wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 11 - Druga szansa



Poranki. Z pewnością większość z nas ich nie znosi. Może dlatego, że nie wyglądają tak, jak na ukochanych bajkach. Nie wstajemy rześcy i wypoczęci. Ptaki nie wyśpiewają nam wspaniałej piosenki, w rytmie której podążamy do jadalni, gdzie czeka na nas wystawnie przyrządzony posiłek. W istocie, budzimy się i jedyne o czym możemy myśleć to powrót do przerwanego snu. Bądź wyrzucenie budzika przez okno. Jedno z dwóch. Albo oba. Wedle uznania.
Istnieje też ewentualność, że żadna z wymienianych opcji nam nie odpowiada. Po pierwsze, nie potrzebujemy budzika, by wstać o czasie - w końcu będąc właścicielem wielu spółek nie ma się ściśle określonej pory, o której trzeba zjawić się w pracy. Po drugie, po wypiciu kilku kieliszków wina nie skupiamy się na tym, co nam się śniło.
Dlatego, Jack Brown budząc się rano nie myślał ani o budziku, którego nie posiadał, ani o śnie, którego nie pamiętał. Prawdę mówiąc, nie myślał o niczym. Jednak, co dziwne, instynktownie przesunął swoją rękę na drogą stronę łóżka. Niestety musiał stwierdzić pewien dość oczywisty fakt. Leżał sam. W wielkim łóżku, które pomieściłoby zdecydowanie więcej niż dwie osoby, był całkowicie sam. Miejsce obok niego było chłodne i puste.
Niechętnie podniósł się i zasiadł na brzegu łóżka zakrywając twarz dłońmi, próbując otrzeźwić swój umysł. Oczywiście, pamiętał wszystko z poprzedniej nocy. Może właśnie dlatego najpierw pomyślał, że Catherine poszła do łazienki załatwić wszystkie poranne potrzeby. Jednak, nie słyszał lecącej wody, więc chcąc nie chcąc, musiał wyeliminować tę możliwość. Zastanawiał się również, czy może nie postanowiła pójść do kuchni czegoś się napić, bądź też nie bawi się z jego psem.
Tyle, że on wiedział. Catherine wyszła. Nie było jej ani w tym pokoju, ani w łazience, ani nawet w kuchni. Po prostu wyszła. A raczej uciekła, jak to miała w zwyczaju.
Tylko tej możliwości nie dostrzegł. Zasypiając ułożył sobie nawet mowę na dzisiejszy poranek. Wiedział, co jej powie, kiedy dziewczyna się obudzi. Jak wyjaśni jej to, że leżą w jednym łóżku. Wszystko miał dokładnie przemyślane. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że dziewczyny rano może już nie być, a on będzie leżał sam. Ale z drugiej strony, powinien to przewidzieć. Catherine właśnie taka była. Uciekała, wymyślała wymówki i nie miała zamiaru w nic się angażować. Zdaje się więc, że niewiele zostało mu do zrobienia. Nie mógł jej zatrzymać, jeśli w jej planach ucieczka była na pierwszym miejscu.

~*~

Catherine zaraz po tym, jak bezszelestnie wkradła się do mieszkania swojego przyjaciela i jego współlokatorki przeszła do kuchni. Co prawda, podczas jazdy powrotnej metrem miała chwilę na odsapnięcie. Jednak natarczywe spojrzenia ludzi z pewnością jej w tym nie pomagały. Zapewne nie powinna się przejmować faktem, że ma na sobie wieczorową sukienkę, w której była wczoraj na bankiecie, ani tym, że jej perfekcyjna fryzura została zrujnowana podczas snu. Przecież była to tylko i wyłącznie jej sprawa, a nie ludzi, którzy niedyskretnie spoglądali w jej kierunku. Niemniej jednak, czuła się niekomfortowo i nie siliła się tego w żaden sposób ukryć.
Zaparzyła sobie kawę i zrobiła kilka kanapek mając nadzieję, że jedzenia odciągnie jej uwagę od przystojnego mężczyzny, który spał przez całą noc u jej boku, mając na sobie jedynie bawełniane spodnie od piżamy.
W momencie gdy się obudziła szybko domyśliła się, co zaszło poprzedniej nocy i było jej niezmiernie wstyd, że usnęła w mieszkaniu Jacka. Nie zmieniało to jednak faktu, że mężczyzna położył się tuż obok niej mając na sobie jedynie spodnie. Klatkę piersiową miał całkowicie odsłoniętą, a Catherine po raz pierwszy miała okazję podziwiać tak doskonałe ciało. Oczywiście, nie żeby nie widziała wcześniej nagiego mężczyzny. Nie była przecież dziewicą i miała za sobą kilka doświadczeń, jednak mimo wszystko, zasnęła obok tak perfekcyjnego mężczyzny, że zaczęła zazdrościć samej sobie widoku.
W obawie przed niezręczną sytuacją postanowiła, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie, jeśli po prostu opuści jego mieszkanie oszczędzając nieprzyjemnej rozmowy nad ranem. Nie chciała stawiać go w niekomfortowej pozycji i zmuszać do różnego rodzaju grzeczności, których prawdę mówiąc nie oczekiwała. Nie potrzebowała tej całej romantycznej otoczki, a sam fakt, że postanowił się nią „zaopiekować” tej nocy lekko ją przerażał. Jakie więc miała wyjście?
- Już w domu? – zapytała Lily niespodziewanie wchodząc do kuchni i jednocześnie przerywając Catherine w rozmyślaniach. – Udała się noc?
Cath zmarszczyła brwi bacznie przyglądając się swojej współlokatorce i zastanawiając się, jak wiele Harrison się domyśla.
- Nie patrz tak na mnie – zaśmiała się Lily nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi. – Nie wróciłaś do domu na noc. Zresztą, co się dziwić. Wyszłaś w takiej kiecce z domu, więc to oczywiste, że jakiś facet postanowił zabrać cię ze sobą.
- Chyba uprowadzić – prychnęła Jones.
Lily momentalnie spojrzała na swoją koleżankę przestraszonym wzrokiem kilkakrotnie mierząc ją od góry do dołu spojrzeniem, jakby sprawdzała, czy nie ma żadnych uszkodzeń.
- Spokojnie – powiedziała szybko Cath, próbując wszystko sprostować. – Nie w ten sposób uprowadził. Po prostu uprowadził.
Harrison uniosła brwi ku górze kompletnie zdezorientowana słowami dziewczyny, po czym usiadła na jednym z wolnych krzeseł w kuchni zakładając ręce na piersi. Teraz jej cała uwaga skupiła się na szatynce.
- Mów. Chcę wiedzieć wszystko.
Jones jęknęła. Nie chciała o tym rozmawiać z Lily. Jedyną osobą, z która chciała o tym pomówić była Emma, jej najlepsza przyjaciółka. Zawsze mówiły sobie wszystko. Skrupulatnie opisywały sobie nawzajem każdą randkę, na której były – zarówno tę udaną, jak i tę porównywalną z apokalipsą. Catherine z pewnością nie chciała, by ktokolwiek zastąpił miejsce Emmy, jednak w tym momencie Lily była jedyną osobą, z którą Cath mogła porozmawiać o wydarzeniach wczorajszego wieczora.
- Zabrał mnie do siebie. Pokazał mi swojego psa i upił. Obudziłam się obok niego, całkowicie ubrana, podczas gdy on spał półnagi. Co mogłam zrobić? To chyba oczywiste, że musiałam uciec, prawda?
Jeśli istnieje jakaś rzecz, która może zaskoczyć Lily Harrison to Catherine właśnie ją odkryła.
- Słucham?
- Powiedz, że dobrze zrobiłam. Bo przecież dobrze zrobiłam, prawda?
Lily podrapała się po głowie zupełnie nie rozumiejąc tego, co Catherine właśnie jej powiedziała. Nigdy wcześniej nie miała problemów z rozszyfrowaniem koleżanek, które zwierzały jej się ze spraw sercowych, jednak tym razem sprawa miała się zupełnie inaczej.
- Catherine. Zacznijmy od początku. Powiedz mi wszystko od nowa. I przede wszystkim, oddychaj.
Jones nabrała głęboko powietrza, po chwili już całkowicie uspokojona i gotowa do rozmowy, opowiedziała Lily dokładnie, co wydarzyło się zeszłego wieczora. Oczywiście, z wyolbrzymieniem kilku faktów.
- Jesteś nienormalna – podsumowała Harrison do dłużej chwili.
- Nieprawda.
- Prawda. Facet kładzie cię grzecznie do łóżka, nie wykorzystuje twojej chwilowej słabości, a ty zamiast powiedzieć mu jedno proste „dziękuję” uciekasz? Jesteś jedyną znaną mi kobietą, która postanowiła uciec od takiego mężczyzny. Dziewczyno, łap okazję, bo taki facet nie trafia się zbyt często, to jak szansa jedna na milion. Dlatego, zabieraj stąd swój leniwy tyłek i napraw to.
Catherine skrzywiła się. Nie dlatego, że nie zgadzała się ze słowami współlokatorki, wręcz przeciwnie. Ubolewała nad tym, gdyż wiedziała, że Lily ma zupełną rację. Jack przy ostatnim spotkaniu bardzo jej zaimponował. Z pewnością jednak wciąż przerażało ją to, że był tak szalenie doskonały, podczas gdy jej do ideału bez wątpienia wiele brakowało.
- O czym plotkujecie? – zapytał Daniel swoim wejściem zupełnie dezorientując Catherine.
- Patrzcie kto idzie – zaśmiała się Lily. – Zdaje się, że nie widziałam cię od wieków. Gdzieś ty się ostatnio podziewał, przyjacielu?
- Miałem kilka spraw na głowie. Wprawdzie, muszę z wami o czymś porozmawiać.
Lily zmarszczyła brwi przyglądając się uważnie chłopakowi, jakby miało jej to pomóc w rozszyfrowaniu jego zamiarów.
Daniel podszedł do jednej z szafek, wyjął szklankę i nalał sobie wody, tym samym sprawiając, że Harrison zaczęła jeszcze bardziej się niecierpliwić.
- Wyduś to z siebie – zażądała.
Dan jeszcze przez chwilę pokręcił się po pomieszczeniu, aż w końcu przystanął.
- Wyprowadzam się. Do Cloe. Sądzimy, że to najwyższy czas, by zamieszkać razem.
Podczas gdy Lily momentalnie zaczęła zarzucać Daniela mnóstwem pytań Catherine wpatrywała się w tę dwójkę zdając sobie sprawę, co to dla niej oznacza.
- Oczywiście, mój pokój należałby do ciebie, Cath. Jeśli tylko chcesz.
Catherine nie miała zbyt wiele opcji do wyboru w tej sytuacji. Lily wlepiała w nią swoje piękne oczy, które nie znosiły sprzeciwu, a Daniel wydawał się w zupełności pewny, że jego pomysł przypadnie obu dziewczynom do gustu. W końcu, Lily nie zostanie sama, a Cath nie będzie musiała dłużej spać na niewygodnej kanapie.
- Dziękuję, Dan. Cieszę się, że o mnie pomyślałeś.

~*~

Catherine nie miała zbyt wiele czasu. Musiała naprawić sprawę z Jackiem, chociażby mówiąc mu jedynie głupie „dziękuję”. Dodatkowo, Daniel poprosił ją, aby wraz z Lily pomogła mu w pakowaniu jego wszystkich rzeczy, ponieważ chciał jak najszybciej wprowadzić się do Cloe. Tak więc, po zmierzeniu się z ochroną urzędującą na parterze apartamentowca, w którym mieszkał Jack Brown, Catherine dostała się pod drzwi jego mieszkania. Była nieco przerażona perspektywą stanięcia przed chłopakiem, jednak wiedząc, że najgorsze ma już za sobą, w końcu zapukała.
Jej pewność siebie szybko uciekła gdzieś daleko, gdy po długiej chwili wyczekiwania wciąż stała przed drzwiami. Czyżby Jack specjalnie jej unikał, czy faktycznie nie było go w domu?
W końcu jednak drzwi się otworzyły, a Brown stanął przed nią i wyglądał tak samo perfekcyjnie, jak zawsze. Tym razem nie miał na sobie garnituru idealnie podkreślającego jego sylwetkę, ani jedynie spodni od piżamy. Ubrany był w zwykłą czarną koszulkę i niebieskie dżinsy. Kto mógłby się spodziewać, że w tak zwykłym zestawie będzie wyglądał tak diabelsko seksownie?
- Catherine?... Co ty tutaj robisz?
Szatynka nie wiedziała, na co liczyła. Być może sądziła, że zanim będzie musiała wygłosić jakąkolwiek mowę trochę się przed tym rozgrzeje przy niezobowiązującej rozmowie.
- Rano trochę spanikowałam – wyjaśniła po chwili zwłoki. - Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc po prostu wyszłam.
Jack nerwowo spojrzał za siebie, jakby spodziewał się kogoś zobaczyć w mieszkaniu, po czym zrobił krok do przodu i zamknął za sobą masywne drzwi pozostając z Catherine na korytarzu.
- Tylko to przyszłaś mi powiedzieć? Bo jeśli tak, to wybrałaś nienajlepszą porę.
Catherine całkowicie zdezorientowana przystanęła z nogi na nogę nie wiedząc, co mu odpowiedzieć. Nie tego się spodziewała.
- Chciałam ci po prostu podziękować za wczoraj. I przeprosić. To wszystko.
Pokiwał głową.
- Jeśli mogę wiedzieć, za którą część przepraszasz?
- Przepraszam, że wyszłam bez słowa. Zresztą, wypiłam zdecydowanie zbyt wiele wina, więc i za to powinnam przeprosić.
Brown nieco się rozluźnił, a na jego ustach pojawił się cudowny, leniwy uśmiech.
- W porządku.
Nie było w porządku i Catherine to wiedziała. A przynajmniej tak sądziła biorąc pod uwagę, że nie zamierzał jej wpuścić do swojego mieszkania, choć jeszcze wczoraj był gotów do wszystkiego, by tylko z nim tam weszła. Co się więc zmieniło od wczoraj?
- W porządku – powtórzyła po nim.
Kolejna chwila ciszy. Nie pozostawało więc nic, jak tylko się wycofać i przyjąć porażkę z godnością. Nie chciała wyjść przecież na żadną desperatkę spragnioną spotkania z Jackiem Brownem. W końcu, przyszła tu tylko by wyjaśnić tę sprawę. Tak się składa, że ją wyjaśniła. Mogła więc wracać do domu i pomóc Danowi w przeprowadzce. Co miała poradzić na to, że Jack postanowił sobie odpuścić? Widocznie w mieszkaniu miał inną kobietę, którą zwabił w podobny sposób, co wczoraj Catherine.
- Wiesz, co? Zmieniłam zdanie. Wal się, palancie.
To tyle, jeśli chodzi o znoszenie porażki z należytą godnością.
Przepraszam, że nowy rozdział dodaję dopiero dzisiaj, ale miałam kilka sprawdzianów do zaliczenia i po prostu nie dałam rady. Zresztą, nauka się jeszcze nie skończyła, bo wciąż mam parę egzaminów do zaliczenia. Trzymajcie kciuki. ;)

27 komentarzy:

  1. No to teraz skończyłaś w idealnym momencie! Rany julek ile emocji! Właściwie nie wiem kogo bardziej żałowac, Cath czy Jacka...

    OdpowiedzUsuń
  2. A i trzymam kciuczki za dobre oceny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem w szoku końcówką rozdziału, żal mi ich oboje, ich ciekawe jak się potoczą ich losy. :) powodzenia na sprawdzianach. ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że Catherine za szybko się poddała i skłoniła samą siebie do przeprosin w stronę Jack'a, po prostu wiedziałam...
    Kobieta zmienną jest przecież, prawda?
    On teraz poleci za nią, zostawi? Ona zmięknie, czy zapomni. Jeny, ile możliwości...
    Mam nadzieję, że szybko podasz kolejny rozdział ;)
    Ta historia bardzo mi się podoba. Utrzymuj jej klimat. A będzie super ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Co lub kogo ukrywał Jack? Ach. Mam mętlik w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A już myślałam, że rankiem czeka ich pogadanka, a tym czasem... Panna zwiała. XD Zresztą, nie dziwię jej się. Wiele kobiet, które znalazłyby się na jej miejscu, postąpiłyby w ten sam sposób. Między innymi i ja.
    Ciekawa jestem, cóż - a może któż? - takiego znajduje się w mieszkaniu, że nie wpuścił jej do środka.
    Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału. Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Kapitalny !! I tajemniczo się zrobiło , czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uciekła. Wiedziałam. Za to nie spodziewałam się, że jednak zdecyduje wrócić i przeprosić Jacka. Nieźle się namieszało... Oczywiście czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, bo jestem bardzo ciekawa kim będzie ta tajemnicza osoba znajdująca się w mieszkaniu Browna.
    Mam nadzieję, że 12 pojawi się szybko :)
    Pozdrawiam i powodzenia na sprawdzianach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Och, po raz pierwszy było mi żal Jacka. Nie sądziłam, że Cath ucieknie z mieszkania Browna, no ale poniekąd można się było po niej tego spodziewać. W końcu to Cath. Przez moment myślałam, że jednak sobie wszystko wytłumaczą podczas drugiego spotkania, a tutaj niespodzianka. I dobrze, nie może być sielankowo. Jednak wydaje mi się, że Jack wcale nie skrywał w mieszkaniu żadnej kobiety. To znaczy skrywał, ale przecież zawsze to mogła być jego... matka :)
    Ciekawa jestem co teraz się wydarzy. Czy Jack jej wyjaśni tę sytuację? Czy Cath po raz kolejny będzie go przepraszać? Ojeju, teraz jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś :)
    Liczę, że szybko ogarniesz zaliczenia (doskonale Cię rozumiem, ja sama ostatnio nie mam czasu na nic) i szybko dodasz kolejny, może choć odrobinę dłuższy, rozdział.
    Cieplutko pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnie zdanie Cath- genialne <3 Nie sądziłam, że tak mu odpowie.
    Co lub kogo skrywa Jack w mieszkaniu? Zaciekawiłaś mnie strasznie.
    Ciesze się, że już jest nowy rozdział. A więc pozostaje mi tylko czekać aż będziesz miała czas i dodasz kolejny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I znów długie czekanie na kolejny rozdział, wiedz, że to istna mordęga, bo niesamowicie piszesz :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. na moje ślepe oko to żadnej kochanki w mieszkaniu nie będzie;p okaże się to pomyłką a Cath będzie głupio że tak do niego powiedziała pod wpływem impulsu nie zastanawiając się nad tym że wcale nie chodzi o inna kobiete...
    pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy:*
    :))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział! bardzo mi się podoba sposób, w jaki piszesz. czekam na więcej. mam nadzieję, że nie dasz na siebie długo czekać i kolejny rozdział będziemy mogły przeczytać w weekend!
    powodzenia na egzaminach!
    :)
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie ! ; )

    OdpowiedzUsuń
  15. Ekstra :)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    I życzę szybkiego zaliczenia egzaminów byś szybko mogła napisać kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Uciekła? Ja tu mam nadzieję, że rano odbędzie się ciekawa rozmowa, a ona uciekła. A swoją drogą ciekawe co Jack próbował przed nią ukryć w mieszkaniu. No i oczywiście końcowe słowa Cath... Jack musiał być nimi trochę zdziwiony. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    Powodzenia na egzaminach.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na nową część :) Jeśli nie chcesz być informowana, to daj znać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. " - Wiesz, co? Zmieniłam zdanie. Wal się, palancie.
    To tyle, jeśli chodzi o znoszenie porażki z należytą godnością."
    No po prostu ten fragment mnie powalił ^^ Świetnie, świetnie, świetnie! ;) Cieszę się, że sytuacja między Cath, a Jackiem rozwija się stopniowo. Widać tutaj tę chemię miedzy nimi, ale nie rzucają się sobie od razu w ramiona - dla mnie, super ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. hahaha... Genialna końcówka;D zaczyna się robić całkiem ciekawie:P coraz wiecej tajemnic :) juz się nie mogę doczekac kolejnego rozdziału:))

    OdpowiedzUsuń
  20. prosim o jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Genialne, ale prosimy o 12

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurde... Kto tam u niego był? Mam nadzieję, że on pobiegnie za nią i wszytko jej wytłumaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham, kocham, kocham to opowiadanie ! Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Masz talent naprawdę :) Uwielbiam twój styl pisania, trzymaj tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kulturalnie, acz irytująco chciałam zapytac kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  25. Halo a gdzie kolejny rozdział:D tak w prezecie na Zajączka:D

    OdpowiedzUsuń
  26. Codziennie zaglądam kilka razy czy jest juz nowy rozdział.Obawiam się, że niedługo przestanę wypatrywać...

    OdpowiedzUsuń
  27. To już lekka przesada, że minęło tyle czasu od publikacji ostatniego rozdziału, a kolejnego ani widu, ani słychu :( Myślę, że powinnaś dodawać kolejne rozdziały z określoną częstotliwością, w przeciwnym wypadku Twoi czytelnicy mogą się znudzić tym czekaniem...

    OdpowiedzUsuń