środa, 8 maja 2013

Rozdział 17 - Niepotrzebne plany


Czasami potrzebujemy kogoś, kto popchnie nas w odpowiednim kierunku. Wymówki, która umożliwi nam kontynuację naszego planu, jednocześnie wiedząc, że owa wymówka musi być idealnie trafiona i przede wszystkim nie zdradzać, jak bardzo zdesperowani jesteśmy. A Catherine dzisiaj balansowała na granicy desperacji. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby winy za to nie zrzuciła na kogoś innego. Z drugiej strony, dlaczego miałaby nie obwiniać o to Jack’a Browna? Gdyby nie jego boskie ciało, przystojna twarz i to spojrzenie, którym potrafił przyszpilić ją do krzesła, mogłaby skupić się na pracy i nie myśleć o tym, co mogliby robić, gdyby przypadkowo się spotkali. Naturalnie, tym „przypadkowym miejscem” byłoby jego łóżko. Ewentualnie blat w kuchni, czy biurko w gabinecie.
Jak każdy zapewne rozumie, to nie była jej wina, że myśli zamiast na dokumentach potwierdzających najróżniejsze przelewy, którymi zarzucił ją Lucas Green, spoczywały na idealnym ciele Browna. Zresztą, i tak musiała wymyślić plan, w którym „przypadkowo” się spotkają. Zgodnie z poleceniami Lily i Emmy musiała uwieść Jack’a, czyli tym samym powrócić do pierwotnego planu Lily, kiedy miała go tylko i wyłącznie kusić i całować w policzek na do widzenia. Nie była pewna, jak uda jej się to zrealizować, ale jak wiadomo, żeby przejść do realizacji planu musiała najpierw się z nim spotkać. Jednak żadne sensowne wyjście z tej sytuacji nie pojawiło się w jej głowie.
- Catherine, podrzuć to do pana Browna – powiedział Lucas Green, rzucając na biurko białą teczkę, z przyklejoną do niej karteczką z odpowiednim adresem, gdzie owy przedmiot powinna dostarczyć.
Głos Lucasa był dla niej zbawieniem. Niemalże usłyszała Emmę i Lily, które klaszczą i piszczą podekscytowane, by pokazać, jak bardzo w tym momencie kochają jej szefa. Zresztą, Catherine również miała ochotę wstać i bić brawo Greenowi, który nigdy do tej pory nie był tak pomocny.
- Oczywiście – zawołała uradowana.
Lucas spojrzał na nią pytająco, a na jego ustach pokazał się cień uśmiechu.
- Udany dzień?
- Zobaczymy – odpowiedziała, wciąż nie przestając myśleć o ciele Browna, choć doskonale wiedziała, że czas się opanować i wrócić do pracy. Tym facetem mogła zająć się później, a przynajmniej miała taką nadzieję.
- Oby się to nie zmieniło. Brown nie wydawał się być w na najlepszym nastroju, kiedy odebrałem od niego telefon.
Catherine chciała już odpowiedzieć, że Brown nigdy nie jest w najlepszym nastroju rozmawiając z Greenem, ale w odpowiedniej chwili się powstrzymała. Sama nie wiedziała, dlaczego Jack zawsze jest tak źle nastawiony rozmawiając z Lucasem, ale nie miała zamiaru w to wnikać. Uznała więc to za sprawę, w którą nie należy ingerować. Tak było prościej.

~*~

Catherine już raz miała okazję pojawić się w biurze Jack’a Borwna. Tak jak ostatnim razem, została sprowadzona tutaj na jego polecenie. Wtedy jednak była zagubionym ptaszkiem, który jak najszybciej chciał się unieść i odlecieć do swojego gniazda. Tym razem było wręcz przeciwnie. Tamta nieśmiała dziewczynka została zastąpiona przez pewną siebie kobietę, stworzoną wczorajszego wieczoru przez Lily i Emmę. Dziewczyny zadbały o najdrobniejsze szczegóły w wyglądzie Catherine. Dlatego właśnie Jones miała na sobie czarną sukienkę, która mogłaby wydawać się zwykłym eleganckim ubraniem do pracy, jednak podkreślała wszystko to, co w Catherine najlepsze. Albo najmniejsze, sprawiając, że takie wcale się nie wydawało. Mimo, że Catherine nie miała jakoś szczególnie pokaźnych piersi, które zapewne byłyby wielbione przez mężczyzn, ta sukienka sprawiła, że wyglądały naprawdę dobrze. Dziewczyna uważała, że jej jedynym atutem mogą być długie nogi, ale po raz pierwszy dostrzegła, że chcieć to móc, dzięki czemu inne części jej ciała wyglądały ponętnie. Jakkolwiek to brzmi.
Gdy tylko znalazła się na odpowiednim piętrze, szybko przeszła do biurka Cloe, asystentki Browna i, co dziwne, ucięła sobie z nią krótką pogawędkę. Oczywiście, rozmowa dotyczyła Dana, jej niedawnego współlokatora a obecnego chłopaka Cloe.
Dopiero po chwili dziewczyna połączyła się z Brownem za pomocą interkomu.
- Catherine Jones jest już na miejscu.
- Niech chwilę poczeka. Zaraz wyjdę. I podaj jej do picia to, o co poprosi.
Catherine uśmiechnęła się pod nosem. Najwyraźniej Jack planował dłuższe spotkanie niż tylko przyniesienie mu odpowiednich dokumentów. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy pan Brown nie podjął jakiejś tajemniczej gry. Szybko jednak odrzuciła tę możliwość, przypominając sobie, że to on ostatnio „odpychał ją” od siebie. A dokładniej, w chwili, kiedy mogli iść na całość postanowił odebrać telefon.
Szybko jednak o wszystkim zapomniała, gdy z gabinetu wyszedł Brown. Niestety nie był sam. Towarzyszył mu jego młodszy brat, Nathan Brown, będący właścicielem redakcji, w której Cath pracowała.
- Cieszę się, że już jesteś – powiedział Nathan podchodząc do niej z szerokim uśmiechem na twarzy. – Powiedziałem Lucasowi, żeby ktokolwiek z personelu podrzucił te dokumenty, ale jak widzę, postanowił wysłać ciebie.
Dobry nastrój Catherine opadł. Czyli to nie Jack zadzwonił po nią, tylko Nathan. W sumie, Green oświadczając jej, że ma dostarczyć te dokumenty Brownowi nie sprecyzował któremu. Teraz wiedziała, że chodziło o jednego i drugiego brata, choć Green zapomniał o tym wspomnieć, albo chociażby użyć liczby mnogiej.
Nim jednak się zorientowała, Nathan zabrał od niej teczkę i zniknął. Ona zaś pozostała z Jack’iem i jego asystentką.
Oszołomiona spojrzała na mężczyznę. Tymczasem Brown obrzucał jej ciało uważnym spojrzeniem, uśmiechając się przy tym głupkowato.
- Zapraszam do siebie. Mam nadzieję, że napijesz się ze mną kawy.
Cath, wiąż nie rozumiejąc tego, co właśnie się wydarzyło, pokiwała jedynie głową, by zaraz potem przejść za Brownem do jego gabinetu. Dopiero po chwili zobaczyła, że Jack jest ubrany w zwykłe spodnie jeansowe i koszulkę, zamiast gustownego, szytego na miarę garnituru.
- Zmieniasz styl? – zapytała, wskazując na jego ubranie.
Zaśmiał się.
- Nie powinno mnie tu w ogóle być. Mam wolne do końca tygodnia. Nathan jednak uznał, że ma do mnie sprawę nie cierpiącą zwłoki.
Zapewne, gdyby Cath nie miała w zanadrzu chytrego planu, powiedziałby, że nie chce mu przeszkadzać ani rujnować jego koncepcji na dzisiejszy dzień, jak zrobił to Nathan i możliwie szybko pomaszerowałaby do wyjścia. Jednak prawdę mówiąc, chciała rujnować jego plany, by chociażby napić się z nim głupiej kawy, a jak wiadomo była fatalnym kłamcą, więc po prostu przemilczała tę kwestię.
- Wolne do końca tygodnia? – podchwyciła. – Jakiś konkretny powód urlopu?
- Jestem szefem, mogę robić co mi się żywnie podoba. Potrzebowałem kilku wolnych dni, żeby spędzić czas z dzieciakami, więc sobie je wziąłem.
Nie takiej odpowiedzi Cath się spodziewała, ale nie mogła powiedzieć, że jej się nie spodobała. Co więcej, tajemniczy pan prezes momentalnie zyskał w jej oczach.
- Po szkole zabieram całą trójkę do parku – dodał.
Catherine uśmiechnęła się. Widziała już, jak wspaniały wujek Jack opiekuje się dwiema dziewczynkami, kiedy niespodziewanie wkroczyła do jego mieszkania. Nie rozumiała więc, dlaczego była zaskoczona faktem, iż zabiera dzieciaki czasem ze szkoły, by móc spędzić z nimi czas. Zdecydowanie Pan Tajemniczy miał niezliczoną ilość sekretów i nie mogła wyrzucić z siebie chęci, by poznać je wszystkie.
- Miło z twojej strony – powiedziała, zasiadając na krześle naprzeciwko jego biurka.
Jack zamiast jednak usiąść na swoim miejscu oparł się o blat biurka tuż przed dziewczyną. Widziała, jak bada ją spojrzeniem. Począwszy od jej długich nóg, przez ciało, zatrzymawszy się chwilę na piersiach. Dopiero, gdy spojrzał na jej twarz, zrozumiał, że został przyłapany na gorącym uczynku. Nie wykazał jednak ani grama skruchy.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
Oczywiście Cath starała się zachować pozory i udawać, że żaden komplement nie odwiedzie jej od tego, co przygotowała dla Jack’a, ale nie wiadomo czemu uśmiechnęła się do niego, zagryzając dolną wargę.
Na szczęście, nim zdążyła zrobić coś naprawdę głupiego, co mogłoby zrujnować jej dalsze szanse, Cloe pojawiła się w gabinecie niosąc na tacy dwie filiżanki kawy. Postawiła je na biurku i szybko się ulotniła.
Jako, że zaschło Catherine w gardle, dziewczyna wstała z fotela z zamiarem zabrania jednej z filiżanek, jednak nim zdążyła się zorientować w sytuacji była już w ramionach Jack'a.
- Mówiłem ci, że piętnie wyglądasz?
Naprawdę Catherine chciała sprawiać wrażenie kobiety, na którą komplementy i urok osobisty Jack’a Browna nie działają, ale niech go cholera weźmie, zrobiło jej się gorąco. A jego ręce oplecione wokół jej ciała wcale nie pomagały jej myśleć.
- Coś wspominałeś – odpowiedziała, zupełnie nie poznając swojej barwy głosu.
- Doprawdy?
Jego głos był niczym pomruk, co sprawiło, że dotąd jeszcze trzymająca się swojego planu Catherine, porzuciła jakiekolwiek bariery i zarzuciła ręce na jego szyję.
- Green musiał być zachwycony tą kreacją.
Cath mogłaby przysiąc, że w jego głosie usłyszała nutkę wrogości, a może nawet zazdrości, ale mimo wszystko postanowiła to zignorować.
- Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek zauważył – odpowiedziała patrząc prosto w jego szare oczy, jakby chciała z nich wyczytać prawdziwe intencje tego faceta. Choć jego spojrzeniu towarzyszył tajemniczy błysk, nie mogła powiedzieć, co on oznacza.
Szybko jednak pojęła ten istotny szczegół, gdy ręce Jacka zsunęły się nieco niżej, zatrzymując się na jej krzyżu, a później na pośladkach. Zachłannym ruchem przyciągnął ją do siebie.
Trudno powiedzieć, kogo była to inicjatywa i kto wykonał ten pierwszy krok, ale zaledwie sekundę później ich usta się spotkały w pełnym pożądania, ale też zachłanności pocałunku. Jakby byli kochankami, którzy nie widzieli się od wieków.
Usta Catherine rozdzieliły się by uwolnić jęk zupełnego zachwytu. Zachwytu spowodowanego pocałunkiem, jak również samym mężczyzną. Jego dotyk był szokujący, spektakularny, wydawało jej się, iż jest niemal grzechem. Jego ciało było darem, obiektem uwielbienia i nie mogła nic poradzić na to, że zupełnie zapomniała o planie działania przedstawionym przez Emmę i Lily, w którym miała trzymać tego faceta na dystans, a zamiast tego poddała się czarowi Jack’a.
Nagle, w energicznym ruchu, ale wciąż pełnym zmysłowości i jakimś cudem zupełnie naturalnym, przesunęli się. Również obrócił ją tak, że znajdowała się do niego plecami. Przybliżył usta do jej szyi, naznaczając pocałunkami ścieżkę prowadzącą aż do miejsca za jej uchem.
- Pragnę cię i twojego ciała – wyszeptał. – Teraz.
Oparła tył głowy o jego pierś i odwróciła ją w stronę jego szyi, nawet nie próbując stłumić jęku pożądania. Był absolutnie cudowny i był wszystkim na czym mogła się skupić. Do czasu, gdy jego jedna z jego rąk przytrzymywała jej biodro, a druga nie znalazła się na brzuchu. Przez ułamek sekundy poczuła dziwne napięcie w swoim ciele, gdy jego ręka sunęła niżej i niżej. Aż do uda, by po chwili się zatrzymać. Podciągając sukienkę do góry dotarł do najbardziej intymnego miejsca w jej ciele, a ona nie oponowała. Ułożył swoją dłoń na delikatnych majteczkach, będących jedyną warstwą materiału, która dzieliła go od jej kobiecości.
 Jednym przeciągnięciem przesunął swoją dłonią tak, że teraz nie dzieliła ich już żadna warstwa  zbędnej tkaniny. Głęboko westchnęła, gdy jego palce badały jej płeć. Rozstawiła nieco bardziej nogi, umożliwiając mu śmielsze ruchy. Otworzyła swoje dłonie, które do tej pory miała zaciśnięte w pięść i oparła je o brat biurka, lekko się pochylając. Z trudem powstrzymała falę gorących emocji. Przygryzła swoje usta, tłumiąc tym samym kolejny jęk. Niestety nie mogła powstrzymać swoich bioder od ruchu. Naprawdę starała się oprzeć temu pragnieniu, walczyć z nimi. Nie wspominając już, że w momencie, gdy Jack tylko ją objął zakopała plan Emmy i Lily gdzieś głęboko w ziemi.
Brown być może wyczuł jej chęć oparcia się, bo w następnej chwili pchnął jeden z palców do jej wnętrza.
Jęknęła. Tym razem nie było możliwości by zatrzymać w sobie ten dźwięk.
Jego palec nie wszedł w nią  zbyt głęboko, gdyż nadal pocierał jej płeć ręką. Szarpnęła ochoczo biodrami, przyciskając je do jego dłoni i palców. Przyjemność była surowa, intensywna i żywa, a on wciąż nie przestawał, drażnił ją palcami doprowadzając coraz bliżej spełnienia. A Catherine wciąż nie miała dosyć. Zdawało się, że na tę chwilę całkowicie pozbyła się zahamowań, tym samym pozbywając się kontroli nad samą sobą.
- Piękna – szepnął do jej ucha.
Najwyraźniej tego Catherine potrzebowała, bo jego cudowny głos, wraz z jego palcami, które nagle zaczęły poruszać się szybciej były znakomitym połączeniem. Połączeniem, które niespodziewanie dały jej nagłe i mocne uwolnienie. Napięła się i stłumionym głosem wykrzyczała coś zupełnie niezrozumiałego. Przyjemność całkowicie ją rozdarła.
Jego dłoń, która do tej pory spoczywała na jej biodrze, objęła ją w pasie. Po chwili również na jej tali spoczęła druga ręka.
- Spokojnie, kochanie.
Catherine wiedziała, że gdyby nie jego silne ramiona upadłaby. Być może do tego, oprócz niesamowitego orgazmu, przyczyniło się także ostatnie wypowiedziane przez niego słowo. Próbowała udawać, że nie zwróciła uwagi, iż nazwał ją „kochaniem”, ale to było silniejsze od niej.
Nie wiedziała, w którym momencie oderwała dłonie od blatu biurka, ale nagle zauważyła, że trzyma je na jego przedramieniu.
- Dziewczynki z pewnością ucieszyłyby się, gdybyś do nas dołączyła.
Z początku słowa Jack’a w ogóle do niej nie dotarły, dopiero po chwili zrozumiała ich sens.
- Zapraszasz mnie na rodzinne posiedzenie? - zaśmiała się Catherine.
- Za pół godziny muszę być pod ich szkołą. Zakładam, że chciałabyś się przebrać, bo bieganie po parku w tej sukience z pewnością zwróciłoby niepotrzebną uwagę. I nie tylko moją. Jestem pewien, że nie chciałabyś grać tak w piłkę.
- Grać w piłkę? – powtórzyła z szerokim uśmiechem. Już dawno nie spędzała tak czasu wolnego.
- Chodź – zaśmiał się, ciągnąc ją za sobą.

~*~

Catherine nie miała pojęcia, dlaczego nie czuję się niezręcznie w towarzystwie Jack’a zaraz po tym, co jego ręka robiła w jej majtkach. Co więcej, podczas jazdy do jej domu prowadziła z nim ożywioną rozmowę, w które nie było ani grama niezręczności.
Nie miała doświadczenia w relacjach damsko-męskich poza łóżkiem, dlatego z ulgą przyjęła, że przy Jack’u nie czuje się niezręcznie, co zdecydowanie usunęło kamień z jej serca.
Wbiegła do swojego mieszkania, momentalnie kierując się do pokoju. Szybko stanęła przy szafie szukając odpowiednich ciuchów na wycieczkę do parku z trójką dzieci i ich przystojnym opiekunem, podczas gdy Jack czekał w samochodzie, dając jej jedynie pięć minut na przebranie się.
- Pali się, czy co? – zawołała za nią Emma, stając w progu pokoju.
Jej przyjaciółka miała spędzić dzisiejszy dzień w towarzystwie Lily, która dopiero wieczorem wybierała się do pracy.
Catherine szybko ściągnęła z siebie sukienkę, a na jej miejsce włożyła zwykłą koszulkę i wygodne spodenki.
- Nie miałaś przypadkiem dzisiaj uwodzić Browna? – zapytała Lily, wyłaniając się tuż zza Emmy.
- Właśnie czeka na mnie pod kamienicą, dlatego nie mam czasu na gadanie, dziewczyny.
Lily i Emma spojrzały po sobie, po czym znowu skierowały swój badawczy wzrok na Jones.
- W tym stroju masz zamiar gdzieś wyjść? Co z naszym planem? Miałaś się go trzymać, Cath! – oburzyła się Harrison.
- W tym problem, że wasz plan jest do kitu.
Zdecydowanie nie to spodziewały się usłyszeć, a potwierdzeniem tego mogły być ich oburzone miny.  
- Żartujesz, prawda? – prychnęła Emma.
- Nie. Ale powiem wam jedynie, że plan Jack’a, jeśli jakikolwiek oczywiście posiada, jest znacznie lepszy.
Dziewczyny roześmiały się.
- Oczywiście - zaczęła Lily, głosem pełnym drwiny. – A co ten facet ma do zaoferowania, czego my nie mamy?
Catherine uśmiechnęła się łobuzerko, po czym spojrzała na swoje przyjaciółki, by po chwili powiedzieć, coś, czego dawna Catherine Jones w życiu by nie powiedziała:
- Zwinne palce. 
W dniu moich osiemnastych urodzin, w swojego rodzaju prezencie, dodaję 17 rozdział.
Co prawda, wydaje mi się, że czegoś w nim brakuje, ale to już pozostawiam do oceny Wam, moi drodzy czytelnicy. :)

45 komentarzy:

  1. Tak na wstępie to Wszystkiego najlepszego :) dużo weny i jeszcze więcej takich emocjonujących rozdziałów. Nie mogłam się oderwać od niego, było tak hipnotyzujące, że "połykałam" je w całości. Po prostu świetne.
    Jack Brown, cudowny mężczyzna, ale chyba takich na świecie nie ma, albo są już zajęci.. ;d
    Pozdrawiam.
    /przewrotnosc-losu/

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, a po drugie świetny rozdział. Nie spodziewałam się aż takiej akcji w gabinecie Jacka. Jednak wszystko przebiła końcówka. Zauważyłam chyba ze dwie literówki, ale są twoje urodziny, więc można ci to wybaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhhh, osiemnastka - piękna rzecz. Wszystkiego najlepszego ;)
    Rozdział jest świetny i prawie uciekła mi przez ciebie mzk xd spodziewałam się czegoś więcej, szczerze ci powiem, ale jest to jednak biuro i nie mogę wymagac za wiele, prawda? ;> ahhh rodzinne spotkanie się zapowiada! Faceci którzy nie wstydzą się miłości do dzieci są cudowni *w*
    Wielki plus dla Jack'a <3
    Pozdrawiam i spełnienia marzeń ci życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam. Nieeech żyyyjeee naaam! Wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, zdrowia i MIŁOŚCI, pieniędzy,WENY! I wszystkiego, co tylko sobie zażyczysz :) rozdział oczywiście genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku – wszystkiego najlepszego! ; *

    Bardzo się cieszę, że po ukończeniu pracy nad drugim rozdziałem Caffrey'a, mam szansę poczytać coś równie cudownego. : D
    Dziewczyno – jesteś genialna! Scena w gabinecie... No, no, brak mi słów. XD
    Już sobie wyobrażam miny dziewczyn, gdy Cath oświadczyła im, że Jack posiada zwinne palce. Gdy to przeczytałam prawie parsknęłam śmiechem.
    Wkradło się parę literówek, brak przecinków albo znowu postawienie ich w niepotrzebnych miejscach, ale mniejsza z tym. I tak jest świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział rewelacyjny! Tak się zaczytałam, że nawet nie zwracałam uwagi na żadne błędy, dla mnie ich nie ma! :)

    Z okazji urodzin życzę Ci dużo zdrowia, bo to jest jednak najważniejsze, oby wena i szczęście Ci towarzyszyły co dnia!

    Dziękuję za ten wspaniały rozdział! :):*

    OdpowiedzUsuń
  7. oo wszystkiego najlepszego ! : )
    rozdział świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin:)
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Tyle emocji!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystkiego Najlepszego :D!

    Rozdział ujmujący, nie mogę się doczekać następnego ;)!

    OdpowiedzUsuń
  10. wow żartujesz? to jest świetne!
    super że tak szybko dodałaś kolejny :>
    mam nadzieję że tak bd zawsze :D
    Catherine jest nie do poznania :P
    Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin zdrówka szczęścia miłości i spełnienia marzeń:*
    p.s. nie wiedziałam że jesteś z mojego rocznika xd
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  11. 18 urodziny? WSZYSTKIEGO, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! ZDROWIA, SZCZĘŚCIA NO I WENY ;3
    A co do rozdziału, to jak dla mnie niczego mu nie brakuje :) Bardzo mi się podoba, no a szczególnie, zdarzenie w biurze i 'zwinne palce'. Leżę nie wstaję. NIe mogę wyobrazić sobie min Emmy i Lily :D Muszą być piekne! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkiego Najlepszego, niekończącej się weny i mnóstwa wiernych czytelników :)to tak na wstępnie, no i muszę przyznać, że jak na urodzinową notkę, to przeszłaś samą siebie.
    Choć myślałam, że będę mieć w tym rozdziale ubaw z planu, jaki wymyśliły Lily z Emmą, to to co tutaj zastałam, sprawiło, że nie było wcale gorzej. Tak to bywa, kiedy dwie osoby chcą wcielić w życie plan uwiedzenia tej drugiej. W rezultacie, która osoba zawsze polegnie. W tym przypadku była to Cath, ale ona raczej nie uznała tego za porażkę. A końcowe "zwinne palce" rozbawiły mnie do granic możliwości.
    "Rodzinne" spotkanie w parku? Cóż, czy to nie jest zobowiązujące?
    Czekam na kolejny, mam nadzieję, że pojawi się równie szybko jak ten. Jako, że ostatnio jestem w konflikcie z wolnym czasem i praktycznie go nie mam, to staram się tu zaglądać systematycznie. Cieplutko pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkiego Najlepszego! Jesteś naprawdę świetna z niecierpliwością czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszystkiego najlepszego!
    Zaskoczyłaś dzisiaj każdą z nas tym incydentem w biurze! :) i o to chodzi! oby tak dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszystkiego Najlepszego.!
    Niczego nie brakuje...rozdzial swietny...nie moge doczekac sie kolejnego...

    OdpowiedzUsuń
  16. Życzenia wszystkiego najwspanialszego odemnie ;) nie mam zastrzeżeń, spodziewałam się kolejnych uczuciowych uników, a tu proszę konkret gorąca scena i wprowadzenie bohaterki głębiej w życie prywatne. Oczekuję na kolejne zawirowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. tez wczoraj miałam 18:D
    spełnienia marzeń ! xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Och!
    Wszystkiego najlepszego równiez :)
    rozdział boski, Jack buduje napięcie że aż mnie ściska ! Och biedna Cath...

    pozdr.
    Kaamika

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszystkiego najlepszego!
    Ciekawy rozdział, nic w nim nie brakuje. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gorąco było w tym rozdziale xD Ciekawa jestem, jak potoczy się ich wspólny spacer i czy sytuacja z biura Browna zmieni coś pomiędzy nimi ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Rewelacja , a zakonczenie takie , ze nadal sie usmiecham , czekam na wiecej no i Wszystkiego Najlepszego !! :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Oczywiście wszystkiego najlepszego! przepraszam ,że spóxnione;) A co do rozdziału, brak mi słów.Cudowny,wciągający,hipnotyzujący..Wciagnęłam się w to opowiadanie totalnie ;D skończyłam rozdział i od razu powiedziałam sobie" Koniec? ale to juz? no niee". Na prawdę czekam na następny moja droga. Jestem Twoją fanką i poprosze o autograf!


    Pozdrawiam N.

    OdpowiedzUsuń
  23. przepraszam za bledy ale klawiatura mi się zacina :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Wszystkiego najlepszego( spóźnione ale szczere:-D) to po pierwsze:-D a poza to dziewczyno więcej takich cudownych rozdziałów :-D

    OdpowiedzUsuń
  25. wszystkiego najlepszego. :D
    piękny rozdział, to co się stało w Jego biurze po prostu MEEGA. :p
    czekam na więcej, pozdrawiam. ;p

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo mi się podoba. Zapraszam też do mnie : http://new-life-a-vampire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Uwielbiam Twoje opowiadanie :) Czytam je już od dłuższego czasu i sama postanowiłam napisać własną historię. Zapraszam na:
    love-in-big-city.blogspot.com

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Znowu przerywasz w momencie w którym najbardziej się wciągam :)
    Świetny rozdział ! Jakoś nie zauważyłam w nim jakiegoś braku jak napisałaś wyżej.
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej :)
    A tak w ogóle to wszystkiego najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Kochana, wrzucaj nową notkę! Nie znęcaj się nad nami!! :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Spełnienia MARZEŃ!!!! Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  31. nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  32. zmiłuj się nad nami !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zabieram się do pracy i mam nadzieję, że uda mi się dodać nowy rozdział jak najszybciej. Bardzo Was przepraszam za to opóźnienie, ale ostatni tydzień był dla mnie męczarnią i okazuje się, że przyszły wcale nie będzie lżejszy. :(

      Usuń
  33. Kiedy bedzie nowy rozdział ?
    Pozdrawiam!
    p.s Świetne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  34. Błagam o nowy rozdział !! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czwartek mam ostatni test w tym tygodniu, więc postaram się wieczorem coś napisać. Jeszcze raz przepraszam za to opóźnienie, ale szkoła daje się we znaki. Postaram się wynagrodzić to Wam w nowym rozdziale treścią.

      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  35. zgupiec mozna

    OdpowiedzUsuń
  36. Pomału przestanę tu zaglądać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozdział pojawi się już dzisiaj. ;)

      Usuń
  37. o nareszcie :D o której mniej więcej ?

    OdpowiedzUsuń
  38. Jej w koncu, caly czas wchodze i sprawdzam czy jest :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Czekam i czekam, i czekam... chyba się nie doczekam :( maltretujesz mnie dziewczyno. Chce wiedzieć więcej o Jacka zwinnych palcach!!! :(

    OdpowiedzUsuń