sobota, 30 marca 2013

Rozdział 12 - Nieoczekiwana wizyta


Jack lubił swoje życie. Jednak nade wszystko cenił w nim to, że nikt nie dyktował mu, co ma robić. Mógł podejmować własne decyzje niczym się nie sugerując. Nawet w pracy nie był nikomu podporządkowany. Wszystko toczyło się tak, jak sobie zaplanował i szczerze powiedziawszy nie chciał tego zmieniać. Zresztą, nie potrzebował żadnych niespodzianek. Dotąd wydawało mu się, że najlepiej będzie, jeśli się na wszystko przygotuje. Tak było po prostu łatwiej. Tymczasem przed nim stała dziewczyna, której nie mógł rozszyfrować, co równocześnie wiązało się z tym, że jej kolejne ruchy były po prostu nie do przewidzenia.
Doskonałym tego przykładem były jej ostatnie słowa. Jeszcze chwilę temu go przepraszała, a teraz jej nastawienie zmieniło się diametralnie. On natomiast po raz kolejny stał się „palantem”.
Zaskakujące jednak, że słowa dziewczyny zadziałały na niego zupełnie przeciwnie, niż można było się tego spodziewać.
Wykonanie szybkiego ruchu przyszpilającego Catherine do ściany na korytarzu zajęło mu zaledwie sekundy. Zrobił to na tyle szybko, by dziewczyna nie mogła w porę zareagować odtrącając go od siebie. Jego ciało było teraz niebezpiecznie blisko. Na tyle blisko, że jej piersi dotykały jego klatki piersiowej.
- Prowokujesz – powiedział patrząc jej głęboko w oczy.
Zdecydowanie można było stwierdzić, że są w niekomfortowej pozycji, jednak on nie miał zamiaru na to narzekać. Jak się okazało, Catherine również. Momentalnie złość z jej oczu odeszła, a jej miejsce zastąpiła dezorientacja i – Jack był przekonany, że się nie myli – podniecenie.
- Kobieto, nie masz najmniejszego pojęcia, jak na mnie działasz – kontynuował, wyraźnie zadowolony, że zyskał pełną uwagę Catherine. – Zjawiasz się pod drzwiami mojego mieszkania i tym słodkim głosikiem przepraszasz, że zostawiłaś mnie bez słowa, a zaraz potem nazywasz palantem… O tak, zdecydowanie prowokujesz.
Catherine lekko uchyliła usta zamierzając coś odpowiedzieć, jednak wyprzedził ją ktoś inny.
- Jack!
Głos wydobywający się z mieszkania z pewnością należał do dziewczyny. Co oznaczało również, że wszelkie wątpliwości Cath zostały właśnie potwierdzone. Szczególnie, że Brown momentalnie odsunął się od Jones, jakby tamten głos przypomniał mu o rzeczywistości.
Jones zdecydowanie nie przepadała za angażowaniem się w jakiekolwiek relacje, nie mówiąc już o tych, w których mężczyzna pozwala sobie na romanse na boku.
- To nie była prowokacja – zaczęła Cath, - a jedynie nazywanie rzeczy po imieniu, palancie.
Może dla Catherine wszystko stało się jasne, jednak Jack wciąż wydawał się kompletnie nie rozumieć, o co dziewczynie chodzi. Szybko złapał ją za rękę uniemożliwiając odejście.
- Myślisz, że za drzwiami mam półnagą kobietę, i dlatego nie wpuszczam cię do środka? – zapytał, a na jego ustach, ku zdziwieniu Catherine zawitał uśmiech. – Naprawdę masz mnie za takiego faceta?
Catherine mając nadzieję, że teraz nie wygląda, jak zdesperowana dziewczyna próbująca za wszelką cenę zdobyć uwagę faceta, postanowiła się bronić. Naprawdę chciała mu pokazać, że nie jest jedynym mężczyzną na tym świecie, a ona ma znacznie więcej ciekawszych zajęć do wykonania niż uganianie się za Jackiem Brownem.
- Tak, dokładnie za takiego – odpowiedziała chcąc brzmieć stanowczo.
Jack westchnął, jednak ani na sekundę nie spuszczał dziewczyny z oczu. Cały czas wpatrywał się w nią tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby miał zamiar przejrzeć ją na wylot. Być może już to zrobił.
- Jack! - Głos z mieszkania ponownie dał o sobie znać.
- Panie Brown, wzywają – oznajmiła ironicznie Catherine, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że musi brzmieć, jak zazdrosna dziewczyna. Doskonale jednak wiadomo, że nie była jego dziewczyną. Ani tym bardziej nie była zazdrosna.
- Jack! Gdzie schowałeś cukierki?
Tym razem głos zabrzmiał bardziej dziecinnie, co zdecydowanie sprawiło, iż Catherine zgubiła gdzieś swoje poprzednie myśli i zaczęła się zastanawiać, kto faktycznie jest za drzwiami mieszkania. Wątpiąc w swój osąd spojrzała na Jacka pytająco.
- To moja bratanica – wyjaśnił po chwili zwłoki, nieco niepewnym głosem.
- Bratanica? – zdziwiła się. – Nathan ma córkę?
Zdecydowanie nie tego się spodziewała. Mogła wziąć pod uwagę wiele wyjaśnień, w których Jack próbuje ją przekonać, że z tajemniczą osobą za drzwiami nie łączy go nic oprócz przyjaźni. Ale bratanica? Kto by pomyślał.
Brown momentalnie posmutniał, co nie uszło uwadze Cath.
- Nie, Nathan nie ma dzieci.
- Masz jeszcze jednego brata?
Chwila ciszy, która z pewnością była lekko dezorientująca.
- Miałem – odpowiedział spuszczając głowę, po raz pierwszy od dłuższego czasu przerywając kontakt wzrokowy z dziewczyną i jednocześnie wprowadzając ją w lekkie zdezorientowanie. Nie miała pojęcia, jak powinna się zachować, co powiedzieć.
- Przykro mi, Jack.
Skinął głową.
Niespodziewanie drzwi mieszkania się otworzyły.
- Tak myślałam, że słyszę twój głos, Jack – powiedziała młoda dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy. Na oko miała jakieś szesnaście lat, ale Catherine nie mogła być tego pewna. Blond długie włosy opadały na jej ramiona delikatnymi falami dodając jej urodzie delikatności. Wyglądała, jakby ktoś wyciągnął ją z jednej z tych bajek o pięknych księżniczkach.
Dziewczyna dopiero po chwili zauważyła stojącą kilka kroków dalej Catherine.
- Dzień dobry – powiedziała zmieszana najwyraźniej momentalnie pragnąc się wycofać w głąb mieszkania zdając sobie sprawę, że w czymś przeszkodziła.
- Znalazłaś go? – zza pleców blondynki doszedł kolejny głos, tym razem definitywnie należący do młodszego dziecka.
W ułamku sekundy zza bratanicy Jacka wyłoniła się mała dziewczynka, sięgająca swojemu starszemu odpowiednikowi do pasa.
- Wujek Jack! – zawołała radośnie, zadowolona, że udało im się odnaleźć mężczyznę.
Zupełnie nieświadomie te dwie młode osoby sprawiły, że Catherine poczuła się, jak największa idiotka na świecie. Z pewnością nie spodziewała się, że zobaczy w mieszkaniu Jacka dzieci. Poprzednio nawet ujrzenie psa było dla niej wielkim zaskoczeniem, gdyż nie spodziewała się, iż stanowczy pan prezes może posiadać czworonoga. Zaczęła się więc zastanawiać, czy nie wolałaby, żeby z mieszkania zamiast uroczych młodych bratanic wyszła seksowna półnaga kobieta. Wtedy przynajmniej wiedziałaby na czym stoi, a Jack nie okazałby się po raz kolejny perfekcyjnym mężczyzną. Miał psa? W porządku, mogła jakoś znieść myśl o tym, że Pan Tajemniczy ma słabość do czworonogów. Jednak teraz uchodził za opiekunkę do dzieci, co zdecydowanie dezorientowało Catherine. Jak wiele jeszcze niespodzianek dla niej szykował?
Gdy już zaczynała się przyzwyczajać do jego perfekcji i tego, że przy nim wypada blado, on odsłaniał przed nią kolejną cudowną niespodziankę. Miała nadzieję, że to koniec jego zalet, bo zaczynała czuć się, jak brzydkie kaczątko, podczas gdy on uchodził za łabędzia.
- Mary, Rose – zwrócił się do dziewczynek. – To moja przyjaciółka Catherine.
Rose, młodsza z sióstr pomachała Catherine z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaś Mary, starsza z dziewcząt, spojrzała na Jacka karcąco.
- Masz zamiar stać tak z nią przed mieszkaniem, czy może zaprosisz do środka?
Widocznie Mary była jedną z tych dziewcząt, które swoich wujków trzymają w garści, a ci robią wszystko tak, jak im zagrają. Catherine nie spodziewała się jednak, że Jack Brown jest tak łatwym do zmanipulowania mężczyzną.
Zaledwie chwilę później Catherine przechodziła już przez korytarz w mieszkaniu Jacka prowadzący prosto do przestronnej kuchni. Zaskakujące było jedynie to, że Mary i Rose czuły się tutaj, jak u siebie w domu i to one, a nie gospodarz zaproponowały jej coś do picia i wyłożyły ciasteczka. W międzyczasie pies Jacka podszedł do Catherine oczekując jakichkolwiek pieszczot. Oczywiście musiał ją pamiętać z wczorajszego wieczora.
Jones zajęła jedno z wolnych miejsc przy wyspie kuchennej zerkając na Jacka, który wydawał się teraz nieco przygaszony. Miała szczerą nadzieję, ze nie jest to związane z tym, iż znalazła się w jego mieszkaniu
- Wszystko w porządku, Jack? – zapytała.
Mężczyzna spojrzał na nią, jednak nim zdążył odpowiedzieć wtrąciła się młodsza z sióstr, zasiadając na przeciwko Catherine.
- Pewnie, że w porządku. On tylko się martwi naszym bratem. Jamie dostał gorączki, więc siedzi w domu i nie może wychodzić. Szkoda, bo mieliśmy iść kupić złotą rybkę.
Jak się okazało, nie był to koniec niespodzianek na dziś, gdyż Jack zwykł opiekować się nie dwójką, a trójką dzieci.
- Szkoda tylko, że Jamie nie pozna dziewczyny Jacka – westchnęła kontynuując swoją przemowę. Rose z pewnością była jedną z tych gadatliwych dziewczynek, którym buzia się nie zamyka. Dziesięciolatka wydawała się jednak w tym całym monologu tak urocza, że zapewne ludzie nie zwykli jej przerywać.
- Nie jestem dziewczyną Jacka – wyjaśniła Catherine, mimochodem zerkając na Bowna, jednak mężczyzna wciąż wydawał się jakiś przygaszony.
Rose zmarszczyła nosek wyraźnie niezadowolona.
- Szkoda – powiedziała w końcu.
Mimo słodkiej atmosfery, którą Jones zawdzięczała dwóm uroczym dziewczynkom, Catherine czuła się nieswojo. Nie trzeba jednak wyjaśniać, że powodem było dziwne zachowanie Jacka, który wydawał się niezadowolony z takiego obrotu spraw. Widać nie bez powodu trzymał Catherine za drzwiami mieszkania oddzielając ją tym samym od bratanic.
Catherine szybko podniosła się z krzesła.
- Przepraszam was, ale właśnie mi się przypomniało, że zapomniałam o czymś bardzo ważnym. Miło było was poznać – oznajmiła spoglądając na dziewczynki.
W stronę Jacka rzuciła jedno krótkie spojrzenie, które z pewnością powiedziało mu teraz więcej niż jakikolwiek słowa.
Mary uśmiechnęła się tajemniczo do Catherine, jakby domyślała się, co rozgrywa się pomiędzy nią a Bownem, po czym szybko dodała:
- Szkoda, że musisz już iść. Ciebie także było miło poznać, Catherine.
Już chwilę później Cath zmierzała prosto do swojego mieszkania będąc przekonana, że przyjście do Browna było błędem. Zdecydowanie nie podołano jej się to, co zrobiła. Pokazała mu, iż w jakimś stopniu było jej przykro, ponieważ zostawiła go samego bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Natomiast teraz ponowie opuściła jego mieszkanie. Powodem jednak nie było to, co działo się w jej głowie, tylko to, jak zachowywał się Jack. Wydawał się po raz pierwszy nie cieszyć jej towarzystwem. Był opryskliwy i kompletnie nią nie zainteresowany. Tylko dlaczego? Czyżby przekroczyła jakąś niewidzialną granicę? Może te dzieciaki były jego słabym punktem? Widocznie właśnie naruszyła jedną z jego zasad. Szkoda, że wcześniej nie wiedziała o jej istnieniu.


     Moi drodzy, bardzo Was przepraszam, że ociągałam się z dodaniem togo rozdziału, ale ostatnio miałam sporo nauki. No i oczywiście te przygotowania do Świąt... Na szczęście, dałam radę! Rozdział, co prawda trochę krótki, ale mam nadzieję, że mimo to przypadł Wam do gustu.
Tak więc, życzę wszystkim Wesołych Świąt i oczywiście mokrego Dyngusa (chociaż w tym roku przez ten śnieg może być to ciężkie do zrealizowania). ;)


Ps. Jeśli czytasz tego bloga, proszę, oddaj głos w ankiecie na stopce u dołu bloga. 

19 komentarzy:

  1. już nie mogę doczekać się następnej notki :) pisz pisz jak najszybciej :D
    pozdrawiam i wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!
    Ciekawe czemu Jack tak dziwnie się później zachowywał? Mam nadzieje, że wyjaśni się to w następnym rozdziale.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz ciekawiej:)) Po raz kolejny śmiem stwierdzić ze maszdar do pisania:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Tego się nie spodziewałam, niezły obrót sprawy! :) Z utęsknieniem czekam na dalszy ciąg :) Wesołych :*

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo ciekawy rozdział, czekam na ciąg dalszy. ;p Wesołych Świąt. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę się naczekałam na nową notkę, ale rozumiem, że nauka jest najważniejsza. Co do rozdziału to oczywiście jest świetny. Nie spodziewałam się, że Jack ukrywa w domu dzieci swojego brata. Czekam na ciąg dalszy. Może dowiem się co było powodem dziwnego zachowania Jacka.
    Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  7. Że krótki, to krótki, ale super! :D Czekam na kolejny :D
    WESOŁYCH ŚWIĄT! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że to świetny rozdział!:) czekam niecierpliwie na kolejny!
    Wesołych Świąt!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście że rozdział mi się spodobał. Tylko kurde, pisz dłużej... Proszę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super jak zawsze , ale troszke za malo , ale wybaczam , w koncu teraz jest taki zakrecony.okres , ze kazdy ma malo czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, warto było na niego czekać.
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie piszesz, codziennie sprawdzam czy dodałaś nowy rozdział, chciałabym pisać tak jak ty.
    http://sluchacsercaczyrozumu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zwykle świetny:-D

    OdpowiedzUsuń
  14. "Jack! Gdzie schowałeś cukierki?" - hahaha, nie mogłam przestać się śmiać:) Choć ostatnio byłam przekonana, że w mieszkaniu Jacka nie ma półnagiej kobiety, to dzisiaj zwątpiłam. Zapewne to właśnie miałaś na myśli i wiesz co? - udało Ci się:)
    Jack jako opiekunka do dzieci??? Oj, zupełnie by mi to nie przyszło do głowy. Zupełnie. Ale rzeczywiście nie tylko Cath jest po raz kolejny zaskoczona nowinkami z życia Browna. Ten facet ma więcej tajemnic niż Ameryka liczy stanów. Ciekawe jaka jest następna???
    Zastanawia mnie ta nagła zmiana w zachowaniu Jacka. Jeszcze przed mieszkaniem był pewnym siebie samcem alfa, a zaraz po pojawieniu się dziewczynek zupełnie się zmienił. To zupełnie do niego nie pasuje!!! O co chodzi??? Coś mi się zdaje, że teraz to Brown będzie przepraszał Cath za swoje zachowanie. A może ma to związek z ojcem dziewczynek??? Hmm... czekam na kolejny, w którym mam nadzieję, wyjaśnisz parę spraw.
    Cieplutko pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. no no no, ciekawe czym on jeszcze zaskoczy? a Cath? mój boże, jakaż ona niezdecydowana.. ale wszytskie wiemy że i tak przegra tą walkę z ustami Jacka ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jack i dzieci...No to było zaskakujące, choć taka myśl krążyła mi w głowie, przez to że ostatnio oglądałam film "Holiday"...Jeżeli wiedziałaś wiesz co mam na myśli, a jak nie to nie ważne ;) Rozdział mimo ze krótki, obfity w treść, która okazała się być niezwykle zaskakująca i ciekawa. Oczywiście rozumiem zapracowanie związane przed świętami, no bo któż tego nie przerabia? :) Z niecierpliwością czekam na kolejny. Zobaczymy teraz co zrobi Jack i jak rozwiną się myśli Cath :D POZDRAWIAM :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Już myślałam, że Jack chował za drzwiami jednak inną kobietę, a tu proszę... Taka niespodzianka :) Zrobiło się naprawdę ciekawie.
    Nadal czekam, aż zdradzisz nam jakieś jego wady, póki co, to chodzący ideał i założę się, że niejedna chciałaby poznać takiego Browna ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nową część ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :)
    Pamiętasz jeszcze new-deal-2012.blogspot.com? aktywowałam i przeniosłam go na http://nowy-porzadek.blogspot.com/

    Zapraszam :D


    Stara Lira :)




    PS. Czytałam ten rozdział trzy razy, ale nie skomentowałam. Przechodziłam przez, utrudniające życie, problemy techniczne :D

    DAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wątek z dzieciakami bardzo mi się spodobał. Mary, Rose i Jamie - słodko ;) Wiemy już, że ich ojciec w jakiś sposób odszedł, ale ja nie mam pewności, czy na pewno umarł; mógł zrobić coś, co niemal skreśliło go z życia rodziny, prawda? Wcale nie wspomniałaś o żadnej śmierci, mam rację?
    Intryguje mnie natomiast jedno. Co z matką dzieci? Może ją też straciły? Ojj...ja już mam taki ładny scenariusz...ale póki co Ci go nie podam ;p Najpierw zobaczymy, jak potoczą się sprawy i czy trójka, którą zajmował się Jack przewinie się jeszcze w kolejnych rozdziałach ;)

    OdpowiedzUsuń