło, by szybko zmienił swoje plany odnośnie miejsca spania. Nie miał pojęcia, co ciągnęło go tej dziewczyny, jednak teraz to nie miało znaczenia. Chciała żeby był przy niej? Nie miał zamiaru się sprzeciwiać.
- Będę spał tuż obok – powiedział okrążając łóżko. Szybko zdjął z siebie ubranie i wciągnął spodnie od piżamy, po czym ułożył się przy Catherine.
- Dziękuję.
Jack zmarszczył brwi wyraźnie zaskoczony. Dziękowała mu, że spał obok niej?
Przykrył ją szczelniej kołdrą zdając sobie sprawę, że przez ostatnie dni niczego nie pragnął bardziej, jak tylko bliżej ją poznać. Wiedział, że miała tajemnice i najwyraźniej coś bardzo ją przerażało, dlatego za każdym razem od niego uciekała i silnie wzbraniała się przed wszystkim, czego mogliby razem doświadczyć. Miała trudny charakter, najprawdopodobniej ukształtowany przez jej przeszłość, ale tak jak powiedział jej wcześniej – lubił wyzwania. A Catherine z pewnością była wyzwaniem, które chciał podjąć i to z wielką przyjemnością.


47 komentarzy:

  1. Super, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie za krótko. Oprócz tego wszystko było genialne. Spodobał mi się, chyba najbardziej, ostatni fragment. To było takie ... takie słodki :)
    Czekam na jedenasty rozdział
    przez-burze-wojny.blogspot.com
    PS. Mogłabyś śmiało dodawać częściej rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest cudowne! Obawiam się, że nie wytrzymam aż do następnej niedzieli, każdego dnia bede wchodziła na bloga żeby sprawdzić czy moze jednak nie wstawilas szybciej rozdziału :) gratuluję tego, z jaką lekkością piszesz i pomysłowości, wyobraźni i zazdroszczę talentu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak się okazuje, wino i Jack Brown, to uderzająca do głowy mieszanka :)
    Od samego początku byłam przekonana, że Cath tak postawi na swoim, że nie przekroczy progu mieszkania Browna. A tutaj niespodzianka, nie dosyć że praktycznie poddała się bez walki, to jeszcze spędzi noc w jego sypialni i zapewne objęciach. Och jestem ciekawa jej zachowania nad ranem.
    Cudownie czytało mi się zabawę Cath z sierściuchem Jack'a, którego zupełnie nie podejrzewałabym o posiadanie czworonoga w mieszkaniu. Ach, jak pozory mogą mylić... Jack Brown dalej pozostaje Panem Tajemniczym :P
    Wyjątkowo zaskoczyła mnie końcówka, a szczególności rozmyślania Browna, o przeszłości Cath. Ciekawe co, a raczej kto spowodował u niej takie podejście do mężczyzn.
    Czekam na kolejny i cieplutko pozdrawiam :)

    PS. "W jej torebce nie było tylko dwóch rzeczy – miejsca i porządku" - zupełnie jakbym czytała o swojej torebce:)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wytrzymam to jest genialne, czekam na następny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kumpela polecila mi twojego bloga i jestem nim zachwycona. Zajebiste opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super prosimy następny rozdzial:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział baaardzo ciekawy. Nie spodziewałam sie że Cath tak szybko sie złamie. No cóż. Nie zostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział : )

    Pozdrawiam Tyśka Pisareczka...;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że kończyłam rozdział z szerokim uśmiechem;) (nie sugeruję, że poprzednie były złe) ta część po prostu emanowała ciepłem

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam i uważam, że rozdział jest naprawdę cudowny. Uwielbiam Jacka. Nie mogę doczekać się następnej notki i reakcji Cath rano. A to zdanie jest świetne : ,,W jej torebce nie było tylko dwóch rzeczy – miejsca i porządku.'' skąd ja to znam?

    OdpowiedzUsuń
  12. Robi się coraz bardziej ciekawie :) Zaglądam tu regularnie i raczej nie przestanę! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Coraz bardziej wciągam się w Twoje opowiadanie! I muszę przyznać, że jest świetne. Zastanawiam się tylko jaką ciemna stronę będzie ukrywał Jack..

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział wyszedł Ci świetnie, jak zawsze ;)
    Jacka Browna po prostu nie da się nie pokochać, jest ideałem mężczyzny. Seksowny, czuły, inteligentny, bogaty, do tego jeszcze ma psa... Podobno posiadacze czworonogów to także idealni partnerzy w związkach :) To niemożliwe, on musi mieć jakieś wady...
    Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju sytuacji i reakcji Catherine po przebudzeniu u boku Jacka. Tylko mam nadzieję, że nie ucieknie po raz kolejny, jak to ma w zwyczaju.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czemu tak krótko! No wiesz co...
    Nawet dziesięć minut angielskiego mi nie minęło... Lecz tak się wczułam, że prawie dostałam uwagę, ale cssssssss. Nikt nic nie wiedział, prócz tego, że szczerzylam się do telefonu na nudnej lekcji anglika -,- ale to tylko i wyłącznie twoja zasługa ;p
    Rozdział jest świetny. Wątek z psem, upicie Cath no wszystko. Koniec mnie pozytywnie zdziwił, lecz po chwili już domyślilam się, jakie pretensje będzie miała Catherine gdy sie obudzi - biedny Jack xd
    Nie mogę się doczekać kolejnej notki, pisz szybko ;)
    Pozdrawiam

    PS. Założyłam nowego bloga. Zapraszam w wolnym czasie ;)
    www.anata-ga-hozon-shiharau.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak zwykle - świetny rozdział , czekam na ciąg dalszy :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam to jak zwykłą sytuację tak opiszesz, że muszę później szczękę zbierać z podłogi. Jack... wydaję się mieć same pozytywne cechy (mężczyzna idealny? czy ktoś taki istnieje?). Pomarzyc oczywiście można i wyobrazić sobie siebie zamiast Cath.. (tak wiem wyobraźnia mnie ponosi). To wszystko wygląda tak słodko, wręcz prefekcyjnie, aż się zastanawiam co się stanie.. przecież wszystko co dobre szybko się kończy. Mam tylko małą nadzieję, że Brown nie okaże się z tych co się prześpią z kobietą i porzucą.. tylko, że ma wobec naszej głównej bohaterki poważniejsze plany :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesteś świetna. To z jakąłatwością przychodzi Ci opisanie kazdego momentu:) Czytając to czuję się jakbym czytała profesjonalnie wydaną ksiażke z księgarni:) Nie zmarnuj tego talentu:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Catherine momentami mnie rozbraja. : D I jeszcze jej bałagan w torebce - to coś mi dobrze znanego. XD
    Jack ma pieska? Jak słooooodko. *.* A sam Jack? Aj, aj, aj. Uwielbiam go! Jednak diabeł nie taki zły, jak go malują. Wielu mężczyzn wykorzystałoby sytuację, ale nie on. I za to ma ogromnego plusa u mnie (zresztą jakby to było mu jeszcze potrzebne)! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Cath, gdy zorientuje się, że nie znajduje się we własnym łóżeczku. ; D
    Pozdrawiam! : )

    PS. Jakbyś nie zaglądała do tej pory, to u mnie pojawił się nowy rozdział. ; )
    [ niespodziewana-propozycja ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział:-D nie krępuj się i dodawaj częściej rozdziały bo tydzień oczekiwania okropnie się dłuży....

    OdpowiedzUsuń
  21. Pewnie przez szkołę nie masz tak dużo czasu na pisanie...ale jak ktoś już zauważył: "nie daj się przytłumić szkole;)". Czekam na więcej, więcej i jeszcze raz więcej (no i częściej oczywiście^^)

    OdpowiedzUsuń
  22. Stanowczo za krótko. Jestem mile zaskoczona tym rozdziałem. Czekam na więcej i dołączam się do próśb o częstsze dodawanie rozdziałów. Kiedy napomknęłaś o zabawkach przez chwilę myślałam, że ma dziecko:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział ! Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapraszam do mnie na nową część :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny rozdział, ale słodko... wydaje mi sie że Cath to taka starsza ja ;) Czekam na następny rozdział ;)

    CrepesAuChocholate <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetnie piszesz :) zazdroszczę talentu :) czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak miło, że jej nie wykorzystał. Tylko obawiam się, że kiedy Kath obudzi się i wytrzeźwieje, nie będzie pamiętała o tym, że chciała, żeby położył się obok niej i dostanie mu się...

    OdpowiedzUsuń
  28. Szybko szybko! Dodaj kolejny rozdzial, bo ja juz caly tydzien na to czekam! :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Genialne czekam na następną częśc!!!

    OdpowiedzUsuń
  30. To już dzisiaj ^^

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdzie następny rozdział?? Cały dzień odswieżam stronę i nic :(

    OdpowiedzUsuń
  32. A gdzie nowy rozdział?:(

    OdpowiedzUsuń
  33. Ruszyłabyś, za przeproszeniem, tyłek i dodała ten rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  34. To czekam do jutra...:(

    OdpowiedzUsuń
  35. nie ma jeszcze nowego.... :(

    OdpowiedzUsuń
  36. Kurczę, kurczę, kurczę, kurczę...ile jeszcze tych tortur??

    OdpowiedzUsuń
  37. Za takie tortury może dostaniemy 2 rozdziały w prezencie :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Człowiek czeka z utęsknieniem, a tu nic...

    OdpowiedzUsuń
  39. Hallo my tu czekamy:D

    OdpowiedzUsuń
  40. no...dawaj dawaj next rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  41. Komentuję z...bodajże czteroodcinkowym opóźnieniem, wybacz :c Ale już nadrabiam! ^^ No to tak:
    Naprawdę nie chcesz wiedzieć, co działo się w mojej głowie, kiedy wchodzili do mieszkania Jacka, hah! xD Większość bloggerów ma problem, żeby pobudzić wyobraźnie czytelników, a Ty robisz to aż nazbyt dobrze ;)
    Masz u mnie ogromnego plusa za Sammy'ego. Ja sama wplatam zwierzaki do każdego swojego opowiadania, sądzę, ze dodają urok i jakąś iskierkę nie tylko w realnym życiu, ale także w świecie literatury.
    Podoba mi się to, że Jack domyśla się, iż Cath skrywa jakąś tajemnicę, chociaż o niczym mu nie mówiła. Ładnie Ci to wyszło, po prostu jego domysły wyszły z jej zachowania wobec niego,a Ty ładnie. zgrabnie i płynnie to wszystko opisałaś. No...nie wiedziałam, jak Ci to opisać, ale mam nadzieję, że wiesz o czym mówię ;)
    No, to tyle na temat tego rozdziału. Lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Od roku do tego powracam !
    Sobie może konkurować z 50 shades, Crossem, tym mężczyzną, bluszczem itd itp
    ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń